#Rozdział 12 "Im­pa­res nas­ci­mur, pa­res mo­rimur"



- Mogę wejść? - spytałam cicho, pukając do pokoju.
- Taa - usłyszałam i pchnęłam drzwi.
- Musimy pogadać - powiedziałam stanowczo, a on odwrócił się od ekranu na krześle obrotowym.
- No to mów - rzekł bez żadnego zainteresowania.
- Niko co się dzieje? Kto cię pobił? Dlaczego? - obiecałam sobie, że muszę się tego dowiedzieć.
- Co, nagle zaczęłaś się przejmować moim życiem? - spytał oschle. Wpatrywałam się w niego.Co się z nami stało? Z tymi dziećmi, które non stop biegały za sobą. Kłóciły się, ale nie potrafiły wytrzymać obrażonymi dłużej niż 5 minut. Kolejne potwierdzenie, że dzieciństwo choć cudowne, nie powróci.
- Słuchaj, chciałam cię przeprosić. Nie radzę sobie ostatnio... ze wszystkim - westchnęłam. - Obwiniałam ciebie za kontakty między nami, ale wina leży pośrodku.
- Aha. - Tylko tyle ma do powiedzenia? Naprawdę?
- Chciałam powiedzieć, że zawsze możesz mi wszystko powiedzieć. Tak jak kiedyś. Pamiętasz wakacje w Ustce i naszą "paczkę czipsów"?  - uśmiechnęłam się na to wspomnienie, a mój brat wpatrywał się w przestrzeń. - Możesz mi zaufać, tylko powiedz.
- Ada dzięki, ale to nie twoja sprawa. Zaczęłaś się mną przejmować dopiero jak dostałem po ryju, także dzięki, ale nie - zakpił. To ja przychodzę, staram się mu pomóc, naprawić wszystko, a on jest taki? Dobra, sam sobie zaczął!
- Jasne. Wiesz że chodzę do psychoterapeuty?! Oczywiście, że nie, bo jesteś takim samym ignorantem jak ojciec. Wiesz, jak mocno przeżyłam, tamte wydarzenia... - przełknęłam głośno ślinę. - Staram się pomóc, naprawić. A ty masz wszystko w dupie, jak zawsze. Skoro tak wolisz, to następnym razem, jak cię skopią nawet nie zwrócę na to uwagi. Tak jak wy! - trzasnęłam drzwiami i wyszłam z tego przeklętego pokoju mojego durnego brata. Pomyśleć, że było mi go szkoda.
Kiedy ochłonęłam, zrozumiałam jedno. Znowu wszystko zepsułam przez moje niepohamowane emocje. To już nie pierwszy raz.

***

W czwartek po szkole, wybrałam się do Werki, podłapała doła. Opowiedziała mi co się działo w parku po wizycie w szpitalu.
- Czemu on taki jest? - spytała bezradnie. - Gdyby to nie był mój idol powiedziałabym, że zachowuje się jak dupek. Przecież, w Anglii czeka na niego dziewczyna, a on ze mną no... wiesz.
- To nie jest mój idol, a więc - zrobiłam teatralną pauzę. - To dupek.
Zaśmiała się, co mnie podniosło na duchu. Źle się czuję, gdy moja, zawsze pełna energii, przyjaciółka jest smutna. To, aż do niej nie pasuje.
- Nie wierzę, że to mówię, ale dobrze, że za niedługo wyjeżdżają. Nie chcę już wchodzić w żadne bliższe kontakty z Charlie'm. Niech pozostanie dla mnie tym, kim był zawsze.
- Przykro mi, to przeze mnie wyszło wasze spotkanie - stwierdziłam.
- No coś ty! To była niesamowita przygoda i nie żałuję ani jednej chwili. Po prostu to nie ma racji bytu, no wiesz, my... Ale stop, nie ma narzekania - moja Weronika wraca - a jak tam z Leo?
- Bardzo dobrze mi się z nim rozmawia. To wrażliwy chłopak, wydaje mi się, że jesteśmy podobni. Ciekawa jestem czy będziemy jeszcze długo utrzymywać ze sobą kontakt. W sumie chciałbym - rzekłam, a następnie opowiedziałam historię o Zuzi. Werka bardzo przejęła się tą opowieścią, ale kto by się nie przejął? Dziewczynka niesie ogromny ciężar na swoich ramionach, dziwię się, że jak na taki przypadek stwardnienia rozsianego, jest sprawna. Do czasu...
  Leżałyśmy na dywanie i gadałyśmy o głupotach. Mamy Weroniki, jak zwykle nie było w domu. Nasze rozmowy zeszły na temat Karola. Oczywiście powtórzyłam jej dziwne zachowanie zielonookiego.
- I nie wiesz o co może chodzić? - spytała.
Jeszcze raz przewertowałam wydarzenia i nadal nic nie mogłam sobie przypomnieć.
- Nie mam zielonego pojęcia, te chopy to dziadowe so - powiedziałam specjalnie zjadając literki  i zaczęłyśmy się śmiać. Wróciłam późnym wieczorem, moi rodzice znów się kłócili. Szczerz mówiąc nie wiem co ich połączyło te kilkanaście lat temu. Najwidoczniej tata musiał się bardzo zmienić. Właśnie dlatego dorosłość mnie przerażała, pełna odpowiedzialność i monotonne życie.
Kilka pociągnięć ołówkiem, mój organizm nachalnie prosił o sen przymykając mi powieki. Odłożyłam nieskończony rysunek, poszłam spać. Po przebudzeniu się rano prawie w ogóle nie pamiętałam o czym śniłam. Jedyne co kojarzę to głębokie, zielone oczy, a może one były mleczno- czekoladowe? Nie mam bladego pojęcia. Nie ważne.

***

Piątek, pora dnia którą każde dziecko uwielbia, koniec lekcji. Weronika właśnie pożegnała się z przyjaciółką i wyszła ze szkoły. Skierowała się w stronę domu, kiedy ktoś szepnął jej do ucha:
- Niespodzianka! - gwałtownie się odwróciła i zobaczyła wysokiego blondyna.
- Charlie? Ale co ty tu... - wyjąkała zadziwiona.
- Nagrania są męczące, hotelowy pokój nudny, pomyślałem że może spędzimy trochę czasu - jego twarz rozpromieniła się w wielkim uśmiechu. Dziewczyna chwilę się wahała, potem powiedziała:
- W sumie czemu nie? Dziś jest piątek, więc nie chcę siedzieć sama w domu i jeść  - stwierdziła przekrzywiając głowę na myśl o swoich niedoszłych planach na wieczór.
Przysiedli się na ławce w parku. Od czasu do czasu, któraś z przechodniów okazywała się Bambino i rzucała na chłopaka.
W ten chłodny piątkowy dzień poruszali poważne tematy. Dziewczyna z trudem opowiedziała historię o jej zmarłych bliskich. A chłopak mówił o swoim tacie. Szczera rozmowa zawsze zbliża ludzi. Pokazuje zaufanie i trudy otwarcia się przed drugim człowiekiem. Oboje bardzo to doceniali.
- Charlie, będę się już zbierać - powiedziała dziewczyna.
- Odprowadzę cię - delikatny uśmiech zawitał na jego twarzy. Tak szli, gdy chłopak jakby nagle sobie o czymś przypomniał.
- Masz rozpięty plecak - powiedział szybko.
- O dzięki - już zaczynała go zdejmować, gdy Charlie dodał:
- Nie, nie! Ja ci go zapnę - Weronika zdziwiła się, ale przystała na tę propozycję. Pożegnali się pod klatką blondynki, która resztę wieczoru spędziła na słuchaniu muzyki i sprzątaniu. Gdy wypakowywała plecak, znalazła w nim rzecz. A właściwie małą karteczkę. Rozwinęła ją i znieruchomiała.

***

Poszłam do kantorka, wzięłam dwa mopy , wiadro z wodą i płynem. Pewnie Karol zaraz przyjdzie. Zaczęłam sprzątać salę, gdy chłopak wszedł. Chwycił sprzęt i bez słowa zabrał się za mycie podłogi.
- Cześć Karol! Rozumiem że mogłeś mnie nie zauważyć - powiedziałam sarkastycznie, on mnie zignorował. - Aha, dobra udawajmy że nie istnieję.
Przez godzinę na sali panowała głucha cisza, od czasu do czasu przerywana dźwiękiem płukania mopa w wodzie. Nienawidzę, jak ktoś mnie ignoruje. Nie można się określić? Lubię cię, kocham cię, nienawidzę cię, nie chcę z tobą gadać? Ok, rozumiem. Ale zlewka to najgorsze co istnieje a tym świecie. Jak można się domyślić, nie dałam za wygraną.
- Słuchaj, wkurza mnie to jak się zachowujesz. Nic nie zrobiłam, a ty strzelasz fochy, jak pięcioletnia dziewczynka - zaczęłam, a on wpatrywał się we mnie. Widziałam mieszankę różnych emocji na jego twarzy. - Albo powiesz o co ci chodzi albo możesz nadal obrażać się, jak dzidziuś. Twój wybór, ale osobiście chciałabym wiedzieć co takiego zrobiłam.
Minęła chwila zanim odpowiedział.
- Adela naprawdę? Mogłabyś zachować chociaż resztki godności - prawie wysyczał.
- Ale o co ci do jasnej cholery chodzi?! - wszystko się we mnie gotowało.
- Może chociażby o to, że zależy ci tylko na tym, żeby być popularną? Już wszystko wiem! Wiem, że chciałaś się zaprzyjaźnić ze mną tylko po to, żeby się wybić w szkole. A oczywiście kiedy poznałaś tego swojego Leonardo to można zostawić do niczego niepotrzebnego Karola, bo ma za mało fejmu. Naprawdę rzuciłaś się na tego chłopaka, żeby być na pudelku? Myślałem, że jesteś inna. Myliłem się, jesteś taka sama jak wszyscy.
Nie mogłam uwierzyć w to co właśnie dotarło do moich uszu. Czy on mówi na poważnie, bo brzmi jak jeden, wielki, głupi żart.
- A mogę wiedzieć kto ci naopowiadał takich historii?
- To chyba nie jest teraz ważne. Nie chcę mieć kontaktu z osobą, która jest taka fałszywa. Wszystko tak dobrze sobie zaplanowałaś - wycedził.
- Nie wiem czy mam się śmiać czy płakać - chłopak popatrzył na mnie zdezorientowany. - Ty naprawdę myślisz, że ja chcę być popularna w szkole? Nie wiem kto ci tak zamydlił oczy, ale pomyśl logicznie. Jak mogłam zaplanować, że wtedy wyjdziesz z sali ze mną pogadać? Jak mogłam przewidzieć, że się za mną wstawisz? To ty zacząłeś naszą znajomość. Serio cię polubiłam, widać że te fejmy wokół ciebie mają za duży wpływ, bo już nawet nie masz własnego zdania. Nie dość, że gdzie nie pójdę to laski wyzywają mnie od suk i szmat, to mój kolega uważa, że chcę się na nim wybić. Wszystko przez jakiś wymyślony z dupy artykuł? Nawet już mi się nie chce o tym gadać. Wiem, że jestem najgorsza i nie muszą mi wszyscy na każdym kroku tego wypominać! - cała nabuzowana zostawiłam mopa i szybkim tempem wyszłam ze szkoły. Nie będzie mnie tak traktował! Szłam przed siebie nie zważając na nikogo i na nic. Usłyszałam za sobą czyjś głos:
- Poczekaj!
Ta ciepła barwa... wszędzie rozpoznam ten głos. Raptownie się zatrzymałam, a chłopak do mnie dobiegł.
- Co się dzieje?  - spytał z troską. Nie chciałam o tym gadać. Nie chciałam żeby nas ktoś widział. Chciałam, żeby wszyscy mi dali święty spokój.
- Nic! Życie to dno, ciągłe wyzwiska, ludzie którzy ci nie wierzą, męczarnia, szkoła , beznadzieja, nostalgia, ludzie to potwory, czemu nie mogłam urodzić się takim kotem? Miałabym wszystko gdzieś i bym ciągle jadła. Idealne życie, nie to co ta durna imitacja szczęścia! - wykrzyknęłam wszytko prawie na jednym oddechu.
- Spokojnie, to tylko okres - powiedział łagodnie.
- Co? - spojrzałam totalnie zdezorientowana.
- Masz okres - stwierdził.
- No... w sumie tak.
- Który dzień?
-Drugi... - byłam tak oszołomiona, że machinalnie odpowiadałam.
- Uuuu to najgorzej! - powiedział. - No to idziemy do ciebie, herbatka z cytryną, termofor na brzuch i odpoczniesz.
- Ok. Czekaj... co? - rozdziawiłam usta ze zdziwienia.
- Adele proszę. Mieszkam z dwoma babami w domu, trochę o tym wiem. Nawet nie wiesz co moja mama czasem odwala w drugi dzień okresu, lepiej nie wracać wtedy do domu. A Tilly? Miałem nadzieję, że dostanie później, bo ona to dopiero fochy strzela - mówił to wszystko tak naturalnie, że czułam się jakbyśmy rozmawiali co jadł dziś na śniadanie. - Zbieraj szczękę z podłogi i idziemy do ciebie.
Ruszył w stronę przystanku, a ja powlokłam się za nim. Wsiedliśmy w autobus i dojechaliśmy do mojego domu. Nikogo jeszcze nie było.
- Znajdź jakiś film, ja zrobię herbaty. Powiedz tylko gdzie masz termofor? - jego zachowanie było tak bardzo zaskakująco miłe, że rozszerzyłam kąciki ust w uśmiechu.
- Leondre nie boli mnie brzuch, nie trzeba - powiedziałam delikatnie.
- Skoro tak to tylko herbatka, pamiętaj że film angielskojęzyczny - rzucił z kuchni. Nie chciało mi się za bardzo szukać, postawiłam więc na klasyk "Gwiezdne Wojny" o tak! Który chłopak tego nie lubi? A ja wychowałam się na tej produkcji, więc będzie super. Podłączyłam laptopa do telewizora i rozsiadłam się na kanapie czekając na chłopaka. Przyniósł dwa kubki, parującej, pachnącej herbaty. Usiadł niedaleko mnie, a ja włączyłam film. Już pierwsze nuty sygnalizowały co to będzie. Chłopak sie zaśmiał:
- Nie wiedziałem, że lubisz takie filmy - zwrócił się do mnie.
- Jeszcze dużo rzeczy o mnie nie wiesz - odrzekłam i skupiłam się na ekranie.
Piąta część to jedna z moich ulubionych, od czasu do czasu widziałam że Leo na mnie spogląda, ale zignorowałam to. Dwie godziny później, kiedy zaczęły się napisy końcowe wyłączyłam cały sprzęt, a rozmowa trwała.
- Jak ci się podobał? - spytałam.
- Oprócz tego, że oglądałem tę część tysiąc pięćset razy, to super - parsknęłam śmiechem.
- Oj Leondre, zrobimy sobie kiedyś maraton ze star warsów to zobaczysz - rzuciłam, a chłopak się zamyślił. Chwilę potem się odezwał:
- Mogę mieć do ciebie pytanie?
- Jasne, wal śmiało.
- Czemu zawsze mówisz do mnie Leondre? Nikt tak do mnie nie mówi, zwykle wszyscy nazywają mnie Leo, czasem jak mama się na mnie wkurzy to używa pełnego imienia. A tak to nikt - odwróciłam się do niego. Wpatrywał się we mnie z zaciekawionym spojrzeniem.
- Kurcze, nie zwróciłam nawet na to uwagi... - zaczęłam się zastanawiać. Rzeczywiście zawsze wymawiam jego imię w pełnym brzmieniu. - Tak jakoś... szlachetnie brzmi i podoba mi się w tej wersji. Poza tym oznacza o ile się nie mylę "siłę lwa". Ale nie ma problemu, mogę mówić inaczej.
- Nie, po prostu się zastanawiałem. Skąd wiesz co oznacza moje imię? - spytał, a ja się zarumieniłam.
- Kiedy dowiedziałam się, jak się nazywasz byłam po prostu ciekawa i sprawdziłam. Bardzo podoba mi się to imię - chłopak wciąż się wpatrywał, a ja czułam że moja twarz, w naturalny sposób, staje się coraz bardziej czerwona. Szybko odwróciłam się i dokończyłam składać sprzęt. Następnie udaliśmy się do mojego pokoju. W tle leciała muzyka, a my rozmawialiśmy. Nie wiem, jak to się stało, ale zbiegliśmy na temat dzisiejszego sprzątania z Karolem. Opowiedziałam chłopakowi wszystko o moich problemach szkolnych.
- Szkoda uwagi na tego Karol - zawsze mnie śmieszy brak odmiany u niego lub zabawna wymowa polskich słów - nie przejmuj się.
- Ale ja go naprawdę lubię, chcę nadal mieć z nim taki kontakt jaki miałam - spostrzegłam jak chłopak się napina, zdziwiłam się, ale kontynuowałam. - Nie wiem kto mu takich głupot naopowiadał.
- Czy to ważne? Jak w ogóle mógł uwierzyć w coś takiego. - Na tym zakończyliśmy temat Karola, przeszliśmy na luźniejszy. Do domu przychodzili kolejno członkowie mojej rodziny, ale my siedzieliśmy w zamkniętym pokoju. Nie miałam ochoty rozmawiać z żadnym z nich. W końcu chłopak ogłosił, że musi już iść. Ubrał buty, kurtkę i już był przy drzwiach, kiedy przestraszony się odezwał.
- O kurcze, zapomniałem... telefonu z góry.
- Przecież telefon masz w ręce - stwierdziłam, a on spojrzał w dół na dłoń.
- Chodziło mi o portfel, przejęzyczyłem się - odparł szybko.
- Ok, to czekaj przyniosę ci.
- Nie, nie! - zatrzymał mnie. - Ja pójdę - rzucił się na schody i już go nie było. Zaskoczyło mnie zachowanie bruneta, faceci...
Zszedł, pożegnaliśmy się i wyszedł.
Już miałam zamknąć drzwi od pokoju, kiedy do moich uszu doszedł dźwięk cichego szlochu. Skierowałam się do pomieszczenia skąd dochodził i stanęłam jak wryta. Zobaczyłam mamę, która ukrywała twarz w dłoniach.
- Co się stało? - spytałam przerażona. Nigdy wcześniej nie widziałam mamy w takim stanie. Zamiast mi odpowiedzieć podała mi list.

"Ciągłe wyrzuty, pretensje. Wszystko to moja wina, jasne!
Żerujecie na moich pieniądzach, nie będę mieszkał z pasożytami.
Wnoszę o rozwód do sądu."

To było pismo mojego taty. Jak on może? Przecież mama go tak kocha, pomimo tego jaki był i jest, zawsze go wspierała. Dawała mu kolejne szanse, a on tak po prostu sobie odchodzi? Nawet nie powie "do widzenia", nie pożegna się? Otworzyłam z impetem szafę, okazało się, że jest w połowie pusta. Zabrał ciuchy i poszedł. Nagle w mojej głowie zaczęły kłębić się wspomnienia. Nie zawsze tak było. Przypomniałam sobie jak kiedyś wszyscy we czwórkę byliśmy szczęśliwi. Teraz rodzina nam się rozpada. Myślałam, że mi nie zależy na tacie, a właśnie zdałam sobie sprawę, jak cholernie chcę by tu był. Żeby nie odchodził, po prostu znów zobaczyć go rano, jak coś mruknie do mnie pod nosem. Zaczęłam płakać. Przytuliłam się mocno do mamy.
- Czemu on nam to robi? - wyjąkałam. -  Co zrobiłam źle?
- Kochanie, ty nic. Nigdy nie rozumiałam, jak można nie doceniać, że się ma taką córkę obok siebie - powiedziała przez łzy, a ja zaczęłam wyć jeszcze bardziej. "Idealna Amerykańska Rodzinka" ? To przereklamowane. Nikodem wyszedł z pokoju, najwidoczniej usłyszał nasze szlochy. Spytał się co się dzieje. Mama pokazała mu list.
- Co za tchórz! - krzyknął cały rozdygotany. - Nie potrzebujemy go, poradzimy sobie sami. Obiecuję wam! Przepraszam za wszystko - podszedł i przytulił nas. Odejście ojca zbliżyło całą naszą trójkę.
Nie lubię zmian. Boję się ich. Niestety są konieczne.
Gdy zapadł zmrok, wzięłam ciepły prysznic, ochłonęłam. Aktualnie nie czułam nic. Pustka. To chyba dobrze. Zapaliłam lampkę i skierowałam się do łóżka. Odkryłam kołdrę i spostrzegłam białą karteczkę leżącą na poduszce. Wzięłam ją do ręki, rozłożyłam i znów zaczęłam płakać. Od razu rozpoznałam pismo bruneta. Teraz? Akurat teraz? Na papierze widniał napis:


"Why I got you on my mind?"



-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Hej, hej!
Kto się cieszy, że dziś poniedziałek? Nie ja. Jak sobie pomyślę, że dokładnie za tydzień egzamin... Chyba będę kopać rowy w przyszłości :D Jest już 12 rozdział. Jest dość krótki, ale piątkowy był tak długi, że pewnie czytaliście go przez dwa dni :D Więc ten musi być krótki, wiecie yin yang :) Co myślicie o rozdziale? Mi się w sumie podoba. Całkiem,
Tytuł: "Rodzimy się nierówni, umieramy równi."
Dziękuję za przemiłe komentarze pod piątkowym rozdziałem, uwielbiam je czytać!
Miłego tygodnia :)
Asieneczka Lia

9 komentarzy:

  1. Asia powiedz mi jak ty to robisz, że piszesz tak piękne rozdziały.
    Nie ma najmniejszej rzeczy, najmniejszego szczególiku, który by się mi w tym blogu nie podobał!! <3
    Masz tak niesamowity talent, że nadal nie mogę wyjść z podziwu i ciągle się w tym utwierdzam.
    Jak przeczytałam o tym z okresem to wybuchłam śmiechem! --> :D
    A ta wymowa 'Karol'... Jak ja bym to chciała usłyszeć na żywo! <3
    Jaki Leo jest słodki <3
    Serce zaczęło mi mocniej bić jak przeczytałam tą karteczkę!! <3
    A Charlie?
    Co on tam napisał?
    Musiałaś przerwać w takim momencie?!
    A tak szczerze to piękny *-*
    Ty nie potrafisz napisać rozdziału tak, żeby mi się nie podobał xD
    Matko jaki cudny tytuł <3
    KOCHAM TWOJEGO BLOGA!!!
    Jest taki oryginalny, wyjątkowy po prostu niesamowity!!
    Kocham cię misiu i życzę powodzenia na egzaminach :**
    Rozwalisz system słońce :D
    Buziaki xoxo

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O ja nie wierzę!
      Nie wiem co napisać... bardzo bardzo bardzo dziękuję ^.^
      Dajesz mi tyle radości i kopa do działania, że to aż niemożliwe!
      Tak ogromnie się cieszę, że Ci się podoba! Poza tym awww taka kochana!
      Dziękuję kochanie, jesteś cudowna! <3

      Usuń
  2. No, i jak Ty to robisz, co? CUDOOO! Powiedzcie mi, ludzie, jak to jest możliwe, żeby napisać coś tak pięknego i zabawnego jednocześnie? Wymiękłam przy tym okresie. Nareszcie jakiś chłopak z porządnym podejściem do tego, nie? Jak tak teraz o tym myślę, to aż mi się go szkoda zrobiło - mieszkać SAM z DWIEMA dziewczynami w domu! Dwa razy w miesiącu przeżywa taki koszmar xdd I oczywiście, musiałaś zepsuć tą karteczkę od Charliego, prawda? Obrażam się na ciebie (taki żarcik :D) Każdy rozdział tak totalnie mnie się podoba, że... że, nie wiem, co, ale coś na pewno ;) KOCHAM TWOJEGO BLOGA I CIEBIE, OCZYWIŚCIE, TEŻ! Z niecierpliwością czekam na next. Jeszcze raz, powodzenia na egzaminach!
    ~Huncwotka
    PS Już się biorę za pisanie rozdziału :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, kurczę z akcji z okresem jestem zadowolona, dobrze wyszła xD Nie obrażaj się, w kolejnych rozdziałach się wyjaśni, poza tym napisałam ci ładny komentarz, więc fochów mi tu nie strzelaj :D
      Dziękuję! Kocham <3

      Usuń
    2. Wiem, że to, co teraz robię, jest trochę niemiłe i egoistyczne, ale zapraszam do siebie na nowy rozdział ;)
      ~Huncwotka <3

      Usuń
  3. Jezu ratuj... ja już nie mam pomysłów żeby w jakikolwiek sposób opisać ten rozdział a z każdym kolejnym jest mi coraz trudniej hahahaha
    No bo co będę pod każdym pisać "rozdział genialny czekam na nexta" ?
    Nieee twój blog na to nie zasługuję, jesteś świetną pisarką? ja Cię można nazwać? Bo w sumie to sama nie wiem <3
    Dobra nie będę się dzisiaj rozpisywać ale wiesz że cię kocham prawda? hahah
    AAAaaa prawie zapomniałam tekst o okresie wygrywa wszystko! Poważnie, skąd ty dziewczyno bierzesz takie pomysły. Także no pozostaje mi tylko czekać na piątek, trzymaj się :*
    Ps. Ten egzamin gimnazjalny to nie stresuj się nim, on wcale nie jest taki straszny, powodzenia <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale miło, że ten okres się wszystkim podoba xD Muszę coś wymyślić, żeby to przebić na przyszłość, więc się szykuj :P
      Wiem wiem, ja ciebie też :*
      Dziękuję, skoro tak mówisz to na pewno nie będzie aż takiej masakry ;)
      Kocham <3

      Usuń
  4. O Matko! Aż brak mi słów, żeby opisać jak fantastyczny jest ten blog! Sorki, że wcześniej nie zaglądnęłam, ale wczoraj odpisywałam na komy na moim blogu i przypomniało mi się, że chciałam wpaść do ciebie. Tak mnie wkręciło, że siedziałam do 2 i czytałam xD Ten styl pisania <3 Cudo<3 Wielki talent masz dziewczyno!
    Zakochałam się<3
    Lalalalalalalalal<3
    Taaak, jestem normalna ( wcale nie xD)
    A ta akcja z okresem xD
    Moja szczęka wylądowała na ziemi, a ja szczerzyłam się do telefonu xD
    Robiłam wszystko, żeby opanować śmiech ... Masakra xD
    Kocham Cię normalnie no <3 <3 <3


    Zapraszam do mnie na rozdział <3

    ~Paula Dołecznik <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ooo jak mi super miło ^.^ Wielkie dzięki kochana <3
      Ostatnio mam tyle na głowie, że nie miałam prawie wgl czasu, ale jak znajdę chwilę na pewno nadrobię, te rozdziały, których nie doczytałam. Ale Imagine'a masz mocnego :D
      Pozdrawiam :*

      Usuń