#Podsumowanie bloga 2016

11
COM
Niesamowite jest to, że siedzę sobie przy moim biurku, w piżamce, wszystko jest normalnie i piszę ostatni wpis na BLOGA w tym roku! Nigdy nie sądziłam, że założę bloga, oczywiście wiele razy chciałam i próbowałam, ale nigdy to nie wypalało. Co dziwne one wszystkie dotyczyły innych tematów niż pisanie.

Dlaczego zaczęłam pisać? (chyba robię sobie własne LBA )

Kocham czytać książki, od zawsze i mam nadzieję na zawsze, pomimo że w tym roku nie przeczytałam ich tyle ile chciałam. Myślę, że w życiu każdego czytelnika prędzej czy później przychodzi moment "teraz ja coś napiszę!". Jak zapewne się domyślacie do mnie też to przyszło w szóstej klasie podstawówki. Zaczęłam wtedy pisać książkę ( moje chęci zakończyły się na trzecim rozdziale - po prostu mi się już nie chciało ) o moim życiu szkolnym, ale bardziej w fantastyczny sposób. Wymyśliłam, że moja szkoła to taki magiczny świat, gdzie nauka to tylko podtekst, a tu się rozgrywa prawdziwa walka pomiędzy dobrem a złem! Pani od historii, była czarnym aniołem, z głowy wyrastały jej rogi i była postrachem całej szkoły. Na przeciwko niej stała moja ukochana nauczycielka od polskiego, którą przedstawiłam w damskiej wersji białego, lśniącego rycerza na koniu ( zawsze kojarzyła mi się z silną kobietą, niezależną ). To właśnie pomiędzy nimi toczyła się główna walka, oczywiście inni nauczyciele też byli postaciami nadnaturalnymi, ale nie pamiętam już kogo w co wcieliłam. Jedyne jeszcze co mi się przypomina, to nauczyciele od wf. Ich kantorek wuefistów i sala gimnastyczna były pod ziemią. Sami byli ogrami, ale w ładniejszej wersji ( w mojej głowie naprawdę wyglądali ładnie, tylko mieli maczugi ^.^ ). Oni nie stawali po żadnej stronie ani dobra, ani zła. Brali to, z czego czerpali korzyści.
Wielkie plany szóstoklasistki skończyły się chyba na piętnastej stronie w Wordzie. To się nazywa słomiany zapał. Niestety nie mogę nigdzie znaleźć śladów tej książki, musiałam ją usunąć :/ Jednak swój pierwszy tekst mam i dobrze go pamiętam. Bodajże w drugiej klasie podstawówki mieliśmy na zadanie domowe napisać opowiadanie na jakikolwiek temat chcemy. Zachwycona mała FanGirlLia, która wtedy nie wiedziała, że kiedyś będzie FanGirlLia, pomyślała sobie "hulaj dusza piekła nie ma!". Nie no, tak serio to nie pamiętam co wtedy pomyślałam. Jednak powstał mój pierwszy tekst, który nazwałam "Kraina Robotów" zainspirowana wakacyjnym pobytem w legolandzie. Czasem go sobie czytam, nie jest boski, ale mam do niego ogromny sentyment :)
Kurczę, poszłam trochę niechronologicznie ( ciekawe kto to wszystko będzie czytał he he ), po niewypale z książką miałam przerwę w karierze. Wiecie, po prostu poszłam na chorobowe. W gimnazjum pisałam sobie opowiadania, tak dla siebie. Lubiłam to, nawet bardzo. Pomimo tego, że nienawidziłam lekcji języka polskiego, ciągnęło mnie do pisania. Tylko, że jeśli masz nauczycielkę, która na każdym kroku czeka żeby cię zjechać i wszystkie Twoje pracę, są przeciętne albo słabe to trochę traci się wiarę w swoje możliwości. Na początku drugiej klasy gimnazjum, zadała nam wypracowanie, a temat jedyny raz przez całą trzyletnią podróż z językiem polskim mogliśmy sobie wybrać sami. Pomyślałam: "Hulaj dusza, piekła nie ma! Pokażę tej babie, jak się pisze!" ( i znów, wcale tak nie pomyślałam, chyba od razu zaczęłam się zastanawiać nad tematem ). Fakt faktem bardzo chciałam, żeby to opowiadanie było super! Napisałam je i zatytułowałam "Zimny wiatr" i byłam z niego taka zadowolona, ale nie tak po prostu. Ja byłam cholernie dumna! Mimo tego, że teraz to czytam i myślę sobie, że to gniot. Wtedy jednak pomyślałam, że to mi dobrze idzie.
Pani oddaje wypracowania, nakreślone tym czerwonym długopisem, ledwo się doczytałam oceny. No, nie była zadowalająca. Więc kolejny raz moja "pisarska" pewność siebie poszybowała w dół.
Wszystko się zmieniło kiedy poznałam Bars and Melody. Już pomijam całą tę historię, jak to się stało, kiedy i to że nie jestem i nie byłam nigdy ich fanką ( iks de! ). W marcu zachorowałam, spoko spoko to była tylko grypa. Leżałam w łóżku i jak zwykle wymyślałam sobie różne historie w mojej głowie. Bo ja właściwie opowiadania tworzę od zawsze, a może bardziej filmy? Wszystko widzę w mojej głowie. Idę ulicą i zauważam jakąś kobietę w ciekawym ubraniu, momentalnie wyobrażam sobie i dopisuję gdzie idzie, kim jest itp. Właśnie myślałam o Bars and Melody, kiedy spontanicznie wpadło mi do głowy: " A może poczytam ff z nimi?". Tak zrobiłam! Tego fan fiction już nie ma, ale gdyby nie ta dziewczyna, zresztą moja imienniczka, teraz nie pisałabym tego do Was.Nadrobiłam wszystkie 40 rozdziałów i nie wahałam się nawet na moment. Teraz kolej na mnie!  
I tak to się wszystko zaczęło. Później znalazłam inne blogi, poznałam różne autorki internetowych fanfików. Poznałam też w tym roku osobę dzięki, której chyba się bardziej otworzyłam. Opowiadam jej o różnych takich małych rzeczach z mojego życia i ona to lubi. Ta osoba również opowiada mi takie rzeczy. Zawsze myślałam, że moje życie jest nudne. Stresowały mnie rozmowy i pytania "co u ciebie?", bo wydawało mi się, że muszę opowiadać o czymś spektakularnym, inaczej wyjdę na nudziarę. Ale właśnie takie jest nasze codzienne życie, nic specjalnego i to nas powinno cieszyć. Chyba o tym nie wie, ale właśnie ona mi to uświadomiła. Tego też nie wie, ale uświadomiła mi mnóstwo rzeczy w tym roku, sprawiła też wiele razy radość i po prostu bez niej ten rok byłby o wiele mniej radosny :) Nie powiem jej tego wszystkiego, bo wiecie jestem słaba w tego typu wyznaniach.Ale myślę, że jak to przeczyta, a może nie przeczyta to będzie wiedziała że to o niej :)

A teraz takie typowe podsumowanie blogowe:

Pierwszy opublikowany post: 4.03.2016 #Rozdział 0 "Pilot"
Najnowszy opublikowany post: 12.12.2016 #Rozdział "Excusate"
Łączna liczna wyświetleń: 27 044 ( a jeżeli to czytasz, to już co najmniej jedno więcej ^.^ )
Obserwatorzy: 7
Najwięcej wyświetleń: #Rozdział 28 "Ars amandi" - 506 wyświetleń
Łączna liczba komentarzy: 494
Post z największą ilością komentarzy: #Rozdział 22 "Car­pe diem quam mi­nimum cre­dulo pos­te­ro." - 34 komentarze.
Łączna liczba postów: 49
Liczba rozdziałów: 36

TO U GÓRY TO JAKIŚ KOSMOS!

W tym miejscu chciałabym podziękować wszystkim, którzy czytają bądź czytali mojego bloga. Dziękuję za każdą literkę, znaczek w komentarzu, za to że zaznaczacie swoją obecność na tym blogu. A przede wszystkim dziękuję:
Maggielenka
Dagmara Xyz ( wiem, że zmieniłaś nazwę ale ja Cię taką pamiętam :D )
Paula Lenechawiec
Zuzia Madej
Etolilune 
Angelika xx 
Julita Laska
Kinga Dopart
Huncwotka
Zuza Wójcik

Dziękuję Wam bardzo! Spełnia się właśnie takie moje mini marzenie :) Wiem, że takie podsumowanie raczej powinnam zrobić na koniec ff lub na rok na blogu, ale dla mnie razem z zakończeniem roku 2016, kończy się jakiś etap w moim życiu i chcę to zamknąć tu i teraz i iść do przodu :)
DZIĘKUJĘ!
Lia

#Rozdział 36 "Excusate"

8
COM



Tytuł: "Przepraszam"



W całym domu panowała cisza, aż do momentu kiedy nie zawładnęła nad nią dziewczyna. Po raz kolejny była sama w mieszkaniu. W soboty zdarzało się to nad wyraz często. Po sytuacji w nadmorskiej miejscowości miało się to wszystko zmienić. Początkowo tak właśnie było, jednak potem znów wszystko wróciło do normy. Weronika zdążyła się już przyzwyczaić odkąd nie ma z nią Klary i taty. Jednakże teraz cieszyła się, że nie ma rodzicielki w mieszkaniu. Mogła krzyczeć, rzucać, a i tak nikt jej nic nie powiedział.
Spojrzała jeszcze raz na wyświetlacz telefonu, odczytując słowa, które pojawiły się tam kilka minut temu. Jeździła po nich wzrokiem z taką intensywnością, jakby chciała je wypalić. Jeszcze jedna próba, ale nie udało się, one nadal tam były. Pulsowały w oczach dziewczyny, nie tylko w tych szarych, również w jej duszy. Serce wybijało sylaby każdego z tych słów.
- Co za  kretyn! Idiota! - krzyknęła dziewczyna i rzuciła telefonem o ścianę, nie przejmując się nawet, co mama powie na zepsuty telefon. Chciała zebrać myśli, uspokoić się, ale w głowie ciągle układały jej się te konkretne wyrazy: "Przykro mi, ale musimy zerwać kontakt. Jesteś dobrą dziewczyną, ten miesiąc spędzony z tobą, był." - Czy to są jakieś jaja? - lamentowała na głos, mając nadzieję, że słowa wypowiedziane dadzą ulgę.
- Okay, wydarzyły się różne rzeczy między nami, ale ustaliśmy, że będziemy przyjaciółmi. Jeszcze wczoraj ze mną pisałeś, a dziś tak po prostu mnie spławiasz?! - krzyczała do rozbitego telefonu. - Jesteś żałosny, nawet nie masz odwagi  mi tego powiedzieć. Wiesz co jest jeszcze bardziej żałosne? Że to wszystko odbywa się na Facebooku! Taka z ciebie gwiazda, a szkoda ci kasy na koncie? A nie sorry, najbardziej żałosne jest to, że mnie zablokowałeś, teraz jesteś tak żałosny, że już bardziej się nie da! - bardzo dobrze, że mama dziewczyny miała dziś dużo pracy i wyszła w ten sobotni, mroźny dzień z samego rana. 
Weronikę wciąż nurtowały te ostatnie słowa:
- "ten miesiąc spędzony z tobą był" jaki? Czemu nie dokończył? - zrezygnowana Weronika siadła na łóżku, przygarbiła się lekko i smutnymi oczami wpatrywała się w ścianę. Od dziecka ich kolor był szary, ale dziś lekko wyblakł. Pierwszy raz kawałek jej duszy uwolnił się z ciała i odleciał ku niebu, jak kolorowy balonik, który niepostrzeżenie wyrwie się dziecku i poleci do nieba. Można to było dostrzec w jej oczach, które właśnie wtedy zmieniły delikatnie swój kolor, pozostając już takimi.

Faza pierwsza.   

***


Z mamą rzeczywiście ostatnio było gorzej. Nadal się uśmiechała i starała się nie dać po sobie poznać, ale my widzieliśmy wszystko. Zmęczenie, przepracowanie, troskę. Na jej twarzy pojawiło się więcej zmarszczek, ale nie takich w kącikach ust od śmiania, tylko te na czole, od jego marszczenia. W związku z tym coraz bardziej popierałam decyzję Nikodema. Ogromnie doceniałam jego wybór. To tylko kilka miesięcy, a potem już będziemy we trójkę super, hiper rodzinką, prawda? 
Właśnie z Nikiem robiłyśmy zakupy na jego wyjazd. Bał się, że będzie głodować.
- A co jeżeli naukowcy nie jedzą? Może oni żywią się nauką, czy coś tam? - powiedział jednego dnia, autentycznie zdenerwowany. Dlatego teraz wybieraliśmy suszonki, słodycze, wszystkie suche rzeczy i wrzucaliśmy do niemalże pełnego koszyka.
- Straty jakie poniesiemy na dzisiejszych zakupach będziemy chyba nadrabiać przez kolejne trzy miesiące, więc nie zjedz tego od razu - zaśmiałam się. Nikodem zapłacił, a potem poszliśmy na najlepszą gorącą czekoladę w Krakowie ( ale ja myślę, że też na świecie). Cinnabon! Kiedy byliśmy mali i chodziliśmy tu z rodzicami, zawsze robiliśmy zawody na "najlepsze wąsy z piany". Najczęściej wygrywał tata, ale to dlatego, że kupował największą czekoladę, której my byśmy nie dali rady wypić. Większy kubek, dawał lepsze pole do popisu. Teraz siedzieliśmy w o połowie mniejszym składzie. Pociągnęliśmy pierwszy łyk, spojrzałam w szybkę telefonu i wyrwało mi się:
- Ha! Wygrałam - Nikodem parsknął lekko śmiechem.
- Ada,  pamiętaj że APPP działa na odległość, okay? - pokiwałam głową, myśląc o tym jak nie doceniałam kiedyś mojej rodziny. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że nie tylko mama zawsze była przy mnie, że Werka troszczyła się o mnie bardziej niż o siebie, a przecież wydawało mi się, że panuje odwrotna sytuacja. Nikodem wcale nie miał mnie w dupie przez te wszystkie lata. A tata? Tata mnie kochał, wiem że tak było. Można być rewelacyjnym aktorem, ale nie da się udawać miłości tyle lat. Jest to po prostu awykonalne. Popełnił błąd - w nieodpowiednim czasie, dokonał złych decyzji. Dlaczego? Bo jest człowiekiem. Czy to była jego wina? Po części tak, ale ja też się wiele razy się gubiłam, tonęłam. Jednak zawsze ktoś przy mnie był, wyciągał rękę i ratował mi życie. Tacie nikt nie pomógł. W pewnym momencie staliśmy się samolubni, a on coraz bardziej zamykał się w świecie pracy, stresu, złości. Tak rodzi się nienawiść, z braku miłości.
- Nikodem, czy mogę ogłosić teraz APPP i pojedziemy w jedno miejsce? Tylko bez zbędnych pytań, chcę coś zrobić - popatrzyłam się na jego twarz, która teraz się spięła. Zawsze gdy się denerwował stawał się sztywny. Zastanawiałam się jak wykonuje ruchy w takich sytuacjach. Jednak on pokiwał głową. Zapłacił i wsiedliśmy do taksówki, którą zamówiliśmy. Mieliśmy tyle zakupów, że autobusem byłoby nam ciężko wracać, a prawa jazdy żadne z nas jeszcze nie posiadało. Podałam kierowcy adres, Nikodem wybałuszył na mnie oczy,  ale nic nie powiedział. Gdy jechaliśmy wyciągnęłam swój szkicownik z torebki i zaczęłam wertować kartki w poszukiwaniu jednego obrazka. Jak już go znalazłam, wyrwałam niepewnie stronę. Do tej pory mój pamiętnik był w komplecie. Teraz brakuje mu tej jednej kartki. Na odwrocie szybko nabazgrałam kilka słów, ponieważ już podjeżdżaliśmy.
- Mam wysiąść z tobą? - spytał mój brat. Pokiwałam przecząco głową. Wiem, że on tego nie chce, nie ma ochoty go widzieć, wciąż tłamsi do niego żal. Posłałam mu uśmiech, a on ścisnął moją dłoń. Chwyciłam kartę do ręki i wysiadłam z samochodu. Podeszłam do furtki, która była otwarta, więc weszłam dalej. Czułam na sobie wzrok mojego brata. Zawsze mnie pilnował - pomyślałam. Wsunęłam kartkę pod wycieraczkę, tak żeby wystawała i była dobrze widoczna, po czym zapukałam do drzwi. Nikt nie otworzył. Odwróciłam się i ruszyłam w drogę powrotną. Patrząc na Nikodema. Nagle dostrzegłam zmianę wyrazu jego twarzy, gwałtownie wykonałam obrót o sto osiemdziesiąt stopni. W progu stał tata. Mój tata. Trzymał kartkę i delikatnie przenosił wzrok w różne punkty, które się na niej znajdowały. Z szalenie bijącym sercem, obserwowałam każdy jego ruch. Następnie obrócił powoli kartkę na drugą stronę. Patrzyłam, jak czyta poszczególne słowa. Potem podniósł głowę i spojrzał wprost na mnie. Zobaczyłam smutek, olbrzymi, dogłębny, który go wypełniał aż po same uszy. Na ten widok poczułam w moich oczach znajomą wodę, która była przygotowana do wypłynięcia w każdej chwili. Podeszłam bliżej. Najpierw krok. Później następny. Jeszcze jeden. Nie odrywał ode mnie wzroku stał w milczeniu. Teraz stanęłam przed nim. Rzuciłam okiem na rysunek. On był na nim, ja też tam była. Mój tata i ja. 
Mała Ada siedziała tacie na barkach. Trzymała piłkę do koszykówki w rączkach. Była tak blisko kosza, kiedy tata ją podsadził. Bez taty tarcza wydawała się, jakby sięgała nieba, teraz to dziewczynka go sięgała. Gdyby podrzuciła piłkę nad siebie, mogłaby rozbić ten nieskończony błękit. Ale tego nie chciała, uwielbiała niebo. Dlatego w skupieniu, przygotowywała się do rzutu w obręcz, która w dzięki tacie znajdowała się na jej wysokości jej oczu. Mężczyzna, zaś unosząc głowę do góry, wpatrywał się w twarz swojej córki. Cały promieniał z radości. Jego szczęście sprawiało, że delikatnie unosił się nad ziemią. Dziewczynka miała pod sobą słońce, nad sobą niebo, przed sobą cel. Wszystko co było dla niej najważniejsze.
Pamiętałam kiedy to rysowałam. Jeden z pierwszych moich rysunków. Popatrzyłam na słowa, które tam napisałam, bo bałam się podnieść wzrok, nie wiedziałam czego się spodziewać. W końcu zebrałam całą swoją siłę i podniosłam głowę. Nasze oczy się mijały, ale każde chciało przeszyć i wejść w to drugie, żeby odkryć jego uczucia. Teraz albo nigdy.
- Przepraszam tato - wyjąkałam. Zapadła cisza, nawet nie zorientowałam się kiedy zaczęłam płakać. Przetarłam oczy rękawem, odwróciłam się i szybszym krokiem ruszyłam w stronę furtki.
- Adela, ale...  - to był tata. Tak dawno nie słyszałam jego głosu. Tego, który prowadził mnie przez dzieciństwo, tego który krzyczał najgłośniej na każdych zawodach, tego który niegdyś  poświęcał mi każdą wolną chwilę. Głosu mojego taty. Doszłam do furtki, obróciłam się jeszcze raz w jego stronę.
- Nie miałeś szans tato - łzy wpadały mi do oczu. Usłyszałam, jak otwierają się drzwi od taksówki, a z nich wysiada Nikodem. Stanął tuż przy mnie. Nie teraz Niko, nie teraz. - Przepraszam, że Cię nie uratowałam, tato.
Chwyciłam Nikodema za ramię, dając mu znak, żebyśmy wsiedli. Wracając do domu, spytał:
- Za co ty go przepraszałaś? - spytał zdziwiony? Zdenerwowany? Sama nie wiem, nie skupiłam się na nim. Chwilę mi zajęło za nim odpowiedziałam.


- Zostawiłam go. Wszyscy go zostawiliśmy. To przez nas umarł.

------------------------------------------------------------------------------------------------

Hejka!
Znów króciutki ten rozdział, ale wiem że niektórzy takie lubią :) ( Madzia ). Ten rozdział miał wyglądać trochę inaczej, pierwsza część jest jak najbardziej zaplanowana, natomiast ta druga wyszła mega spontanicznie. Po prostu zaczęłam pisać, bez żadnego planu. Pisałam, pisałam i sama się dziwiłam co wynika z tego pisania. Wnioski mnie zaskakiwały, wydarzenia również. Czułam się jakby ktoś to pisał za mnie. Autentycznie! Mega dziwne uczucie! :D Kiedy to pisałam słuchałam takiej ładnej playlisty na Spotify "Kropki" do książki Włodka Markowicza i myślę, że to spotęgowało moje emocje. Tak poryczałam się pisząc własny rozdział, bo byłam zaskoczona tym co się wydarzyło. Wiem, że to mega dziwne xD Zwykle słucham Bam, bo wtedy łatwiej jest mi o nich pisać, a dziś coś mnie tchnęło i wyszło mi to chyba na dobre :) Dajcie koniecznie znać co o nim sądzicie. To dla mnie świeża sprawa, bo powstał kilka godzin temu. 
Miłego dnia :)
Lia

#Rozdział 35 "Ardua prima via est"

5
COM






Tytuł: "Pierwsza droga trudną jest"



Praca w hospicjum okazała się o wiele trudniejsza niż myślałam. Nie dość, że czasowo była trudna, to zajmowanie się chorymi dziećmi to olbrzymi wysiłek zarówno fizyczny, jak i psychiczny. Kocham dzieci, całym sercem, cieszę się, że mogę być blisko nich, ale na ten moment to dla mnie za dużo. Modlę się tylko, aby sytuacja finansowa poprawiła się jak najszybciej, bo nie wiem ile tak pociągnę. Jeszcze jak na złość, mam kilka szkolnych projektów do zrobienia. Dobrze, że jeden jest z angielskiego, bo Leondre zdeklarował się, że mi pomoże, patrz zrobi wszystko i wyśle mailem. Szczerze mówiąc, nie prosiłam go o to. Jednak, gdy tylko opowiadałam mu o moim aktualnym zawrocie głowy, od razu zajął sobie zrobienie projektu. Temat to ochrona środowiska naturalnego - dlaczego to jest takie ważne, co możemy zrobić by pomóc itp. Tak się cieszę , że Leondre to zrobi, bo nawet po polsku nie miałabym na to ochoty. W końcu od czegoś mam tego chłopaka z Wielkiej Brytanii. Jeden mały kłopot z głowy.
Ostatnio, gdy wróciłam do domu, przy stole kuchennym siedziała mama z Nikodemem i o czymś dyskutowali. Nie chciałam im przeszkadzać, więc od razu skierowałam się do mojego pokoju. Byłam taka zmęczona, pół dnia spędziłam na onkologii. Marzyłam o godzince czasu z moim szkicownikiem w ramach odpoczynku. Niestety nie było mi to dane, gdyż zostałam zawołana przez brata, gdy tylko stanęłam na drugim stopniu schodów. Zrobiłam w tył zwrot i siadłam po prawej od mamy.
- Chciałbym ci coś powiedzieć Ada - zaczął Nikodem. Obdarzyłam go spojrzeniem, by wiedział że go słucham. - Wiesz, że od zawsze byłem na maxa wkręcony w astronomię. Udało mi się w końcu, po trzech latach, zdobyć stypendium do szkoły astronomicznej. Oprócz nauki, będę miał staż w laboratorium i oczywiście będę dostawał za to dość wysoką wypłatę. Jak wszyscy wiemy, nie przelewa się u nas ostatnio. Chciałbym trochę odciążyć mamę i zgodziłem się na tę propozycję. Stypendium będzie ważne do końca obecnego roku szkolnego. To duża szansa dla mnie, w dodatku wspomogę nasz budżet rodzinny - powiedział, widocznie zadowolony z całej sytuacji. Natomiast ja nie podzielałam tego stanu. Zaczęłam się bawić nerwowo palcami.
- Gdzie jest ta szkoła? - zapytałam po chwili. Przed odpowiedzią zdążył jeszcze odchrząknąć.
- W Zielonej Górze - pokiwałam głową.
- Super Niko, bardzo się cieszę - powiedziałam i gwałtownie wstałam od stołu. Szybko odwróciłam się, żeby nie widzieli mojej twarzy i poszłam do swojego pokoju, zamykając za sobą drzwi. Rzuciłam plecak pod ścianę, a sama położyłam się na łóżku i zaczęłam płakać. Znowu. Ostatnie kilka miesięcy są dla mnie bardzo... mokre. Gdyby zebrać całą wodę, którą wylałam myślę, że starczyłoby do aqua parku na kolejny rok. Po chwili usłyszałam pukanie do drzwi.
- Mamo, później pogadamy, dobra? - krzyknęłam do zamkniętych drzwi, mimo to się otworzyły, a w nich stanął Nikodem.
- Oj siorka, co ty znowu za szopki odstawiasz - powiedział jednocześnie zamykając za sobą drzwi i wchodząc głębiej do mojego pokoju. Tym samym poczęstowałam go wielką, bordową poduszką w twarz. - Za co to? - spytał oburzony. Niech nawet się teraz nie zgrywa. Przysiadł się obok mnie. - No to ten... nie wiem, co się w takiej sytuacji mówi, ale... - zaczął po chwili.
- To lepiej nic nie mów i wyjdź - warknęłam.
-Mogę sobie pójść, ale za tydzień wyjeżdżam i będziemy się widywać średnio raz na miesiąc, więc może po prostu pogadamy normalnie - skądś to znam, pomyślałam sarkastycznie. Mam deja vu.
- Mówiłam ci już, że nie umiesz pocieszać ludzi? - zaśmiał się. - Czy ja naprawdę jestem taka okropna? Wszyscy ważni mężczyźni z mojego życia mnie zostawiają. Tata, Leo i teraz jeszcze ty. Jak mam tu sama dać radę? - znów się zalałam łzami.
- Hej, z tej trójki tylko ojciec cię zostawił. Ja i Leo wciąż jesteśmy, to że nie w zasięgu ręki, to nie znaczy, że w ogóle - zaczął mnie nieudolnie poklepywać po plecach, aż z tego wszystkiego zrobiło mi się jego szkoda. Widać, że nie wie za bardzo, jak ma się zachować wobec mnie. - Naprawdę nie chcę wyjeżdżać, niby lubię astronomię, ale średnio mi się widzi siedzieć kilka godzin w laboratorium i pracować, ale wiem że tego potrzebujemy. Mama musi mieć więcej odpoczynku, zauważyłaś jak zmizerniała ostatnio? Nie zostajesz sama, a Wera? No Ada, to w końcu twoja przyjaciółka! Wszystko będzie dobrze.  Otarłam oczy rękawem koszulki.
- Obiecujesz? - spojrzałam na niego z nadzieją.
- Obiecuję.

***

Walia to bardzo podzielony region. Z jednej strony jest mocno zurbanizowany, jak teraz cały świat - fabryki, domy, bloki, przeładowanie. Z drugiej jednak słynie z klifów, nieskończonej zieleni wzgórz, jedności z naturą. Port Talbot, było trochę takim miastem, choć coraz bardziej uginało się pod presją technologii i nowoczesności. Leondre aktualnie siedział na wrzosowisku i spoglądał na jezioro. W oddali dostrzegł blond czuprynę, której się spodziewał. Kiedyś Leo często przychodził tutaj po szkole, mimo że droga zajmowała co najmniej godzinę, to miejsce stało się dla niego wyjątkowe. Tutaj powstała "Hopeful", jak i większość rapu w piosenkach, tutaj uciekał od rzeczywistości, tutaj się chował przed światem. Dziś po południu Charlie zatelefonował do przyjaciela z zapytaniem gdzie jest, bo muszą porozmawiać. Właśnie dlatego siedemnastolatek znajdował się teraz kilkanaście metrów od Leondre.
- O pokaż, to może jakiś nowy hit? - powiedział Charlie, wskazując na kartkę, którą brunet trzymał w ręce.
- Nie, to tylko takie, głupoty - zbył przyjaciela i schował papier do kieszeni spodni. - O czym chciałeś pogadać?
- Muszę mieć powód, żeby chcieć porozmawiać z przyjacielem? - spytał i przysiadł się zaraz obok. - Tyle się zmieniło przez ostatni miesiąc, przez nie... - niemal wyszeptał, wpatrując się w malowniczy krajobraz.
- Gdybyś w wakacje mi powiedział, że będę chodził z dziewczyną z Polski, wyśmiałbym cię. Życie jest strasznie przewrotne - zamyślił się na chwilę, a potem dodał. - Ale tobie chyba nie tak źle, w końcu masz Chloe, nie?
- Tak, mam - potwierdził. Otworzył usta, po czym szybko je zamknął jakby chciał coś dodać, ale jednak się rozmyślił.
- Charlie, wiem że masz jakąś sprawę, bo normalnie byś tyle nie szedł, tylko po to by sobie ze mną pogawędzić. Możesz powiedzieć - uśmiechnął się do przyjaciela.
- Dzwonił do mnie Lewis - zaczął Charlie. Lewis był managerem chłopaków. - Powiedział, że mieliśmy wystarczająco odpoczynku po powrocie z Polski i czas znów się zabrać za muzykę. Proponuje nam cover.
- Okay, do której piosenki? - spytał zaciekawiony Leo.
- Adele "Hello" - Charlie zauważył, że na dźwięk tego imienia, przyjaciel zadrżał. - Ostatnio wszędzie jest na pierwszych listach muzycznych - w telewizji, w radiu. W dodatku biorąc pod uwagę, że jest brytyjską piosenkarką, a my brytyjskim zespołem, możemy mieć większy rozgłos - zapadła chwila milczenia. - Co myślisz?
- Charlie, wiesz o czym jest ta piosenka? - odezwał się brunet. - O cierpieniu, o ciężkim rozstaniu, próbie powrotu, miłości, która nie była w odpowiednim miejscu i czasie. Może dla ciebie to nic, bo masz zaśpiewać, przygotowany tekst, choć i tak myślę, że czułbyś się trochę nieswojo. Jednak ja mam napisać o tym rap? Szczególnie teraz? Obydwaj jesteśmy w związkach, względnie szczęśliwych, więc ja się na to nie piszę. W tym o czym rapuje zawsze jestem szczery,  nie będę wymyślał pod większą popularność - wypuścił z siebie cały sznur słów.
- Myślisz że to był mój pomysł? Przekazuje ci propozycje, w sumie to był prawie rozkaz, od Lewis'a. Osobiście średnio mi się widzi nagrywać tę piosenkę, pomimo tego, że uważam ją za genialną - sprostował Charlie.
- Przekaż w takim razie Lewis'owi, że jestem przeciwny i nie będę robił muzyki na siłę - prawie wysyczał. Charlie spojrzał na jego wściekłą twarz i zasmucił się lekko.
- Leo, co się z tobą dzieje? Nikt cię do niczego nie zmusza, przekażę wszystko. Ostatnio jest w tobie tyle...złości - powiedział, pokręcił głową i odszedł w dół zbocza. Leondre patrzył przez chwilę na plecy przyjaciela, a gdy już zniknął za horyzontem, schował twarz w dłoniach.

***

- Nie wiem, co się z nim dzieje, martwię się. Zawsze mogliśmy porozmawiać bez żadnych ograniczeń, na spokojnie. Teraz jak coś mu się tylko nie spodoba od razu włącza mu się tryb samoobrony i warczy na wszystkich - żalił się Charlie.
- Dobrze wiesz, że Leo zawsze miał w sobie ten tryb i jak tylko pojawia się zagrożenie to on się włącza - odparła dziewczyna blondyna, która bawiła się czupryną włosów swojego ukochanego.
- Wiem, ale nigdy ten tryb nie włączał się w stosunku do mnie - odpowiedział nieco zamyślony.
- Przejdzie mu, jest zakochany - odparła Chloe. - Charlie, masz nadal kontakt z tą dziewczyną, no wiesz tą z Polski? - zmieniła nagle temat.
- Chodzi ci o Weronika? - spytał zainteresowany.
- Tak, właśnie o nią. Ostatnio dużo pojawia się zdjęć na portalach społecznościowych, że Charlie Lenehan ma nową dziewczynę. Chyba dużo spędzaliście ze sobą czasu, wiem że teraz nadal rozmawiacie - mówiła z wyczuwalnym wyrzutem w głosie. Charlie raptownie usiadł i chwycił ją za rękę.
- Chloe, przecież często pojawiają się tego typu artykuły, myślałem że już to przerabialiśmy - uśmiechnął się lekko i pocałował dziewczynę z czułością.
- Tak, tak, ale z tą całą Weronika bardzo dużo spędzałeś czasu i... no nie wiem - powiedziała nadal niezadowolona.
- Kochanie, jeśli jest coś co mogę dla ciebie zrobić, żebyś się lepiej czuła to po prostu mi to powiedz - posłał jej uśmiech.
- Jest jedna rzecz - odpowiedziała.
- Jaka? - podniosła na niego wzrok i bez zawahania odpowiedziała.

- Chciałabym, żebyś zerwał z nią kontakt.

----------------------------------------------------------------------------------------------

Dzień dobry! :)
Rozdział króciutki, ale myślę że dla Was to nawet lepiej :D Jak go pisałam to nie byłam co do niego przekonana, ale w trakcie redakcji stwierdziłam, że jest całkiem całkiem :) Dziś mam taaaaki ciężki dzień, więc dlatego wrzucam rozdział tak wcześnie rano. Najprawdopodobniej w domu będę koło 20:30 cała padnięta. Jest jedna rzecz, która mnie pociesza, za niedługo święta! A jeżeli tego nie wiecie, ja kocham święta! Już byłam kupować pierwsze prezenty :) We wtorek Mikołaj, więc też na pewno będzie to przyjemny dzień, grudzień to w ogóle taki fajny miesiąc :) A co z rozdziałami? Nie mam pojęcia :P Staram się jednak teraz wrzucam max co dwa tygodnie. Nie mam pojęcia jak mogłam się kiedyś wyrabiać w dwoma rozdziałami w tygodniu! Wtedy chyba nie miałam życia, teraz też go nie mam, ale wtedy bardziej :P No nic, liczę po cichu na jakieś fajne komentarzyki na wzmocnienie w ten dzień :) 
Miłego dnia! :)
P.S. Oficjalnie jestem taka głupia, że po 35 rozdziałach zaczynam justować tekst, brawo ja!
Lia 

#LBA 8

4
COM


Kolejne LBA! Bardzo dziękuję za nominację tym wspaniałym Paniom ---> Madzia , Zuzia, Zuzia2, Zuzia3
Niestety nikogo nie nominuję, myślę że przeżyjecie xd 

Najpierw Magdalena:


1. W jakim miejscu na Ziemi nie zamieszkałabyś za żadne skarby?

Antarktyda. Pingwinki, eskimosi, wszystko fajnie, pewnie spoko z nich ziomki. Tylko wiesz, mi jest zimno prawie 365 dni w roku, a jaki klimat panuje w Polsce? Nie musisz sprawdzać, powiem Ci. Umiarkowany ciepły przejściowy. Myślę, że dla mnie klimat polarny równa się po prostu śmierć, a chciałabym jeszcze chwilę pożyć.

2. Z jakiego swojego życiowego osiągnięcia jesteś najbardziej dumna?

Nie osiągnęłam za wiele w życiu (jeszcze). Może nie najbardziej, ale się pochwale hi hi - jestem dumna, że w czwartej klasy podstawówki miałam 10 najlepszy wynik w Małopolsce, w konkursie matematycznym "Mat", a potem z roku na rok jest coraz gorzej u mnie z matematyka xD Ale wtedy się czułam taka mądra :D

 3. Gdybyś mogła cofnąć się w czasie, którą sytuację ze swojego życia chciałabyś przeżyć jeszcze  raz?

Jest mnóstwo takich chwil, które bym chciała przeżyć po prostu jeszcze raz. Jeżeli bym miała taką możliwość to wybrałabym jakieś wspomnienie szczęśliwe, ale które w połowie jest przeze mnie zapomniane, żeby sobie je odświeżyć. Chwilę się nad tym zastanawiałam i chyba wybrałam:
 Jak miałam chyba 7 lat, to odbyłam szczerą i poważną rozmowę z moim przyjacielem z osiedla, którego znałam od dziecka ( nie śmiej się, na to "szczera i poważna" w wieku siedmiu lat xD ). Zawsze się dobrze dogadywaliśmy, ale zwykle chodziliśmy całą taką osiedlową paczką. Nie pamiętam jak to dokładnie było, ale wiem że na pole nie mógł wyjść nikt oprócz mnie i niego. Siedzieliśmy w tunelu, gdzie były bardzo brzydkie graffiti ( nie polecam ) i wtedy powiedział mi taką rzecz osobistą i poprosił żebym nigdy przenigdy nikomu o tym nie mówiła. Później poszliśmy do szkoły do jednej klasy, ale przez pewnych ludzi stało się jak się stało. Przeżyłam w podstawówce przez niego wiele przykrości. Pamiętam, że był dla mnie bardzo ważny, jako dziecko. Chciałabym jeszcze raz przeżyć dzień z moim najlepszym przyjacielem. Do dziś nikt nie wie, o czym on mi wtedy powiedział.

4. Jesteś wynalazcą. Z którego ze swoich wynalazków cieszysz się najbardziej? (Opisz do czego służy itp.;)

Cóż za banalne pytanie, Madzia postarałabyś się czasem! Jakie jest największe marzenie każdej dziewczyny? Wszyscy myślą, że znalezienie tego jedynego, najwspanialszego ukochanego. Bzdura! Marzeniem każdej z nas jest jeść ile się chce i mieć wciąż perfekcyjną sylwetkę! Stworzyłabym taki specjalny długopis i jak napisałabyś sobie nim na brzuchu "NSEW" to możesz wpieprzać ile chcesz i nic się nie stanie przez kolejne 12 h, dopóki nie zniknie napis :3

5. Możesz być żoną kogokolwiek (również nieżyjących). Kto byłby Twoim mężem?

Powiedziałaś mi, że mogę mieć kilku mężów także jedziemy ( biorę pod uwagę nie tylko nieżyjących, ale też nieistniejących ): Sam Clafin, Klaus Mikaelson, Jace Herondale, Newt, Maksym Górski, Shawn Mendes, Charlie Puth, Cam, Johnny Depp, Capitan America (omg!), Robert D. Junior, Kurt Cobain, Rugerro Pasquarelli, Michał Winiarski, Mariusz Wlazły, Micah Christenson, Matthew Anderson, Kevin Tillie, Jenia Grebennikov, Syriusz Black ( ojejuniu ), Will *nie pamiętam nazwiska, ale z ostatniej piosenki*. Chyba wystarczy. Oczywiście Freddie Mercury, to moja miłość nad miłościami, tylko że...ekhem, wolał chłopców.

6. Jaki przedmiot w Twoim domu jest dla Ciebie najbardziej sentymentalny i czemu?

Albumy ze zdjęciami oczywiście! Jest ich chyba ze trzydzieści w takiej wielgaśnej półce :) Moi rodzice jak byłam mała robili mnóstwo zdjęć i chyba do 8 - 9 roku życia mniej więcej wywoływali wszystko :) Fajnie tak sobie czasem pooglądać te zdjęcia.

7. Napisz kawał :D

Wchodzi Jasiu do windy, a tam...schody! Bum! To był nasz ulubiony kawał, mój i mojego przyjaciela, o którym pisałam wyżej.

8. Z racji na to, iż święta tuż tuż napisz choć jedną rzecz, którą chciałabyś dostać pod choinkę.

Śnieg :) Tak bardzo chciałabym duuuuużo śniegu, to byłby wspaniały prezent :)

9. Którą postać z bajki z dzieciństwa lubiłaś/lubisz najbardziej?

Jaja sobie robisz? Wiesz, że jestem jedną z największych fanów bajek jakie istnieją na tym świecie? Halo! Z wybraniem ulubionej bajki z dzieciństwa nie miałabym problemu, proste "Potwory i spółka", ale postać? Ech! Odpowiem na to pytanie trochę inaczej, bo nie jestem tego wstanie zrobić wprost. Jak w przedszkolu bawiliśmy się w "Witch", swoją drogą super bajka, to zawsze chciałam być Irmą i tylko Irmą :3

10. Która data jest dla Ciebie bardzo ważna?

21 marzec


A teraz pytania od Zuzi, Zuzi2 i Zuzi3

1. Opisz swoje ulubione wspomnienie z dzieciństwa.

Już odpowiadałam na to, więc skopiuję:

"Moja mama pochodzi z Podlasia, ma czwórkę rodzeństwa, a każde z nich ,tak jak ona, poukładało sobie z kimś życie, mają dzieci itd. Rozsiani są po różnych miejscach Polski. Jedyna okazja na wspólne spędzenie czasu to, kiedy spotykaliśmy się wszyscy razem na Świętach Bożego Narodzenia. To mój ulubiony czas w roku, wszystko jest wtedy takie magiczne, ludzie wydają się lepsi, inaczej postrzega się świat, jest piękniejszy. Teraz wyobraźcie sobie, duży drewniany dom o kolorze spłukanego szmaragdu, rozciągające się przy nim połacie lasu, mnóstwo śniegu, a z nieba nadal spływają białe płatki. Panuje półmrok, idziemy wszyscy do salonu, już czuję zapach potraw i momentalnie przypominają mi się kilka poprzednich dni, kiedy razem z kuzynami, ciociami lepiliśmy pierogi, uszka, graliśmy w gry, śmialiśmy się. Wchodzę do naprawdę dużego salonu. Czuję intensywny zapach świerku i widzę olbrzymią choinkę, pod którą znajduje się mnóstwo kolorowych prezentów. Światło oczywiście jest zapalone, ale główną rolę gra kominek. Bije od niego ciepło, a także słychać przyjemny trzask palonego drewna. Przez niemal cały pokój ciągnie się długi stół. Po chwili znajduje się na nim dwanaście potraw, pięknie nakryty, głównie w odcieniach czerwieni i zieleni. Natomiast od choinki bije szał kolorów. Zasiadamy do stołu, rozmawiamy, śmiejemy się. Między nogami chodzi i zaczepia wszystkich biszkoptowy labrador. Następnie przychodzi moment na prezenty. Tradycja mówi, że podarunki rozdaje najmłodszy z grona, w tym przypadku jestem tą osobą ja. Powoli opróżniam stos i dostrzegam zadowolenie, zachwyt, radość na twarzach obdarowanych. To jest taka chwila kiedy każdy z nas czuje w sobie cząstkę dziecka, tej niespodzianki. Siedzimy jeszcze do późna w przyjemnej atmosferze, a rano budzę się i myślę: "O rany, dziś jest Boże Narodzenie!"

Rzadko spędzamy  święta tak wszyscy razem, ale kilka razy się zdarzało i to zdecydowanie one są moim najlepszym wspomnieniem."

2. Czy lubisz Święta Bożego Narodzenie? Opisz co w nich najbardziej lubisz lub nienawidzisz.

Kocham! Kocham jedzenie na święta: kapusta, pierogi, barszcz czerwony, uszka i te pyszne ciacha... o mniam! Kocham atmosferę, kocham przygotowania, kocham ludzi, z którymi je spędzam, kocham to, że wtedy wszystko się wydaje jakieś lepsze, kocham czekanie na pierwszą gwiazdkę, kocham dawać prezenty, kocham dostawać prezenty, kocham przerwę od szkoły. A najbardziej kocham to, że tak wszystko kocham :D Nie ma rzeczy której bym nie lubiła w tych świętach :)

3. Czym się interesujesz? Pomijając pisanie XD

Trenuję siatkówkę już z dobre 6 lat, kocham czytać książki, lubię żeglarstwo i rekiny, troszkę fotografią.

4. Jakie są Twoje 3 najważniejsze wartości w życiu?

Zdrowie, Rodzina, Ojczyzna

5. Jakie wspomnienie nie zamieniłabyś na żadne inne?

Wszystkie, które mam bym zostawiła :)

6. Dostajesz bilet na samolot lecącym w kierunku wybranym przez Ciebie. Gdzie to będzie?

Na ten moment marzy mi się Londyn, ale on jest taki osiągalny, a jakbym dostała gdziekolwiek chcę to biorę manatki i Zanzibar :)

7. Opisz osobę najważniejszą dla Ciebie

Wiem, że kiedy wszyscy się odwrócą ta osoba będzie przy mnie, kiedy wszyscy mnie zostawią ona wciąż będzie u mojego boku, jestem tego w stu procentach pewna. Teraz jest jeszcze nastolatką jest trochę zagubiona, ale myślę, że razem damy radę i wytrwamy tak razem do końca życia :)

8. Ile DNI zostało do twoich urodzin?

245 :) Niby taki mat fiz, a liczyła na kalkulatorze xD

9. Jakie jest twoje największe marzenie? Czy wierzysz, że się spełni?

U mnie nie ma czegoś takiego jak największe marzenie, wszystkie są dla mnie ważne te małe i te duże. W tym roku spełniłam, już trzy marzenia ^.^ Marzy mi się wyjazd do Londynu, do studia Worner Brosa, ale równie mocno chciałabym porozmawiać z autorami moich ulubionych książek. Chyba od zawsze bardzo tego chciałam :)

10. Opisz najciekawszy dzień z Twojego życia, będąc już jako nastolatka.


To jest dla mnie takie niesamowite, że trudno mi to opisać, może po prostu pokaże :) 










To był naprawdę wspaniały dzień :)

To już wszystko! Nikogo nie nominuję, jeżeli to będzie napisane jakoś brzydko, niegramatycznie itp. to wybaczcie ale mam bardzo mało czasu :/ Za tydzień, będzie rozdział :)
 Miłego dnia!

Lia


































#Rozdział 34 "Dum Spiro Spero"

8
COM




Tytuł: "Dopóki oddycham nie tracę nadziei"





Było już dawno po zmroku, gdy Charlie i Leondre, wrócili do domu. Kiedy dojeżdżali, Charlie przez zaparowaną szybę zobaczył drobniutką postać, opatuloną w kurtkę i olbrzymi szal. Kąciki jego ust same podciągnęły się ku górze, jakby ktoś delikatnie chwycił za sznureczki, przyszyte po dwóch stronach jego warg. Leondre spojrzał na przyjaciela i zobaczył błysk w jego oczach. Odrobinę go to rozweseliło, gdyż ostatnio rzadko miał okazję patrzeć na taki stan u swojego zarówno współpracownika, jak i najlepszego przyjaciela. Gdy tylko autobus się zatrzymał, blondyn wyleciał jak strzała z pojazdu. Postać, która stała na podjeździe, rzuciła mu się w ramiona i tak stali wtuleni w siebie na środku ulicy. Leondre bez większego zapału, pochwycił swoje rzeczy i zszedł po schodach, czując nagły powiew chłodu, który przeszył jego ciało. Biorąc walizki z bagażnika, słyszał rozmowę dwójki nastolatków. W całej okolicy panowała znajoma cisza, więc pomimo tego, że mówili szeptem, Leo dokładnie dosłyszał każde słowo.
- Charlie, tak strasznie za tobą tęskniłam - odezwał się znajomy głos.
- Teraz to już Cię nie wypuszczę. Nigdy - powiedział Charlie, na co obydwoje się zaśmiali. - Chloe, dziś zostajesz ze mną.
- No nie wiem - droczyła się, dziewczyna. Później nastąpiła chwila ciszy, więc Leo dobrze wiedział co to oznaczało. Z jednej strony cieszył się z tego, że Charlie znów ma obok siebie ukochaną, z drugiej  cholernie mu zazdrościł.  Wyszedł zza autobusu z bagażami, czego zakochani nawet nie zauważyli. Cała sytuacja z perspektywy przechodnia musiała wyglądać ciekawie. Dwójka nastolatków, obściskująca się na środku jezdni, obok Leondre siedzący na walizce i wpatrujący się w nich jak obrazek, do tego dochodzi olbrzymi autokar, z podobiznami obu członków zespołu.
 W pewnym momencie kółka od walizki, na której siedział Leo, pod wpływem styczności z mokrą jezdnią, zaczęły się obracać, co spowodowało nagły ruch bagażu, a potem słychać było tylko jak chłopak uderzył o ziemię.
Wtedy Chloe odkleiła się od Charlie'ego i zdziwiona widokiem Leondre, tylko na niego spoglądała. Potem się zaśmiała i powiedziała:
- O hej, Leo!
- Cześć Chloe - odparł zirytowany.
- Wszystko w porządku? Może pomóc ci... - zaczęła dziewczyna, zbliżając się do Leo.
- Zajebiście - przerwał wkurzony, wstając i otrzepując częściowo mokre spodnie. Charlie zmarszczył czoło na te słowa, stanął obok swojej dziewczyny i teraz obydwoje patrzyli na piętnastolatka.
- Leo, coś nie tak? - tym razem to był Charlie. Leondre spojrzał na niego myśląc o tym, że głupszego pytania nie można było zadać.
- Powiedziałem przecież, że jest zajebiście - syknął. Na jego szczęście w tej chwili przyszły rodzicielki chłopaków. Para blondynów ruszyła za mamą Charlie'ego, a Leo został ze swoją.
- Leo, stęskniłam się za tobą synku - powiedziała Victoria, tuląc do siebie chłopca. Po chwili dodała - Chodź, zaparkowałam obok "Krispy Kreme".
Ruszyli w tamtą stronę, a Leo wciąż się nie odzywał. Nieco zmartwiona mama odezwała się:
- Teledysk jest świetny, najbardziej podoba mi się ta scena z panoramą Krakowa, chętnie bym tam się kiedyś wybrała - chłopak przełknął głośno ślinę, wciąż nie mówiąc ani słowa. Victoria kontynuowała -  Wasz nowy cover też jest świetny. Bardzo chwytliwy, cały czas go śpiewam... - przerwała, bo zaniepokoiła ją jedna rzecz, która nie powinna mieć miejsca. - Kochanie, ty płaczesz?
Leo otarł oczy rękawem, odwrócił się w stronę mamy i po prostu przytulił. Zdziwiona kobieta, odwzajemniła uścisk. Delikatnie pogłaskała go po włosach. Potem zaproponowała, żeby poszli do auta, bo zmarzną. Chłopak tylko pokiwał głową. Kiedy samochód odpalił, Leondre wlepił wzrok w szybę. Zmartwiona kobieta przerwała tę ciszę:
- Leo, musisz mi powiedzieć co się dzieje. Zwykle płakałeś tylko wtedy, kiedy...oni ci dokuczali - na te słowa i wspomnienie przeszłości Leo się wzdrygnął. - Czy to się znów zaczęła? Powiedz mi, poradzimy sobie.
- Mamo - jęknął. - To żałosne prawda? To, że płaczę?
- Nie, to znaczy że jesteś wrażliwy. I nie wstydź się tego - odpowiedziała, następnie zakręciła na parking przed domem i zgasiła samochód. Gdy chłopak chciał wyjść, kobieta chwyciła go za ramię i powiedziała. - Leo, powiedz mi, co się dzieje.
- To głupie - chłopak westchnął. - Pamiętasz, jak opowiadałem ci o tej dziewczynie z M&G? I o tym, że chyba się zauroczyłem? - Kiedy kobieta kiwnęła głową, kontynuował. - Tak wyszło, że spędzałem z nią dużo czasu i... jesteśmy razem. Wiem, co sobie myślisz, że jeszcze nigdy nie miałem dziewczyny i to pewnie zwykłe, szczeniackie miłostki. Może i tak jest - przerwał na chwilę, żeby zebrać myśli - ale ja naprawdę czuję do niej coś takiego...dziwnego, coś płomiennego, wypełnia mnie całego. Trochę, jakby takie światło, czasem żar, ogień..., nie mogę zebrać słów, nie wiem jak to wytłumaczyć... - spojrzał na mamę, jakby szukał w jej oczach zrozumienia i jak zawsze je znalazł. - Kocham ją, znam Adele miesiąc, ale wiem, że ją kocham. A teraz... co teraz będzie? - jęknął, na samo wspomnienie pożegnania z dziewczyną. - Jestem beznadziejny, nie powinienem na to pozwolić, teraz tylko będziemy cierpieć obydwoje - czekał, aż jego mama coś powie, ale ona się tylko wpatrywała. - Mamo, myślisz, że tak jest?
- Myślę, że jesteś świetnym facetem, pomimo tego, co przeszedłeś w życiu i słabego przykładu swojego ojca. To, że tak teraz wybuchłeś oznacza tylko jedno - popatrzył na nią pytająco. - Jak się zachowywałeś, gdy się żegnaliście?
- Powiedziałem jej, że damy radę i , że mamy internet.
- No właśnie - uśmiechnęła się pod nosem. - Jestem z ciebie dumna - chłopak patrzył na nią zdziwiony. - Nie obarczyłeś jej swoim smutkiem i zwątpieniem, mimo że go czujesz. Wiesz, jakie to było ważne? Dla niej, dla waszego związku? - posłała synowi pokrzepiający uśmiech i dodała - To nie ważne czy to zauroczenie, czy miłość. Trudno to stwierdzić, szczególnie w tym wieku. Uda wam się, jeżeli będziecie silni. Na wstępie uświadomię cię, że będziecie się kłócić, będzie ciężko, będziesz miał mnóstwo wątpliwości. Ale już się czegoś podjąłeś, więc jest o co się starać, prawda?
W samochodzie zapadła chwila ciszy, którą przerwał głos chłopaka:
- Kocham cię, mamo.

***

Po wyjeździe chłopaków, wracałam z Werką do domu, która zaproponowała mi, że mnie odprowadzi. Martwiła się o mnie, nie powiem, że bez powodu. Czułam się trochę, jakby ktoś oderwał mi kawałek serca i zabrał ze sobą. Gadałyśmy na różne tematy, Weronika próbowała odwrócić moje myśli. Jej też było przykro, ale to był zdecydowanie inny rodzaj smutku. Kiedy jechałyśmy tramwajem zagadnęła:
- Adelcia, ostatnio rozmawiałam z mamą i zgodziła się, żebym na 16 urodziny zrobiła sobie tatuaż - powiedziała radosnym tonem. Lubię ten ton, lekko podekscytowany, szczęśliwy, zawsze sprawia, że mój stan się polepsza. - Wiem, że moja szesnastka będzie w maju, ale już planuję, bo chcę by było idealnie.
Typowa Wera, zawsze chce, żeby wszystko było dopięte na ostatni guzik. Skomentowałam, że to wspaniała wiadomość i, że ja mam chyba za mało odwagi, żeby zrobić sobie tatuaż, na co odparła:
- Metalu do ucha nie bałaś się wsadzić, ale malutkiej igiełki już się boisz? - parsknęłam śmiechem. Co ja bym bez niej zrobiła?
- Mniej więcej tak. Jaki chciałabyś tatuaż? - spytałam zaciekawiona.
- Chciałabym na przedramieniu, blisko nadgarstka, trzy stokrotki. Takie małe, subtelne, bez koloru - odpowiedziała.
- Czy to dlatego, że... no wiesz - spojrzałam na nią, a ona mi odpowiedziała kiwnięciem głowy.
- Szukałam jakiś wzorów na różnych stronach, ale żaden mi nie podszedł. Pomyślałam sobie, że może mogłabyś dla mnie naszkicować właśnie ten tatuaż? Ty najlepiej mnie znasz i oprócz tego, że jestem przekonana, że narysujesz to cudownie, to bardzo chciałabym mieć twoją pracę na skórze. Wiesz, że je uwielbiam, twoje rysunki - powiedziała cicho. Byłam w szoku, wyjęknęłam tylko jedno słowo:
- Naprawdę? - na potwierdzenie posłała mi uśmiech. Bardzo mnie to wzruszyło. Rysowanie to moje życie. Wkładam w nie całą siebie, Werka dobrze wie jakie to dla mnie ważne. A teraz prosi o mój rysunek, który do końca życia będzie mieć na skórze. To jeden z najpiękniejszych komplementów jaki kiedykolwiek usłyszałam. Poczułam się doceniona, wyróżniona i... ach po prosu się rozryczałam. Sama nie wiem, czy to z powodu przeładowania emocjami, czy z czegoś innego. - Dziękuję - jedynie powiedziałam, bo nie byłam w stanie do tego nic więcej dodać.
Doszłyśmy pod mój dom, pożegnałam się z przyjaciółką i otworzyłam drzwi. Przy stole w kuchni siedział Niko, jak mnie zobaczył zrobił skwaszoną minę. Kiedy otwierał usta, żeby coś powiedzieć, przerwałam mu:
- Nikodem, jeśli chcesz powiedzieć coś dotyczącego mojego aktualnego wyglądu, głównie twarzy, to wyobrażam sobie jak mogę teraz wyglądać.
- Po prostu, jak następnym razem będziesz szła się z kimś żegnać, nie maluj się - powiedział, a gdy się nie zaśmiałam, dodał - Hej, Ada! Nie możesz się smucić!
On chyba nie zdaje sobie sprawy, że wchodzi na niebezpieczne tereny.
- A niby to czemu? - spytałam naburmuszona.
- Nie masz chłopaka - źle, masz chłopaka - źle. Weź pomyśl sobie, że mogłabyś teraz siedzieć i rozpaczać po tacie, myśląc że nikt cię nie chce, że jesteś beznadziejna. A tak to masz Leo! Zdajesz sobie sprawę, z tego że jaka jesteś wymagająca?
Wybuchłam śmiechem, jego wypowiedź była trochę bezsensu, trochę zabawna i trochę nieudolna, co po dodaniu wychodziło jedno wielkie "ooo uroczo".
- Nikodem, chyba musisz popracować nad pocieszaniem ludzi. To nie do końca ci wychodzi - zaśmialiśmy się obydwoje. Potem piliśmy herbatę i rozmawialiśmy do późna. W końcu jutro sobota, co oznaczało przerwę od szkolnego stresu. Po kilku godzinach rozeszliśmy się, wzięłam prysznic, zmyłam pozostałości makijażu i wróciłam do pokoju. Otworzyłam komputer i włączyłam piosenkę "Shining Star". Wsłuchiwałam się w nią dokładnie, jego głos mnie uspokajał, działał kojąco, tak było od początku naszej znajomości, nie miałam pojęcia czemu. Tak po prostu  było. Gdy usłyszałam "Kocham Cię, my polish queen" wyszczerzyłam się do monitora.
- Też cię kocham Leondre, dobranoc - powiedziałam na głos, wyłączyłam komputer, weszłam pod ciepłą kołdrę. Postanowiłam sprawdzić co tam ciekawego u Morfeusza.


***

Od wyjazdu Leo z polski minęły trzy tygodnie. Jak sobie pomyślę, że za półtorej miesiąca święta, to robi mi się przykro. Zawsze to był mój ulubiony okres w roku, ale pierwszy raz spędzimy go bez taty. Muszę się przyzwyczaić, że nasza rodzina już będzie zawsze niepełna. Bardzo bym chciała, żeby Leo przyjechał do mnie na święta, na razie wszystko jest niepewne. Gadamy codziennie. Zawsze zaczynamy dzień razem i go kończymy. Rano dostaję wiadomość "Dzień dobry, *jakieś przekochane słówko w moją stronę*, miłego dnia". Wieczorem zaś zwykle jest "Dobranoc, Adele". Wtedy w mojej głowie rozbrzmiewa wspomnienie jego głosu, gdy wypowiada moje imię. Oczywiście rozmawiamy telefonicznie, więc jesteśmy na bieżąco ze wszystkimi nowościami z naszego życia. 
Oprócz tego - szkoła, tona nauki. Cieszę się, że podciągnęłam się z wielu przedmiotów. Mam całkiem dobre oceny. Poza szkołą spotykam się z Weroniką. Z naszych rozmów wynika, że też często pisze z Charlie'm na facebooku.   O wiele częściej natomiast rozmawia z Tomkiem. Dużo mi o nim opowiada, nawet za niedługo znów ma przyjechać i ją odwiedzić. Mam nadzieję, że wtedy będę mogła go poznać.
Niedawno kiedy  wracałam ze szkoły, zadzwonił mi telefon. Byłam przekonana, że to Leo, jednak to ktoś inny. Odebrałam:
- Halo?
- Cześć słonko, z tej strony Emilia - od razu rozpoznałam jej głos. - Zuzia pracuje świetnie, widać naprawdę olbrzymią poprawę. Jednak jeszcze przyda jej się co najmniej półroczna rehabilitacja.
- Wiedziałam, że Zuzia będzie dawać radę, to wspaniała dziewczynka - powiedziałam szczerze.
- Tak, tak, ale nie w tej sprawie dzwonię. Mamy drobny problem w hospicjum. Mimo, że leczenie Zuzi zostało opłacone przez anonimowego ofiarodawcę - przez Bars and Melody, poprawiłam ją w myślach - okazało się, że potrzeba, więcej funduszy. Hospicjum wpłaca odpowiednią kwotę, natomiast przez to nie są wstanie wypłacić pełnego wynagrodzenia pracownikom. Jedna osoba już się zwolniła. Ada, dzwonię z pytaniem, czy mogłabyś pomagać w hospicjum? Dopóki nasza sprawa finansowa się nie ustabilizuje. W innym wypadku, będę zmuszona przerwać leczenie Zuzi - zakończyła pielęgniarka. Pomimo, tego że na głowie miałam szkołę, mój związek na odległość, co już zabierało mi wystarczająco dużo czasu, nie mogłam odmówić. Nie teraz, po tylu staraniach, Zuzia na to zasługuje.
- Dobrze, zgadzam się - odpowiedziałam po chwili.
- Ada, bardzo ci dziękuję. Co my byśmy bez ciebie zrobili! Wszystkie informacje wyślę ci mailowo - rozmowa zakończona.

Dam radę, to tylko pomoc dzieciom, prawda?


 --------------------------------------------------------------------------------------------------------

Witam bardzo serdecznie!
Ostatnio trochę zapominam co to znaczy regularność. W liceum już nie jest tak luźno, jak w gimnazjum :/ A myślałam, że wtedy było ciężko xd Ten rozdział, był o wszystkim i o niczym. Ciekawe czy Wam się podobał :) Ostatnio oprócz tego, że jestem chora i na ten moment uziemiona, ale ogólnie dużo się dzieje i nie nadążam za tym wszystkim. Ale będę się starać częściej tu coś wrzucać. Teraz jestem w takim momencie fabuły, gdzie muszę dobrze przemyśleć kolejność, bo później będzie mi ciężko to odwrócić ewentualnie. A na przebieg mojego ff mam plan od początku :)
Miłego dnia! :)
Lia 

#LBA 7

2
COM
Jeśli ktoś nie przeczytał jeszcze rozdziału to zapraszam: #Rozdział 33 "Nec tecum,nec sine te"

W ten halloween'owy poniedziałek mam dla Was LBA :D Zostałam nominowana przez Sellę, jeszcze nie miałam okazji poczytać jej bloga, ale na pewno z  najbliższym czasie się za niego zabiorę. Wszystkich ciekawych zapraszam do zaglądnięcia do niej :)

Pytania:



1. Czy Twoim zdaniem warto zawracać sobie głowę tym, co już było? Czy warto wracać do przeszłości? 

Nie warto. Nie warto rozgrzebywać tego co było, bo i tak nie mamy na to wpływu. Nie zmienimy tego, a to będzie nas tylko dołować. Jeśli jednak wracamy czasem myślami do pozytywnych, szczęśliwych wspomnień to nie widzę w tym nic złego. Te radosne wspomnienia działają trochę jak marzenia - są maszyną napędzającą nas do działania. Osobiście jestem bardzo sentymentalna i często wracam myślami do przeszłości, analizuję, mimo to, że wiem, że to bez sensu i tak to robię.

2. Jak myślisz, czego ludzie nie doceniają w dzisiejszych czasach?

Wiele ludzi nie docenia, jakie wspaniałe i wygodne życie mają. W tych czasach ponad połowa ludzi na świecie żyję w nędzy, nie więcej niż za dwa dolary dziennie. Tysiące ludzi umiera z głodu, z braku zaspokojenia podstawowych potrzeb fizjologicznych. W tym momencie, gdy ty siedzisz przed komputerem, na innym kontynencie kobiety idą już trzecią godzinę do studni po wodę. Bądźmy wdzięczni i nie narzekajmy :)

3. Twoje najlepsze wspomnienie z dzieciństwa?

Już kiedyś odpowiadałam na to pytanie, więc pozwolę sobie przekopiować :)

"Moja mama pochodzi z Podlasia, ma czwórkę rodzeństwa, a każde z nich ,tak jak ona, poukładało sobie z kimś życie, mają dzieci itd. Rozsiani są po różnych miejscach Polski. Jedyna okazja na wspólne spędzenie czasu to, kiedy spotykaliśmy się wszyscy razem na Świętach Bożego Narodzenia. To mój ulubiony czas w roku, wszystko jest wtedy takie magiczne, ludzie wydają się lepsi, inaczej postrzega się świat, jest piękniejszy. Teraz wyobraźcie sobie, duży drewniany dom o kolorze spłukanego szmaragdu, rozciągające się przy nim połacie lasu, mnóstwo śniegu, a z nieba nadal spływają białe płatki. Panuje półmrok, idziemy wszyscy do salonu, już czuję zapach potraw i momentalnie przypominają mi się kilka poprzednich dni, kiedy razem z kuzynami, ciociami lepiliśmy pierogi, uszka, graliśmy w gry, śmialiśmy się. Wchodzę do naprawdę dużego salonu. Czuję intensywny zapach świerku i widzę olbrzymią choinkę, pod którą znajduje się mnóstwo kolorowych prezentów. Światło oczywiście jest zapalone, ale główną rolę gra kominek. Bije od niego ciepło, a także słychać przyjemny trzask palonego drewna. Przez niemal cały pokój ciągnie się długi stół. Po chwili znajduje się na nim dwanaście potraw, pięknie nakryty, głównie w odcieniach czerwieni i zieleni. Natomiast od choinki bije szał kolorów. Zasiadamy do stołu, rozmawiamy, śmiejemy się. Między nogami chodzi i zaczepia wszystkich biszkoptowy labrador. Następnie przychodzi moment na prezenty. Tradycja mówi, że podarunki rozdaje najmłodszy z grona, w tym przypadku jestem tą osobą ja. Powoli opróżniam stos i dostrzegam zadowolenie, zachwyt, radość na twarzach obdarowanych. To jest taka chwila kiedy każdy z nas czuje w sobie cząstkę dziecka, tej niespodzianki. Siedzimy jeszcze do późna w przyjemnej atmosferze, a rano budzę się i myślę: "O rany, dziś jest Boże Narodzenie!"

Rzadko spędzamy  święta tak wszyscy razem, ale kilka razy się zdarzało i to zdecydowanie one są moim najlepszym wspomnieniem."


4. Kim są dla Ciebie wrogowie?

Osoby, które może zraniłam kiedyś i teraz nie potrafią mi wybaczyć albo są zazdrosne lub po prostu chowają w sobie negatywne odczucia z jakiegoś powodu wobec mnie i nie życzą mi dobrze. Wydaje mi się, że takowych nie mam, choć w przeszłości przeżyłam pewną tego typu sytuację i mam nadzieję, że już nie będę miała okazji do powtórki :)

5. Jak często myślisz o swojej przyszłości?

Bardzo często, powiedziałabym nawet, że codziennie. Jednak nie myślę o tym realistycznie - praca, rodzina itp. Wyobrażam sobie przeróżne ciekawe scenariusze, które mogłyby się zdarzyć. Przed spaniem, wpatruje się w sufit i tak sobie marzę. Bardzo to lubię.

6. Co Cię zawstydza? 

Wydaje mi się, że nie ma takiej rzeczy. Zawsze jestem otwarta, żeby porozmawiać na każdy temat i na dzień dzisiejszy wydaje mi się, że nie ma takiej rzeczy albo przynajmniej nie przychodzi mi do głowy :)

7. Jest jesień w związku z tym pojawiają się deszcze...Więc pytanie brzmi. Jaki jest Twój sposób na spędzenie deszczowego dnia/wieczoru?

Nawet nie muszę się nad tym zastanawiać: Książka, kocyk, herbatka z cytryną, achhh... Idealnie! :)

8. Na co zwracasz uwagę, gdy poznajesz nową osobę?

Jeśli chodzi o wygląd zewnętrzny to na oczy. Ogólnie lubię się patrzeć na ludzkie oczy, bardzo mnie intrygują, ale jak zbyt długo się patrze, to robi się dziwnie :D Haha, no cóż taki fetysz xD
Jeśli chodzi o cechy, to na to czy osoba jest zainteresowana mną. Dokładniej chodzi mi o to, że kiedy ja zadaję jakieś pytanie, to nie odpowiada tylko "Tak", "Nie", "Mhm", "Aha"; ale dopytuje się też o mnie, interesują ją moje zainteresowania itp.

9. Co według Ciebie jest ważniejsze szczerość czy szczęście? 

Kto wymyślił to arcytrudne pytanie no? xD Obydwie rzeczy są ważne, nawet bardzo, lecz wydaje mi się, że szczerość. Bo być szczęśliwym, ale tak naprawdę żyć w jednym wielkim fałszu, wydaje mi się straszną perspektywą, więc wybieram szczerość :)

10. Jest osoba, która miała na Ciebie największy wpływ w życiu?

To jakim jestem teraz człowiekiem, nie jest sprawką jednej osoby. Mnóstwo ludzi, postaci przyczyniło się do powstania mojej osobowości. Oprócz oczywiście rodziny i przyjaciół, również autorzy moich ulubionych książek, niektóre filmy, bajki Disneya, kilka blogerek, szkoła, ale również moi byli przyjaciele, ludzie którzy gdzieś, kiedyś mnie zranili. Nie można tu wybrać najważniejszego czynnika. Wszystko wyżej wymienione to jestem po prostu ja :)

Moje nominacje to:
Madzia ( to już chyba tradycja :D )
Kaja ( wiem, że odpowiadałaś niedawno, ale chętnie poczytam jeszcze raz ^.^ )
Camille ( mimo, że to nie związane z Nocnymi Łowcami :P )
Zuzia ( jestem po prostu ciekawa odpowiedzi ^.^ )

A oto pytania:
1. Pomyśl o miejscu, w którym czujesz się bezpiecznie, dobrze i beztrosko. Co to za miejsce?
2. Jakiego polskiego słowa nie lubisz? 
3. Kim chciałaś być, gdy byłaś mała?
4. Która pora roku według Ciebie jest bardziej romantyczna: lato czy zima?
5. Jaki czyn jest dla Ciebie niewybaczalny? 
6. Morze, las czy góry? 
7. Jaki film za każdym razem doprowadza Cię do łez? 
8. Opisz jedno szczęśliwe wspomnienia z obojętnie jakiego okresu w Twoim życiu :)
9. Piszę bo... ( dokończ )
10. A teraz coś łatwego: ulubiona potrawa :)

Czekam na Wasze odpowiedzi! <3
Lia

#Rozdział 33 "Nec tecum,nec sine te"

9
COM


Tytuł: "Nic bez Ciebie, wszystko z Tobą"



Była jeszcze jedna osoba, która mocno przeżywała wyjazd chłopaków - Weronika. W końcu udało im się zaprzyjaźnić z Charlie'm, a on wyjeżdża. Oprócz tych bolących i smutnych, spędzili razem wiele wspaniałych chwil. Przypomniała sobie dzień w wesołym miasteczku, kiedy blondyn wygrał dla niej misia, postawił się w jej obronie, a potem siedzieli na brzegu rzeki i beztrosko spędzali czas. Kiedy rozmawiała z Adelą o wyjeździe Bam, widziała ogromny smutek na twarzy przyjaciółki, w końcu Leo był jej chłopakiem. 
Po szkole razem z Adą poszła na przystanek autobusowy, ale wsiadły w dwa różne numery, gdyż koleżanka jechała pod hotel, a Werka umówiła się z Charlie'm na rynku w kawiarni. Dziś był wyjątkowo zimny dzień, także opatulona w szalik, przechodząc obok pomnika Adama Mickiewicza, weszła do Costa Coffe. Przyjemne ciepło uderzyło ją, gdy tylko przeszła przez próg. Przy jednym ze stolików spostrzegła znajomą czuprynę. Z uśmiechem ruszyła w tą stronę. Znalazłszy się przy stoliku, blondyn od razu wstał i przytulił ją na powitanie, następnie usiedli, podał jej menu i zaczęli wybierać gorące i wysokokaloryczne napoje.
To popołudnie było cudowne,  przyjemne, wręcz idealne. Ale jak to mówią "wszystko co dobre, kiedyś się kończy".

***

Jazda autobusem trwała prawie wieczność. Tak bardzo chciałam już zobaczyć Leo, poczuć go, posłuchać, spędzić z nim czas. Ostatni nasz czas. Nie myśl o tym, jest tu i teraz, wykorzystaj to. Kiedy drzwi pojazdu się otworzyły niemal wystrzeliłam w stronę hotelu, to znaczy poszłam w szybkim tempie, na tyle na ile dałam radę, w końcu sprawność fizyczna to nie jest moja mocna strona. Gdy hotel już wyłaniał się na horyzoncie, poczułam jak ktoś mnie mocno chwycił za rękę i przyciągnął do siebie. Wtuliłam się mocno w chłopaka i poczułam, że mam mokry policzek. Szybko go otarłam i otrząsnęłam się. Adela, proszę cię! Nie możesz beczeć! Lekko odsunęliśmy się od siebie i Leo powiedział:
- Jak się czujesz? - głupie pytanie. Co mam mu powiedzieć? Świetnie, mój chłopak dziś wraca do domu, który jest oddalony od mojego o 1927 km ( tak, sprawdzałam to ), a oprócz tego to wspaniale.
- Bywało lepiej - rzuciłam, a on smutnym wzrokiem ogarnął moją twarz i uścisnął mocniej moją dłoń.
- Uśmiechnij się, w końcu jesteś ze mną, czym tu się smucić? Fryzura mi się zepsuła? - zaśmiałam się.
- Nie, jak zwykle jest idealna...czekaj - zmierzwiłam mu włosy. - Ups, coś się popsuło.
- Masz szczęście, że dziś postanowiłem sobie, że będę dla ciebie miły, bo normalnie nie chciałbym być w twojej skórze - atmosfera się rozluźniła, a chłopak pociągnął mnie za sobą. Nie wiedziałam dokąd idziemy, po prostu szłam prowadzona.
Dotarliśmy do studia, w którym nagrywali teledysk do piosenki "Complicated". Weszliśmy do środka, na salę z olbrzymią sceną, a brunet zaczął włączać cały sprzęt. Po kilkunastu minutach zapytał:
- Występowałaś kiedyś na scenie?
- Nie, bardzo się tym stresuję, chociaż zawsze miałam takie marzenie, żeby stanąć przed tymi wszystkimi ludźmi i zobaczyć to z tej perspektywy co wy - machnęłam ręką od strony sceny, obejmując całą pustą halę. - Ale nie mam żadnego talentu do zaprezentowania.
- Możesz być mówcą - powiedział  z przekonaniem, a ja popatrzyłam na niego jak na wariata.
- I o czym bym niby mówiła? O tym "jak nie radzić sobie z życiem i własną osobą"? No masz rację, jestem w tym dobra - odpowiedziałam sarkastycznie.
- Wiem, że na razie to jeszcze za wcześnie i nie możesz sobie z tym do końca poradzić, ale kiedyś to zrobisz i wtedy droga stoi przed tobą otworem - mówił to z takim przekonaniem, ale równocześnie zamyśleniem, że nie wiedziałam co odpowiedzieć. Kiedy zobaczył moją zaskoczoną minę, przyłożył mikrofon do ust i zarapował a capella:

"I know this girl,
She got a beautiful smile,
I think she already known,
That I loved her for a while,
If only she knew how happy she made me,
Into the unknown don't be afraid to be,
Who you are will you be my bae,
You are my number one flying high like a plane,
Not a care in the world,
Just me and my girl,             
Only taking one step like me to break."

Między czasie kiedy Leo śpiewał, porwałam mikrofon leżący na stoliku przy scenie i sama nie wiedząc, czemu to robię zaczęłam rapować, patrząc cały czas na bruneta:

"We are settling down,
Always on the move,
And the best part is it's just me and you,
I don't care girl what we do,
We can travel the world as long as I'm with you."

Kiedy skończyłam obydwoje się zaśmialiśmy.
- Wiesz, kiedy ja to robię brzmi to jakoś lepiej - gdy zobaczył moją naburmuszoną minę, dodał - może dlatego, że nie czuję się zbyt komfortowo, jak zwracasz się do mnie "girl".
Parsknęłam niespodziewanym śmiechem i rzekłam:
- Znam wszystkie teksty waszych piosenek, a więc... co teraz śpiewamy? - spojrzał na mnie rozbawiony, a następnie od razu zaczął "Keep Smiling", a potem "Hopeful", a ja bez wahania się przyłączyłam. Wykonywaliśmy taki rapowy duet, oczywiście swoim głosem trochę go psułam, ale Leo najwidoczniej to nie przeszkadzało. Świetnie się przy tym bawiliśmy, kiedy skończyliśmy, powiedziałam, że chcę go nagrać. Właśnie teraz kiedy jest sam na scenie, nie ma muzyki, fanów, jest tylko on i ja. Poszłam po telefon, ustawiłam się pod sceną i pokiwałam głową Leo, że może zaczynać. Zastanawiałam się, którą piosenkę wybierze, wtedy on wypowiedział melodyjnie pierwsze słowa:

"But I feel like I'm the only one who's feeling this way."

Od razu wszystkie wspomnienia wróciły. Wersy tej piosenki zostały stworzone dla mnie, nie wszystkie, bo była jeszcze część dla Werki. Pamiętam, jak się wspaniale wtedy czułam, ale to był trudny okres. Jednak słowa, które recytuję chyba codziennie przed snem, należały właśnie do tej piosenki. Teraz to już nie dałam rady powstrzymać łez. Kiedy chłopak skończył, ja wyłączyłam nagrywanie i siadłam na ziemi. Rozbeczałam się, jak małe dziecko. Wrażliwość, to dobra cecha mówili, kłóciłabym się.
Leondre odłożył mikrofon, usiadł przy mnie i położyć swoją dłoń na moim udzie. Podniosłam głowę i popatrzyłam na jego czekoladowe oczy, ciemne rozczochrane włosy, rozchylone w uśmiechu usta, był taki idealny. Podniósł rękę i bardzo delikatnie otarł moje łzy. Przez jakiś czas tak siedzieliśmy, w ciszy, na pustej hali, którą zwykle wypełnia tysiące ludzi, wrzaski, piski, a my byliśmy tu tylko we dwoje. To była nasz intymna chwila.
- Adele - przerwał kojącą ciszę. - Chodź, chcę cię jeszcze gdzieś zabrać.
Poszliśmy pod Kraków Arenę i zatrzymaliśmy się na chwilę przy murku, gdzie się pierwszy raz pokłóciliśmy. Wtedy zaraz po koncercie:

"- Ja... nie wiedziałem - zaczął, ale szybko mu przerwałam.
- Oczywiście, że nie! Bo skąd mógłbyś wiedzieć?!  Ty po prostu myślisz, że skoro jesteś tym kim jesteś to możesz wszystko, nie ponosząc przy tym żadnych konsekwencji - zaczerpnęłam tchu, czułam smak łez w moich ustach, nie mogłam ich powstrzymać, nie byłam w stanie... - Żyj sobie nadal beztrosko w swoim idealnym świecie i spokojnie nie zaprzątaj sobie główki moją osobą, taką szarą, nudną dziewczyną..."

Następnie ruszyliśmy na kładkę Bernatka, czyli mostu z kłódkami, gdzie rozmawialiśmy o...dębie. Uśmiechnęłam się na to wspomnienie:

"- Chciałbym kiedyś zawiesić taką kłódkę z "tą jedyną" - powiedział.
- Ja nie - powiedziałam.
- Zwykle to dziewczyny są ROMANTYCZNE i chcą zawieszać - zaakcentował i się zaśmiał.
- Ja to bym chciała posadzić drzewo.
- Drzewo? - zapytał zdziwiony.
- Drzewo - spojrzał na mnie wciąż zmieszany. - Na przykład taki dąb. Najpierw malutki, gdy się zakorzeni to stopniowo rozrasta się do ogromnych rozmiarów. Staje się coraz twardszy, rozgałęzia się, starszy i żyje nawet kilkaset lat. Nie taka powinna być miłość? Z każdym dniem mocniejsza, rozwijająca się i nie do zniszczenia? Kłódki rdzewieją, nie które spadają do rzeki inne są zdejmowane. Dla mnie żyjąca roślina jest większym symbolem miłości, niż jakiś przedmiot - opowiedziałam."

Nasz spacer zakończyliśmy wchodząc na Kopiec Kraka. Dochodziła 19, słońce powoli chowało się za horyzontem, a temperatura gwałtownie spadała. Chłopak rozłożył ciepły koc na ziemi, kiedy usiedliśmy to narzucił na mnie drugi, owinęłam się nim mocno. Chwilę milczeliśmy i spoglądaliśmy na panoramę Krakowa, tysiące świateł, ludzi, tętniące życiem miasto.

(Kopiec Kraka nocą)



- Zagrajmy w grę - zaproponował ni stąd ni zowąd. Zapytałam, w jaką by chciał zagrać, wyjaśnił - będę ci zadawał pytania, a ty szybko masz na nie odpowiedzieć. Ale to mogą być tylko pytania na które można odpowiedzieć "tak" lub "nie". Chodzi o to, by jak najszybciej odpowiadać.
- Ok - zgodziłam się. - Zaczynaj, jestem gotowa.
- Lubisz czarny kolor?
- Tak.
- Chciałabyś mieć kota?
- Nie.
- Chciałabyś być innej narodowości?
- Nie.
- Kochasz mnie?
- Tak... nie! To znaczy...ach! - strzeliłam buraka. 
Z Leondre jestem od dwóch tygodni, ale jeszcze ani razu nie powiedzieliśmy słów "kocham cię". One są dla mnie bardzo wyjątkowe, wydaje mi się, że dla niego też. Nigdy nie rzucam słów na wiatr, kiedy w tych czasach wszyscy to robią. Nagle zrozumiałam intencje tej gry. Leo nie chciał żebym zastanawiała się nad odpowiedziami, chciał żebym odpowiadała intuicyjnie, tak jak czuję... Patrzył się na mnie z pół uśmiechem.
- Przepraszam, Adele ale musiałem, po prostu potrzebowałem to usłyszeć.
- Nie - widziałam, jak przeszedł go dreszcz, po tym słowie. - Zasługujesz na coś więcej. Po wypadku moje życie stało się bez celu. Nie miałam żadnych przygód, przeżyć, za to pełno kompleksów i problemów. Wtedy pojawiłeś się ty i zmieniłeś wszystko. Sprawiłeś, że uśmiech zaczął pojawiać się bez przyczyny na mojej twarzy, że cieszę się małymi rzeczami, że życie sprawia mi szczęście! Wszystko stało się lepsze. Powtarzałeś mi, że dla ciebie jestem piękna, idealna, taka jaka jestem. Ofiarowałeś mi jeden ze swoich pierścieni, dałeś mi swoją nadzieję - spojrzałam na swoją rękę, na której znajdował się prezent od Leo:

"- Kilka lat temu, kiedy czułem, że jestem nikomu nie potrzebny, byłem gnębiony, moi rodzice to była świeża sprawa, czułem się w totalnie rozsypany. Potrzebowałem taty, żeby pomógł mi z tymi chłopakami, którzy dzień w dzień się ze mnie naśmiewają, którzy mnie szykanują, biją. Wtedy poznałem Charlie'ego. Próbował mi pomóc. Dla mnie to nie miało znaczenia. Chciałem ojca. Pewnego dnia wszedł do mojego pokoju i dał mi ten pierścień - wskazał na swój palec. Pamiętam, jak mówił, że jest dla niego najważniejszy. - powiedział, że on w tej chwili daje mi jego osobistą nadzieję. Wie, że moim pragnieniem jest, żeby tata wrócił i dopóki noszę ten pierścień, to posiada podwójną moc. Moją i jego, a nadzieja to potężne uczucie. Bardzo wtedy tego potrzebowałem, mimo że moje prośby nie zostały wysłuchane. Chodzi o samą wiarę, która czasem przy odrobinie szczęścia spełnia nasze pragnienia. Dziś już go nie potrzebuję. Jestem w tym miejscu, gdzie chcę być, jako szczęśliwy chłopak. Teraz ja, chciałbym podarować ci moją nadzieję. Niekoniecznie na powrót taty. Sam coś o tym wiem. Ale, żeby twoje życie się rozpromieniło i nie było ponure. Daję ci nadzieję na lepsze jutro. Moc tego pierścienia działa pod jednym warunkiem - popatrzył się na mnie. - Jeśli dwie osoby, wkładają w niego potężne uczucie i wierzą w lepsze jutro."

- Bardzo Cię Kocham Leondre, tak bardzo jak nikogo wcześniej. Ufam ci, wiem że dziś oddzieli nas tyle kilometrów, ale wciąż pamiętam tą historię o tym jak księżyc kochał tak mocno słońce, że umierał każdej nocy, by dać mu wytchnienie. Wierzę, że damy radę. Razem, bo miłość jest potężna. Chcę żebyś to ode mnie słyszał. Leondre, bardzo cię kocham - zakończyłam swój monolog i tym razem zobaczyłam łzy na twarzy mojego chłopaka. Właśnie to w nim uwielbiałam, że był emocjonalny, że tego nie ukrywał, że nie wstydził się płaczu, dzielił się ze mną uczuciami. Również zaczęłam płakać i tak siedzieliśmy i chlipaliśmy. Potem chłopak przybliżył się do mnie i zaczęliśmy się całować, łzy skapywały nam na ubrania, wpływały do ust, ale byliśmy tylko my. Kiedy odczuwałam ból i strach, tego co się za chwilę wydarzy, wpijałam się mocniej w Leo. Chciałam go jak najlepiej zapamiętać, każdy skrawek jego ciała, każde wgłębienie, jego delikatną skórę, gładkie włosy. Uwielbiałam go całego, był idealny. Po chwili skończyliśmy z pocałunkami i najzwyczajniej w świecie, siedzieliśmy mocno wtuleni w siebie i spoglądaliśmy na Kraków. Potok łez nie przestawał lecieć, a że było nas dwoje to efekt oczywiście stał się mocniejszy. Co pewien czas Leo szeptał mi do ucha po polsku "Kocham cię". Bardzo wiele to dla mnie znaczyło. W dodatku wypowiadał to z takim słodkim akcentem, że moje serce kurczyło się na samą myśl upływającego czasu.
Doszła godzina 20, kiedy telefon Leondre zabrzęczał. Chłopak niechętnie wyciągnął go z kieszeni i odebrał. Dzownił Charlie, który poinformował chłopaka, że ich autobus jest już gotowy. 

***
- Weronika - odezwał się Charlie, gdy szli już w stronę miejsca odjazdu. - Nie miałem okazji podziękować ci za...wszystko. Wiele mi uświadomiłaś, poza tym bardzo się cieszę, że poznałem kogoś takiego jak ty.
Przyjemna iskierka ciepła przeszła przez całe ciało Wery. 
- Nawet nie wiesz ile to wszystko dla mnie znaczy - odpowiedziała. - Przecież ja jestem taką psychofanką, że na twoim miejscu bym się bała. - Chłopak się zaśmiał, następnie zatrzymał i odwrócił Weronikę w swoją stronę.
- Weronika, pamiętaj że ja nie znikam. Kiedy będziesz czuła się gorzej, to napisz, zadzwoń, ja tam będę. Nie zamykaj się na świat, proszę - kiedy dziewczyna pokiwała głową, dodał. - Obiecujesz?
- Obiecuję - mocno przytuliła Charlie'ego

*** 


Będąc nadal blisko siebie ruszyliśmy na parking pod hotel "Ester". Znalazłszy się przy nim, ujrzałam smutną Weronikę i Charlie'ego. Bagaże już zostały zapakowane, kluczyki od pokoju oddane na recepcję, kierowca już siedział na swoim miejscu. Wszystko było gotowe, tylko ja jakoś nie do końca. Z pojazdu wysiadł manager chłopaków i powiedział:
- No cóż, pora jechać, musicie się pożegnać - oznajmił i wsiadł z powrotem.
Oderwałam się od Leo i podeszłam do Charls'a, Weronika zrobiła przeciwną czynność do mojej. Przytuliłam blondyna, a on powiedział:
- Szkoda, że nie mieliśmy okazji się bliżej poznać. Mimo wszystko dzięki, to był niezapomniany czas w Polsce.
- Ja też dziękuję, za wszystko - uśmiechnęłam się smutno i wróciłam do mojego chłopaka. Werka i Charlie pożegnali się ostatni raz, po czym Blondyn wszedł do autobusu.
- To chyba już czas - odezwał się cicho brunet.
- Nie, to nie może być już teraz - jęknęłam. Wydawało mi się, że jestem gotowa na ten moment, a jednak gdy nadszedł, poczułam się zupełnie rozbrojona.
- Kochanie, mamy skype, mamy internet, telefony, będziemy rozmawiać codziennie - próbował mnie uspokoić.
- Kiedy się znów zobaczymy? - zapytałam. A on tylko wskazał na niebo. Podniosłam głowę i powiodłam wzrokiem po ciemnym dywanie przeplecionym jaśniejącymi gwiazdami.
- Za każdym razem, gdy spojrzysz w niebo wiedz, że ja też na nie patrzę, na te same gwiazdy i dopóki jesteśmy pod nimi, nic nas nie dzieli, dobrze? - spytał a ja pokiwałam głową. Manager zespołu, krzyknął poirytowany, żeby chłopak natychmiast wsiadał.
Leondre spojrzał na mnie smutno. Szepnął po raz ostatni "Kocham cię" nachylił się nade mną i pocałował delikatnie w policzek. Nadało to chwili jeszcze większego romantyzmu. Nie rzucił się na mnie, nie zaczął całować jak oszalały. On złożył subtelny pocałunek na moim policzku, tak jakbyśmy się mieli jutro zobaczyć. Odwrócił się i już wchodził do autobusu, kiedy niespodziewanie rzekłam:
-  "Kiedy będę miał już 60 lat, przybije moja gitarę do ściany...
On zatrzymał się na drugim stopniu, przekręcił głową dokańczając:
- ...żebym nigdy nie zapomniał, jaki hałas robiłem przy pomocy tego urządzenia.*
Rzucając mi ostatni uśmiech, wszedł w głąb pojazdu, drzwi się zamknęły, a autobus ruszył. Patrzyłam jak się oddalał. Werka polożyła mi rękę na ramieniu, a ja szepnęłam:


- Czyli jednak...wyjechał.

*Kiedy Adela i Leo spotkali się po raz pierwszy na M&G, rozmawiali o swoich ulubionych zespołach. Gdy Leondre wychodził na scenę w progu odwrócił się do Adeli i zaczął cytować Slasha, czyli byłego członka zespołu Guns N' Roses. Teraz sytuacja się powtarza, tylko to Adela zaczyna cytować.

-------------------------------------------------------------------------------------------------
Hejka naklejka!
Oto 33 rozdział, który uważam, że jest w porządku. Mimo, że jest tak przesłodzony, że troszkę rzygać się chce, to raz na jakiś czas muszą być takie rozdziały. Już minęło 1,5 miesiąca szkoły! Mówię "już" bo jakoś szybko to leci. Chciałabym zrobić tyle rzeczy, ale ciągle wydaje mi się, że brak mi czasu, nie mogę w plan dnia wrzucić nic nowego. A tak naprawdę po prostu mi się nie chcę, ech. Ale nie o tym tutaj. Kolejny post to będzie LBA, gdyż dostałam znów nominację xD Więc powinien pojawić się jakoś w tygodniu lub może zamiast poniedziałkowego rozdziału, jeśli bym się nie wyrobiła :) To tyle.
Miłego tygodnia! 
Lia