#Rozdział 24 "Deus Dona Me Vi"




Tytuł: "Boże, daj mi siłę"


- Odjazd za dwie minuty! - krzyknął konduktor. Blondynka wraz z mamą siedziały już w swoim przedziale na przeciwko siebie, przy oknie. Weronika wlepiła wzrok w szybę i unikała rozmów z rodzicielką. Nadal czuła niesmak, oszukanie, niechęć i wiele innych negatywnych uczuć. Na pociąg odwiózł ich Tomek razem z ojcem. Młodzi wymienili się numerami. Od rana Weronika nie zamieniła nawet słowa z mamą. Miała do niej żal, sama do końca nie wiedziała o co. Za to Kasia też czuła się niezręcznie, że to właśnie córka widziała ją w takiej sytuacji. Maszyna ruszyła, a nastolatka zaczęła szukać w torbie słuchawek.
- Chcesz pogadać? - spytała łagodnie rodzicielka. Weronika odburknęła nawet nie zaszczycając jej wzrokiem.
- Nie mamy o czym - założyła słuchawki, podkręciła głośność i tak minęły im kolejne dziesięć godzin.

***

Skończyłam. Nowy rysunek, a co przedstawiał? Moje, małe słoneczko grające na gitarze akustycznej. Jako, że obrazek jest czarno biały nie widać było tych intensywnie miedzianych i lśniących włosów. Nie przeszkadzało mi to, gdyż patrząc na kartkę, widziałam je oczami mojej wyobraźni. W tej całej goryczy po wyjeździe Małej nie było mi aż tak źle. W końcu sprawy z Leondre się uporządkowały. Czuję się ważna, kochana. To przyjemne. Powiedział, że dziś do mnie wpadnie, tylko później. Spędza czas z Charlie'm, który ponoć ma problemy z Chloe. Właśnie... jak to będzie z nami. Ja tutaj, a on w Wielkiej Brytanii, w grę nie wchodzą tylko kilometry, ale jeszcze rozległe, morskie wody . Przynajmniej przestaliśmy siebie omijać na własnym morzu uczuć i zmierzamy w jednym kierunku. Ech, nie wiem, nawet nie mam siły o tym myśleć.
Wstałam, odłożyłam zeszyt o smolistym kolorze i zapukałam do pokoju obok.  Usłyszałam zaproszenie, więc otworzyłam drzwi i usiadłam na łóżku. Nikodem odwrócił się na krześle w moją stronę.
- W czymś ci pomóc? - spytał.
- Tak, powiedz mi w końcu, skąd masz te krwiaki na ciele - mówiłam stanowczo.
- Ada wybacz, ale to nie twoja sprawa. Ze wszystkim sobie radzę i nie potrzebuję pomocy - rzekł spokojnym tonem.
- Tak mówiłeś ostatnio, a potem jakimś cudem, pojawiły się fioletowo-czerwone plamy na twoim ciele, więc nie ściemniaj. Mów albo pójdę do mamy - niby dziecinna zagrywka, ale skuteczna. Niko martwił się o mamę w stanie jakim się teraz znajdowała i nie chciał dokładać jej problemów.
- Powiedzmy, że wpakowałem się w nieciekawe towarzystwo i w kilka sytuacji, z  których trudno się jest teraz wyplątać. Załatwię jeszcze kilka spraw i będzie po wszystkim - spojrzał na mnie. - Obiecuję.
Zmartwiło mnie to, nie powiem, że nie. Ale skoro nie chce nic więcej zdradzić, to nie będę drążyć tematu.
- A jak tam twoje sprawy z kochasiami? - zaśmiał się, a ja pokręciłam głową ze zrezygnowaniem.
- Mówiłam ci coś na temat "kochasiów" - ale również się uśmiechnęłam. - Wiesz, że dobrze?  W końcu dobrze.
- O siora, no to gratulacje! - gadaliśmy jeszcze przez pewien czas, a potem zostawiłam Nikodema w jego pokoju, a sama poszłam zadzwonić do Werki. Próbowałam, ale nie odbierała. Dziś miała wracać. Mam nadzieję, że z nią wszystko w porządku. Jeszcze później spróbuję zadzwonić. Siadłam przy biurku i zabrałam się za lekcję. Czytałam właśnie biologię, a oczy i mózg odmawiały posłuszeństwa. Fakt ostatnio mało śpię, ale to nie przez koszmary. Dawno już ich nie miałam. Po prostu dużo na głowie, stres i to się przekłada na sen.
Usłyszałam krzyk, wybiegałam z pokoju. To krzyk mamy! Zbiegłam na dół i zobaczyłam...Nie możliwe! Moja mama leżała na ziemi z zakrwawionym nożem w lewej ręce i przeciętą tętnicą szyjną. Oczy miała szeroko otwarte i dostrzegłam w nich przerażenie. Boże, czemu mi to robisz?! Najpierw ojciec, a teraz zabrałeś mi mamę. Najwspanialszą istotę jaką znam. Miała tyle dobroci w sercu, a świat mi ją zabrał. Rzuciłam się na ziemię obok niej. Chciałam wziąć ten nóż i zrobić to samo co ona. Ale nie zrobiłam. Jestem tchórzem. Boję się śmierci. Boję się również życia jako sierota. Co mam teraz zrob...
- Adele, wszystko w porządku? - poderwałam się gwałtownie z biurka. Zaczęłam kodować wzrokiem gdzie jestem. Mój pokój, biurko, książki, biologia, teraz sobie przypominam, żyły, tętnice, uczyłam się układu krwionośnego. Czyli to był...sen. Byłam tak zdezorientowana, stałam jak wryta i zaczęłam płakać. Już drugi raz śni mi się śmierć mamy. Dlaczego? Za pierwszym razem to ja byłam powodem jej zgonu, a teraz samobójstwo. Chyba muszę odwiedzić moją terapeutkę jeszcze raz. - Hej, już jest wszystko w porządku, już jest dobrze - chłopak podszedł do mnie, przyciągnął blisko do siebie i delikatnie przejeżdżał dłonią po moich włosach. - Co się stało?
Wciąż będąc w szoku opowiedziałam mu o dwóch snach. Najgorszych snach, jakie kiedykolwiek miałam. Kiedy skończyłam brunet powiedział:
- Jeśli chcesz, to możemy pójść razem do terapeutki. Na pewno ci pomoże i stwierdzi z czego to wynika - uśmiechnął się ciepło. Nie zbagatelizował problemu, nie powiedział, że to przejdzie, ani nie przestraszył się, że chcę iść do terapeuty. On jest za, wspiera mnie. Jestem mu za to taka wdzięczna. Uspokoiłam się, a rozmowa toczyła się płynnie. Świetnie się nam spędzało czas, jak najlepszym przyjaciołom. Ale my już nimi nie byliśmy, tylko kimś więcej. Siedzieliśmy obok siebie na łóżku, a on zwrócił głowę w moją stronę. Zrobiłam to samo. Nasze usta sie złączyły, pocałunek był głębszy, dłuższy i bardziej namiętny niż ostatnio. Jednak nadal subtelny. Starał się, a ja na myśl o tym wyszczerzyłam się do niego.
- Co cię tak śmieszy? - spytał rozbawiony.
- Nic, jestem po prostu szczęśliwa. Choć nie wiem czy to niezbyt odważne słowo - powiedziałam szczerze.
- Jesteś szczęśliwa - popatrzyłam na niego zdziwiona. - No w końcu jestem facetem i niczego się nie boję. To wypowiedziałem za ciebie te odważne słowa.
Zaczęliśmy się śmiać. Oparłam głowę na jego ramieniu. Siedzieliśmy tak we dwójkę, słuchając radia i ciesząc się swoim towarzystwem, obecnością. Popatrzyłam na lśniący pierścień na mojej dłoni i na kilka błyszczących na jego. Dał mi cząstkę siebie, ja chyba swoją też powinnam mu dać. Tylko, co? Muszę nad tym pomyśleć. W radiu zaczęła lecieć piosenka. Co za niespodzianka! "Pomimo burz" tak rzadko słucham tej piosenki, że...ech. Ale zaczęłam podśpiewywać pod nosem nadal z głową na ramieniu Leondre.

Pomimo raf pomimo skał, Pomimo stumetrowych fal, Pomimo burz, błyskawic w ''z'', Ja ciągle ciebie chcę.

I jeszcze miejsca trochę ma, Na wybuchy, słowa skruchy, Na ten niepokoju stan, I jeszcze znajdę 
więcej sił, Będę walczył, będę kochał, Będę się o ciebie bił

- Adele, ja akceptuję to jaka jesteś. Ale wybacz talentu muzycznego po prostu nie masz - wybuchliśmy śmiechem.
- Po prostu zazdrościsz tandetny raperze - udawał obrażonego.
- Ej, ej księżniczko, nie pozwalaj sobie - pomimo, że to słowo "princess" zabrzmiało tak słodko i melodyjnie, prawie je wymruczał to delikatnie się skrzywiałam na jego dźwięk. Niestety to zauważył.
- Coś nie tak? - spytał.
- Nie, wszystko okay - uśmiechnęłam się.
- No powiedz, nie biję dziewczyn - parsknęłam śmiechem.
- Chodzi o to, że to naprawdę urocze i kochane, jak mówisz do mnie "księżniczko" tylko, że... ty tak mówisz do każdej swojej fanki, a ja... nie jestem fanką - powiedziałam cicho, nie chciałam go tym urazić ani nic z tych rzeczy. Brunet siedział chwilę w milczeniu, a potem się odezwał.
- To jak jest "księżniczka" po polsku? - spytał, a ja odpowiedziałam. - Ksieeeźniczka -wybuchłam śmiechem. - Coś źle powiedziałem?
Humory nie opuszczały nas przez cały dzień.  Wygłupialiśmy się jeszcze długo. Dochodziła 21, czyli Wera już dojeżdżała do Krakowa i nadal się nie odzywała. Zaniepokoiło mnie to, więc znów spróbowałam zatelefonować. Nic. Drugi. Ktoś odrzucił sygnał. Czy ona nie chce ze mną gadać? Spróbowałam jeszcze raz. Znów odrzucone. Po chwili dostałam sms:

Nie mam siły, ochoty i humoru z nikim rozmawiać. Miałam naprawdę koszmarne ostatnie godziny. Chcę spokoju.

Ta wiadomość mnie zaniepokoiła. Wiem, że jakbym teraz przyszła do Werki to, by mnie nie wpuściła nawet do pokoju. Za nic w świecie. Znam ją. Ale mogę zrobić coś innego. Może się to wydawać bezsensu, ale wiem że zadziała. Odpisałam.

Ok, ale wiedz, że nigdy nie zostawię Cię samej.

Podeszłam do bruneta i zaczęłam grzebać w kieszeni jego spodni. Zgrabnie wyciągnęłam smartfona.
- Co ty robisz? - zdziwił się.
- Muszę załatwić Werce Anioła Stróża - uśmiechnęłam się do niego porozumiewawczo, a on nadal miał niepewną minę. Jak ci faceci nie potrafią łączyć faktów.

***

Kobiety wysiadły z pociągu po kilkunastu godzinach milczenia. Wsiadły do taksówki i podjechały pod swój blok. Katarzyna zapłaciła kierowcy, a Weronika wyciągnęła z bagażnika swoją walizkę. Już chciała wejść do klatki, kiedy zatrzymał ją głos matki:
- I tak nie masz klucza więc lepiej na mnie poczekaj - kiedy również ona miała swoje bagaże, a samochód odjechał, stały pod mieszkaniem, a Kasia nadal nie wyciągała klucza. - Musimy porozmawiać, nie możesz się tak wobec mnie zachowywać - nastolatka nadal milczała, jak grób - Weronika! Dopóki się nie dogadamy, nie otworzę drzwi - krzyknęła.
- Ja nie mogę się wobec ciebie tak zachowywać?! Czy ty sobie ze mnie żarty robisz? Zostawiłam najlepszą przyjaciółkę, kiedy była w stanie załamania, tylko po to żeby pojechać na idiotyczną kolację z samymi snobami i czuć się beznadziejnie przez cały wieczór. Dodatkowo zobaczyłam ciebie z jakimś facetem, którego pierwszy raz w życiu widziałaś na oczy. Przespaliście się ze sobą i spędziłam jedną z gorszych nocy mojego życia. I to, że niby ja się źle zachowuje?! - dziewczyna wybuchła i wypowiedziała każde słowo bardzo dokładnie, ale równie szybko.
- Nie pozawalaj sobie, nie pyskuj! Nie mówię, że jestem z tego dumna, ale ja też mam prawo do życia prywatnego!
- Odkąd nie ma ojca i Klary - głos dziewczyny zadrżał, gdy wspomniała wypadek i utratę tak ważnych osób w jej życiu, taty i siostry bliźniaczki - masz wszystko w dupie. Liczysz się tylko ty i twoja praca. Nie wiesz o niczym co się dzieje w moim życiu. Masz wyjebane na to...
- Weronika, nie mów tak do mnie! - gwałtownie przerwała jej rodzicielka. Trochę się wystraszyła słów córki.
- Ale to prawda! Kiedy ostatnio ze mną szczerze rozmawiałaś? Kiedy ostatnio zapytałaś się o głupie "jak tam w szkole? " , "co tam u twoich przyjaciół?" jak inne mamy. Chyba kilka lat temu! - w tym momencie zaczęła płakać. Jej matka była oszołomiona całą sytuacją, ale Weronika nie przestawała, chciała wylać z siebie cały kilkuletni żal. - Wychodzisz sobie na całe noce, siedzisz jak ty to nazywasz w "redakcji" , a ja nie mogę spać w nocy! Wiedziałaś to?! Oczywiście, że kurwa nie! Bo ty nic o mnie nie wiesz! Zajebiście, że mam super ciuchy, kosmetyki i wszystkie bzdury, ale nie mam najważniejszych rzeczy. Rodziny! A ty i tak masz to głęboko gdzieś! Bo ja cię nie szanuję... Jasne, kurwa już nie mogę! - krzyknęła ostatni raz przez łzy, rzuciła rzeczy i zaczęła biec przed siebie. Zostawiła zdezorientowaną i zawstydzoną mamę. Sąsiedzi wyglądali przez okna, by sprawdzić co się stało. A dziewczyna oprócz złości, poczuła wstyd. Nie przebiegła kilku metrów za blokiem, aż ktoś ją zatrzymał w mocnym uścisku. Próbowała się wyrwać, jednak nie była wstanie. Histeria sięgała zenitu, a złość powoli opadała, ustępując miejsce żalowi.
- Hej, hej, hej. Ciiii, uspokój się, będzie dobrze - mówił jej na ucho znajomy głos pewnego blondyna.
- Widziałeś to?! - pytała rozemocjonowana. - To jak się zachowałam?
- Tak, ale spokojnie rozumiem cię, miałaś prawo...
- Właśnie, że cholera nie miałam - znów zaczęła płakać. - Nie powinnam, to moja mama. Ale nie wytrzymałam, jak jej musi być teraz źle... Dobrze, że nie zrozumiałeś tego co mówiłam. Czułabym jeszcze większy wstyd - łkała, a on ją pocieszał.
- Każdy w złości mówi mnóstwo rzeczy, których tak naprawdę nigdy by nie powiedział. Dusi je w sobie, ale teraz wszystko powiedziałaś, teraz będzie lepiej - chłopak był bardzo łagodny.
- Charlie... ja muszę się zobaczyć z tatą i Klarą. Teraz - rzekła dziewczyna, a blondyn nie do końca rozumiejąc o co chodzi, wziął ją pod rękę i dał się prowadzić. Wiatr był panem aktualnej październikowej pogody. Dwójka nastolatków doszła w końcu do miejsca docelowego. Cmentarz. Szli do 8 alejki i weszli w jej głąb. Żadne z nich nie pisnęło słówka, aż do momentu, gdy zatrzymali się przed dwoma grobami, połączonymi ze sobą. Dziewczyna nachyliła się, strzepnęła liście z marmuru i wpatrywała się w napisy.
- Nawet nie wiecie, jak za wami tęsknie. Tak bardzo chciałabym, żebyś mi teraz pomógł tato. Jesteś bardzo mamie potrzebny. Klara, a ty jesteś potrzebna mi. Adela jest wspaniała, ale ona nie zrodziła się ze mną z jednego organizmu. Czemu tak szybko mnie opuściliście? Wróćcie, choć na chwilkę, na jeden moment - powiedziała cicho dziewczyna po polsku, a blondyn przypatrywał się całej sytuacji i delikatnie trzymał rękę na ramieniu Weroniki. - Byłabym zapomniała - rzekła delikatnie tym razem zmieniając język na angielski - to mój przyjaciel Charlie, bardzo mi pomaga. Nie wiem, co bym dziś bez niego zrobiła.
I w tym momencie wydarzyło się coś, czego Weronika kompletnie się nie spodziewała. Chłopak zupełnie poważnie, odezwał się:
- Dzień dobry proszę pana, cześć Klara - wybrzmiał akcent brytyjski w ostatnim słowie - bardzo miło mi was poznać. Będę się opiekował Weronika, nie martwcie się - dziewczyna obróciła się do blondyna i wtuliła mocno w jego pierś.
- Dziękuję - szepnęła. Nie zdawał sobie sprawy, jakie ważne było dla niej to co właśnie uczynił. Drobny gest, ale okazał szacunek do dwóch najważniejszych osób dla blondynki.
Odprowadził ją pod same drzwi domu Werki, pożegnali się i dziewczyna weszła do domu. W kuchni zastała płaczącą mamę. Przysiadła się obok, chwilę wpatrywała w łzy, które skapywały kobiecie po policzkach i powiedziała niepewnie:

- Mamo - kobieta uniosła głowę. - Przepraszam.  

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Siemka!
Dziś poniedziałek, co oznacza, że wstawiam rozdział na bloga :) Jestem bardzo ciekawa co myślicie o tym rozdziale, jest trochę inny niż zwykle. Mi się podoba, a teraz czekam na wasze opinie. A może macie jakieś sugestie? :) Piszcie wszystko w komentarzach ^.^ Kto zna tych panów z obrazka pod tytułem? Ogląda ktoś "The Originals"? Bo ja uwielbiam, a tych na górze, to po prostu kocham! Niestety ostatnio w serialach się trochę opuściłam, ale w wakacje na pewno po nadrabiam :) Nie zatrzymuję już, pamiętajcie żeby zostawić po sobie ślad, to zawsze miło widzieć, że ktoś czyta :)
Miłego dnia :)
Asieneczka Lia

21 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Boże, ryczę! Jak ty potrafisz człowieka do łez doprowadzić! Rozdział jest... taki, jaki powinien być - idealny. Należycie romantyczny, ale też smutny, wzruszający... no, po prostu perfekcyjny. I do tego odpowiednio zaabawny! A ty wiesz, że to jest dla mnie bardzo ważne xD.
      '- Adele, ja akceptuję to, jaka jesteś, ale talentu muzycznego po prostu nie masz.
      - Po prostu zazdrościsz, tandetny raperze.'
      W tym momencie umarłam! Hahahaah, nie wytrzymam XD. Wybuchnęłam tak nagle, a mój tata spojrzał na mnie jak na idiotkę XD.
      Dobra, będę kończyć, do następnego!
      Xoxo

      Usuń
    2. Hejhejhej ;3 dawno mnie tu nie było, ale spokojnie juz nadrabiam 😅
      Hmm, vo do rozdziału to jest niesamowity. Bardzo mnie zaskoczylas, pozytywnie oczywiście 💜 W ogóle się nie spodziewałam takich zwrotów akcji. Bardzo mi sie spodobalo jak Charlie zachowal sie na cmentarzu, to bylo naprawde bardzo urocze? Brakuje mi slow żeby to opisać.
      A jesli chodzi o tych dwóch panów na gorze, to ja ich kocham. PW moim życiem 💚💙💜💕😍 tego drugiego nie oglądałam, ale z chęcią kiedys obejrzę 😎
      No to chyba bedzie na tyle, do nexta 😚😚😘 \Szymciaa xd

      Usuń
    3. Dzięki Wielkie! I cieszę się, że Cię rozśmieszyłam :)

      Usuń
    4. Dziękuję! Ach pamiętniki życiem, ale "The Originals" moim zdaniem jeszcze lepsze :3 Polecam! :) Do zobaczenia :)

      Usuń
  2. Miejsce muszę przemyśleć to co napisze ahahh

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kurcze chciałam napisać jakiś mega długi, fajny i mądry (tak,tak to był by chyba mój pierwszy mądry) komentarz xdd
      Ale nie wiem, nie umiem po prostu, bo kurde!
      Nie umiem opisać tego co czułam jak czytałam to cudeńko, kurde każdy kolejny rozdział jest co raz lepszy i noo ja się już boje jak zakończysz te opowiadanie bo wiem że masz juz zakończenie hahah
      Dużooooo weny, i czasu na czytanie 💓💓

      Usuń
    2. Nie no, już miałaś mądre komentarze, więc nie bądź taka krytyczna :D Nie bój się, nie będzie tak źle :P
      Dziękuję Ci bardzo! <3 A czas się przyda ^.^

      Usuń
  3. Ty, ty...ugh! Jak możesz skończyć w takim momencie?! Wracając do rozdziału to jest genialny. Wszystko dzieje się w odpowiednim tempie (chociaż ja uwielbiam, kocham jak akcja szybko się toczy) jakbyś życie opisywała. Dzień po dniu...ehhh...kocham cię mocno i życzę weny i czasu i pozdrawiam (haha) 😍😘😍

    OdpowiedzUsuń
  4. Asia ja płakałam...
    To było piękne.
    Pobyt na cmentarzu...
    Ich słowa...
    Cudowne...
    Parę łez spłynęło mi po policzku.
    Nie wiem jak ty to robisz, ale czytając twoją historię przenoszę się tam i obserwuje
    Nie czytam, obserwuje siedziac na ławce obok czy w nastepnym wagonie.
    Znowu mnie doprowadziłaś do czegoś czego się nie spodziewałam
    Z początku myślałam, że chce popełnić samobójstwo.
    Ten bulwers był mocny, szczery i piękny.
    Świetnie dobierasz słowa.
    I to wiesz...
    Akcja z aniołem stróżem - genialna!
    Serio myślałam, że mama Adeli nie żyje. Już zaczęłam wyobrażać sobie vo będzie dalej. Czy pójdą do domu dziecka czy Nikodem ich utrzyma.
    Jakieś podobieństwo jest.
    Śmierć mamy.
    Tyle, że u mnie było to łagodne, a u ciebie... ciut mniej
    Wiesz, że jestem, a wszelkiego rodzaju moje sugestie wpłynęłyby niekorzystne na twój blog.
    Naprawdę niesamowite.
    Znów się dziwie jak to na mnie tak wpłynęło.
    "Weny" życzę
    Buziaki xoxx

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Płakałaś? Kurczę, trudno mi uwierzyć, ale jeśli tak to nawet nie wiesz jaką mi to dało satysfakcję. Że jest osoba, która tak związana jest emocjonalnie z moim blogiem, to dla mnie bardzo ważne :)
      Dziękuję baaaardzo za taki komentarz! :)

      Usuń
  5. Uff..
    Wdech, wydech, wdech, wydech.
    Asiu...
    To najbardziej wzruszający rozdział jaki czytałam :(. Naprawdę był on tak szczery i piękny, že całkowicie zapomnialam o świecie wokół mnie.
    Przeszedł mnie tak ogromny dreszcz, myślałam że zaraz umrę. Już myślałam że mama Adeli popełniła samobójstwo. Gdy przywrócilaś Adele do światu relnego, odetchnęłam z ulgą <3.
    Cudownie jest widzieć jak swietnie rozumie się z Leo. <3 I bardzo polepszyły jej się stosunki z Nikodemem. W końcu relacje z bratem są bardzo ważne :).
    Niestety u Weroniki nie jest za dobrze. Moje stosunki z mamą też nie są zadowalające i też mam czasami wykrzyczeć jej wszystko w twarz. Wera i tak bardzo, bardzo dużo wytrzymała :). A Charli i Anioł Stróż <3. To było uroczę. Cmentarz, Tata, Siostra, Wera , Charli. To co się tam wydarzyło. ..nie umiem tego zebrać w zdanie. Jest to tak emocjonujące <3. Strasznie mi żal Weroniki, stracila najważniejsze osoby a sytuacja w jej rodzinie się nie polepsza i widać że ich potrzebuje :((.
    Nie mogę się doczekać piatku :) chce uslyszeć tą dramatyczną rozmowę między matką a córką.
    Kocham cię mocno <33 ( Bardzo bardzo i ty dobrze wiesz za co <3)
    Dużo czasu!!

    ~~KD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jescze jedno <3 będe mogła dziś do cb napisać :)(środa)?

      Usuń
    2. Oooo! Tak się cieszę, że aż tak Ci się podobał i w jakiś sposób go przeżywałaś :) To mega uczucie i niesamowicie ważne dla mnie :) Rozdziały od pewnego czasu dodaje tylko w poniedziałki ;)
      Dziękuję za wspaniały komentarz! :) Jasne pisz kiedy chcesz :D

      Usuń
  6. No nie... Rycze, rycze, rycze. To jest piekne. Wow no poprostu wow. Nie moge obrac tego w slowa (jak zwykle tyle ze tym razem to jest wow i rycze xD) serio to jest piekne. Dzieki tobie polubilam poniedzialki (co tam ze pisze to w srode xD nie mialam czasu na nic. Ah te poprawki) ale serio rozdzial mega i nie mg sie doczekac nastepnego <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, dziękuję i jeszcze raz dziękuję! <3

      Usuń
  7. Ejj, ja jestem jakaś nienormalna... Ryczę na wszystkim, ale jak to czytałam to miałam taką samą minę cały czas xDDDD po prostu gapiłam się w telefon... Ale nie to, że mnie nie wzruszył wewnętrznie! To po prostu jedno wielkie "wooow" i "Jeju..:'(" Nie wiem co ci napisać... Przepraszam za moją poprzednią nieobecność! Ale miałam tyle nauki do wyciągania ocen... Masakra... Ale zaraz wakacje!!! Jejj!! Nie rozpiszę się, bo muszę jeszcze się na jutro na EDB nauczyć... Ale czekam na nexta jak zawsze i jak zawsze cudowne!!! Kc Kc! <333

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem w końcu dwóję z biologii trzeba wyciągnąć xD Dziękuję bardzo! <3

      Usuń
  8. Jejku... ja cię przepraszam, że nie skomentowałam tamtego rozdziału bo miejsce sobie napisałam. no ale. Pamiętałam o ty, tylko miałam dużo rzeczy na głowie. Więc przepraszam :) wybaczysz mi? :)
    Rozdział świetny i w ogóle. Moim zdaniem Wera nie zrobiła nic takiego... złego... no może to było trochę... zbyt wulgarne, no cóż. Też bym tak pewnie zrobiła, gdyby mi się przytrafiło to co jej. Przynajmniej może ta mama coś zrozumiała. No nie wiem.
    Więc rozdział ci się udał. Życzę weny i papa!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jasne, że wybaczę :) Nawet nie mam czego w sumie wybaczać xD Dziękuję bardzo! :)

      Usuń