#Rozdział 31 "Audere Est Facere"
Tytuł: "Odwaga jest czynem."
Minęły dwa dni, dokładniej pięćdziesiąt godzin i dwanaście
minut, od rozmowy z Leondre. Co chwilę zerkam na telefon z nadzieją, by
zobaczyć sms-a albo nieodebrane połączenie od niego, ale nie, zero kontaktu od
pięćdziesięciu godzin i...już trzynastu minut. Można dostać szału. Nienawidzę
niewyjaśnionych sytuacji. Wiem, że powinnam z nim porozmawiać, lecz wolałabym
żeby to on jako pierwszy wyciągnął rękę. Mimo tego, że nie zachowałam się do
końca w porządku, może nawet zachowałam się bardzo nie w porządku, to czekam aż
on...nawet nie wiem na co liczę, po prostu czekam. Skoro milczy to czy już mu
nie zależy? Przez ostatnie kilka tygodni w moim życiu wydarzyło się tyle, że
mój mózg ledwo to wszystko jest w stanie zanotować.
Staram się trochę podciągnąć z nauką. Rozmawiałam o tym z
mamą. Nie mogę tak olewać szkoły.
- Wiem, że jest ci ciężko po ostatnich wydarzeniach, ale nie
możesz pozwolić, żeby to wpłynęło na twoją przyszłość. Zrób to dla siebie -
powiedziała wtedy, a ja wzięłam to głęboko do serca. W związku z tym wskoczyło
mi kilka ładnych ocen, na tle tych nieciekawych. Ostatni rok gimnazjum, a ja
daje taką plamę, zdecydowanie muszę więcej myśleć o szkole. Trudno jednak jest
mi się skupić na lekcjach. Ciągle myślę, co Leo teraz robi, czy już wstał, może
jeździ na desce, może poznał kogoś nowego...dziewczynę. Tyle razy już
wpisywałam jego numer z zamiarem kliknięcia słuchawki, ale nie potrafię. Jestem
wielką boi dupą, wiem!
W czwartek po szkole Werka zaprosiła mnie do domu. Pogoda
nie sprzyjała spędzaniu czasu na dworze. Kiedy rozłożyłyśmy się na kanapie,
przyjaciółka z przyzwyczajenia włączyła swoją ulubioną playlistę ze Spotify. Z
głośnika rozbrzmiała piosenka "Stay Young" i ten wspaniały głos...
niekontrolowanie się skrzywiłam. Weronika to zauważyła i od razu przełączyła na
jakiś popowy hit.
- Przepraszam Ada, nie pomyślałam - powiedziała ze skruchą.
- No co ty, nic nie szkodzi - uśmiechnęłam się do niej, ale
chyba ani ona ani ja nie uwierzyłyśmy w szczerość tego uśmiechu.
Potem odrabiałyśmy lekcje, jak za dawnych lat. Pomagałam
Werze z matmą i fizyką, której totalnie nie rozumiała. Natomiast ona tłumaczyła
mi chemię. Co jakiś czas brała telefon do ręki i wystukiwała jakąś wiadomość.
Oczywiście wiedziałam, że pisze z Tomkiem. Z komórką się prawie nie rozstawała,
ale nie przeszkadzało mi to. Widziałam ile radości jej on daje, czasem
opowiadała mi jaki jest. O jego zainteresowaniach, rodzinie -mama Tomka, kiedy
miał 9 lat, powiesiła się w piwnicy. To musiało być tak wstrząsającego i
przerażające wydarzenie w życiu dziecka, że zrobiło mi sie głupio kiedy
przypomniałam sobie moje narzekania na tatę.
Myślę, że to dobry chłopak, choć zbytnio go nie znam.
Oświadczyłam już Werce, że następnym razem koniecznie muszę go poznać. Kiedy wróciłam do domu, zabrałam się za jedyną
rzecz, która odciąga mnie od rzeczywistości - rysowanie. Zabrałam do ręki
szkicownik i lekko naostrzony ołówek, następnie ruszyłam na poddasze. Wcisnęłam
się w róg zaraz przy małym okienku. Powiewało chłodem od nieszczelnego dachu,
więc mocno otuliłam się kocem. Skupiłam się na tym co zawsze, czyli na ołówku,
a reszta robiła się sama. Nie czułam złości ani wściekłości czy rozczarowania,
tylko było mi tak strasznie smutno! Więc całe to uczucie włożyłam w mój
rysunek. Wykonując powolne, precyzyjne ruchy ręką, doszłam do końca. Spojrzałam
na dzieło i stwierdziłam, że jest naprawdę ładne.
Następnie zaczęłam przeglądać po kolei rysunki od pierwszych
stronnic czarnego zeszytu.
Wszystko rozpoczęło się miesiąc po wyjściu ze szpitala,
zaraz po wypadku. Miałam wtedy totalną załamkę. Nie wiedziałam co ze sobą
zrobić, bo w końcu przez tyle lat kierowałam się tylko jedną myśl, ku
konkretnemu celowi i to zawsze skupiało się wokół koszykówki. Życie jednak lubi
komplikować sprawy, a wydarzenia potoczyły się tak, że nie mogłam już nawet
oglądać meczu w telewizji. Czułam się wtedy jakby ktoś pstryknął palcami i
zabrał mi wszystko co posiadałam przez własną chciwość, zazdrość. W ten dzień wracając
do domu zobaczyłam mural na bloku. Przedstawiał dwa duże, srebrzystobiałe,
połyskujące ptaki, które wzbijały się w przestworza obok siebie. Podpis obok
brzmiał "skrzydło w skrzydło". Coś mnie tknęło kiedy to zobaczyłam,
może właśnie wolność tych zwierząt? Zapragnęłam to udokumentować, ale nie
miałam przy sobie telefonu. Jak najszybciej udałam się do domu i wtedy wzięłam
pierwszą lepszą kartkę, długopis i po prostu zaczęłam rysować. To okazało się
dla mnie tak naturalne, jak oddychanie. Bardzo chciałam zapamiętać ten mural,
jak najlepiej. Odwzorowałam go wręcz identycznie. Zdałam sobie sprawę, że ten
cały czas kiedy skupiałam się na rysowaniu, pierwszy raz czułam wewnętrzny spokój.
Tak jakby czas się zatrzymał, nic się nie liczyło, nie było wczoraj, jutro,
tylko tu i teraz. Stop, pauza. Dokładnie tak, jakbym siedziała wiecznie w dusznym,
zamkniętym pomieszczeniu i nagle otworzyła okno i odczuła świeżość powietrza,
która dała mi nową siłę. Następnego dnia
nabyłam szkicownik i wkleiłam mój rysunek na pierwszą stronę.
Do dziś zapełniłam około trzech czwartych całej zawartości
szkicownika. Każdy rysunek wiązał się z konkretnym wspomnieniem, uczuciem,
emocją. To nie było zwykłe rysowanie, to mój pamiętnik i jeśli ktoś znałby do
niego klucz mógłby się dowiedzieć o mnie wszystkiego. Dlatego tak spanikowałam
kiedy Leondre zaczął przeglądać mój zeszyt. Leondre...
Proszę wróć.
***
Weronika usiadła na ławce przed blokiem i czekała na
umówione spotkanie. Wiatr dął mocno rozwiewając jej złociste włosy. Mimo pogody
Werce nigdy nie plątały się kosmyki, jedynie co to przysłaniały widoczność.
Właśnie w tej chwili ktoś przed nią stanął, po butach poznała, że to na niego właśnie
czekała. Odgarnęła cienkie pasmo z oczu i wstała.
- Chciałaś się widzieć? - rozbrzmiał brytyjski akcent.
- Tak, przejdziemy się? - zaproponowała, na co Charlie
skinął głową.
- Więc? O czym chciałaś pogadać? - spytał blondyn, który
wlepiał wzrok w chodnik. Nie była pewna czy w ten sposób chronił się od wiejącego
wiatru czy od jej wzroku, na jedno wychodziło.
- Czy muszę mieć jakąś konkretną sprawę, żeby chcieć się
spotkać? - spytała z nutą smutku w głosie.
- Ostatnio różnie bywało z nami, dlatego... się zdziwiłem
kiedy napisałaś - odpowiedział cicho, nadal patrząc w ziemie.
- Charlie - stanęła przed nim, zmuszając go by na nią
spojrzał. - Tyle się między nami wydarzyło przykrych spraw, ale również wiele
tych dobrych, które w odpowiednim momencie naprawdę dużo mi dały. Wiem, że
przeszłość to przeszłość i nie da się jej wymazać, ale może spróbujemy
zapomnieć? O naszych zauroczeniach, słabościach - widząc otwierające się usta
Charlie'ego w ramach protestu, szybko zaoponowała - nie oszukujmy się, że coś
do siebie czuliśmy. Ale ty masz dziewczynę, którą kochasz, a ja nie chcę się
między was wtrącać. Po prostu bardzo sobie cenię ciebie jako przyjaciela. Tym
razem będzie inaczej, nie doprowadzimy do powstania tych dziwnych sytuacji. Poza
tym jestem totalną bambino i nie chcę przestać nią być przez nasze relacje -
uśmiechnęła się, a on wraz z nią.
- Też bardzo chcę być twoim przyjacielem i cieszę się, że
napisałaś - otworzył ramiona, a ona wtuliła się w nie mocno. Bez skrępowania,
czuli się swobodnie po tych wyjaśnieniach. Kilka chwil później ruszyli wzdłuż
parku i zatracili się w rozmowie.
***
Sobota południe. Duży kawałek bristolu zajmował większą
część podłogi w moim małym pokoju. Pracowałam nad nim, a właściwie nad tym co
się na nim znajdowało od jakiś trzech godzin, a i tak zostało mi jeszcze sporo
do zrobienia. Wyciągnęłam z ostatniej szuflady w mojej komodzie wszelkie
kolorowe pisaki, kredki jakie tylko miałam. Zostały mi one z lat dzieciństwa,
gdyż potem rzadko sięgałam po tego typu przyrządy. Moje rysunki zwykle skupiają
się na czarno - białej kolorystyce.
Teraz jak nigdy
skupiałam się na każdym posunięciu, każdej kresce, każdym kolorze. Musi być
idealnie. Czułam podekscytowanie, ale też stres. Czas wykorzystać jakoś te
swoje zdolności, tym razem moją pracę zobaczy większa ilość ludzi niż jedna czy
dwie. Mimo, że aż tak bardzo nie będą się na niej skupiać, ani oceniać, bo nie
o to chodzi, to i tak chciałam żeby było perfekcyjnie. Z jednej prostej
przyczyny, która ciągle chodziła mi po głowie.
Po zakończeniu podniosłam się z kolan i rozprostowałam
kości, patrząc na pracę w całej okazałości.
- Dawno nie zrobiłam czegoś tak kolorowego - pomyślałam.
Zwykle dodanie szarego do moich rysunków, to już była wielka zmiana. Teraz
przede mną leżała cała paleta barw, odcieni, kolorów. Spodobało mi się to. W
końcu nigdy nie chciałam mieć szarego życia, to czemu moje prace zawsze tak
wyglądały?
***
- Charlie, czujesz to? - spytał Leondre, słysząc tłum
wiwatujący ich imiona. Za chwilę mieli wyjść na scenę i dać koncert. Pieniądze
z niego pójdą na cele charytatywne. Brunet czuł podniecenie przed dwugodzinnym
show. Uwielbiał te chwile kiedy mógł się totalnie zatracić w muzyce, spełniać
marzenia i być... szczęśliwym.
- Tak, kurde stary tak dawno nie dawaliśmy żadnego takiego
koncertu. Widziałeś ile ludzi przyszło? - odpowiedział rozemocjonowany blondyn.
Poprosił Lewis'a, managera zespołu, żeby załatwił miejsce blisko sceny dla
Weroniki. W głowie ciągle miał wspomnienie z wczorajszego dnia z dziewczyną.
Znów się świetnie dogadywali, bardzo się z tego cieszył. Wieczorem rozmawiał z
Chloe, z którą również fantastycznie
można się zatracić w rozmowie. Podsumowując wczorajszy dzień, był jednym z
lepszych w ostatnim czasie, dla Charli'ego. Tego samego niestety nie można
powiedzieć o Leo.
Od kilku dni chodził trochę przygnębiony, oczywiście
podzielił się swoimi problemami z najlepszym przyjacielem. Charlie był trochę w
kropce, gdyż uważał, że Leo zachował się nie w porządku wobec Adeli, z drugiej
jednak strony ona też powinna takie rzeczy mu powiedzieć, a przede wszystkim
nie kłamać. Ale przecież wszyscy czasem popełniamy błędy, dlatego blondyn
przekonywał Leo, by zadzwonił i spotkał się z dziewczyną.
- Nie wiem, nie chcę - odpowiedział wtedy. - Co miałbym jej
powiedzieć? Wiesz, ja po prostu, nie wiem czy jest sens się starać.
Na tym zakończyli temat Adelajdy. Natomiast teraz, dokładnie
w tym momencie, Leo przejawiał pierwszy raz od kilku dni swoją ludzką naturę.
Gdyż ostatnio można było pomylić go z zombie. Aktualnie jednak na twarzy
malowało mu się tyle emocji, że przyjaciel się rozluźnił.
Tłumy piszczących nastolatek skandowały ich imiona coraz
głośniej. Wybiła godzina dziewiętnasta.
- Gotowy? - spytał niepewnie Charlie.
- Zawsze - odpowiedział uśmiechnięty Leondre i wybiegli na
scenę. Głośność pisków wzrósł co najmniej o połowę, a wydawałoby się że to
fizycznie niemożliwe. A jednak!
Bars and Melody, zaczęli śpiewać autorskie piosenki, szło im
świetnie, tłum był zachwycony. Breathe,
Complicated, Beautiful, Just Remember. Całą sale rozświetlały kolorowe
bransoletki fluorescencyjne. Jak zwykle na powierzchni sali rozciągały
się plakaty z napisami typu "I love Bam". Chłopakom bardzo się
podobały tego typu rzeczy, zawsze starali się wychwycić i zapamiętać jak
najwięcej. Kiedy rozbrzmiały pierwsze nuty, najnowszego coveru "On my
mind", Leo się delikatnie spiął. Spojrzał na widownie, żeby dodać sobie
otuchy i wtedy tak przeczesując wzrokiem fanów, ponad głowami ujrzał duży
plakat.
Narysowany na nim był... on, Leondre we własnej osobie,
kiedy skakał na desce. Ubranie miał takie same jak sprzed kilku dni. Idealnie
został oddany ruch podczas wykonywaniu triku. Jego włosy były całe roztrzepane,
wzrok skupiony na nogach, delikatnie uniesione kąciki ust ku górze, brwi
zbliżone ku sobie w skupieniu. Rysunek był po prostu piękny. Każdy szczegół
wyrysowany idealnie. Zaraz obok, wielkimi kolorowymi literkami widniał napis
"I love Leondre". Nagle plakat został podniesiony wyżej i spod cienia
ukazała się twarz dziewczyny. Ale nie byle jakiej.
- Adele - szepnął. Nagle zorientował się, że powinien
śpiewać i od razu zaczął rap. Uśmiechając się przy pierwszych słowach. To co
właśnie zobaczył dodało mu potężnych skrzydeł i czuł się jakby mógł odlecieć i
wziąć ze sobą jedyną osobą, z którą chciał teraz spędzić czas.
Świadomie rapował każde kolejne słowo piosenki, co chwila
zerkając w jej stronę. Ona tylko się uśmiechała i wysoko unosiła plakat. W
jednej chwili zapomniał o wszystkim. Właśnie na tym to polega prawda? Że przy
osobie którą darzysz wielkim uczuciem zapomina się o smutku, bo bardziej boli
to gdy jej przy tobie nie ma, nawet gdy się pokłócicie.
Ostatnią piosenką standardowo była "Hopeful".
Najważniejsza piosenka dla obu chłopaków. Kiedy Leo odśpiewywał swoją część,
widział jak Adela szepta słowo po słowie, każdej zwrotki. Teraz już chłopak nie
mógł odwrócić od niej wzroku. Kiedy prawie wyrzucił z siebie I'm flesh and
blood, accept me please" to jedna duża łza spłynęła mu po policzku.
***
Zaraz po koncercie wysłałam Leondre sms-a, żebyśmy się
spotkali na kopcu Kraka o dwudziestej drugiej, czyli dwadzieścia minut od
zakończenia występu. Mamę niestety musiałam okłamać, że poszłam na noc do
Werki, ale w życiu nie pozwoliłaby mi o tej godzinie siedzieć sama na kopcu.
Koncert był niesamowity. Ogromnie mi się podobał, w przeciwieństwie do mojego
pierwszego Bam. Chyba jestem trochę zbyt subiektywna pod tym względem, ale co
to przeszkadza? Właśnie nic!
Dwudziesta druga dziesięć, a Leo nadal nie ma. Myślałam, że
przyjdzie, z jego zachowania wywnioskowałam, że też chce wyjaśnić nasze sprawy.
Chyba się pomyliłam, za dużo od niego wymagam. Wstałam z zimnej trawy, zapięłam
kurtkę pod szyję i zarzuciłam niedbale szalik. Noce były już zimne, więc
wzięłam pierwszy lepszy z szuflady przed wyjściem. Ruszyłam w dół, kiedy zawiał
mocno wiatr i przeraźliwy chłód przeszył całe moje ciało. Nie jestem do końca
pewna czy to była wina wiatru. Wiatr. On zawsze mi towarzyszył, czy jest źle
czy dobrze on jest zawsze obok. Pamiętam, że zaraz po wypadku nienawidziłam go.
Kiedy czułam na twarzy jak delikatnie przemieszcza się i obiega cały świat. Jak
wprawia w melodyjny szelest liście albo zmusza drzewa i gałęzie do tańca. Wiatr
jest wolny, nikt nie może go zatrzymać. Teraz jednak go lubiłam, był jak dobry
przyjaciel, który zawsze znajdował się gdzieś obok. Nawet nie wiedziałam, że
zaczęłam płakać. Czasem tak ci cholernie zależy, że nie da się powstrzymać łez.
Po co miałam je hamować skoro byłam zupełnie sama?
Nagle usłyszałam głos za sobą i gwałtownie się odwróciłam na
jego brzmienie, jak zaklęta.
- Adele? - zakłopotany spojrzał na mnie i dodał -
przepraszam, że tak późno, ale miałem problem z dostaniem się tutaj i...
Nie dałam mu dokończyć. Jednym zwinnym ruchem podeszłam do
niego i wtuliłam się mocno. Moje serce biło jak oszalałe i byłam prawie pewna,
że Leo je czuje, nawet przez kurtki. Sama bałam się, że zaraz wyskoczy. Po
dłuższej chwili odsunęłam się na tyle, żeby spojrzeć mu w oczy, a on delikatnie
otarł moje łzy.
- Przepraszam -
powiedziałam czytając kawałek po kawałku duszy z jego oczu.
Nachylił się nade mną i pocałował mnie długo i namiętnie.
Odsunął się i prawie wymruczał:
- Ja też powinienem...przepraszam... - kolejny raz nie dałam
mu skończyć. Patrzyłam się na jego usta i czułam do nich taki pociąg, że nie
mogłam się powstrzymać, więc złożyłam na nich pocałunek, potem kolejny i
jeszcze jeden. Co pewien czas przerywałam i szeptałam "przepraszam" i
znów skupiałam się na ustach Leo.
- Leondre - powiedziałam nagle przestraszona. - Jesteś tu
prawda? To nie jest sen?
Uśmiechnął się, założył moje włosy za uszy i odpowiedział:
- Właśnie miałem zadać ci to samo pytanie, ale jestem
przekonany, że to się dzieje naprawdę - odpowiedział.
- Skąd ta pewność? - spytałam cały czas parząc tylko na
niego, pochłaniałam jego osobę wzorkiem. Przyciągnął mnie do siebie bliżej i
melodyjnie szepnął zaraz przy moim uchu:
- Bo tylko kiedy jesteś przy mnie czuję emocje, których bez
ciebie nie jestem sobie w stanie nawet wyobrazić.
------------------------------------------------------------------------------------------------------
Hej!
Poniedziałek i tak jak zapowiadałam wrzucam rozdział :) Myślę, że powinien Wam się spodobać, mi się podoba :) Nadmienię jedynie, że druga połowa rozdziału, została napisana przy nałogowym słuchaniu piosenki Shawn'a Mendes'a "Treat you better" . Ostatnio nie mogę przestać słuchać, myśleć i śpiewać tej piosenki :D
Tak myślałam, że pod koniec miesiąca, kiedy rok szkolny będzie trwał miesiąc, mogłabym napisać moje pierwsze wrażenia związane z liceum. Ale nie wiem, czy byście chcieli czytać coś takiego :) Więc dajcie mi znać. Proszę bardzo ładnie o komentarze! ^.^
Miłego dnia!
Lia
Subskrybuj:
Posty (Atom)