#Rozdział 23 "Amicus certus in re incerta cernitur"
Tytuł: "Pewnego przyjaciela poznaje się w niepewnej sytuacji."
Stwierdziliśmy obydwoje, że szpital to nienajlepsze miejsce
do rozmowy o uczuciach. Wybraliśmy się, więc na kopiec Kraka, który znajduje się nieopodal hospicjum. Rozciągał się z niego piękny widok na cały Karków. Wiał mroźny wiatr, lecz świecące słońce rekompensowało poczucie
chłodu. Szliśmy w ciszy, zastanawiałam się, co mu powiem. To chyba jednak nie
był dobry pomysł. Może to jakoś odkręcę? Nie! Za dużo czasu tracimy na tą
zabawę w chowanego. Każde z nas wie, w jakiej kryjówce schowało się to drugie,
ale udaje, że nie widzi. Pora w końcu krzyknąć "znalazłam" i
zakończyć tę grę. Dzieci lubią bawić się w chowanego, ale do czasu. Ten czas w
naszym przypadku dawno minął.
Doszliśmy na szczyt, usiedliśmy na trawie. Wpatrywałam się w
przestrzeń, zastanawiając się od czego zacząć. Co ja w ogóle chcę osiągnąć?
Chłopak mi tego nie ułatwiał, wciąż milczał jak zaklęty. Przełknęłam ślinę i
zaczęłam:
- Wtedy, gdy napisałeś i zarapowałeś mi tekst piosenki to...
było coś niesamowitego i pięknego. Jednak cały czas myślałam o tacie i o
przyszłości naszej rodziny. Nie mogłam zaprzątać sobie głowy niczym innym, bo
już nie dawałam rady. Po fakcie, zdałam sobie sprawę, jak mi zależy... -
zawahałam się, czy to powiedzieć, ale i tak już zaczęłam - na tobie. Bardzo mi
pomagasz, sama twoja obecność. Ten pierścień - popatrzyłam na lśniący przedmiot
na moim serdecznym palcu - codziennie rano daje mi siłę. Potem, gdy już
chciałam ci wszystko wyznać, powiedziałeś żebyśmy byli tylko przyjaciółmi.
Pomyślałam, że ty nie czujesz już tego samego. Trochę się w tym wszystkim
pogubiłam.
Zapadła cisza, ale niezupełna, gdyż wiatr nie dawał za
wygraną i dął coraz silniej. Opatuliłam się mocniej swetrem. Czemu zawsze muszę
gubić tą najważniejszą instrukcję. Do życia...
- Adele - zadrżałam, bo bałam się słów, które zaraz usłyszę.
- Wydaje mi się, że pewne uczucia nie odchodzą
z dnia na dzień. Moje też nie. Widziałem, twoją niepewność, ale nie
chciałem naciskać - mówił z lekkim zdenerwowaniem . Czyli jednak ten głos nie
jest zawsze beztroski.
- Leondre...- w końcu odważyłam się odwrócić w jego stronę,
on zrobił to samo, a nasze spojrzenia się spotkały. Wpatrywałam się w ciemne, czekoladowe oczy. Kąciki jego ust uniosły się delikatnie ku górze. Zaczął zbliżać swoje
usta do moich. Gdy był już niemal chwilę od dotknięcia.
Spuściłam głowę.
- Ja, przepraszam... - czułam, jak moja twarz zamienia się w
wielkiego buraka.
- Ale co się stało? - spytał lekko zawiedziony.
- Po prostu...może to trochę głupie, ale - popatrzyłam na
niego - nigdy się nie całowałam... - dostrzegłam, jak mięśnie na jego twarzy
się rozluźniają.
- Zaufaj mi - ujął delikatnie moją dłoń i znów zbliżył się
do mnie. Tym razem się nie odsunęłam. Nasze usta się złączyły. Pocałunek trwał
dosłownie kilka sekund, lecz to mi w zupełności wystarczyło. Brunet był bardzo
subtelny, ale dokładny i zmysłowy. Poczułam motylki w brzuchu. Nie
wierzę...właśnie się całowałam!!! Odsunął się powoli i rozpromienił, widząc mój
wyraz twarzy. Czas się nagle zatrzymał. Pod nami miękka, gęsta trawa,
nad nami intensywne, wyraźne niebo, towarzyszący, szalejący wiatr i błyszczące
słońce. Nic się nie liczyło. Byłam tylko ja i on. Położyliśmy się obok siebie
na zielonym posłaniu i wpatrywaliśmy w sunące obłoki po błękitnym ekranie. Nie
chciałam przerywać tej chwili, ale została jeszcze bardzo poważna kwestia do
wyjaśnienia.
-Co teraz będzie?
Przecież ty mieszkasz w Wielkiej Brytanii, ja w Polsce. Tysiące kilometrów od
siebie. Czy to ma sens? - popatrzyłam na niego, a on wciąż głowę skierowaną
miał ku górze i zaczął mówić.
- Jak byłem mały, to mama często opowiadała mi pewną
historię. Na początku były dwie istoty, nazwane Słońce i Księżyc, razem tworzyły jedność i
nie potrzebowały nikogo ani niczego innego. To właśnie one stworzyły płomienne uczucie, zwane dziś miłością. Jednak ktoś o potężnej mocy
postanowił ich rozdzielić, tworząc dzień i noc, które dopełniały siebie
idealnie, jak tych dwóje kochanków. Rozłąka bolała bardziej niż cokolwiek innego, zostali poddani wielkiej próbie. Mimo wszystko nigdy nie przestali się
miłować. Księżyc może zobaczyć Słońce na chwilę przed wschodem i zachodem.
Dlatego umiera każdej nocy, by dać wytchnienie swojej ukochanej i by móc ją
zobaczyć choć przez moment. I tak trwają w miłości, aż do dziś - przerwał na chwilę i kontynuował
- Wiem, pewnie myślisz sobie, że to tylko jakaś głupia bajka na dobranoc. Ale
ja w to wierzę, że uczucia mają wielką moc, w nich kryje się magia, o której
nawet nie zdajemy sobie sprawy. Możemy wszystko, mimo że nie zawsze jest łatwo.
Te słowa mnie oszołomiły. Nie wiedziałam, co powiedzieć.
Odkąd poznałam Leondre zauważyłam, że jest wybuchowy, nierozważny, trochę
wrażliwy, ale nie miałam pojęcia, że jest taki dojrzały i...romantyczny. Jeśli oczywiście tego
chce. Już wiem, że teksty piosenek to stu procentowo jego uczucia i
przemyślenia. Codziennie mnie zaskakuje.
- Boję się, tak bardzo boję się, że to nie wypali -
popatrzył na mnie czule. W tych oczach mogłabym się zatracić, ale tego nie
zrobiłam. Taki wpływ miały na mnie tylko pewne zielone tęczówki... Nie, nie,
nie, zapomnij!
- Możemy spróbować, los i tak szykuje dla nas coś o czym nie
mamy pojęcia. Jestem w Polsce jeszcze dwa tygodnie. Tracimy coś?
- Okay, ale jak któraś z twoich Bambinos mnie zadźga to
będziesz mnie miał na sumieniu, a odszkodowanie chcę duże. Możesz też kupić
jakieś ładne auto mojej mamie i Nikodemowi nowego laptopa...
- Dobra, załatwię żeby nikt się do ciebie nie zbliżał z
żadnym ostrym przedmiotem - zaśmialiśmy się. Zaczynało się ściemniać,
wróciliśmy do szpitala, tak jak obiecałam Zuzi.
Dziewczynka oczywiście przywitała nas z bananem na twarzy.
Ja również nie mogłam przestać się uśmiechać, ciągle zerkałam w stronę bruneta.
Jestem taka szczęśliwa. Graliśmy w grę planszową. Jednak trzeba było pomagać
dziewczynce, w poruszaniu po planszy. Później Leo dał spersonalizowany i
kameralny koncert dla miedzianowłosej. Cały czas wszystko tłumaczyłam na dwa
języki. Poziom mojego angielskiego diametralnie wzrósł ostatnimi czasy.
Wcześniej był na wysokim poziomie, a teraz? Posługuję się bez żadnych
problemów.
Przyszła pora pożegnania. Ostatnia noc Zuzi w szpitalu, a
wczesnym rankiem wyjeżdża. Po skonsultowaniu się z pielęgniarką, uświadomiła
mnie, że muszę się już żegnać z Małą. Najpierw do dziewczynki podszedł Leo, a
ja stanęłam obok, by przełożyć słowa na polski:
- Pracuj tam mocno, a zobaczysz efekty będą duże. Bądź
zawsze taka uśmiechnięta. I do zobaczenia - przytulił ją serdecznie, powoli
się odsunął. Wpatrywałam się w drobną twarz i momentalnie zaczęłam płakać.
Bardzo się do niej przywiązałam.
- Ada - zmartwiła się Zuzia. - Czemu płaczesz?
Nie odpowiedziałam. Nachyliłam się nad tym małym słoneczkiem
i mocno przytuliłam.
- Zuzia, nigdy się nie zmieniaj. Dajesz ludziom radość,
której tak bardzo potrzebują. Niedługo się spotkamy, a ty pamiętaj o swoim
marzeniu. Dąż do niego za wszelką cenę. Marzenia to potężna moc. Uda się, zobaczysz. Kocham cię - chyba
zmoczyłam jej piżamkę od moich nieustających łez. Ale nie mogłam się powstrzymać. Za dużo dla
mnie zrobiła, może nie świadomie, ale po prostu była sobą.
- Ja też cię kocham - uścisnęła mi rękę, lecz jej delikatna rączka, nie był wstanie chwycić mocniej. Ale to się zmieni...prawda?
- Kocham Cieeee - te słowa wypowiedział... Leo? Wybuchłyśmy
śmiechem. Jego akcent i przeciągnięta końcówka brzmiały komicznie. Pani Emilia
dała nam do zrozumienia, żebyśmy już wyszli. Chłopak złapał mnie za rękę i
ruszyliśmy do wyjścia. W drzwiach się jeszcze odwróciłam i ostatni raz
popatrzyłam na Małą. Cały czas się uśmiechała i właśnie tak ją zapamiętam.
Wyszliśmy.
Wyszliśmy.
***
- Jesteś gotowa? Wychodzimy na kolację - powiedziała pani
Katarzyna do swojej nastoletniej córki.
- Tak - dziewczyna wyszła z pokoju, a jej rodzicielka się
rozzłościła.
- Zamierzasz iść w dresach i nieuczesana? Weronika, mówiłam
Ci, że kolacja i ten wywiad są dla mnie ważne. Ty w ogóle nie szanujesz mojej
ciężkiej pracy. Masz siedem minut, żeby coś ze sobą zrobić - prawie krzyczała.
Naburmuszona nastolatka ruszyła do pokoju i ubrała czarną sukienkę, którą przyszykowała jej mama. Makijaż wykonała w ekspresowym tempie. Jej wprawa pozwoliła jednak na
zrobienie niemal perfekcyjnych kresek. Oczywiście nałożyła również produkty wyrównujące
koloryt jej cery, rozświetlacz, zaznaczyła delikatnie swoje brwi i dokładnie
wytuszowała rzęsy. Zajęło jej to pięć i pół minuty. Przejechała prostownicą po
blond włosach i poszła po białe conversy do szafy. Przekopała całą stertę
ubrań, ale znalazła tylko pudrowe szpilki. Wzięła je do ręki i wyszła z pokoju.
- Gdzie są moje buty? - spytała nadal naburmuszona.
- Te trampki? Wyciągnęłam z twojej walizki, nie będziesz w
czymś takim iść na uroczystą kolację - odpowiedziała. Weronika odburknęła,
chwilę się sprzeczały i pojechały. Dom, do którego dotarły, był ogromny. W
środku znajdowało się mnóstwo ludzi, szykowanie ubranych. Nagle mężczyzna w
średnim wieku, nie najchudszy, zauważył Weronikę i jej mamę, Kasię.
- O, w końcu panie są! Już zaczynałem się martwić -
powiedział, lekko uginając się i całując kolejno wierzch ich dłoni. Rodzicielka była zachwycona, za to córka
zniesmaczona. Zaprowadził je do głównej sali. Kolacja się rozpoczęła. Weronika
odzywała się raz na jakiś czas, gdy tylko była o coś zapytana, lecz przez większość posiłku wlepiała wzrok w talerz.
- Nie pozwolę, żeby takie piękne kobiety cisnęły się gdzieś
w hotelu. W domu mam mnóstwo wolnych pokoi, zrobią mi panie tę przyjemność i
przyjmą propozycję przenocowania? - spytał właściciel i przyczyna
niezadowolenia nastolatki.
- Ależ oczywiście, jakbym mogła odmówić - odpowiedziała
zachwycona kobieta.
- Zapowiada się wspaniała noc... Jejku, chcę do domu! -
pomyślała blondynka.
Po uroczystej kolacji, wszyscy zaczęli tańczyć w przeznaczonym
do tego pomieszczeniu.Katarzyna nie odstępowała na krok właściciela, z
którym docelowo miała zrobić wywiad. Weronika korzystając z okazji, weszła do
jakiegoś mniejszego pokoju w głębi olbrzymiego domu. Usiadła na podłodze
opierając się o ścianę. Wyciągnęła telefon i przeczytała wiadomość:
Adela:
Zuzia jutro rano wyjeżdża na rehabilitację. Spędzę z nią trochę czasu. Zadzwonię jutro. Trzymaj się <3
Odłożyła telefon i wlepiła wzrok w ścianę. Pomocy! -
pomyślała. W tym momencie do pokoju wszedł chłopak. Nie zauważył skulonej
Weroniki, siedzącej nieopodal. Ściągnął z siebie t-shirt i ruszył do wiszącej na krześle koszuli.
Po drodze niczego nieświadomy, potknął się o nogi blondynki.
- O Boże, nie zauważyłem Cię! - zdziwił się.
- Przepraszam, po prostu nie wiedziałam, co powiedzieć -
speszyła się.
- Rozumiem - rzekł. - Też bym nie chciał przerywać kiedy
zobaczyłbym siebie bez koszulki.
Uśmiechnął się szelmowsko, a ona prychnęła, wstała i wyszła.
Co za palant - pomyślała.
Czas się dłużył dziewczynie w nieskończoność. W końcu goście zaczęli się zbierać, wychodzili mniejszymi bądź większymi grupkami. Około 23 zostało jeszcze kilka osób. Muzyka ucichła, a Weronika przechodząc obok otwartego balkonu usłyszała dźwięk szumiącego morza. No tak, przecież jesteśmy w Sopocie. A ja nawet nie widziałam morza - myślała. Kiedy dom opustoszał. Ten sam mężczyzna, co ich ugościł pokazał im pokoje, w których będą spały. Znajdowały się one blisko siebie. Nastolatka bez słowa ruszyła do łazienki, przebrała się, zmyła z siebie wszystko i poszła do sypialni. Włączyła lampkę przy łóżku. Od wypadku, czyli dnia w którym straciła siostrę i tatę, śpi z zaświeconym światłem. Inaczej się boi. Nie mogła spać. Przewracała się z boku na bok. Około 2 w nocy, nagle wszystko zgasło. Wywaliło korki w całym domu. Dziewczyna się przestraszyła. Sama w tym wielkim łóżku, wielkim pokoju i wielkim domu. Wstała i niemal biegła do sypialni, w której spała jej mama. Otworzyła gwałtownie drzwi, a to co zobaczyła sprawiło, że strach stał się drugorzędną kwestią.
Czas się dłużył dziewczynie w nieskończoność. W końcu goście zaczęli się zbierać, wychodzili mniejszymi bądź większymi grupkami. Około 23 zostało jeszcze kilka osób. Muzyka ucichła, a Weronika przechodząc obok otwartego balkonu usłyszała dźwięk szumiącego morza. No tak, przecież jesteśmy w Sopocie. A ja nawet nie widziałam morza - myślała. Kiedy dom opustoszał. Ten sam mężczyzna, co ich ugościł pokazał im pokoje, w których będą spały. Znajdowały się one blisko siebie. Nastolatka bez słowa ruszyła do łazienki, przebrała się, zmyła z siebie wszystko i poszła do sypialni. Włączyła lampkę przy łóżku. Od wypadku, czyli dnia w którym straciła siostrę i tatę, śpi z zaświeconym światłem. Inaczej się boi. Nie mogła spać. Przewracała się z boku na bok. Około 2 w nocy, nagle wszystko zgasło. Wywaliło korki w całym domu. Dziewczyna się przestraszyła. Sama w tym wielkim łóżku, wielkim pokoju i wielkim domu. Wstała i niemal biegła do sypialni, w której spała jej mama. Otworzyła gwałtownie drzwi, a to co zobaczyła sprawiło, że strach stał się drugorzędną kwestią.
- Mamo! Poznałaś go dzisiaj i ty... z nim uprawiasz sex?! To
obrzydliwe - krzyknęła na widok rodzicielki z prawie obcym mężczyzną. Trzasnęła drzwiami. Zabrała ze sobą grubą bluzę i
wybiegła z mieszkania. Usiadła na brzegu mola, wpatrywała się i wsłuchiwała w
szumiące morze. Czuła się samotna. Niby wszyscy ją znali i ze wszystkimi
rozmawiała, niby miała mamę i wspaniałą przyjaciółkę, a mimo to czuła się
sama. Ale nikt o tym nie wiedział. Chciała być pewna siebie, więc jest. Ale
czy to nie fałszywa pewność?
- Tato, proszę wróć, bardzo cię potrzebuję - wyszeptała, a
jej głos zginął w obijających się o brzeg falach. Dziś pełnia, więc ogromy
księżyc odbijał się i błyszczał jaśniej niż zwykle.
- Mogę się przysiąść? - usłyszała nad sobą głos. Nie drgnęła,
nic nie odpowiedziała. Narzucił na nią wielki, ciepły koc. W głębi duszy była
za to wdzięczna. Temperatura nie należała do najcieplejszych. - To nierozsądne
wychodzić w piżamie, przeziębisz się - wzruszyła ramionami.
- A co, przejmujesz się? Myślałam, że jedyną osobą na jakiej ci zależy, jesteś ty sam - mówiła z lekką pogardą.
- Źle zaczęliśmy. Po prostu nie spodziewałem się ciebie wtedy w pokoju.
Jestem Tomek, a ty? - spytał.
- Weronika.
- Słuchaj, mi też nie zbyt się podoba, że nasi rodzice ze
sobą spali, ale nic na to nie poradzimy. Nie ma co się przejmować, trudno, są jacy są. W końcu rodziny się nie wybiera - powiedział, a dziewczyna nadal
milczała. - Ej no weź, taka piękna dziewczyna jak ty, nie może się smucić.
- A jednak może - odburknęła.
- Chodź, wracamy - popatrzyła na niego z niechęcią. - Możesz
mnie nie lubić, możesz mnie nawet nienawidzić, ale nie pozwolę, żebyś marzła na
zewnątrz - uśmiechnęła się na ułamek sekundy.
- Tu jest mi lepiej. Morze mi pomaga, księżyc jasno świeci.
Chcę do domu, nie chciałam w ogóle tu być.
- Przykro mi. Czas ci szybciej minie, kiedy położysz się spać.
Nie żartuję - chwycił ją pod pachy i podniósł delikatnie. Powoli wrócili do
domu, unikając swoich rodziców. Weronika wśliznęła się pod kołdrę i porządnie
owinęła. W pokoju świeciła się tylko lampka.
- Dobranoc - powiedział Tomek, chcąc zgasić światło.
- Nie, nie gaś! - szybko powiedziała blondynka.
- Dobrze - wstał i chciał wyjść z pokoju. W ostatniej
chwili, jednak dziewczyna powiedziała.
- Tomek?
- Hm?
- Czy mógłbyś... przy mnie posiedzieć? Dopóki nie zasnę -
spytała nieśmiało. Chłopak nic nie odpowiedział tylko się uśmiechnął i
przysiadł obok łóżka.
- Dziękuję - wyszeptała.
- Śpij dobrze.
Nie spodziewała się, ale już kilka minut później przeżywała cudowne przygody w nieskończonym świecie wyobraźni.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Dzień doberek! :)
Jak wam się podoba 23 rozdział? Powiem Wam, że pisało mi się go najlepiej ze wszystkich do tej pory. Czerpałam z tego taką przyjemność :) Wiem, że po pierwszej części pewnie rzygacie tęczą, ale cóż, bywa :D Mi się rozdział podoba :) I w końcu po 23 rozdziałach pierwszy pocałunek, trochę się naczekaliście :D Ale co z tego wyniknie? Czas pokaże :) Jak już jesteśmy w takim romantycznym klimacie, to powiem wam, że podczas pisania tego rozdziału słuchałam piosenki, którą uważam za najpiękniejszą piosenkę o miłości jaka kiedykolwiek powstała. Uwielbiam ją, jest piękna, pomimo swoich lat. Wydana w 91 Bryan Adams - (Everything i do) I do it for you W komentarzach piszcie wasze ulubione piosenki o miłości. Chętnie przesłucham :)
Dziękuję za tyle pięknych komentarzy pod ostatnim rozdziałem, jesteście wspaniali :)
Dziękuję za tyle pięknych komentarzy pod ostatnim rozdziałem, jesteście wspaniali :)
Mam dziś jakiś dobry dzień i mam nadzieję, że wy też. A nawet jeśli nie, to pamiętajcie, że nic nie stoi na przeszkodzie, żeby jeszcze był! :)
Miłego dnia! <3
Asieneczka Lia
#Rozdział 22 "Carpe diem quam minimum credulo postero."
Tytuł: "Używaj dnia jak najmniej ufając przyszłości."
Noc w szpitalu nie należała do najłatwiejszych. Mam mętlik w
głowie. Oczywiście jest on związany z Leondre, bo jakby inaczej? Pamiętam
dobrze, jak zarapował mi ten cudowny tekst, jakby to się wydarzyło wczoraj.
Niestety potem wszystko zawaliłam. Za dużo się wtedy działo i nie mogłam sobie
pozwolić na coś takiego. Gdy w końcu zdałam sobie sprawę, że go potrzebuję, on
wyjeżdża z tekstem "tylko przyjaciele" , a teraz? Wyznał mi, no
prawie, że czuje do mnie o wiele więcej. A może to nie było do mnie? W końcu
myślał, że śpię. Tyle pytań, tak mało odpowiedzi.
Mama i Nikodem przyjechali około godziny dziewiątej.
Rozmawialiśmy. W naszej nowej rodzinie w końcu niczego nie brakowało. Nareszcie
przepełniała ją miłość i troska, a nie obojętność i cisza. Na salę wszedł
lekarz, odpiął mnie od kroplówki i całą trójką wróciliśmy do domu.
- No Adela, a teraz do łóżka i odpoczywasz - ponagliła mnie
mama. Już położyłam nogę na pierwszym stopniu, kiedy się spytałam:
- A mogę dziś po południu się spotkać z kolegą? Bo
umówiliśmy się, no i tak głupio odmawiać - powiedziałam proszącym głosem.
- A czy ten kolega nie może po prostu do ciebie przyjść?
Musisz odpoczywać.
- W sumie to...chyba może - uśmiechnęłam się i poszłam do
pokoju. Napisałam sms:
Wpadłbyś do mnie? Nie
mogę za bardzo wychodzić :/
Natychmiast dostałam odpowiedź:
Będę o 15. Załatw
jakiś fajny film, ja przyniosę jedzenie :D
Przebrałam się w czarne legginsy i wielką koszulkę mojego
brata z napisem "AC DC". Na mojej głowie teraz znajdowało się jedno,
wielkie siano. Nie miałam ochoty nic z nimi robić, więc spięłam wszystkie włosy
w niedbałego koka. Założyłam jeszcze mojego industriala, którego ściągnęli mi w
szpitalu. Miałam trochę czasu do piętnastej, więc wzięłam do ręki szkicownik i
położyłam się w łóżku. Otworzyłam na ostatnim rysunku, jaki wykonałam w
szpitalu. Drobny, szybki szkic. Ale oczywiście kogo przedstawiał? Ach, ten
chłopak coś ostatnio góruję w moim zeszycie, tylko pod różnymi postaciami.
Rzuciłam niedbale czarny przedmiot na biurko. Włączyłam radio. Wiadomości,
najświeższe informacje, jakieś ploteczki, które mnie kompletnie nie
interesowały. A potem zaczęła lecieć muzyka. Kilka nowych piosenek i oczywiście
w końcu "Pomimo burz". Ten utwór chyba nie da mi spokoju. Nim się
obejrzałam wybiła godzina piętnasta i do mojego pokoju ktoś delikatnie zapukał.
Do pomieszczenia wkroczył Karol, przysiadł się obok. Przytuliliśmy się na
przywitanie.
- Wiem, że miałam ogarnąć jakiś film, ale... nie mam do tego
głowy, przepraszam - powiedziałam prosto z mostu.
- Nic nie szkodzi - powiedział. - To sobie urządzimy
pogawędkę.
Opowiedziałam mu o ostatnich wydarzeniach, o rozprawie, o
szpitalu, o wszystkim oprócz... Leondre.
-... i w sumie już się czuję dobrze i fizycznie i
psychicznie, jest okay - zakończyłam dłuższą wypowiedź.
- Powiem Ci, że masz interesującą fryzurę - patrzył się na
rozczochrane dzieło na mojej głowie i się zaśmiał.
- Ech, coś Ci się nie podoba? - udawałam urażoną.
- Nie, ale pozwolisz, że zrobię coś...ciekawszego? -
kiwnęłam głową na zgodę. Usiadłam, a on w tym czasie wziął szczotkę z biurka i
przysiadł się za mną. Zaczął czesać.
- Rzadko ktoś mnie czeszę, zwykle sama muszę to robić. Ale
nie powiem to przyjemne uczucie - odezwałam się odprężona. - Ile Twoja siostra ma lat?
- Trzynaście. Amanda uwielbia się stroić i nosić wszelkiego
rodzaju warkocze na swojej głowie. Na początku to była czarna magia, to
dobierane, zaplatanie. Teraz to nawet polubiłem - mówił z nutą pasji w głosie.
Zainteresowało mnie to. Ciekawe co się stało z ich mamą. Nie wnikałam jednak,
to na pewno nieprzyjemny temat. Wyczułam, że chłopak szykuję koronę, ale nie
byłam tego pewna.
- Czy ty i ten chłopak...jesteście ze sobą? - spytał nagle.
- Nie, tylko się przyjaźnimy - niemal od razu
odpowiedziałam.
- Ale chyba popadliście w mocny friendzone, co? - bez
ogródek zapytał, a ja się zmieszałam. Gdyby to nie było takie skomplikowane...
Nie chciałam o tym rozmawiać z Karolem, więc zmieniłam temat:
- A co tam u Sylwii? - pierwsze co mi przyszło na myśl to
dziewczyna zielonookiego.
- Nie wiem, nie widziałem jej kilka dni.
- Jak to? Zerwaliście? To przeze mnie? - poczułam się winna.
- Tak, zerwałem z nią. Zaraz po naszej rozmowie. To właśnie ona
mi wmówiła, że chciałaś przyjaźnić się ze mną tylko dla popularności. To nie
był pierwszy raz kiedy zachowała się nie w porządku. Potem okazało się, że
przelizała się z Tony'm, więc tak wyszło, że to zakończyłem - powiedział
chłopak z ogromnym żalem w głosie. Czuć, że bardzo mu na niej zależało.
- Tak, mi przykro - już chciałam się odwrócić w jego stronę,
kiedy chłopak mnie przytrzymał:
- Nie kręć głową, bo wszystko zepsujesz - zaśmiał się. - W porządku, pierwsze dni były
najgorsze. Szczerze mówiąc bardziej zabolało mnie, że to właśnie mojego najlepszego
kumpla obrała za cel. A on... naprawdę mu ufałem.
- Dobrze, że poznałeś się na nich teraz, a nie później,
byłoby tylko gorzej - próbowałam go jakoś pokrzepić, jednak nie sądzę, żeby to
mi dobrze wychodziło.
- Może masz rację - zapadła chwila ciszy. Czułam jak zwinnie
zaczyna luzować fryzurę. - Odwróć się do mnie - posłusznie wykonałam polecenie,
a ona jeszcze wyciągnął mi pojedyncze kosmyki przy twarzy. Podał lusterko, a ja
zaczęłam się przyglądać dziełu, które znajdowało się na mojej głowie.
- Wow! - tylko tyle byłam w stanie wypowiedzieć. Zaskoczyła
mnie jego wprawa w fryzjerstwie.
- Twoje włosy, mimo że piękne, są dla mnie wyzwaniem. Amanda nie ma, aż takich długich - zaśmiał
się. Podniosłam głowę i odłożyłam lusterko. Dopiero teraz zauważyłam, jak
blisko siebie siedzimy. Zielone tęczówki pochłaniały moje spojrzenie, a ja nie
mogłam oderwać wzroku od hipnotyzujących oczu. To na pewno był jeden z jego atut, ten który przyciągał mnie
najbardziej. Tak trwaliśmy w bliskości, a ja czułam że moja głowa
niekontrolowanie, lecz powoli posuwa się do przodu. Chłopak to dostrzegł.
Chwilę się wahał i odsunął głowę. Atmosfera stała się gęsta, a konsternacja
zawisła w powietrzu. Niezręczną ciszę, przerwał Lennon, którego głos
rozbrzmiewał z mojego telefonu. Odebrałam.
- Dzień dobry, pani Emilio - odezwałam się niepewnym głosem.
- Witaj kochanie, Zuzia jutro z samego rana wyjeżdża na
rehabilitację. Pomyślałam, że może chciałbyś z nią spędzić trochę czasu.
- Oczywiście, że tak! - odpowiedziałam bez zastanowienia. -
Zaraz tam będę.
Rozłączyłam się. Spojrzałam na Karola, nadal zawstydzona,
powiedziałam mu jak wygląda sytuacja. Zrozumiał. Szybko zebrałam rzeczy,
krzyknęłam mamie, że wychodzę i ruszyłam na przystanek. Miałam odpoczywać. Są
jednak sprawy ważne i ważniejsze. Zuzia jutro jedzie do Niemiec na
rehabilitację. Nie chcę się z nią rozstawać. Przywiązałam się do tego brzdąca. Do
jej małych mądrości i szczerbatego uśmiechu. Jednak cieszę się ogromnie, że ma
szansę, nawet dużą, by wyzdrowieć.
Dojechałam do hospicjum, poszłam prosto do pawilonu B i nie
pukając wkroczyłam do dobrze znanego mi pokoju. Zatrzymałam się w połowie, gdyż
przy łóżku oprócz pani Emilii, siedzieli chłopcy z Bars and Melody. Po
ostatnich wydarzeń z Leondre, nie wiem kompletnie jak się przy nim zachowywać.
Przecież jesteś tu dla Zuzi, nie dla niego. Oprzytomniałam i usiadłam przy
dziewczynce. Zaczęliśmy rozmawiać w piątkę. Okazało się, że pielęgniarka zna
bardzo dobrze języki obce, a więc wyręczyła mnie z roli tłumacza.
- Adela, wiesz co? Dzięki tej rebamilitacji...
- Rehabilitacji - poprawiłam ją i się zaśmiałam cicho.
- Właśnie! Dzięki temu pani powiedziała, że są duże szanse
na spełnienie mojego marzenia! - mówiła uradowana.
- A jakie jest twoje marzenie? Nigdy o nim nie wspominałaś -
powiedziałam zaciekawiona.
- Nie mówiłam, bo myślałam, że to nie możliwe, ale teraz
może się udać! Bardzo bym chciała grać na instrumentach - mówiła. Popatrzyłam
pytająco na pielęgniarkę. Nie wiedziałam jaka jest przeszkoda.
- Zuzia aktualnie przez chorobę, ma bardzo mało
skoordynowane ruchy, a na grę na jakimkolwiek instrumencie, to już w ogóle.
Natomiast po leczeniu, kto wie? - uśmiechnęła się szczerze do dziewczynki.
Wpatrywałam się w miedzianowłosą i oczy mi się zaszkliły. Kto teraz będzie
dawał mi uśmiech? Siłę? Kto będzie pokazywał, że mimo wszelkich przeciwności
losu, życie jest piękne? Jak ja bardzo będę za nią tęsknić. W tym momencie
wszedł lekarz.
- Muszę was przeprosić, ale potrzebujemy jeszcze zrobić
kilka badań, do karty - powiedział, a my skinęliśmy głowami i wyszliśmy. Teraz
staliśmy we trójkę na korytarzu. Dźwięk telefonu przerwał chwilową ciszę. To
telefon Charlie'ego. Popatrzył na wyświetlacz, lekko się uśmiechnął i wyszedł,
odbierając po drodze. To pewnie Chloe. Zostaliśmy sami. Tylko ja i brunet.
- Słuchaj, to wczoraj... - zaczęłam.
- Nie, przepraszam. Poniosło mnie. Zapomnijmy o tym, ok?
- Ale o czym? - spytałam zastanawiając się, czy ma na myśli
też jego wieczorne wyznanie.
- O wszystkim. Po prostu, wiesz bądźmy nadal przyjaciółmi...
- w tym momencie mu przerwałam.
- Nie! - moja spontaniczna reakcja, zaskoczyła mnie samą. -
Dosyć tego, musimy w końcu szczerze pogadać... o nas.
Asieneczka Lia
#Rozdział 21 "Autem procellis"
Tytuł: "Pomimo burz" ( nie jestem pewna co do liczby mnogiej po łacinie, więc tytuł może być nie do końca poprawny )
Ciemność. To pierwsze co zobaczyłam, kiedy odzyskałam
świadomość. Potem poczułam dziwny, charakterystyczny zapach i już się
domyślałam, gdzie się znajduję. Powoli otworzyłam oczy, przyszło mi to z
trudem. Ten sterylny, szpitalny wystrój wnętrz to coś, czego nie cierpię.
Zaczęłam wolno przenosić wzrok po całym pokoju. Już kiedyś tutaj byłam. Przecież to
właśnie ten szpital co wtedy...
Na krześle przy łóżku siedział Nikodem. Zauważył, że się na
niego patrzę i powiedział:
- Obudziłaś się w końcu - uśmiechnął się. Wreszcie po tylu
latach, czułam się przepełniona braterską troską. Czasem warto tyle czekać.
- Co się stało? - wychrypiałam. Kompletnie nie pamiętałam,
co się wydarzyło.
- Kiedy miałaś zeznawać, weszłaś na salę, próbowałaś coś tam
powiedzieć - mówił. - Potem tak sobie padłaś na ziemię i wszyscy się rzucili w
twoją stronę. Nie, przecież wcale nie potrzebowałaś powietrza, bardziej kilku wrzeszczących nad sobą ludzi - kąciki moich ust się rozchyliły delikatnie ku
górze, zaczynałam sobie przypominać wydarzenia, jak przez mgłę. - Mówię im,
odsuńcie się, zadzwońcie po pogotowie, a oni stoją i się kłócą. Na szczęście
ochroniarz, sędzia i ten twój kolega pomogli mi ogarnąć sprawę. Karetka szybko
przyjechała, powiedzieli, że nic ci nie będzie. Więc sędzia zadecydował, że
rozprawa zostanie dokończona. Mama poprosiła, żebym z tobą był. Za chwilę po
nią pojadę - wpatrywałam się w niego i próbowałam się skupić, mało co do mnie
dochodziło.
- A co mi w ogóle jest?
- Lekarz powiedział, że to omdlenie z przemęczenia i stresu.
Jesteś mocno osłabiona, musisz wypoczywać. Wypisują cię jutro rano - świetnie,
czyli całą noc muszę spędzić w tym koszmarze? Dobrze, że to inny pokój, Tamten
miał charakterystyczny rysunek na ścianie, nigdy go nie zapomnę. - Ale ty się
Ada umiesz wymigać od takich rzeczy. Rzuci się na ziemię i od razu nie musi
zeznawać - próbowałam się zaśmiać, ale kiepsko mi to wyszło.
- A gdzie Leondre?
- Twój kochaś powiedział, że ma jedną sprawę do załatwienia,
ale przyjedzie do ciebie.
- Niko, jesteśmy przyjaciółmi - powiedziałam, ale mimo
wszystko się zarumieniłam.
- Siora, ja lecę po mamę - uśmiechnął się, wstał i ruszył do
drzwi. Koszulka mu się delikatnie podwinęła i zobaczyłam wielkiego krwiaka u
dołu jego pleców.
- Przygotuj się, że mamy sobie jeszcze do pogadania - odwrócił
się zdezorientowany. Pokazałam na swoje plecy, a on się zmieszał i
odpowiedział:
- Za niedługo wszystko ureguluję, nie masz się co martwić -
zakończył i wyszedł. W co on się wpakował? Mam nadzieję, że mówi prawdę i sobie poradzi.
Na sali, blisko okna leżała starsza
pani i oglądała cicho telewizję. Właściwie to wlepiała wzrok w teledyski
piosenek na esce. Do pokoju wszedł lekarz, najpierw skierował się do kobiety z
tyłu pomieszczenia, a po pewnym czasie zbliżył się do mnie. Wziął kartę i
zaczął czytać. Następnie się zwrócił do mnie.
- Przypniemy cię do kroplówki, przyda ci się trochę
wzmocnienia - po czym zawołał pielęgniarkę, która zajęła się podłączeniem mnie
do niej. - Miałaś szczęście, że nie upadłaś inaczej. Z tego co widzę, kilka lat
temu miałaś...
- Tak, tak - szybko mu przerwałam. Tak nie lubię o tym
rozmawiać i to jeszcze z obcymi. - Niefortunny... wypadek.
- Musisz uważać na siebie, wiesz o tym. Zero ruchu
fizycznego - powiedział rzeczowo.
- Tak wiem. Już przerabiałam ten temat dużo razy - nasza
rozmowa się zakończyła. Teraz leżałam z rurką wbitą w moją rękę i gapiłam się w
brudny, biały sufit. Niby wszystko takie czyste, a o to nie zadbali. W tym
momencie rozbrzmiał dźwięk mojego telefonu. Z ogromnym wysiłkiem chwyciłam go do ręki i popatrzyłam na wyświetlacz. Wera.
- Halo - powiedziałam, już nie co żywszym głosem. To ta
kroplówka? A co jeśli oni mi tam czegoś dodali... Nie, raczej nie...
- Adela? W końcu, martwiłam się! Dzwoniłam chyba z milion
razy. Czemu nie odezwałaś się po zakończeniu? Jak tam? Nie mogę długo gadać,
idziemy już na tą kolację - mówiła szybko koleżanka, a ja czułam jak mój mózg
pracuje na najwyższych obrotach, żeby przyswoić informacje.
- Jestem w szpitalu...
- Co?! Jak to? Co się stało??? - od razu mi przerwała, jak to
ma w zwyczaju.
- Zemdlałam przy
zeznawaniu. Za dużo stresu. Teraz już jest ok. Jutro rano mnie wypuszczają.
- O moje biedactwo! Mam nadzieję, że Leo się dobrze tobą
opiekuje... to znaczy pewnie dzwonił...czy coś, nie? - powiedziała Werka, chyba
trochę się wygadała. Uśmiechnęłam się do słuchawki.
- Dziękuję.
- Za co?
- Za anioła stróża.
- Kocham cię, sierotko. Muszę lecieć, mama na mnie krzyczy prawie non stop.
Odpoczywaj - rozłączyła się. Odłożyłam telefon na półkę. W pokoju cały czas
rozbrzmiewała muzyka z telewizora. Najczęściej leciała piosenka "Pomimo Burz",to jakiś nowy hit? Nie jest najgorsza, ale
wolałabym posłuchać czegoś innego. Zamknęłam oczy i wsłuchiwałam się w tekst.
Co mogłam innego robić? Po pewnym czasie usłyszałam, dźwięk otwieranych drzwi i poczułam
delikatny przeciąg. Otworzyłam oczy i rozpromieniłam się.
- Jak się czujesz? - spytał.
- Chyba dobrze.
- Niezłego stracha nam napędziłaś - powiedział. Zrozumienie
jego słów, a następnie wypowiedzenie odpowiedzi w jego ojczystym języku, było
jeszcze trudniejsze. Ale nie szło mi tak źle.
- Leondre, muszę cię o coś spytać.
- Hm? - wpatrywał się na mnie wielkimi, czekoladowymi
źrenicami.
- Skąd wziąłeś tyle pieniędzy dla Zuzi? Skoro nie robiliście
żadnej zbiórki.
- Czyli już wiesz? Nie chcę, żebyś myślała, że to tylko ja.
Charlie ma w tym tyle samo udziału, co ja - odpowiedział.
- Ale skąd? - drążyłam ten temat.
- Kiedy skończył się nasz udział w BGT, dostaliśmy nagrodę pieniężną. Ustaliliśmy
wtedy, że zostawimy te pieniądze, na jakiś większy nasz cel. Nasza kariera się
rozwijała coraz bardziej i nie trzeba było jej wspierać finansowo. Kiedy opowiedziałaś
mi o sytuacji Zuzia, chciałem bardzo jej pomóc, też polubiłem tego łobuza -
uśmiechnął się pod nosem. - Niestety, tak jak ci mówiłem, nie zbyt możemy robić
takie akcje. Więc pogadałem z Charlie i te pieniądze z BGT daliśmy na nią. Akurat wystarczyło, na całą rehabilitację -
wyjaśnił, a ja się wzruszyłam. Jakie on ma wielkie serce. Po policzku spłynęła
mi łza, ale taka która jest mile widziana na mojej twarzy. - Co się dzieje? -
zmartwił się brunet.
- Nic, po prostu... dziękuję wam bardzo. Nie wiecie... jakie
to ważne dla niej - poleciała kolejna i następna. Chłopak wyciągnął chusteczkę
i mi podał. Otarłam wodę z policzków. Od razu dostałam więcej siły do życia.
Przyjemnie mijał nam razem czas. Zapomniałam nawet o tym gdzie jestem.
- Kiedy wychodzisz?
- Jutro rano - odpowiedziałam, a w tym momencie usłyszałam
dzwonek mojego telefonu. Już chciałam sięgnąć po telefon, kiedy chłopak mnie
wyręczył. Podał mi go, przy okazji zerkając na ekran. Skrzywił się delikatnie.
Odebrałam.
- Cześć Karol - przywitałam się.
- Hej, chciałem się upewnić, czy jutrzejsze kino nadal
aktualne? - zupełnie o tym zapomniałam! W sumie nic takiego mi się nie dzieje,
więc po południu raczej bym mogła wyjść.
- Wiesz, jest taka sprawa, że teraz znajduję się w szpitalu.
Wypisują mnie rano. Czuję się dobrze, więc raczej dam radę, ale napiszę ci
jeszcze jutro, dobrze?
- Ok, a co się stało? - ciekawe ile osób jeszcze zada dziś
to pytanie.
- Zemdlałam, jutro ci opowiem - ucięłam.
- Dobra, to odpoczywaj i daj mi koniecznie znać - rozmowa się
zakończyła. Brunet podejrzliwym wzrokiem wziął ode mnie komórkę i ją odłożył.
Zapadła cisza. Nie zupełna, bo w tle po raz kolejny słyszalne było "Pomimo burz". W końcu się odezwał, niby od niechcenia:
- Co od ciebie chciał?
- Umówiliśmy się na jutro i dzwonił by upewnić się czy to
aktualne - odpowiedziałam spokojnie.
- Po tym wszystkim co ci zrobił, tak po prostu się z nim
umawiasz? - teraz wyczułam irytację w jego głosie.
- Gadaliśmy, wyjaśnił mi wszystko i pogodziliśmy się - nadal
mówiłam opanowana.
- No tak, wcisnął ci jakieś słodkie słówka, jak każdy.
- Leondre, to moja sprawa z kim spędzam czas i się spotykam.
Nie masz prawa decydować o moich znajomych. Co teraz mam się pytać z kim mogę
gadać, a z kim nie? - powoli brunet wyprowadzał mnie z równowagi.
- Nie, tylko potem przychodzisz i się żalisz. Jesteś taka...
- przerwał.
- No, jaka jestem? Naiwna? Głupia? Czyli co, tobie też
miałam nie wybaczać po naszych początkowych przejściach, tak? - jestem pewna,
że gdybym była w pełni sił, mój głos by się stanowczo podniósł.
- To było, zupełnie coś innego - zmieszał się.
- Tak, masz rację - mówiłam. - Wtedy nie mogłam wrócić do
siebie kilka dni, to było inne, gorsze.
- Żałujesz? - próbował mnie przeszyć wzrokiem. O nie, mimo
mojej słabości, nie uda ci się. Zawsze zakryje to co mam w środku, kiedy tylko chcę.
- Może nie powinniśmy... - urwałam. A on dodał:
- Może nie powinniśmy! - prawie krzyknął, wstał i wyszedł.
Świetnie, no zarąbiście! Też bym chciała sobie tak po prostu pójść, ale jestem
przykuta do łóżka. O co mu chodzi? Nawet nie zna Karola, a przecież nie może
być zazdrosny skoro jesteśmy przyjaciółmi. Przecież to ON tego chciał. Faceci
są dziwni. Westchnęłam głęboko, chwyciłam butelkę wody i zaczęłam
pić.Usłyszałam głos kobiety, która leżała na łóżku obok.
- Nie masz się co martwić słonko, na oko widać, że będziecie
małżeństwem - wyplułam całą zawartość wody jaką miała w ustach na białą
pościel.
- Proszę? - może źle usłyszałam.
- Och, skarbie. Przeżyjesz tyle lat co ja to zrozumiesz -
zaśmiała się, a ja się zaczerwieniłam.
- Nie, jesteśmy przyjaciółmi, poza tym widzi pani. On jest
troszkę...wybuchowy.
- Zauważyłam, ale też to, że i ty mu się podobasz i on ci
się podoba, ale żadne z was nic nie robi w tym kierunku. Murowane małżeństwo,
jak nic - starsze panie chyba tak mają, że gadają czasem od rzeczy. Chwilę
jeszcze pogawędziłyśmy, ale szczerze mówiąc byłam wykończona. Powiedziałam
kobiecie, że się prześpię. Przewróciłam się na drugi bok, powieki delikatnie opadły, przykrywając cały pokój, szpital, świat. Teraz zostałam sama ze sobą, ze swoimi myślami. Mimo zmęczenia nie mogłam spać.
Rozmyślałam o Leondre. Czemu po tym wszystkim nadal tak cholernie mi na
nim zależy? Czemu nie mogę go wyrzucić ze swojej głowy, tak jak on to zrobił ze
mną?
Zaczynało się ściemniać, a do pokoju weszła mama z
Nikodemem. Rozpoznałam ich po głosach. Nie miałam ochoty teraz rozmawiać, poza
tym chciałam, żeby mama odpoczęła. Zasłużyła po takich trudnych wydarzeniach.
- Chodź mamo, pojedziemy do domu, Ada śpi - to Niko wypowiedział te słowa.
- A jak się za chwilkę obudzi? Może będę przy niej całą noc?
- mówiła rodzicielka zmartwionym głosem.
- Daj spokój, nic jej nie będzie, tutaj jest dobra opieka.
Rano po nią przyjedziemy.
- Myślisz? Przecież to TEN szpital? Wiesz, przecież jak ona
przeżyła tamto wydarzenie, na pewno ciężko jej tu być - i znów wspomnienia
wracają.
- Na pewno o tym nie myśli, musi odpocząć. Zresztą ty też - mama chwilę protestowała i poszli.
Nadal leżałam, przewracałam się co chwilę na inny bok. Mrok
zapadł, a muzyka w końcu ucichła. Teraz znajdowałam się w stanie pół snu.
Czułam, że Morfeusz za chwilę mnie porwie do swojej wspaniałej krainy. Na tę
chwilę tylko tego pragnęłam. Nagle usłyszałam cichy zgrzyt drzwi wejściowych.
Kto to może być o tej godzinie? Może lekarz? Postanowiłam jednak nie otwierać
oczu. Ten ktoś przysiadł na krześle obok mojego łóżka, wręcz czułam wzrok na sobie. Zaczynałam się bać. A jeśli ten ktoś mi coś zrobi? Wtedy
usłyszałam melodyjny szept, przerywający głuchą ciszę:
- Gdybyś wiedziała, jak bardzo mi na tobie zależy i gdybyś
tego chciała...sprawiłbym, że nigdy już nie będziesz smutna... - niemożliwe...czy ja mam omamy? To TEN głos, on nie mógł należeć do nikogo innego.
Ścisnęłam mocniej powieki i usłyszałam, jak chłopak wstaje i wychodzi. On myślał, że ja tego nie słyszałam, tymczasem każde słowo dudniło mi w głowie ze zdwojoną siłą.
O cholera, Leondre on...nadal coś do mnie czuje...
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Hej!
Jest poniedziałek, jest rozdział i mi się on podoba :) Z ręką na sercu w końcu mi się coś podoba na tym blogu. Wiadomo nie jest idealnie, ale jestem zadowolona.
Ostatnio zorientowałam się przy odpowiadaniu do któregoś z LBA, że wzrosła liczba wyświetleń. A bodajże przedwczoraj wybiło na blogu 10 000 wyświetleń! Mimo, że nie zwracam aż takiej uwagi na wyświetlenia, to dla mnie taki mały blogowy sukces :) Bardziej jednak zależy mi na komentarzach. Wiecie wyświetlenia to tylko liczba, a komentarze to ludzie, którzy wyrażają swoje uczucia, opinie itd. Z tego miejsca chciałam podziękować każdemu z osobna za piękne, miłe słowa, radość którą mi dajecie, czas który poświęcacie na czytanie opowiadania :) Komentarze nie dają mi motywacji, bo tą posiadam, one dają mi satysfakcję, że robię coś z pasji, co również się komuś może podobać, a to bardzo ważne :) Kiedyś pisałam opowiadania, ale zawsze chowałam je gdzieś i nie chciałam pokazywać. Miałam pewność, że nikogo nie zainteresują. Tyle się zmieniło...Wow! Przez to wszystko ostatnio znalazłam moje pierwsze opowiadanie jakie napisałam. Jest ono z 2008 roku :) Było do szkoły, ale miało luźną formę. Czytałam go z wielkim bananem na twarzy. Kto by pomyślał wtedy, że 8 lat później będę pisać opowiadania i je publikować! Niesamowite uczucie! Z całego mojego serduszka dziękuję bardzo wszystkim, którzy czytają! Jesteście NAJLEPSI! :)
A teraz wstawać od komputerów, telefonów, tabletów i ruszyć tyłki na zewnątrz! :D Spotkajcie się ze znajomymi, pójdzie na spacer, pobiegajcie :) Ja właśnie idę ;*
Miłego dnia! :)
Ostatnio zorientowałam się przy odpowiadaniu do któregoś z LBA, że wzrosła liczba wyświetleń. A bodajże przedwczoraj wybiło na blogu 10 000 wyświetleń! Mimo, że nie zwracam aż takiej uwagi na wyświetlenia, to dla mnie taki mały blogowy sukces :) Bardziej jednak zależy mi na komentarzach. Wiecie wyświetlenia to tylko liczba, a komentarze to ludzie, którzy wyrażają swoje uczucia, opinie itd. Z tego miejsca chciałam podziękować każdemu z osobna za piękne, miłe słowa, radość którą mi dajecie, czas który poświęcacie na czytanie opowiadania :) Komentarze nie dają mi motywacji, bo tą posiadam, one dają mi satysfakcję, że robię coś z pasji, co również się komuś może podobać, a to bardzo ważne :) Kiedyś pisałam opowiadania, ale zawsze chowałam je gdzieś i nie chciałam pokazywać. Miałam pewność, że nikogo nie zainteresują. Tyle się zmieniło...Wow! Przez to wszystko ostatnio znalazłam moje pierwsze opowiadanie jakie napisałam. Jest ono z 2008 roku :) Było do szkoły, ale miało luźną formę. Czytałam go z wielkim bananem na twarzy. Kto by pomyślał wtedy, że 8 lat później będę pisać opowiadania i je publikować! Niesamowite uczucie! Z całego mojego serduszka dziękuję bardzo wszystkim, którzy czytają! Jesteście NAJLEPSI! :)
A teraz wstawać od komputerów, telefonów, tabletów i ruszyć tyłki na zewnątrz! :D Spotkajcie się ze znajomymi, pójdzie na spacer, pobiegajcie :) Ja właśnie idę ;*
Miłego dnia! :)
Asieneczka Lia
#LBA 3
Dziś kolejne, nieplanowane, już trzecie LBA, do którego nominowała mnie Kludia wpadajcie do niej, czytajcie, komentujcie :) A teraz przechodzę do pytań :)
1.Co natchnęło cię do napisania bloga?
Chęć pisania własnej historii, kierowanie losem bohaterów. Emocje.
Pisałam dużo opowiadań wcześniej dla siebie. Zawsze jednak bałam się je komuś
pokazywać, uważałam że są słabe, bałam się krytyki. W końcu stwierdziłam, że może spróbuję pisać ff i "anonimowo". Bo właściwie nikt z moich znajomych czy rodziny nie wie, że piszę. I tak to się
zaczęło.
2.Spełniło się jakieś twoje marzenie? Jak tak to jakie?
Samo się nie spełniło, ja je spełniłam :) Do tej pory miałam
raczej takie małe marzenio-cele. A za kilka tygodni spełnię moje największe
marzenie, nie mogę się doczekać ^.^
3.Co lubisz w sobie?
Już w jednym LBA odpowiadałam na to pytanie, więc pozwolę
sobie przekleić ten tekst:
"Może nie kocham, ale lubię: jestem patriotką. Uwielbiam
śpiewać piosenki patriotyczne, uczestniczyć w marszach niepodległościowych i
różnych wydarzeniach związanych np. ze świętem 11 listopada. Po prostu, czuję
ogromną wdzięczność wobec tych wszystkich ludzi, którzy walczyli po to, żebym
miała dobre życie. Żołnierze, cywile, którzy zginęli te kilkadziesiąt lat temu,
wiedzieli, że ich najbliżsi nie przeżyją. Umarli w walce za wolną Polskę, za
przyszłe pokolenie, za ludzi których nawet nie znali. To jest takie piękne!
Historia naszego kraju jest bardzo burzliwa, rozbudowana i pełno w niej prób
zniszczenia Polaków. Mimo tłumienia buntów, prób wynarodowienia, rozbiorów nie
poddali się. Walczyli też...dla mnie. Z tyłu głowy ciągle mam świadomość, że
dzięki tym ludziom teraz mam tak wspaniałe życie. Jestem dumna z tego, że
jestem Polką. Oczywiście ten kraj ma różne swoje niedociągnięcia, paradoksy i
nieprzyjemne sytuacje (polityka). Ale i tak, cieszę się, że mieszkam w takim
kraju, wywalczonym przez Takich ludzi."
4.Jakich ludzi nie lubisz?
Fałszywych i tych co kopiują czyjeś pomysły. Te dwie rzeczy
w sumie się trochę zgrywają. Kiedyś w LBA też pisałam o fałszywych ludziach :
"Udawanie kogoś innego, obgadywanie swojej "najlepszej
przyjaciółki" , kłamanie w żywe oczy. Zdecydowanie tego nie cierpię. Nie
wymagam, żeby ludzie mnie lubili, kochali i co tam jeszcze, ale wymagam żeby
byli ze mną szczerzy, w ten sposób wyrażając szacunek. A uważam, że szacunek
należy się każdemu." a jeśli chodzi
o brak oryginalności, to wręcz nie cierpię, jak ktoś mi kradnie pomysły i
przywłaszcza je sobie. Trochę kreatywności i pomyślunku jeszcze nikomu nigdy
nie zaszkodziło. Grrr...
5.Co sądzisz o moim blogu?(haha musiałam) Czytasz go w
ogóle?
Czytam, czytam. Tylko ostatnio miałam ciężki tydzień i nie
miałam kiedy wpaść. natomiast na pewno nadrobię najbliższe rozdziały i opinię
zostawię w komentarzu ;)
6.Co byś zrobiła jakbyś zobaczyła jakieś laski, które znęcają
się nad jakąś osobą?
Ach, to jest taki specyficzny rodzaj pytania. Bo wiadomo, że
teraz wszyscy powiedzą "Jasne, że bym pomogła!" , "Oczywiście,
nie mogłabym przejść obojętnie". Często zgrywamy bohaterów, a tak naprawdę,
gdyby doszło do takiej sytuacji to nie wiemy co byśmy zrobili. Osobiście nigdy
nie byłam w takiej sytuacji. Nie mam pojęcia, jakbym się zachowała. Czy bym
spanikowała? A może jednak zachowała zimną krew? Nie wiem. Ale mam nadzieję, że
nie potrafiłabym przejść obojętnie. Mam nadzieję.
7.Lubisz pomagać ludziom? Jak tak to w jaki sposób?
Lubię, najbardziej ten uśmiech na twarzach ludzi. Lub inne
małe gesty wdzięczności, której się nawet nie oczekuje :) Mimo wszystko w
pomaganiu nie chodzi o to, żeby się chwalić, więc nie będę tu przybliżać,
jednak chciałam przy okazji powiedzieć coś ważnego. Ostatnio na Wosie pani nam
czytała statystyki. Okazało się, że 4 miliardy ludzi żyje w nędzy. Co to
znaczy? A to, że żyją za dwa dolary dziennie. Ta liczba mnie przeraziła. Na świecie
jest trochę więcej niż 7 miliardów, oznacza to, że ponad połowa ludzi nie ma za
co żyć i ledwo wiąże koniec z końcem. Pomyślcie, jakby teraz każdy pomógł
jednej takiej osobie, jak by się zmniejszył ten odsetek ludzi. Warto o tym
myśleć na co dzień. To, że ja mam i żyję w bogatej Europie, nie znaczy że inni
mają. Starajmy się pomóc choć jednej osobie. Każdy z nas może się przyczynić do
zmiany świata na lepsze, choć w małym stopniu!
8.Czy szczerość ma dwie strony medalu?
Zależy, jak na to patrzeć. Jeśli chodzi o szczerość i bycie
fałszywym to oczywiście, że tak. Niejednokrotnie, już na takich ludziach się
przejechałam. Natomiast jeśli mówić o szczerości, jako o pozytywnej cesze to
moim zdaniem ma tylko jedną :)
9.Masz IBF/IF ? Wierzysz w takie przyjaźnie? Nie boisz się
że wygada coś/zdradzi cię?
Nie mam internetowej przyjaciółki. Mam przyjaciółkę, którą
znam od dziecka, kilka lat temu przeprowadziła się do innego kraju. Teraz bez sieci i dostępu do wi fi to ani rusz. Utrzymujemy nadal świetne kontakty,
choć bywa ciężko, to w końcu tysiące kilometrów. Natomiast to jest zupełnie co innego niż taka osoba poznana w
internecie ;) Chociaż chętnie bym doświadczyła takiej relacji ;)
10.Czyje blogi polecasz?
Ach, ech, och, no wszystkie. Asia, Asiax2, Madzia, NiktWażny, Szymcia i Andrejka, Daga, Paula, Alex i również jej stary blog Alexx2, Huncwotka (skończone opowiadanie), Kaja, Julita Laska,
Zuzia ( nadrabiam rozdziały! ), Klaudii ( tak twój xd). Kolejność jest przypadkowa, a więc proszę się nie sugerować xD Jeśli chodzi o opowiadania to wszystkie jakie w tej chwili
czytam :D
Wybaczcie, ale tym razem nikogo nie nominuję :D Ach tyle tych LBA, normalnie po co komu Q&A nie Daga? xD Dziś napisałam poniedziałkowy rozdział, także zapraszam wszystkich! Oczywiście w poniedziałek. Nie zapomnijcie zostawić pod nim komentarza, bo uwielbiam je czytać. Widzimy się mam nadzieję, za dwa dni ;*
Asieneczka Lia
#LBA 2
W ten piękny dzień przychodzę do was ( a właściwie to
aktualnie siedzę ) z już drugim LBA. Otóż nominowała mnie Julita Laska , za co
jej bardzo dziękuję i zachęcam was do odwiedzenia jej bloga. Zaczyna blogową
przygodę, więc nie macie dużo do nadrabiania,
a naprawdę warto :) A także Dagmara XYZ, która mimo, że nie docenia
Wspólnoty Węgla, jako pisarka sprawuje się genialnie i również zachęcam was
żebyście do niej wpadli, polecam! :)
Pytania od Julity:
1. Twoje trzy ulubione
FanFiction o BAM?
Aktualnie czytam dziewięć ff o tym zespole ( właśnie to
policzyłam :D ). Nie wiem czy jestem w stanie wybrać najlepszy :/ Wszystkie są
świetne. Choć, gdybym miała jeden polecić, to myślę, że blog Kai. Dziewczyna
jest niesamowita, ledwo skończyła trzynaście wiosen, a bije wszystkie blogi na
kolana :P Jeśli nie znacie to bardzo gorąco zachęcam was do zaglądnięcia.
Zobaczycie sami, że tego ff nie da się nie kochać :) Oczywiście nie ujmuję tu
innym genialnym blogerkom tylko... zobaczcie a się przekonacie :D
2. Twój ulubiony cover Bars And Melody?
Zacznę może od tego, że moim zdaniem cover nigdy nie będzie
lepszy od oryginalnej wersji. Ponieważ ta piosenka jest danej osoby, to są jej
emocje, uczucia, przeżycia, łzy, szczęście, tekst. Osoby, które robią covery,
oczywiście mogły, przeżyć coś podobnego, ale nie takiego samego. Wszyscy
jesteśmy inni i każdy muzyk ma w sobie coś intrygującego, takiego własnego co
przyciąga do siebie. Mimo wszystko lubię słuchać coverów, tylko nigdy dla mnie
nie będą lepsze od pierwotnej wersji. Po tym ogromnym wstępie odpowiedź: 7 Years
3. Podoba Ci się imię
Lukas?
Ani mi się podoba, ani nie podoba. Jest w porządku, ale
jeśli chodzi o imiona męskie to zdecydowanie jestem fanką polskich.
4. W jakiej książce
chciałabyś przeżyć jeden dzień?
Ach, tyle wspaniałych powieści, a ja mam wybrać tylko jedną?
Powtórzę się "to jak wybierać swoje ulubione dziecko, nie da się".
Ostatecznie wybrałabym najprawdopodobniej Harry'ego Pottera. Ta książka to moje
dzieciństwo, wiele z nią przeżyłam, poniekąd ukształtowała to jakim jestem
człowiekiem i za to do końca życia będę wdzięczna Pani Rolling. Plus kto by nie
chciał trochę poczarować albo polatać na miotle?
5. Twoje hobby i
zainteresowania?
Jeśli chodzi o sporty to na co dzień trenuję siatkówkę, ale
uwielbiam również żeglarstwo i jazdę na nartach. Przyjemność sprawiają mi
również koszykówka czy tenis, jednak te trzy pierwsze to coś, co kocham.
Czytanie książek na pewno mogę zaliczyć do hobby, lubię też
robić zdjęcia. Może to się wydać trochę dziwne, ale interesuję się rekinami.
Pokochałam te zwierzęta około 10 lat temu i ta miłość trwa do dziś. Oglądałam
mnóstwo filmów dokumentalnych, czytałam książki naukowe na ich temat i bardzo
dużo o nich wiem. Mega mnie pasjonują! Nawet mam jednego w domu ^.^
6. Ulubiony przedmiot?
Jeśli chodzi o szkołę to chyba matematyka lub angielski. A o
przedmiot jako rzecz, to lodówka xD
7. Co lub kto
inspiruje Cię do pisania bloga?
Nikt ani nic. Wprawdzie czytam wiele blogów, ale to dla
przyjemności, a inspiruję siebie sama. Nawet trudno to tak nazwać, ale nie mam
żadnych "blogowych wzorców".
8. Masz rodzeństwo?
Jeśli tak, to starsze, czy młodsze?
Mam brata starszego o dwa lata. Mikołaj pozdrawiam cię! ( i
tak tego nie przeczyta xD )
9. Jakie masz plany na
wakacje?
Dwa obozy i jeden dla mnie bardzo ważny wyjazd :)
10. Podoba Ci się moje
opowiadanie? Dlaczego?
Jasne, że tak! Już Ci to pisałam pod jednym z rozdziałów,
ale się powtórzę. Niesamowicie urzekła mnie historia głównej bohaterki. Jej pochodzenie,
tragedia rodzinna, ciekawy pomysł i jakże oryginalny :) Na razie akcja się
zawiązuję, więc nie mam co tu dużo pisać, ale jestem nakręcona na dalsze
rozdziały :) Trzymaj tak dalej!
Pytania od Dagmary:
1. Czy jest coś co
chciałabyś zmienić w swoim życiu?
Bardzo chciałabym zmienić moją cechę charakteru, która
przekłada się na życie. Jestem bardzo nieśmiała w styczności z ludźmi i ogólnie w kontaktach międzyludzkich.
2. Jest taka piosenka
z którą od jakiegoś czasu się utożsamiasz? jeśli tak to jaka
Nie wiem, czy nazwałabym to takim zupełnym utożsamianiem,
ale wywołują we mnie dużo emocji te piosenki i widzę w nich również siebie:
Queen "Spread your wings" , Three Days Grace "Never toolate", Dawid Podsiadło "Nieznajomy"
3. 5 ulubionych ff
(nie, ja wcale nie pytam dlatego, że szukam jakiś nowych opowiadań do czytania)
Droga Dagusiu, już ci podawałam wszystkie opowiadania jakie
czytam xD
4. Gdybyś mogła
zamienić się ciałem z wybraną osobą kim by ta osoba była?
Masz szczęście, że większość osób, z którymi chciałabym się
zamienić ciałem już nie żyją, bo w życiu bym nie odpowiedziała na to pytanie :D
Na dzień dzisiejszy zamieniłabym się ciałem z Johnnym Depp'em. Nie sądzę, żeby
on był jakoś bardzo z tego powodu zadowolony, ale ja bym chyba umarła. Ale to
by było ekstra! Wszystkim bym mówiła, żeby się odczepili od kobiet kiedy mają
okres i że mogą być rozdrażnione w te dni. Może bym nawet książkę o tym
napisała, skoro już bym miała tą sławę to czemu nie. Taaaak, to by było mega!
Plus kocham go jako aktora, jest niesamowity, awww!
5. Co jest dla ciebie
w życiu ważne?
Marzenia, szczęście zarówno moje, jak i innych, wzajemna
pomoc, a również rodzina.
6. Ulubiona książka?
(tak wiem kreatywnie)
Czy to są jakieś żarty? Kolejny raz: "wybrać swoją
ulubioną książkę to tak jak wybrać ulubione dziecko, nie da się". Nawet
jeśli bym chciała, nie jestem wstanie wybrać jednej, jest za dużo wspaniałości
na tym świecie i perełek.
7. Czy jest coś czego
żałujesz lub chciałabyś żebyś jakaś sytuacja potoczyła się inaczej?
Oczywiście, że tak. Wiele sytuacji żałuję, ale nie
chciałabym tego zmieniać. To wszystko sprawiło, że teraz jestem takim
człowiekiem, taką Asią . A pod względem osobowości lubię to jaka jestem.
Przeszłość uczy, a to ważna lekcja.
8. Skąd się wzięła u
Ciebie pasja do pisania?
Naturalnie po przez czytanie książek. W pewnym momencie
doszło do mnie, że też bym chciała stwarzać własne historię, kierować losami
bohaterów. A przede wszystkim wzruszać, być powodem uśmiechu dla innych,
chciałam ofiarowywać emocje. Na razie raczej mi się to nie udaję, gdyż dopiero
zaczynam tą przygodę :)
9. Co myślisz o swoim
blogu? Czy jesteś z niego zadowolona?
Gdybym nie była zadowolona to bym nie pisała, tylko
trzymałabym swoje teksty dla siebie. Oczywiście, że zdarzy się, że dane partie
tekstu mi się nie podobają, ale całokształt uważam, że jest dobry :) Staram się
pisać, tak że gdyby to nie było moje, sama chętnie bym czytała :)
10. Nie wiem o co mogę
jeszcze spytać więc ile masz wyświetleń?
No, aż sprawdzę... 9654.
Przebrnęliśmy przez wszystkie pytania. To znaczy ja
przebrnęłam, bo kto doczytał do końca to podziwiam :D Wiem, że na te pytania
odpowiada się krótko, a nie esejami tak jak to ja, ale no nie umiem inaczej :P
Zawsze mam coś do powiedzenia.
Zostałam bardzo pozytywnie zaskoczona waszą reakcją na
ostatni wpis LINK . Z komentarzy pod poprzednimi tego typu postami, wynikało że
nie zbyt wam się podobały. A ja potrzebowałam coś takiego napisać, dla siebie,
żeby również uporządkować myśli. Też chciałam wam wyjaśnić zmianę w
"grafiku blogowego". Dostałam i prywatne wiadomości, jak i komentarze
pod tym postem, że wam się to...podobało. Dziękuję, ponieważ to ważny wpis dla
mnie i cieszę się, że mnie rozumiecie :)
A teraz ja nominuję blogerki, które LBA już robiły,
natomiast poznawania siebie nawzajem nigdy za wiele :D Tak mówię o Madzi, Pauli i Alex ( i nie marudzić mi tu )
A oto pytania do was:
1. Czym kierowałaś się przy wyborze imion głównych bohaterów
Twojego ff?
2. Czemu masz akurat taki nick? Jakaś historia jest z tym
związana?
3. Gdybyś musiała żyć w jednej z bajek z Twojego
dzieciństwa, która by to była i dlaczego?
4. Jaki jest dla Ciebie najpiękniejszy widok na świecie?
Nawet jeśli go nie widziałaś to taki, jaki sobie wyobrażasz.
5. Zdradź jedno ze swoich marzeń.
6. Masz jakiś ulubiony wiersz? Może taki, który cię
inspiruje lub po prostu się podoba?
7. Jesteś w domu, po zwykłym szkolnym dniu, ktoś zastukał do
Twoich drzwi. Otwierasz a przed tobą stoi Charlie Lenehan, co robisz?
8. Jakbyś mogła żyć w innych czasach niż XXI wiek, w jakich
byś żyła i dlaczego?
9. W tym miejscu dajesz jeden cytat z Twojego następnego rozdziału.
10. Jaki chciałabyś posiadać talent, którego nie masz?
Powodzenia i czekam na wasze odpowiedzi dziołchy! :)
Asieneczka Lia
#Rozdział ŻYCIE 3
Proszę o przeczytanie tego posta. Jeśli macie tylko czas, jest dla mnie dosyć ważny i wyjaśnia kilka kwestii.
Dzisiejszy post to, jak widzicie nie rozdział. Chciałam wam
napisać coś, co dało mi trochę do myślenia. Niby prosta sprawa, a jak mną
poruszyła. Jak zapewne wiecie na moim blogu ogłosiłam, że rozdziały będą
pojawiać się raz w tygodniu z powodu nauki. Jednak szkoła to nie jest jedyny
powód. Chcę mieć ten post już z głowy, więc piszę go dzisiaj. Może zacznę od
początku.
Jak zawsze w piątki mam do szkoły na ósmą. Rano odwozi mnie
mama, gdyż ma po drodze do pracy. Siedząc w aucie, jak zwykle wyciągnęłam
telefon i włączyłam internet. Zaczęłam przeglądać portale społecznościowe typu
Facebook czy Instagram. W samochodzie panowała cisza, aż do momentu kiedy moja
mam nagle się nie odezwała:
- Tracisz świat dookoła.
Te słowa zabrzmiały w mojej głowie niczym echo. Najpierw, jak
to mnie, zaintrygowało czy to jest w ogóle gramatyczne poprawne zdanie, bo
dziwnie zabrzmiało. Potem, kiedy sens słów do mnie dotarł, podniosłam
delikatnie głowę, odrywając wzrok od ekranu komórki. Wydarzyła się dziwna
rzecz, gdyż poczułam się, dosłownie, jak na filmach. Każdy z nas zna te sceny,
kiedy nagle w wyobraźni bohatera tempo spowalnia itp. W moim przypadku, jakby
nagle wszystkie zmysły jakie posiadam się wyostrzyły. Zobaczyłam słońce, które
świeciło intensywnie, ale równie delikatnie muskało wszystko dookoła. Wychodząc
z pojazdu usłyszałam cichy śpiew ptaków, szelest liści. Poczułam się
identycznie, jak w tych filmowych scenach. Takie trochę zamulenie z jednej
strony, a z drugiej intensywne odczuwanie. Pierwszy raz w życiu! Wtedy coś mnie
strzeliło i cały szkolny dzień nie mogłam się skupić na lekcjach, ciągle tylko
rozmyślałam nad tymi trzema słowami. A najgorsze jest to, że w nich kryje się
dużo racji.
Przyznaje się, zanim zdążyłam się zorientować, zatraciłam
się totalnie w świecie internetu. W każdej przerwie, wolnej chwili cały czas
sprawdzam portale. Zaczynam robić lekcje, oczywiście telefon leży obok z
włączonym wi-fi. Ledwo zacznę, a tu nagle "ding-ding". Oo, czyżby
dźwięk messengera? Biorę telefon do ręki, odczytuję wiadomość, zaczynam pisać.
Przecież zadanie zrobię później. Znacie to skądś co? W tym wszystkim poszłam
chyba trochę za daleko. Nie chodzi mi już nawet o to, że popadłam w zwykłą
rutynę dnia. Lecz o ciągłą aktywność w sieci.
Kiedyś nie byłam sobie wstanie wyobrazić dnia bez
przeczytania chociażby kilku stron książki. Kocham to! A teraz? Tydzień minie,
kiedy w końcu sięgnę po jakąś powieść i męczę ją długi czas. Niegdyś nie do pomyślenia,
a aktualnie?
Zawsze też byłam taką ciekawą i otwartą na dowiadywanie się
nowych informacji i ciekawostek osobą. Czytałam dużo artykułów w gazetach,
rozwijających blogów, interesowałam się astronomią, kulturą innych krajów, oglądałam
więcej filmów, wychodziłam. Teraz wolny czas spędzam wlepiając wzrok w ekran komórki,
oglądając "My Story", czyli życie innych na Snapie. Wciąż powtarzam,
że nie mam czasu. Mam go, każdy z nas go posiada, ale przez dzisiejszą
technologię pozwalamy, by ona nam go odbierała. W końcu mówię STOP!
Pisanie rozdziałów sprawia mi ogromną radość, ale równa się
to z siedzeniem przed komputerem. Chciałbym w najbliższym czasie to ograniczyć.
W tamten dzień, wróciłam ze szkoły, wyłączyłam komórkę oraz laptopa. Poszłam na
spacer, po lesie. Siadłam do lekcji. Zrobiłam wszystko o wiele szybciej i
produktywniej niż zwykle. Następnie trening też był jakiś inny lepszy. Miałam
ochotę, starałam się. Chciałabym, żeby tak już było zawsze.
Oczywiście moje życie nie przewróci się o sto osiemdziesiąt
stopni, nie wiem czy nawet o jakieś trzydzieści się zmieni. Zależy mi teraz na
tym, żeby przyłożyć się troszkę bardziej do nauki, do moich pasji i
zainteresowań. Powrócenia do regularnego czytania książek, bo to uwielbiam.
Kiedy uda mi się w końcu wszystko pogodzić to na blogu rozdziały znów będą się
pojawiać dwa razy w tygodniu. Natomiast kilka najbliższych tygodni na pewno nie
tak to będzie wyglądać. W tym tygodniu pojawi się jeszcze LBA, do którego
zostałam nominowana i nie przewiduję już więcej wpisów. Nadal będę wchodzić na
portale społecznościowe i z nich korzystać, tylko chcę na to przeznaczyć o
wiele mniej czasu. Czy mi się uda? Spróbuję. Powiem wam, sytuacja z tamtego dnia mnie tak zdziwiła, że
aż zaczęłam zastanawiać się nad tym wszystkim.
Chciałam wyjaśnić pewne kwestię i podzielić się moimi
refleksjami. Pomyślicie może, że to bez sensu, że taki jest świat, że to nie
jest jakieś złe. Czy nawet, że takie rzeczy są teraz normalne. Może i tak, ale
w takim razie wolę być wariatką. Bo powoli zaczęłam gubić ten świat dookoła
mnie, a chcę bardzo go odzyskać w całości.
Asieneczka Lia
#Rozdział 20 "Nervus belli pecunia."
Tytuł: "Pieniądz jest nerwem wojny."
Piątek. To dzisiaj. Może po prostu prześpię cały ten dzień?
Tak, to dobry pomysł. Ach, jesteśmy w tym we trójkę, zrobimy to razem,
wszystko pójdzie dobrze, chyba... Usiadłam na łóżku i w tym momencie drzwi do mojego pokoju się otworzyły. Stał w nich Leondre Devries z białymi skrzydełkami na
plecach. Brakuje mu tylko rogu jednorożca. Nie zdziwił mnie ten widok. Po wstaniu często mam jakieś urojenia.
Przetarłam oczy, to nie pomogło on stał tam nadal uśmiechnięty. Mój mózg
wariuje, jak zwykle. Z szafki nocnej wzięłam pierścień i założyłam go na palec serdeczny.
Zabrałam przygotowane na krześle ubrania i ruszyłam do łazienki. Kiedy miałam
zamiar przejść przez drzwi nabiłam się prosto na... Leondre? On tu rzeczywiście
jest?
- Leondre? - popatrzyłam na niego, masując sobie nos, to
właśnie on najmocniej ucierpiał. Zaśmiał się.
- Zastanawiam się czy z tobą wszystko w porządku - parsknął
śmiechem.
- Ale co ty tu... - wpatrywałam się w niego zdziwiona. Może
moje halucynacje stały się bardziej rzeczywiste. Zaczęłam macać jego postać po rękach i po klatce
piersiowej. On... musi być prawdziwy.
- Co ty robisz? - zdziwił się, ale nie protestowałam tylko
uśmiechał się łobuzersko.
- Ja... nie rozumiem - wpatrywałam się w niego, a cała
sytuacja z zewnątrz musiała wyglądać komicznie. Obrócił mnie od siebie i
posadził na moim łóżku, a sam stanął przede mną.
- Dziś jestem cały dzień do twojej dyspozycji. Taki wiesz,
anioł stróż - obrócił się i zaprezentował białe, błyszczące skrzydełka z
wszytymi cekinami. Dokładnie takimi, jak kupuje się na karnawał małym
dziewczynkom w przedszkolu, następnie znów wykonał pół obrót - więc teraz idź
się ogarnij, bo jak masz się ze mną tak pokazać to... - zawiesił głos, a ja się
uśmiechnęłam.
- Czekaj, czekaj... anioł stróż? - zastanowiłam się chwilę.
- Ach, Wera.
- Co Wera? - udawał zdziwionego. - Właśnie co tam u niej?
Nie gadałem z nią dawno.
Popatrzyłam na niego z powątpiewaniem, unosząc brwi. Jak
uroczo, że Werka nawet o tym pomyślała, żebym nie była sama w taki dzień. Muszę
jej jakoś porządnie podziękować.
Złapałam ubrania obok siebie i skoro nikt już nie stał w
przejściu - chyba - mogłam się ubrać. Dokładnie przemyłam twarz, zabrałam ze
sobą szczotkę i wróciłam do pokoju. Stanęłam przed lustrem i wpatrywałam się w
swoje odbicie.
- Adele, wszyscy wiemy jesteś bardzo ładna i w ogóle, ale
może nie traćmy czasu na gapienie się na siebie w lustrze. Taka sugestia...
jakby co - śmiał się, a ja nadal robiłam swoje.
- Myślę- ucięłam. Podszedł i teraz za moim odbiciem
znajdowało się jego.
- Nad czym? - przerzucił wzrok na mnie, już nie na zwierciadło.
- Czy się malować, czy nie - parsknął śmiechem. - Jak ojciec
mnie zobaczy taką, będzie miał satysfakcje, że jestem załamana, czy co tam
sobie jeszcze ubzdura. Ale on po prostu źle to zinterpretuje, bo taką mam twarz.
Z drugiej strony nie mam ochoty go wykonywać, po co i tak wszyscy wiedzą jak
źle wyglądam.
- Jesteś śliczna, bo kiedy się na ciebie patrzy w pierwszej
chwili w widzi się nieśmiałą dziewczynę. Po pewnym czasie zaczyna się
dostrzegać jakie masz barwne wnętrze. Więc teraz widzę i twój wygląd
zewnętrzny, jak i w środku. To jest najpiękniejsze - odwróciłam się do niego i
spoglądaliśmy na siebie. Uśmiechnęłam się pod nosem, zaraz jednak sobie
przypomniałam "iść na przód". Przecież on też tego chce.
- Dzięki, kumplu - klepnęłam go w ramię, tak jak on mnie
kilka dni temu. Dobrze zrobiłam, musiał się czuć skrępowany, w końcu jesteśmy
przyjaciółmi. Na pewno będzie mu teraz łatwiej. Uśmiechnął się do mnie krzywo.
Zeszłam na śniadanie, chłopak zaraz za mną. Przy stole siedziała już moja mama
i Niko. Ach, jajecznica! Mama wie jak poprawić nastrój.
- Adela, nawet nie wiesz, jaka zostałam
zaskoczona kiedy ten twój aniołek stanął w naszych progach - powiedziała
rodzicielka szczerząc się do mnie. Dobrze, humor dopisuje.
- Uwierz, ja też byłam mocno zaskoczona, aż chyba za bardzo
- popatrzyłam na bruneta, a on tylko błądził wzrokiem, gdyż nic nie rozumiał.
Zjedliśmy śniadanie, mówiąc angielsko-polskim kaleczonym obustronnie. Mama
oznajmiła, że za 20 minut wyjeżdżamy. Poszłam do pokoju, rozczesałam włosy i
zaczęłam splatać sobie warkocza dobieranego. Chłopak chodził za mną, jak cień,
więc teraz wpatrywał się w ten proces. Chwilkę mi to zajęło, gdyż moje włosy
długością sięgają do pasa.
- Jak możesz tak zgrabnie łączyć te włosy? - był pod
wrażeniem.
- Leondre, nie łączyć włosy, tylko pleść - zaśmiałam się. -
To się nazywa precyzja artystki.
- Twój ostatni rysunek jest naprawdę piękny - speszyłam się,
gdyż on nie powinien go widzieć.
- Jak mówiłam ta para to z filmu, uroczo wyglądają, więc ich
narysowałam - próbowałam rzec beznamiętnie.
- Mhm - chyba nie uwierzył.
Chwilę później we czwórkę siedzieliśmy w aucie i jechaliśmy
do sądu okręgowego. Przyznam, że zaczęłam się mocno stresować, szczególnie że
mama prowadziła, a u niej też dostrzegałam cień niepewności. Na miejscu
pojawiliśmy się przed czasem. Proces rozpoczyna się za 10 minut. Kątem oka
ujrzałam tatę z jakąś brunetką, trzymali się za ręce. Łzy napłynęły momentalnie
do moich oczu. Kiedyś to była mama na miejscu tej kobiety.
- Proszę wszystkich upoważnionych, głównych świadków i tych,
których sama rozprawa dotyczy o wejście na salę - powiedział mężczyzna przy
kości , otwierając drzwi do środka. Głównym świadkiem jest Nikodem, sam to
zaproponował. Dlatego ja musiałam czekać na korytarzu i w trakcie zawołają mnie
na salę. Razem z Leondre usiedliśmy na ławce. Nieopodal nas przysiadły się
jeszcze inne osoby, ale nie zwracałam na nich uwagi.
- Jak się czujesz? - spytał delikatnie.
- Trudno mi określić to po polsku, a co dopiero po
angielsku.
- Wiem, jak to jest. Teraz jeszcze wszystko jest świeże, ale
po wyjściu z tego miejsca poczujesz ulgę. Uwolnisz się od tej sytuacji. Nadal
będziesz czuła małą pustkę, ale ona stopniowo będzie przeradzać się w coś
innego - szeptał spokojnie, a jego słowa koiły rany na mojej duszy.
- W co takiego się będzie przeradzać? - zaciekawiłam się.
- Zobaczysz sama - te słowa wypowiedział mi prosto do ucha.
Następnie zapadł moment długiej ciszy. Ona nie była niezręczna, lecz
pomagała mi, uspokajała mnie. Porozumiewaliśmy się bez słów, gdyż stały się
zbędne. Myślałam, że tak potrafię tylko z Weroniką. Nagle drzwi się otworzyły i
wyszedł ten sam mężczyzna co na początku.
- Świadek Adelajda Klimczyk, proszę się przygotować. Zaraz
pani zostanie poproszona o wejście - w tym momencie każdy skrawek mojego ciała został
sparaliżowany. Nie byłam w stanie nawet przełknąć śliny. Ciśnienie rosło z
każdą sekundą. Chłopak złapał mnie za rękę i szeptał zdania:
- Cause
I'm hopeful, yes I am...Hopeful for today...Take this music and use it...Let it
take you away...And be hopeful, hopeful...And He'll make a way...I know it ain't
easy, but, that's okay...Just be hopeful.
- Zapraszam na salę - powiedział gruby mężczyzna. Kiwnęłam
głową, a zanim wstałam poczułam, jak Leondre mocniej ściska moją rękę, a
następnie powoli wypuszcza. Chwiejnym krokiem ruszyłam do ogromnego pomieszczenia.
Wokół siedziało pełno ludzi, szłam dalej aż do barierek. Zobaczyłam mamę z
Nikodemem z jednej strony sali, a z drugiej tatę i tą samą kobietę co
wcześniej. Czułam wzrok kilkudziesięciu ludzi na sobie. To zbyt dużo, zbyt dużo
jak dla mnie. Zaczęłam lekko drżeć. A pan Sędzia zwrócił się do mnie.
- Przedstaw się, powiedz ile masz lat.
- Adelajda Klimczyk,
mam 15 lat - moje usta poruszały się, jednak nie mogłam wydusić żadnego
dźwięku.
- Przedstaw się i powiedz ile masz lat - powtórzył
spokojnie. Przełknęłam ślinę i spróbowałam.
- Aade...laaj...da - nagle przed moimi oczami zaczęły
pojawiać się czarno-fioletowe plamki. Jakby malarz przygotowywał się do
rozpoczęcia arcydzieła i niedbale wylewa farby na paletę. Z czasem małe plamki,
zmieniły się w wielkie plamy. A po nich widziałam już tylko ciemność. Teraz
słyszałam głosy, ale jakby dochodziły zza szyby.
-Ona zemdlał...Boże co
z nią...Czy oddycha...Niech pani się uspokoi...To twoja wina...
Różnorakie barwy, intonacje głosu dochodziły do moich uszu,
głowa mi pękała, a dźwięki wciąż nie ustawały.Och, zamknijcie się.
Dalej pochłonął mnie głęboki mrok i
upragniona cisza...
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Cześć!
Pamiętacie, że pod jednym z postów ogłosiłam najgorszy rozdział ever? Myliłam się, bo teraz oficjalnie ogłaszam, że ten rozdział to najgorszy rozdział ever na tym blogu xD O ile druga część mi się podoba, to pierwsza jest tak słaba, że aż bym się pod tym nie podpisywała. Ostatnio u mnie kiepsko z czasem. Muszę poprawiać oceny, mam dużo poprawek, jakiś projektów i teraz wypadałoby się przyłożyć, szczególnie że w tym roku kończę gimnazjum i muszę się gdzieś dostać :D Więc rozdziały do odwołania będą się pojawiać raz w tygodniu, w poniedziałki. Tylko na jakiś czas, dopóki nie uda mi się jakoś uregulować sytuacji :) W najbliższym czasie również pojawi się kolejne LBA, ponieważ zostałam nominowana ;)
Bardzo dziękuję za wszystkie komentarze pod ostatnim rozdziałem! Jesteście najlepsi, nawet nie wiecie, jaką radość sprawia mi czytanie i odpisywanie na komentarze :)
Miłego dnia życzę! :)
Asieneczka Lia
#Rozdział 19 "Vivere non necesse est. Navigare necesse."
Tytuł: "Nie koniecznym jest życie. Konieczne jest żeglowanie."
Czwartek. Został jeden dzień do rozprawy. Denerwuję się. To
chyba mało powiedziane. Zdałam sobie jednak sprawę, że mam małe grono, które
mnie wspiera, więc przetrwam to wszystko z nimi, dla nich i dzięki nim. Jak to się mówi: "Do góry uszy, a dupa sama ruszy."
Właśnie
siedziałam w pokoju i wkładałam podstawowe rzeczy do torebki. Wybierałam się do
Werki na chwilkę pogadać, pośmiać się, tak jak to z nią. Już schodziłam na dół, gdy do moich uszu doszedł dźwięk dwóch rozmówców.
- Widzisz, jak Ada to przeżywa, czy ona musi iść i zeznawać?
- to Nikodem, o czym oni mówią?
- Musi, w liście zostało to wyraźnie zapisane. Wiesz, że
jakbym mogła to bym was tam nie zabierała. Ani Adeli, ani ciebie - westchnęła
głęboko moja rodzicielka.
-Wiem, ale nie mogę tylko ja zeznawać, tylko jedno dziecko? - zapadła chwila
ciszy, zapewne mama kiwnęła głową na nie. - Po prostu , nie chcę żeby Ada tak
cierpiała.
Kąciki moich ust delikatnie uniosły się ku górze. Nikodem
się o mnie troszczy, to takie miłe, że byłby wstanie wziąć ten cały ciężar na
siebie. Z drugiej strony do czego musiało dojść, żeby w ogóle zaistniała taka
sytuacja. Świat to wieczna kolejka górska. Zeszłam na dół, a rozmowa
momentalnie zmieniła swój bieg.
-yyy... to super, że dostałeś piątkę z matematyki! -
powiedziała szybko mama, a ja udawałam że nic nie słyszałam.
- Idę do Werki, będę dzwonić - mama posłała mi szeroki
uśmiech i poszłam.
Wieczny deszcz stawał się męczący. Mimo, że to dopiero
końcówka października, chciałabym żeby spadł śnieg. Może on swoją głęboką bielą, pokona mrok, który kryje się w ludziach. Kto wie. Doszłam do bloku i
zadzwoniłam do drzwi. Otworzyła mi mama Wery, która wychodziła. Przywitałam
się, a ona skinęła głową, trzymając multum teczek i papierów pod ręką.
- A właśnie Weronika, spakuj się tak na trzy dni -
powiedziała pani Kasia.
- Ale gdzie? - spytała zdziwiona przyjaciółka.
- Jutro rano jedziemy do Sopotu. Jesteśmy zaproszone na
kolację, klient z którym robię wywiad, był na tyle miły i zapytał czy nie
miałybyśmy ochoty przyjść. Ma dwójkę dzieci w Twoim wieku, więc bardzo rad
będzie jeśli przyjedziesz - mówiła.
- Mamo, ja nie mogę. Jutro jest rozprawa... - odchrząknęła i
zerknęła na mnie z ukosa. - Muszę być z Adelą.
- Naprawdę Adelciu masz moje kondolencje, natomiast to jest
bardzo ważne spotkanie, od tego zależy wywiad, więc przykro mi, ale musisz ze
mną jechać - powiedziała stanowczo.
- Mówię ci przecież, że nie mogę - odparowała przez
zaciśnięte zęby moja przyjaciółka.
Przypatrywałam się tej wymianie zdań i nie wiedziałam czy powinnam coś
powiedzieć. Wolałam jednak siedzieć cicho.
- Weronika, jestem twoją matką. Jeśli mówię, że coś jest
ważne, to takie jest. Bez dyskusji, spakuj się. Muszę iść, będę późno -
odwróciła się i wyszła. Weronika
trzasnęła za nią mocno drzwiami wyjściowymi. Popatrzyłam na nią zdezorientowana
całą sytuacją. Szare oczy w jednej chwili stały się szkliste i błyszczały.
- Czemu ona taka jest? Po cholerę mam jechać do jakiegoś
starego fagasa, żeby zabawiać jego dzieci - prawie krzyczała ze złości,
następnie zniżyła ton i powiedziała - Adela sama widzisz, jaka jest sytuacja.
Przepraszam, że nie dam rady być przy
tobie.
Nie powiem, że nie zrobiło mi się przykro. Dobrze
wiedziałam, jak ma przebiegać rozprawa, więc Weronika byłaby dla mnie ogromnym oparciem, ale nie będę przecież walczyć z jej mamą. Więc nie dając po sobie
poznać, uśmiechnęłam się, pogłaskałam ją po ramieniu i powiedziałam:
- Nic się nie dzieje. Czuję twoje wsparcie nawet na odległość i
jestem bardzo wdzięczna. Dziękuję ci - przytuliłam ją. Ona przez chwilę nic nie mówiła.
- Będzie przy tobie Anioł Stróż, obiecuję że nie będziesz sama - ale ta Wera metaforyczna, w sumie to urocze. - Zadzwoń koniecznie, jak już to się skończy, dobrze? -
spytała nadal będąc w moich ramionach.
- Jasne - rozmowa zeszła
na przyjemniejsze tematy. Siadłyśmy przed telewizor i wyciągnęłyśmy nogi
na stolik. Tak oglądałyśmy pierwszy lepszy film, aż usłyszałam dźwięk telefonu.
Nie zamierzałam się ruszać, ale przyjaciółka powiedziała, że nie znosi mojego
dzwonka i żebym już odebrała. Wstałam i jeszcze się odwróciłam:
- Masz coś do Lennona, masz coś do mnie - zaśmiała się, a ja
odebrałam.
- Halo?
- Dzień dobry, Adelo. Z tej strony Emilia, pielęgniarka Zuzi
z hospicjum - usłyszałam znajomy głos.
- Dzień dobry, czy mogę w czymś pomóc? - spytałam zdziwiona.
- Właściwie, to muszę ci pilnie przekazać ważną informację.
Przyjedź, jak najszybciej do hospicjum - powiedziała bezbarwnym głosem. Jak oni
to robią? Wszyscy ci lekarze i pielęgniarki jeśli tylko chcą, to mówią bez wyrazu i nie da się za tym odczytać żadnych intencji. Czy
oni mają jakieś zajęcia z tego na studiach? Jak tak to idę na medycynę.
- A czy coś się stało? - spytałam szybko.
- To nie rozmowa na telefon - rozłączyła się.
Gęsia skórka w jednym momencie postawiła wszystkie moje
włosy. Wera wpatrywała się we mnie, wzrokiem "Co jest?". Już zaczęłam
się ubierać kiedy odpowiedziałam.
- Nie wiem, ale musimy jechać do hospicjum. Chodzi o Zuzię,
ale Emi...pielęgniarka nie chciała mi powiedzieć o co chodzi - zawahałam się.
Szybkim krokiem ruszyłyśmy w stronę przystanku i wsiadłyśmy
w autobus do centrum. Żadna z nas się nie odzywała. Wyobrażałam sobie najgorsze
rzeczy. Co się mogło stać Zuzi?! Przecież ostatnio jeszcze całkiem dobrze
funkcjonowała. Zajęłam się sobą i olałam jej sprawę. A przecież tu chodzi o sprawność, tej pięknej, wesołej dziewczynki. Jak zwykle zajęłam się własnym ego. Boże,
żeby jej się nic nie stało! Weszłyśmy do budynku i skierowałyśmy się na odział
B. Otworzyłam drzwi i zobaczyłam Zuzię wraz z panią Emilią. Dziewczynka wyglądała
tak jak zwykle. Miała zmęczone oczy, ale nic oprócz tego. Kiedy nas zobaczyła
od razu się ożywiła. Pielęgniarka podeszła do nas.
- Musimy porozmawiać - spojrzała na mnie, po czym zwróciła
się do Werki - zostaniesz z nią?
Przyjaciółka posłusznie kiwnęła głową. A my ruszyłyśmy do gabinetu. Każda sekunda mi
się dłużyła, choć trochę się uspokoiłam. Usiadłam na przeciwko biurka i
nachalnym spojrzeniem wpatrywałam się w kobietę. Spoczęła na sterylnym fotelu,
szukała czegoś w szufladzie, następnie wyciągnęła kartkę i wreszcie zwróciła
się do mnie.
***
- Cieszę się, że do mnie przyszłyście - powiedziała
uradowana dziewczynka. - Adela ostatnio nie przychodziła.
Weronika patrzyła się na Zuzię delikatnym spojrzeniem.
Uwielbiała dzieci zresztą ze wzajemnością. A do dziewczynki o miedzianych
włosach poczuła sympatię od progu.
- Adela ma teraz trochę trudny okres w życiu prywatnym -
powiedziała ciepło nastolatka. - Ale nią się nie martw, nie zapomniała o tobie -
puściła do niej oczko.
Mała zamyśliła się chwilę, a potem spytała:
- Czy Adela i Leo zerwali? - następnie szybko dodała. - Mam
nadzieję, że nie. Oni tak cudownie razem wyglądają - westchnęła.
Weronika zmieszała się, jednak odpowiedziała:
- Zuziu, oni nie są razem. Tylko się przyjaźnią.
- Czemu Adela nie chce przyjąć Leo? - kiedy zauważyła
pytający wzrok starszej koleżanki, dodała - Nie dawno był u mnie w odwiedzinach
Leo. Poprosiłam Ewelinę, jest na onbologi...
- Onkologii - poprawiła Weronika.
- O właśnie na tym. Zna dobrze angielski i pomogła mi
rozmawiać z Leo. Chyba się trochę wstydzi o tym mówić. Więc na pewno jest
zakochany! Poza tym mówił, że nawet jeśli on by coś czuł, to Adela i tak chce
być tylko przyjaciółką - mówiła malutka, a Werkę coraz bardziej ciekawił ten
temat.
- Kiedy to było? - spytała.
- Przedwczoraj - odpowiedziała, a dziewczyna się uśmiechnęła
pod nosem. - Patrz, nawet dał mi taką ładną kartkę z podpisem - zaczęła się
chwalić, ale Weronice po głowie chodziła inna myśl.
- Bardzo ładna - posłała uśmiech Małej. - Wiesz Zuziu,
co do Adeli i Leo to myślę, że sprawa za niedługo się rozwiąże.
- To super! - rozweseliła się. - O! I popatrz, mama
przywiozła mi nową lalkę. Zawsze taką chciałam, tutaj są ubranka, a tutaj...
Tak oto spędzały czas. Zuzia jednak nie wiedziała, że
powiedziała trochę za dużo. Czy to pomoże dwójce zakochanych, wsiąść w końcu na jedną
łódź czy to może tylko chwilowa przystań?Port?
***
Tymczasem w gabinecie prowadzona była rozmowa:
- Jak wiesz rehabilitacja Zuzi to długi i złożony proces,
wiążą się z tym ogromne sumy - zaczęła, a ja przerwałam.
- Wiem, już mi pani mówiła. Rozmawiałam z Leondre, szanse na
pomoc są małe, przykro mi... - teraz ona weszła mi w słowo.
- Nie Adela, nie wiesz co chcę powiedzieć - zamilkłam. - Na
konto hospicjum ktoś anonimowo wpłacił... całą sumę pieniędzy, która potrzebna
jest na rehabilitację.
- Jjak to? - wyjąkałam zaskoczona.
- Prawnicy sprawdzili wiarygodność konta, który dokonał
przelewu i wynika z tego, że mamy wszystko co potrzeba, by rozpocząć leczenie -
wreszcie się uśmiechnęła, a mnie zatkało. Tyle tysięcy euro? Skąd? I czemu
nawet ten ktoś się nie ujawnił?
- To wspaniale! - krzyknęłam w końcu. - A ofiarodawca nic
nie napisał? Żadnego imienia?
- Nie, jedynie na końcu napisana była liczba sto
czterdzieści trzy. Może to jakiś adres? Albo zbiórka z jakiejś szkoły, ale
byłoby to raczej niemożliwe - zastanawiałam się chwilę. Coś mi to mówiło, tylko
co? No, przecież...
- Chyba chodzi o jeden, cztery, trzy i podejrzewam od kogo
te pieniądze - uśmiechnęłam się szeroko.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Hej!
Znalazłam sobie taki tytuł akurat do ostatniej metafory o statkach i morzu :D Tak poszukując tytułu do rozdziału znalazłam również sentencję, która będzie idealnym tytułem na ostatni rozdział tej historii ^.^ Nie będę was zanudzać, jedyne co chciałam jeszcze powiedzieć, to że uzupełniłam zakładkę "Kontakt". Jest tam snapchat, mój prywatny natomiast, jak chcecie mnie dodać, to przyjmuję bez problemu :) A także nazwa mojego konta na "musical.ly". Ostatnio uzależniłam się od tej aplikacji i jeśli macie ochotę możecie mnie zaobserwować. Tylko ostrzegam, że te filmiki nie przedstawiają mnie w zbyt korzystnym świetle xD No cóż taką mam twarz,co poradzę? 😂 Także nie krępujcie się piszcie i dodawajcie, będzie mi bardzo miło :* Moje nazwy na obydwu portalach to: asieneczka.
Nie zapomnij zostawić komentarza :)
Nie zapomnij zostawić komentarza :)
Miłego dnia! <3
Asieneczka Lia
Subskrybuj:
Posty (Atom)