#Rozdział 16 "Defit nunquam in amore timor"


Tytuł: "Nigdy nie brak w miłości obawy"


Dźwięk budzika gwałtownie wyciągnął mnie ze snu. Już chciałam sobie powiedzieć "dasz radę, będzie dobrze" czy też "New day, new life", ale stwierdziłam, że po prostu to nie ten dzień i wolę jeszcze pospać. Przewróciłam się na drugi bok i nakryłam kołdrą głowę. Już odpływałam, kiedy usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi.
- Adela wstawaj, bo spóźnisz się do szkoły - powiedziała mama żwawym głosem. Jak ona to robi? Nie smuciła się nawet trzy dni po odejściu ojca. Na pewno jest jej ciężko, ale tak szybko się zebrać w sobie? Podziwiam. Mimo to, udawałam że śpię. Nie miałam ochoty dziś na ten cały zwierzyniec, nazywany potocznie szkołą. Usłyszałam zbliżającą się mamę. O  nie, to już koniec. - Wstawaj, nie rób sobie jaj.
- Mamo kocham cię, ale daj mi spokój - chwyciłam mocno kołdrę, którą próbowała mi zabrać. Chwilę się siłowałyśmy. Całe zdarzenie obserwował zaspany Nikodem. Przetarł oczy, rzucił nam ostatnie spojrzenie, mruknął coś w stylu " jak dzieci" i poszedł dalej. A moja rodzicielka nie dawała za wygraną, sięgnęła po cięższą artylerię....łaskotki.
- Mamo, mamo - mówiłam w przerwach od śmiechu i rzucania się po łóżku - proszę, już wstaję... wstaję, przestań.
Zlitowała się nade mną. Odchrząknęłam, podniosłam wyniośle głowę i udając obrażoną ruszyłam do szafy po ubrania. A ona mnie bacznie obserwowała. Z tym samym wyrazem twarzy skierowałam się do łazienki, jednak odwróciłam się, bo moja mama parsknęła śmiechem.
- Coś ci nie odpowiada? - spytałam.
- Nie nic. Tylko wiesz... - patrzyłam na nią, a ona nadal się śmiała - myślałam, że używasz staników. Ale rozumiem, że wolisz być taka wolna i nieograniczona - ostatnie słowo ledwo wypowiedziała, bo niekontrolowany śmiech jej w tym przeszkadzał. Popatrzyłam na ubrania, które wzięłam i rzeczywiście zapomniałam o biustonoszu. Nie wierzę, ile moja mama ma lat? Pięć? W głębi duszy jednak cieszyłam się, że mogę tak swobodnie z nią rozmawiać. O wszystkim.
- Bardzo śmieszne - rzuciłam, ale mimowolnie nie mogłam powstrzymać uśmiechu. Wzięłam brakującą rzecz i weszłam do łazienki, zostawiając umierającą ze śmiechu rodzicielkę.
Wykonałam poranne czynności, zjadłam śniadanie i przyszła pora na makijaż. Moja cera była tragiczna i zaczerwieniona. Nałożyłam podkład, korektor, puder, a oprócz zwykłego tuszu do rzęs podkreśliłam mocno oczy czarną kredką. Nie wiem czemu, po prostu chciałam schować się, jak najbardziej mogłam pod makijażem. A teraz czas do zoo... znaczy do szkoły.
Weszłam do szatni i ujrzałam siedzącą Weronikę na ławeczce. Nagle zrobiło mi się głupio, że nie zadzwoniłam  ani nie spytałam co u niej po tej sytuacji z Charlie'm. Ale z ciebie super przyjaciółka, wiesz Adelajdo? No wiem, wiem, ale może zamiast zadawać pytania sobie samej w myślach, pogadam z Werą? Tak, to chyba dobry plan.
- Hej Wera - zaczęłam, przysiadając się. - Przepraszam, że się nie skontaktowałam z tobą. Wiesz, u mnie też nie jest lekko. Jak się czujesz kochanie?
Spojrzała na mnie i zobaczyłam zadziwienie na jej twarzy, ale również smutek i delikatne zmieszanie.
- Ada, o co chodzi z tym make up'em? - spytała prosto z mostu widząc moje ciemne oczy.
- A o co może chodzić? W makijażu nie ma żadnej głębszej myśli ani drugiego dna - powiedziałam z lekką irytacją. A ona nadal tak na mnie patrzyła.
Zadzwonił dzwonek, co oznaczało początek lekcji. Wymiana spojrzeń z przyjaciółką i już wszystko ustalone. Wzięłyśmy kurtki z wieszaków i szybkim krokiem udałyśmy się do wyjścia. Na szczęście nikt nas nie zauważył. Pojechałyśmy do centrum handlowego. Zazwyczaj nie chodzę na wagary, w sumie jeszcze nigdy na nich nie byłam. Ale tym razem to wyszło tak naturalnie. Starbucks obrałyśmy jako cel. Usiadłyśmy na wygodnych, fioletowych fotelach i zamówiłyśmy kawę. Weronika zaczęła pierwsza:
- Gadałam z Charlie'm - wpatrywała się pusto w kubek i bawiła swoimi jasnymi włosami. -Jeśli on tak robi za każdym razem, gdy jest w trasie to szkoda mi Chloe. Bo on oczywiście, ją bardzo kocha, ale to mu nie przeszkadza, żeby mnie podrywać.
- Podrywał cię? Kiedy?
- Ach, no wiesz. Chodzi o te sytuacje, słowa i tak dalej. Tak się nie zachowuje ktoś kto cię po prostu lubi - szare oczy wylądowały teraz na mnie. - Nie chcę z nim gadać, nie chcę z nim mieć kontaktu i nie wiem... - westchnęła. - Nawet już ciężko mi słuchać ich piosenek, które zwykle mi pomagały. Bez sensu.
- Myślę, że on taki nie jest. Tylko spotkał ciebie, poczuł coś więcej i się pogubił. Wera, nie możesz oczekiwać, że zostawi Chloe dla ciebie - powiedziałam, to co myślałam.
- Nie oczekuję tego, ani nawet tego nie chcę. Tylko jego zachowanie jest nie w porządku. Pogubił się, śpiewa mi o tym, daje do zrozumienia, że coś jest na rzeczy, a na samym końcu mówi, że i tak nic z tego, tylko on po prostu chciał to wyrzucić z siebie. Nie uważasz, że to trochę słabe? - spytała rozdrażniona. - Faceci to w ogóle, jakaś nieudana rasa. Ja nie wiem kto ich stworzył.
- Zgadzam się, myślę że to było coś na zwór "nieudany eksperyment" i powstał mężczyzna - stuknęłyśmy sie kubkami na wznak, że się zgadzamy i wzięłyśmy łyka. Wąsy z piany oczywiście się zrobiły, bo jakby inaczej?
- Adela, co z Tobą i Leo? - spytała zaciekawiona, oblizując resztki kawy z okolic ust.
- No w sumie to nic. Dosłownie nic, bo spieprzyłam - opowiedziałam jej o naszej sobotniej rozmowie oraz o wczorajszej sytuacji z chłopakami. - A wiesz co jest najgorsze? Że wracając do domu zdałam sobie sprawę, jak wspaniale się przy nim czuję. Daje mi takie poczucie szczęścia, lekkości... nie umiem zbyt tego opisać...
- To się nazywa "zakochać " słońce - uśmiechnęła się do mnie.
- Wiem, to znaczy chyba. W końcu jeszcze nigdy się nie zakochałam tak na poważnie. Nie wiem jak się zachować, chciałabym z nim pogadać, ale boję się, co ja mam robić? - spytałam, jak mała i bezbronna dziewczynka w obliczu zagrożenia.
- Musisz mu powiedzieć co czujesz, proste.
- To właśnie nie takie proste. On mi już mówił, ale go zignorowałam  - powiedziałam smutno. - A teraz po tej akcji z Karolem myślisz, że będzie chciał się spotkać?
- Przecież nic z nim nie robiłaś, już nie przesadzaj. Możesz mieć kolegów - zaśmiała się.
- Tyle, że to musiało trochę dziwnie wyglądać, jak go przytulałam, a kiedy wszedł Leondre szybko się od niego odsunęłam. Ciekawe co pomyślał - zastanawiałam się.
- Nawet nie próbuj i tak nie ogarniesz facetów - stwierdziła rzeczowo.
- Racja - spędziłyśmy całkiem przyjemnie czas, a do domu wróciłam około czternastej. Nie wierzę, czy to... Czemu Leondre siedzi pod moim domem? Podeszłam bliżej, a chłopak podniósł głowę, gdy zobaczył, że to ja wstał.
- Cześć, co tu robisz? - spytałam nadal zdziwiona.
- Chciałaś wczoraj pogadać, trochę nam nie wyszło, więc przyszedłem dziś - powiedział, a ja się zarumieniłam. Jakie to urocze, że czekał pod moim mieszkaniem. Na początku patrzył na mnie zdziwiony. Zastanawiałam się o co mu chodzi.- Chyba, że przeszkadzam to możemy to przełożyć.
Już wiem. Przecież jest zdziwiony moim makijażem. Nigdy mnie  w takim mocnym nie widział. A mimo to zachowywał się jak gdyby nigdy nic, nawet nie pisnął słówkiem. Akceptował mnie, nie ważne jak wyglądałam. Czy z tapetą na twarzy czy ogołocona i zaczerwieniona jak świnka. Lubił we mnie coś innego. Duszę.
- Nie, nie - powiedziałam nienaturalnie szybko, a brunet się zaśmiał. - Już otwieram.
Weszliśmy do środka, jak zwykle o tej godzinie nie zastałam żadnego domownika. Zaprowadziłam go do mojego pokoju. Po drodze spojrzałam na moje dłonie... ale one się trzęsą!  Nie wiem czemu się denerwuję, lecz muszę mu to dziś powiedzieć. Usiadłam na łóżku, a on na krześle od biurka. Czemu on jest zawsze taki spokojny i beztroski? Nie wiedziałam od czego zacząć.
Ciszę przerwał jeden z piękniejszych dźwięków, jaki kiedykolwiek słyszałam.
- Chciałaś porozmawiać - stwierdził spokojnie.
- Tak - odpowiedziałam. - Dokładniej o Zuzi.
- No to słucham - uśmiechnął się do mnie pokrzepiająco. Opowiedziałam mu najpierw o stanie Zuzi, że jednak nie jest najgorzej, a także o tym, że może z tego wyjść. Oraz o rehabilitacji.
-... i razem z pielęgniarką z tego hospicjum myślałyśmy, że może zrobilibyście zbiórkę charytatywną dla Zuzi - zakończyłam i czekałam na jego odpowiedź.
- To ciekawy pomysł, chętnie bym się pod to podpisał, jednak nic nie jest pewne - jego odpowiedź mnie zdziwiła.
- Czemu? To chyba nie jest dla was duży problem.
- Trochę jest. Muszę pogadać z managerem i wtedy ci dam znać - mówił cały czas spokojnie. Jak zwykle zresztą.
- Leondre, tu chodzi o zdrowie Zuzi, to jest potrzebne już teraz. Aż taka z ciebie gwiazda, że nie możesz podejmować decyzji sam, tylko wszystko musisz konsultować ze swoim managerem? - zdenerwowałam się. Co ja robię? Jestem jakaś nadpobudliwa.  To na pewno przez szkołę. W końcu ta cała walka o przetrwanie wykrzesa z człowieka prawdziwe zwierzę. O czym ja w ogóle mówię? Nie ważne. Nie chciałam się tak zdenerwować.
- Oczywiście, że chciałbym pomóc Zuzi - oaza spokoju. To aż niemożliwe. - To jednak nie takie proste. Wyobraź sobie, że jak zrobimy jedną taką akcję to potem każdy rodzic będzie się zgłaszał ze swoim chorym dzieckiem. Mnóstwo osób jest w takiej sytuacji, jak Zuzia albo nawet gorszej i co wtedy mamy powiedzieć? Nie, tobie dziękujemy, bo to była jednorazowa akcja? Nie możemy zbierać dla jednych, a dyskryminować innych. Trzeba to dobrze przemyśleć.
- To lepiej nikomu nie pomóc niż chociaż jednej dziewczynce? - mój głos nadal wyrażał gniew, a moja dusza wręcz przeciwnie. Chciałam okazać skruchę. SKRUCHĘ. Rozumiesz Adela co to jest, czy raczej nie za bardzo?
- Adele, musisz też mnie zrozumieć - jak ja uwielbiam słyszeć kiedy ON wymawia w ten wyjątkowo melodyjny sposób moje imię, ledwo mogłam się skupić na dalszych słowach. - Sama mówiłaś, że drzemię na nas ogromna odpowiedzialność za fanów. Nie mogę mówić ani robić wszystkiego co chcę. Staram się być ostrożny na każdym kroku. To są minusy sławy.
Nie patrzyłam na to z takiej perspektywy. Zrobiło mi się głupio, że tak się zdenerwowałam. A jeszcze bardziej, bo chłopak cały czas uprzejmie mi wszystko tłumaczył. Te Bambinos mają rację on jest dla mnie za dobry, nigdy z nim nie będę, bo tylko ściągałabym go w dół. A on musi się rozwijać, wspinać na szczyt. Zawsze taki pozytywny, radosny, a ja bym go tylko przytłaczała moim życiem. To by było nie fair, nie chcę go tym obarczać, tak będzie lepiej, chyba...
- Chciałabyś mi coś jeszcze powiedzieć? Trochę mi się spieszy - oj Leondre, chciałabym ci powiedzieć mnóstwo rzeczy.  A zdobyłam się tylko na:
- Nie, to już wszystko. Dziękuję, że to przemyślisz - uśmiechnęłam się, nie dając po sobie poznać krążących myśli w mojej głowie. Odwzajemnił uśmiech i jeszcze wymieniliśmy się numerami. W końcu, nie będę musiała pisać na tego maila. Kiedy się żegnaliśmy przy drzwiach frontowych odwrócił się jeszcze do mnie przodem i staliśmy teraz twarzą w twarz.
- Adele, co do naszej ostatniej rozmowy - zaczął. Poczułam, że to ten moment, że chcę zrobić w życiu coś dla siebie. Może nawet być szczęśliwa? Mam gdzieś innych. Powiem mu dokładnie wszystko co czuję. Adrenalina przepełniała mój organizm.
- Właśnie Leondre, posłuchaj chciałam ci powiedzieć, że...
- Wiem Adele, zrozumiałem. Nie będę naciskał, po prostu tego nie czujesz, nic nie szkodzi. Będziemy przyjaciółmi - uśmiechnął się szczerze i kontynuował. - Cieszę się, że będę mieć taką wspaniałą przyjaciółkę. Od dziś jesteśmy "kumplami" - klepnął mnie w ramię, a cała fala energii ze mnie spłynęła. - Tego właśnie chciałaś, prawda?

- Tak... właśnie tego - uśmiechnęłam się smutno. 
Jego wypowiedź mnie zgasiła. Już nie ma szans. Na nic. 

----------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Hej wszystkim w ten piękny poniedziałek!
Nie, poniedziałek chyba nie może być piękny. Oto szesnasty rozdział, jestem z niego zadowolona ( w końcu ). Chociaż nad słownictwem muszę trochę więcej popracować, ale jest ok. Chyba już zdążyliście zauważyć, że mam specyficzne poczucie humoru xD Koniecznie napiszcie mi co wy myślicie :)Wystarczy nawet jedno słowo lub znak interpunkcyjny, żebym widziała że ktoś to czyta :) Chcieliście rozmowę Adeli z Leo, no to pogadali, więc no :D 
A tak w ogóle co tam u was? Czujecie, że za niedługo wakacje, bo ja powoli tak! :)
Asieneczka Lia

7 komentarzy:

  1. Jeju! Komentarz zaraz napiszę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. PIERWSZA!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
      Dobra, stop.
      Rozdział jak zawsze cudowny!
      No i Leo wszystko zepsuł. Brawo Leo, jesteś geniuszem.
      A Adela zdała sobie ze wszystkiego sprawę! Jej!
      Czekaj czekaj, chcieliśmy, żeby pogadali, ale to nie miało tak wyglądać!
      A Charlie to taka zagubiona sierotka Marysia.
      Ten to też potrafi narozrabiać. Jejku, jak ty wszystko komplikujesz!
      A ten make up! Dobra, co ja, beztalencie make up'owe może o tym powiedzieć.
      Potrafię sobie wyobrazić jak ona musiała wyglądać, bo wiem jak ja dziwnie wyglądam xD
      A tak akcja ze stanikiem! xDDD Genialna xDDD
      Jebłam, padłam i nie wstałam.
      Dobra, to będzie krótki komentarz.
      Ale wszystko ogółem superowe!!!!
      KOCHAM CIĘ NORMALNIE NO!
      Ma być szybko next!
      To ja też dam szybciej xD
      Nie, wcale nie próbuję cie przekupić xD
      Do następnego <333
      Pozdrawiam!
      ~xoxo

      Usuń
    2. Znowu masz do mnie pretensje? Gadaj z Leo, a nie ze mną xD Haha staram się, żeby choć trochę było zabawnie, natomiast mam specyficzne poczucie humoru, więc to było dość ryzykowne. Ale cieszę się, że ci się podobało :P
      Ooo, ja też kocham! Haha ty to już dałaś nexta. Ty, moja mało asertywna blogerko ;* I wgl gratuluję 2k!
      Również pozdrawiam :)

      Usuń
  2. Tata mnie tak kiedyś budził! :D
    Hura! Jest rozmowa naszych młodych!
    Powiem ci, że spodziewałam się czegoś innego, a dostałam to. Mimo wszystko nie zawiodłaś mnie (ty nigdy tego nie zrobisz <3) a wręcz przeciwnie!
    Zaczynają się schody. Schody po miłość.
    Ej nawet nie zły tytuł by z tego był xD
    A co do tego podobieństwa między naszymi rozdziałami to jeżeli nie chodziło ci o te "schody do miłości" (ale mi się to podoba xD) albo o tą rozmowę, która miała iść troszkę po innej myśli (u cb miało być zupełnie inaczej, a u mnie tylko ciut) to tak, masz to rozdwojenia jaźni xD
    Rozdział ci się podoba!
    I mnie też! :DD
    Jest piękny *-*
    Właśnie miałam ochotę na twój rozdzialik i jest <3
    Ja zupełnie nie czuję wakacji. Ten rok szkolny minął mi jak z bicza strzelił. Ja dopiero trafiłam do tej szkoły! Jeszcze chwila i maturę będę zdawać xD
    Kocham to ff, tą niesamowitą historię i siebie Asiulu!
    Taką ksywkę ci wymyśliłam :D
    Podoba ci się czy myśleć nad inną?
    Pozdrawiam i życzę meeeegaaaa dużo weny :*
    Buziaki xoxo

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, ustaliłyśmy to już, mam schizofrenię. Nie wnikajmy xD
      Miałaś ochotę na mój rozdzialik? Oooo, ten tekst ( nie powiem, że zrobił mi dzień, bo to głupio brzmi, więc wyrażę się po angielsku) made my day <3
      Madzia poetka, czekam na Nobla :* Matura mówisz? To ja powinnam jakiegoś kawalera chyba szukać :P
      Pewnie mogę być Asiula, dziękuję za każde słowo!
      Kocham <3

      Usuń
  3. Ło ja pizgam, co tu się dzieje xD Się trochę pokomplikowało między nimi xd
    Akcja ze stanikiem- leżę i nie wstaję xDDDD
    Twój poziom pisania jest taki wysoki, że polonistki mogłyby ci pozazdrościć :*
    Co żeś zrobiła z tą ostatnią akcją, ja się pytam! Tak nie powinno być, nieee! Tzn na pewno w życiu realnym by tak było bla bla bla ale no kuwa płacze.. Ona chciała mu już wyznać a ten dekl nie dał jej dojść do słowa no. Kuwa zamknę go w piwnicy za to xDDD Czemu ona mu nie wyjaśniła, że nie o to jej chodziło :'( Ona chciała mu przecież wyznać pieprzoną miłość nosz kurr xx
    Ale i tak kocham twojego bloga(no cb też) <3 /Andrejka xx

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ile razy mam mówić, że to nie moja wina? Idź do Leo i mu powiedz, żeby się ogarnął, co ja mam niby mu zrobić? xD Dziękuję bardzo, może jeszcze jakoś się coś poukłada :D
      Kocham <3

      Usuń