#LBA 4 i Informacje

6
COM
Nie pamiętam kiedy ostatnio w czwartek wrzucałam jakiś post. Może nigdy? :D W każdym razie wczoraj po południu wróciłam dopiero do domu po 10 dniach poza nim. Czas, który spędziłam na pewno utkwi mi w pamięci do końca życia :) Stety niestety już w niedzielę wyjeżdżam na kolonię, która też będzie trwała tak około dwóch tygodni. Także rozdziałów nie będzie w ten czas. Mam zamiar wstawić jeden rozdział jeszcze w tym tygodniu możliwe, że właśnie w niedzielę przed wyjazdem. Mam nadzieję, że mi się to uda, bo teraz mam sporo rzeczy na głowie. Przede wszystkim jutro zakończenie roku! A, że ja kończę gimnazjum to tu jakieś prezenty, jakieś kwiaty wszystko oczywiście moja klasa ogarnia na ostatnią chwilę, bo to my :D W sobotę mam całodniową dżamprezkę rodziną , na której moja obecność jest konieczna. Dziś ledwo żyję, więc pewnie nic nie będę robić, bo to nie ma sensu. Zostaje mi zatem piątek i sobota, żeby ogarnąć wszystko przed wyjazdem, pokupować jakieś rzeczy i w niedzielę koło 11 chyba, jadę. W mojej głowie tego nie widzę, ale trzymajcie kciuki za mnie :D A teraz przechodzimy do czwartej nominacji, którą dostałam do LBA. Nominowała mnie Kaja, która mnie tym totalnie zaskoczyła, pozytywnie oczywiście. Już to mówiłam kilka razy, ale uwielbiam jej bloga i każdemu polecam, bo jest naprawdę genialny! Wiem, że nominowałaś mnie już dawno, ale tak wyszło, że dopiero teraz się za to zabrałam, wybacz :/

1. Często posługujesz się sarkazmem ?

Bardzo często, nie pamiętam ostatniego dnia, kiedy go nie użyłam, codziennie się zdarzy choć raz.

2. Masz rodzeństwo ?
Mam starszego brata, Mikołaja.

3. Jacy ludzie Ci imponują ?
Ludzie, którzy pomimo wszelkich przeciwności losu, osiągnęli życiowy sukces. Nie mówię tu o celebrytach czy też gwiazdach sportu lub filmowych. Chodzi mi o zwykłych ludzi, którzy często mają ciężko w życiu, a mimo wszystko się nie poddają i w tym wszystkim nie zapominają o drugim człowieku. Wystarczy się rozglądnąć, bo każdy ma taką osobę w otoczeniu. Może to ktoś z rodziny, znajomy, sąsiadka. O takich ludziach się nie mówi, a oni często robią o wiele więcej niż jacyś wielcy, sławni ofiarodawcy. Chodzi też o ten tak zwany "wdowi grosz" :)

4. Wymienisz 5 ulubionych coverów ?
Kiedyś wspominałam, że nie przepadam za coverami, ale znalazłam tę piątkę, która naprawdę mi się podoba:


Ta dziewczyna to dla mnie odkrycie roku. Jej głos jest taki piękny. Barwa jej głosu podoba mi się najbardziej ze wszystkich jakie kiedykolwiek słyszałam zaraz po Adele i Amy Winehouse. Wspomnę jeszcze, że na Jasmine trafiłam się właśnie na blogu Kai! :)


Mega pozytywny cover, zawsze wywołuje uśmiech na mojej twarzy. Polecam zapoznać się z zespołem Against the Current. Jak dla mnie są świetni.

I nie byłabym sobą gdybym nie dodała bonusa, najlepszego coveru ever :D

 5. Masz osobę, której potrafisz bezgranicznie zaufać ?
Bezgranicznie to chyba nie. Wydaje mi się, że tak się nie da, to zbyt mocne słowo. Ale mam osoby, którym ufam bardzo w dużym stopniu. Dokładnie dwie. 

6. Wybierasz się na jakieś wycieczki/kolonie w te wakacje ?
Jadę na dwa obozy i do cioci. Szukam też jakiejś pracy lub wolontariatu na jeden miesiąc.

7. Akinator vs Claverbot (sry musiałam ;D )
Szczerze mówiąc o Akinator pierwsze słyszałam, że aż weszłam i zagrałam i wolę to niż Cleverbota :D

8. Ulubieni youtuberzy ?
Kiedyś oglądałam mnóstwo youtube a teraz ograniczam się tylko do kilku. Mianowicie: LoJournal, Ola ( kiedyś Alex There), Martin Stankiewicz, Szparagi, G.F. Darwin, Księga Zainteresowań ( choć nie wszystkie filmy mi podchodzą ).

9. Czy po skończeniu obecnego ff masz zamiar zacząć pisać kolejne ?
Jeśli mam być szczera to nie mam pojęcia. Na razie skupiam się na tym blogu i nie myślę o przyszłości mojego blogowania :)

10. Czy jest coś czego w sobie nie lubisz ?
Jest mnóstwo takich rzeczy, szczególnie jeśli chodzi o wygląd zewnętrzny. Jeśli chodzi o cechy to nie lubię tego, że jestem przesadnie wrażliwa. Może się to wydawać pozytywną cechą, ale dla mnie jest to uciążliwe, ciągle się wszystkim przejmuje, całym światem, na każdym filmie prawie ryczę ( tak mam z tym problem :D ) i książce też, łatwo można sprawić mi przykrość. Po prostu wolałabym być trochę "twardsza" , no bo jak to mówią "trzeba być twardym a nie mientkim" xD 

To wszystkie pytania od Kai. Ja nominuję Madzię , Dagę ( nie bij ) i Klaudię ;) 

Pytania:
1. Który zapach kojarzy Ci się z dzieciństwem?
2. Jakiej muzyki słuchałaś 3 lata temu i jak bardzo zmienił się Twój gust muzyczny?
3. Jak poznajesz nową osobę to na jaką cechę fizyczną najbardziej zwracasz uwagę?
4. Jaki masz stosunek do globalnego ocieplenia? xD
5. Jak się widzisz za 30 lat?
6. Za chwilkę zginiesz i masz możliwość napisania listów do trzech osób na całym świecie. Jakie byłyby to osoby?
7. Wybierasz się na Światowe Dni Młodzieży? :D
8. Podaj tytuł piosenki, która określa twój dzisiejszy nastrój :)
9. Jak dasz na imię swoim dzieciom? :D
10. Twoje ulubione trzy słowa po angielsku :)

To tyle! Do zobaczenia i...
Miłego dnia! :)
Asieneczka

#Rozdział 25 "Taedium Vitae"

23
COM
KONIECZNIE ZOBACZ TEN FILM! JEŚLI TYLKO MASZ MOŻLIWOŚĆ, OGLĄDNIJ! LINK


Tytuł: "Wredne życie" 


Poniedziałek. Zmora każdego osobnika na tej planecie do dziewiętnastego roku życia. Zwlokłam się z łóżka, sunęłam po domu, wykonując poranne czynności i wyszłam do szkoły. Moje oceny ostatnio zdecydowanie poszybowały w dół. Martwiło mnie to. Zawsze byłam typem "wzorowej uczennicy". Z drugiej strony po prostu nie miałam siły wkuwać wszystkich regułek, robić zadań i tych bzdur.
Rozbrzmiał dźwięk oznaczający początek dnia szkolnego, a obok mnie w ławce miejsce było puste. Tak myślałam, że Werka nie przyjdzie. Postanowiłam, że wybiorę się do niej po szkole. Tymczasem niespodziewanie dosiadł się do mnie Karol. Miło spędziłam ten poniedziałek w rezerwacie dla zwierząt. Hieny zachowywały się wyjątkowo spokojne, a małpy też się nie wyrywały. Progres? Nie, po prostu poniedziałek przytłacza także zwierzęta. Na lekcjach pisaliśmy z Karolem liściki, było tak beztrosko. Nawet nie zauważyłam, gdy zadzwonił dzwonek na koniec lekcji. Pożegnałam się z przyjacielem i udałam się prosto do Weroniki. Klatka była otwarta, weszłam na ostatnie piętro i zapukałam do drzwi. Nikt nie otworzył. Powtórzyłam moje działanie i po chwili w progu ujrzałam moją przyjaciółkę. Nie wyglądała najlepiej. Niewyspana, w piżamie, rozczochrane włosy. Ktoś inny mógłby jej nawet nie rozpoznać. Gestem zaprosiła mnie do środka i do swojego pokoju. Usiadłam na przeciwko niej:
- To komu mam zlać dupę? - kąciki jej ust prawie niezauważalnie podniosły się do góry.
- To długa historia - spuściła głowę, a ja przysiadłam się obok niej, przytuliłam i powiedziałam:
- No mów, miej to za sobą - dziewczyna wtuliła się w moje ramiona i zaczęła opowiadać. Najpierw o takich głupotach, jak wymienienie conversów na szpilki przez kolacje, na której czuła się nieswojo, aż po sex jej mamy z obcym mężczyzną. Nie płakała. Weronika rzadko płacze, widziałam tylko kilka razy. Musi się stać coś bardzo poważnego i przytłaczającego, by wylała z siebie emocje.
Patrzyłam na nią i przypomniało mi się nasze pierwsze spotkanie.

Kilka dni po rozpoczęciu roku szkolnego w klasie IIC pojawiła się ośmioletnia dziewczynka.  Z nikim nie rozmawiała, przerwy spędzała samotnie. Taki odludek, nikt też nie chciał do niej podejść samz siebie. Pewnego dnia Adela wraz z mamą, poszły na cmentarz, zapalić znicz w rocznice śmierci dziadków dziewczynki. Mama Adelajdy zaczęła sprzątać grób, zapalać znicze, ustawiać kwiaty, a Mała wędrowała wśród marmurowych skał. W pewnym momencie zauważyła blondynkę, tą nową z klasy. Podeszła bliżej i usłyszała:
- ...nikogo jeszcze nie poznałam, ale chyba będzie fajnie. Mama mówi, że za jakiś czas nie będę chciała wracać do domu, tak mi się będzie podobać. Wiesz Natala, że mam różowy plecak? Ten, który chciałyśmy! Dostałam go wczoraj. Pamiętasz tatusiu te białe łabędzie w parku? W sobotę znów tam były i rzucałam im jedzonko. Są wspaniale i takie ładne!
Adela wpatrywała się z dziecięcą ciekawością na całą sytuację. W końcu blondynka ją zauważyła, więc Ada śmiało podeszła bliżej.
- Cześć, co robisz? - spytała ośmiolatka.
- Rozmawiam z tatą i moją siostrą. Dawno się nie widzieliśmy, więc dziś wpadłam z wizytą - uśmiechnęła się.- Jestem Wera, a ty?
- Adela...

Przez siedem lat ich przyjaźń rosła w siłę i pogłębiała się.
- Zabrałam Charliego do taty i Klary - powiedziała cicho. Zdziwiłam się, bo zwykle ja z nią chodzę, ale częściej robi to sama. Jednak cieszyłam się bardzo, że Charlie jej pomógł. Wiedziałam, że to zrobi. Potrzebowała wtedy kogoś kto nie zna ją aż tak dobrze, jak ja. Kto nie zna jej przeszłości, nie będzie jej oceniać, mimo to że ja bym tego nie robiła. - Nawrzeszczałam na moją mamę. To w emocjach, ale przeprosiłam ją, trochę gadałyśmy.
- A Tomek? - spytałam ciekawa.
- Mam z nim nadal kontakt, piszemy nawet raz zadzwonił. Polubiłam go.
- Wera, nie wiem czy to odpowiednia chwila, ale muszę ci to powiedzieć - dziewczyna wpatrywała się we mnie zdziwiona przemieszana z zaciekawieniem. - Całowałam się!
- Ale jak? Gdzie? Kiedy? Leo? - Werka momentalnie się rozpromieniła. Opowiedziałam jej wszystko z każdym najmniejszym szczegółem i przez cały dialog zachowywałyśmy się jak typowe nastolatki. Ale czy mi to przeszkadzało? Nie, w końcu jestem nastolatką. - Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że wam się udało!
- Ja też, tylko ciągle myślę o tym co będzie za te trzy tygodnie. Kiedy ja zostanę tutaj, a on wyjedzie - bawiłam się palcami i mówiłam.
- Na razie o tym nie myśl, jak to mówią Barpe Wiem! - zaśmiałam się.
- Wera, to jest "Carpe Diem" - śmiałyśmy się, gadałyśmy jeszcze chwilę i zebrałam swoje rzeczy. Mama dzwoniła, żebym dziś była wcześniej. Wyszłam już z bloku, kiedy zorientowałam się, że nie mam telefonu komórkowego. Także w tył zwrot i znów wchodzenie na samą górę! Już nie pukając weszłam, a Werka była w kuchni, coś gotowała.
- Zostawiłam komórkę, skoczę po nią i się zmywam - dziewczyna posłała mi uśmiech na wznak, że się zgadza i rozumie. W pokoju panował jeden wielki syf. Zaczęłam przerzucać ubrania, pościel i wszystko aż w końcu pod łóżkiem znalazłam telefon i jakąś karteczkę. Wyciągnęłam obydwie rzeczy, na wierzchu kartki widniał numer 20, odwróciłam na drugą stronę. Od razu rozpoznałam kaligraficzne pismo Werki. Wiedziałam, że nie powinnam, ale nie mogłam się powstrzymać. Zaczęłam czytać:

Bo czasem jest przykro. Wydaje się, że masz wokół siebie ludzi. Pytają się "Co się stało?" "Powiedz będzie lepiej". A ty i tak mówisz, że nic. To zły dzień, licząc na to że uwierzą w tą denną ściemę. Tak mam ludzi, którym ufam. Których kocham, bardzo lubię i tak dalej. Mimo wszystko wolę moje smutne serce, zachować dla siebie. Ile razy już słyszałam od ludzi, że wcale nie mam tak źle. Przecież inni mają gorzej. Czyli dlatego nie mogę się smucić? Dlatego nie pozwalają mi czuć się gorzej? Nie wiem, ale na pewno dlatego, nie chcę nikomu o tym mówić. Bo usłyszeć, że moje problemy to w porównaniu do reszty świata błahostka, właśnie od najbliższych, tych zaufanych najbardziej boli. Właśnie dlatego piszę ten list. Kolejny już raz. Bo wierzę, że ktoś tam "u góry" to odczyta i da mi siłę. Tak, niby mam wszystko, ale potrzebuję dwóch słów, których nikt nigdy mi nie powiedział. Które zawsze pragnęłam usłyszeć od kogoś, bo nikt we mnie nie pokłada nadziei. Chciałabym, żeby ktoś położył mi rękę na ramieniu i choćbym nawet była bezdomna, spała pod mostem, miała najbardziej parszywe życie, żeby choć raz w życiu ktoś mi powiedział "wierzę w ciebie". Ale skoro ja w siebie nie wierzę, to jak inni mają to zrobić?

W mojej głowie zaczęły się pojawiać pytania. Weronika pisze listy? Czy nie daję jej wystarczającego wsparcia? Czy to już 20 taki list? Mam z nią o tym pogadać? Jestem  aż taka okropna? Z drugiej strony, przecież właśnie mi się wygadała. "Od tych zaufanych najbardziej boli...  Może za bardzo się skupiam na sobie, nie poświęcam czasu Weronice. Przecież ona mnie potrzebuje. Tylko żyłam w przekonaniu, że robię co mogę.
Drzwi do pokoju się otworzyły, kartkę schowałam szybko do tylnej kieszeni spodni.
- Znalazłaś? - spytała.
- Tak, był pod stanikami - posłałam jej sztuczny uśmiech, a ona się zaśmiała. - Muszę lecieć, do jutra.
Wyszłam szybkim krokiem z pokoju. Chciałam pobiec do domu, ale nie mogłam. Miałam ograniczenia nałożone przez los. Od Tamtego czasu, nie mogę robić prawie nic co kocham. Choć gdyby nie To, nie odkryłabym w sobie talentu do rysowania. Tylko w życiu są takie chwile, kiedy po prostu chcesz biec. Przed siebie, nie patrzeć dokąd, nie myśleć, poczuć wiatr i wolność. Uciec od wszystkiego. Ale mimo, że ja pragnę tego, jak szalona, nie mogę. Po prostu nie mogę! Tylko z zazdrością patrzę na innych. Taka zamyślona, weszłam do domu i w miarę szybkim tempem ruszyłam po schodach. Za nisko podniosłam nogę i zahaczyłam o jeden stopień. Urodzona niezdara potknęła się i runęła jak długa. Tylko to nie był zwykły upadek. To jeden z tych, na które muszę uważać.
W jednej chwili zaparło mi dech w piersiach, próbowałam nabrać powietrza do płuc. Choć kropelkę, wysiłek mój na nic. Nie mogłam nikogo zawołać. Na szczęście mama usłyszała hałas i poszła sprawdzić co się stało. Potem wydarzenia potoczyły się szybko. Zamknęłam oczy, a ciemność mnie pochłonęła.
Obudziłam się znów w moim ukochanym miejscu. Szpital. Mama widząc, że otworzyłam oczy poszła po lekarza. A ten zaczął mówić:
- Miałaś dużo szczęścia. Znów. Dobrze wiesz, że tego typu upadki są niebezpieczne dla ciebie. Wszelki ruch fizyczny może zaprowadzić cię do grobu albo do całkowitego p... - mówił bezpośrednio, chyba chciał mnie nastraszyć.
- To co, teraz resztę życia mam leżeć w łóżku i  bać się wszelkich czynności? - przerwałam mu szybko.
- Nie, masz po prostu UWAŻAĆ - zakończył, dał mi wypis i razem z mamą pojechałyśmy do domu. Na wejściu Nikodem zaczął wypytywać się o wszystko. Nie miałam ochoty rozmawiać. Poszłam do pokoju. Przez ten jeden dzień w przeszłości, jedną chwilę, cierpię po dziś dzień. Koszmary pojawiają się, jakby nie chciały mi dać zapomnieć, jakby nie pozwalały. A mój zakaz ruchu sprawia, że czuję się ograniczona, zamknięta. I wiem, że ktoś zabrał ten klucz od moich drzwi pełni szczęścia wrzucił na samo dno oceanu smutku. Przykryty przygnębiającymi wspomnieniami, warstwą smutku, niechęci i głęboko za moim zasięgiem. Tam właśnie znajduje się klucz do mojej wolności.  

A stamtąd, już nic go nie wyciągnie.

-------------------------------------------------------------------------------------------------------

Hej :)
Poniedziałek = rozdział :) Jest dosyć krótki, natomiast mam nadzieję, że Wam to nie przeszkadza :) Osobiście mi się podoba, choć pierwotnie wyglądał zupełnie inaczej. Przed wczoraj zmieniłam go niemal w całości :) Nie ma w ogóle chłopaków, ale mam nadzieję, że wybaczycie :D Te fragmenty o ograniczeniach Adeli brzmią tak, jak w Harrym Potterze, że "To Wydarzenie, Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać" xD Wiem, że to uciążliwe, ale na razie jeszcze nie mogę zdradzić co się wydarzyło :) 
Dziś wyjeżdżam i wracam dopiero 22 pod wieczór. Także od razu mówię, że rozdziału za tydzień nie będzie. I postaram się odpowiedzieć na komentarze, natomiast jeśli to nie będzie od razu, to dlatego, że nie będę miała za bardzo jak ;) Ale oczywiście zachęcam do komentowania, Wasze słowa to coś wspaniałego dla mnie ;)
NIE ZAPOMNIJCIE OGLĄDNĄĆ FILMIKU NA GÓRZE! Dla siebie, na pewno choć trochę będziecie lepszymi ludźmi ;)
Miłego tygodnia! <3
Asieneczka Lia

#Rozdział 24 "Deus Dona Me Vi"

21
COM



Tytuł: "Boże, daj mi siłę"


- Odjazd za dwie minuty! - krzyknął konduktor. Blondynka wraz z mamą siedziały już w swoim przedziale na przeciwko siebie, przy oknie. Weronika wlepiła wzrok w szybę i unikała rozmów z rodzicielką. Nadal czuła niesmak, oszukanie, niechęć i wiele innych negatywnych uczuć. Na pociąg odwiózł ich Tomek razem z ojcem. Młodzi wymienili się numerami. Od rana Weronika nie zamieniła nawet słowa z mamą. Miała do niej żal, sama do końca nie wiedziała o co. Za to Kasia też czuła się niezręcznie, że to właśnie córka widziała ją w takiej sytuacji. Maszyna ruszyła, a nastolatka zaczęła szukać w torbie słuchawek.
- Chcesz pogadać? - spytała łagodnie rodzicielka. Weronika odburknęła nawet nie zaszczycając jej wzrokiem.
- Nie mamy o czym - założyła słuchawki, podkręciła głośność i tak minęły im kolejne dziesięć godzin.

***

Skończyłam. Nowy rysunek, a co przedstawiał? Moje, małe słoneczko grające na gitarze akustycznej. Jako, że obrazek jest czarno biały nie widać było tych intensywnie miedzianych i lśniących włosów. Nie przeszkadzało mi to, gdyż patrząc na kartkę, widziałam je oczami mojej wyobraźni. W tej całej goryczy po wyjeździe Małej nie było mi aż tak źle. W końcu sprawy z Leondre się uporządkowały. Czuję się ważna, kochana. To przyjemne. Powiedział, że dziś do mnie wpadnie, tylko później. Spędza czas z Charlie'm, który ponoć ma problemy z Chloe. Właśnie... jak to będzie z nami. Ja tutaj, a on w Wielkiej Brytanii, w grę nie wchodzą tylko kilometry, ale jeszcze rozległe, morskie wody . Przynajmniej przestaliśmy siebie omijać na własnym morzu uczuć i zmierzamy w jednym kierunku. Ech, nie wiem, nawet nie mam siły o tym myśleć.
Wstałam, odłożyłam zeszyt o smolistym kolorze i zapukałam do pokoju obok.  Usłyszałam zaproszenie, więc otworzyłam drzwi i usiadłam na łóżku. Nikodem odwrócił się na krześle w moją stronę.
- W czymś ci pomóc? - spytał.
- Tak, powiedz mi w końcu, skąd masz te krwiaki na ciele - mówiłam stanowczo.
- Ada wybacz, ale to nie twoja sprawa. Ze wszystkim sobie radzę i nie potrzebuję pomocy - rzekł spokojnym tonem.
- Tak mówiłeś ostatnio, a potem jakimś cudem, pojawiły się fioletowo-czerwone plamy na twoim ciele, więc nie ściemniaj. Mów albo pójdę do mamy - niby dziecinna zagrywka, ale skuteczna. Niko martwił się o mamę w stanie jakim się teraz znajdowała i nie chciał dokładać jej problemów.
- Powiedzmy, że wpakowałem się w nieciekawe towarzystwo i w kilka sytuacji, z  których trudno się jest teraz wyplątać. Załatwię jeszcze kilka spraw i będzie po wszystkim - spojrzał na mnie. - Obiecuję.
Zmartwiło mnie to, nie powiem, że nie. Ale skoro nie chce nic więcej zdradzić, to nie będę drążyć tematu.
- A jak tam twoje sprawy z kochasiami? - zaśmiał się, a ja pokręciłam głową ze zrezygnowaniem.
- Mówiłam ci coś na temat "kochasiów" - ale również się uśmiechnęłam. - Wiesz, że dobrze?  W końcu dobrze.
- O siora, no to gratulacje! - gadaliśmy jeszcze przez pewien czas, a potem zostawiłam Nikodema w jego pokoju, a sama poszłam zadzwonić do Werki. Próbowałam, ale nie odbierała. Dziś miała wracać. Mam nadzieję, że z nią wszystko w porządku. Jeszcze później spróbuję zadzwonić. Siadłam przy biurku i zabrałam się za lekcję. Czytałam właśnie biologię, a oczy i mózg odmawiały posłuszeństwa. Fakt ostatnio mało śpię, ale to nie przez koszmary. Dawno już ich nie miałam. Po prostu dużo na głowie, stres i to się przekłada na sen.
Usłyszałam krzyk, wybiegałam z pokoju. To krzyk mamy! Zbiegłam na dół i zobaczyłam...Nie możliwe! Moja mama leżała na ziemi z zakrwawionym nożem w lewej ręce i przeciętą tętnicą szyjną. Oczy miała szeroko otwarte i dostrzegłam w nich przerażenie. Boże, czemu mi to robisz?! Najpierw ojciec, a teraz zabrałeś mi mamę. Najwspanialszą istotę jaką znam. Miała tyle dobroci w sercu, a świat mi ją zabrał. Rzuciłam się na ziemię obok niej. Chciałam wziąć ten nóż i zrobić to samo co ona. Ale nie zrobiłam. Jestem tchórzem. Boję się śmierci. Boję się również życia jako sierota. Co mam teraz zrob...
- Adele, wszystko w porządku? - poderwałam się gwałtownie z biurka. Zaczęłam kodować wzrokiem gdzie jestem. Mój pokój, biurko, książki, biologia, teraz sobie przypominam, żyły, tętnice, uczyłam się układu krwionośnego. Czyli to był...sen. Byłam tak zdezorientowana, stałam jak wryta i zaczęłam płakać. Już drugi raz śni mi się śmierć mamy. Dlaczego? Za pierwszym razem to ja byłam powodem jej zgonu, a teraz samobójstwo. Chyba muszę odwiedzić moją terapeutkę jeszcze raz. - Hej, już jest wszystko w porządku, już jest dobrze - chłopak podszedł do mnie, przyciągnął blisko do siebie i delikatnie przejeżdżał dłonią po moich włosach. - Co się stało?
Wciąż będąc w szoku opowiedziałam mu o dwóch snach. Najgorszych snach, jakie kiedykolwiek miałam. Kiedy skończyłam brunet powiedział:
- Jeśli chcesz, to możemy pójść razem do terapeutki. Na pewno ci pomoże i stwierdzi z czego to wynika - uśmiechnął się ciepło. Nie zbagatelizował problemu, nie powiedział, że to przejdzie, ani nie przestraszył się, że chcę iść do terapeuty. On jest za, wspiera mnie. Jestem mu za to taka wdzięczna. Uspokoiłam się, a rozmowa toczyła się płynnie. Świetnie się nam spędzało czas, jak najlepszym przyjaciołom. Ale my już nimi nie byliśmy, tylko kimś więcej. Siedzieliśmy obok siebie na łóżku, a on zwrócił głowę w moją stronę. Zrobiłam to samo. Nasze usta sie złączyły, pocałunek był głębszy, dłuższy i bardziej namiętny niż ostatnio. Jednak nadal subtelny. Starał się, a ja na myśl o tym wyszczerzyłam się do niego.
- Co cię tak śmieszy? - spytał rozbawiony.
- Nic, jestem po prostu szczęśliwa. Choć nie wiem czy to niezbyt odważne słowo - powiedziałam szczerze.
- Jesteś szczęśliwa - popatrzyłam na niego zdziwiona. - No w końcu jestem facetem i niczego się nie boję. To wypowiedziałem za ciebie te odważne słowa.
Zaczęliśmy się śmiać. Oparłam głowę na jego ramieniu. Siedzieliśmy tak we dwójkę, słuchając radia i ciesząc się swoim towarzystwem, obecnością. Popatrzyłam na lśniący pierścień na mojej dłoni i na kilka błyszczących na jego. Dał mi cząstkę siebie, ja chyba swoją też powinnam mu dać. Tylko, co? Muszę nad tym pomyśleć. W radiu zaczęła lecieć piosenka. Co za niespodzianka! "Pomimo burz" tak rzadko słucham tej piosenki, że...ech. Ale zaczęłam podśpiewywać pod nosem nadal z głową na ramieniu Leondre.

Pomimo raf pomimo skał, Pomimo stumetrowych fal, Pomimo burz, błyskawic w ''z'', Ja ciągle ciebie chcę.

I jeszcze miejsca trochę ma, Na wybuchy, słowa skruchy, Na ten niepokoju stan, I jeszcze znajdę 
więcej sił, Będę walczył, będę kochał, Będę się o ciebie bił

- Adele, ja akceptuję to jaka jesteś. Ale wybacz talentu muzycznego po prostu nie masz - wybuchliśmy śmiechem.
- Po prostu zazdrościsz tandetny raperze - udawał obrażonego.
- Ej, ej księżniczko, nie pozwalaj sobie - pomimo, że to słowo "princess" zabrzmiało tak słodko i melodyjnie, prawie je wymruczał to delikatnie się skrzywiałam na jego dźwięk. Niestety to zauważył.
- Coś nie tak? - spytał.
- Nie, wszystko okay - uśmiechnęłam się.
- No powiedz, nie biję dziewczyn - parsknęłam śmiechem.
- Chodzi o to, że to naprawdę urocze i kochane, jak mówisz do mnie "księżniczko" tylko, że... ty tak mówisz do każdej swojej fanki, a ja... nie jestem fanką - powiedziałam cicho, nie chciałam go tym urazić ani nic z tych rzeczy. Brunet siedział chwilę w milczeniu, a potem się odezwał.
- To jak jest "księżniczka" po polsku? - spytał, a ja odpowiedziałam. - Ksieeeźniczka -wybuchłam śmiechem. - Coś źle powiedziałem?
Humory nie opuszczały nas przez cały dzień.  Wygłupialiśmy się jeszcze długo. Dochodziła 21, czyli Wera już dojeżdżała do Krakowa i nadal się nie odzywała. Zaniepokoiło mnie to, więc znów spróbowałam zatelefonować. Nic. Drugi. Ktoś odrzucił sygnał. Czy ona nie chce ze mną gadać? Spróbowałam jeszcze raz. Znów odrzucone. Po chwili dostałam sms:

Nie mam siły, ochoty i humoru z nikim rozmawiać. Miałam naprawdę koszmarne ostatnie godziny. Chcę spokoju.

Ta wiadomość mnie zaniepokoiła. Wiem, że jakbym teraz przyszła do Werki to, by mnie nie wpuściła nawet do pokoju. Za nic w świecie. Znam ją. Ale mogę zrobić coś innego. Może się to wydawać bezsensu, ale wiem że zadziała. Odpisałam.

Ok, ale wiedz, że nigdy nie zostawię Cię samej.

Podeszłam do bruneta i zaczęłam grzebać w kieszeni jego spodni. Zgrabnie wyciągnęłam smartfona.
- Co ty robisz? - zdziwił się.
- Muszę załatwić Werce Anioła Stróża - uśmiechnęłam się do niego porozumiewawczo, a on nadal miał niepewną minę. Jak ci faceci nie potrafią łączyć faktów.

***

Kobiety wysiadły z pociągu po kilkunastu godzinach milczenia. Wsiadły do taksówki i podjechały pod swój blok. Katarzyna zapłaciła kierowcy, a Weronika wyciągnęła z bagażnika swoją walizkę. Już chciała wejść do klatki, kiedy zatrzymał ją głos matki:
- I tak nie masz klucza więc lepiej na mnie poczekaj - kiedy również ona miała swoje bagaże, a samochód odjechał, stały pod mieszkaniem, a Kasia nadal nie wyciągała klucza. - Musimy porozmawiać, nie możesz się tak wobec mnie zachowywać - nastolatka nadal milczała, jak grób - Weronika! Dopóki się nie dogadamy, nie otworzę drzwi - krzyknęła.
- Ja nie mogę się wobec ciebie tak zachowywać?! Czy ty sobie ze mnie żarty robisz? Zostawiłam najlepszą przyjaciółkę, kiedy była w stanie załamania, tylko po to żeby pojechać na idiotyczną kolację z samymi snobami i czuć się beznadziejnie przez cały wieczór. Dodatkowo zobaczyłam ciebie z jakimś facetem, którego pierwszy raz w życiu widziałaś na oczy. Przespaliście się ze sobą i spędziłam jedną z gorszych nocy mojego życia. I to, że niby ja się źle zachowuje?! - dziewczyna wybuchła i wypowiedziała każde słowo bardzo dokładnie, ale równie szybko.
- Nie pozawalaj sobie, nie pyskuj! Nie mówię, że jestem z tego dumna, ale ja też mam prawo do życia prywatnego!
- Odkąd nie ma ojca i Klary - głos dziewczyny zadrżał, gdy wspomniała wypadek i utratę tak ważnych osób w jej życiu, taty i siostry bliźniaczki - masz wszystko w dupie. Liczysz się tylko ty i twoja praca. Nie wiesz o niczym co się dzieje w moim życiu. Masz wyjebane na to...
- Weronika, nie mów tak do mnie! - gwałtownie przerwała jej rodzicielka. Trochę się wystraszyła słów córki.
- Ale to prawda! Kiedy ostatnio ze mną szczerze rozmawiałaś? Kiedy ostatnio zapytałaś się o głupie "jak tam w szkole? " , "co tam u twoich przyjaciół?" jak inne mamy. Chyba kilka lat temu! - w tym momencie zaczęła płakać. Jej matka była oszołomiona całą sytuacją, ale Weronika nie przestawała, chciała wylać z siebie cały kilkuletni żal. - Wychodzisz sobie na całe noce, siedzisz jak ty to nazywasz w "redakcji" , a ja nie mogę spać w nocy! Wiedziałaś to?! Oczywiście, że kurwa nie! Bo ty nic o mnie nie wiesz! Zajebiście, że mam super ciuchy, kosmetyki i wszystkie bzdury, ale nie mam najważniejszych rzeczy. Rodziny! A ty i tak masz to głęboko gdzieś! Bo ja cię nie szanuję... Jasne, kurwa już nie mogę! - krzyknęła ostatni raz przez łzy, rzuciła rzeczy i zaczęła biec przed siebie. Zostawiła zdezorientowaną i zawstydzoną mamę. Sąsiedzi wyglądali przez okna, by sprawdzić co się stało. A dziewczyna oprócz złości, poczuła wstyd. Nie przebiegła kilku metrów za blokiem, aż ktoś ją zatrzymał w mocnym uścisku. Próbowała się wyrwać, jednak nie była wstanie. Histeria sięgała zenitu, a złość powoli opadała, ustępując miejsce żalowi.
- Hej, hej, hej. Ciiii, uspokój się, będzie dobrze - mówił jej na ucho znajomy głos pewnego blondyna.
- Widziałeś to?! - pytała rozemocjonowana. - To jak się zachowałam?
- Tak, ale spokojnie rozumiem cię, miałaś prawo...
- Właśnie, że cholera nie miałam - znów zaczęła płakać. - Nie powinnam, to moja mama. Ale nie wytrzymałam, jak jej musi być teraz źle... Dobrze, że nie zrozumiałeś tego co mówiłam. Czułabym jeszcze większy wstyd - łkała, a on ją pocieszał.
- Każdy w złości mówi mnóstwo rzeczy, których tak naprawdę nigdy by nie powiedział. Dusi je w sobie, ale teraz wszystko powiedziałaś, teraz będzie lepiej - chłopak był bardzo łagodny.
- Charlie... ja muszę się zobaczyć z tatą i Klarą. Teraz - rzekła dziewczyna, a blondyn nie do końca rozumiejąc o co chodzi, wziął ją pod rękę i dał się prowadzić. Wiatr był panem aktualnej październikowej pogody. Dwójka nastolatków doszła w końcu do miejsca docelowego. Cmentarz. Szli do 8 alejki i weszli w jej głąb. Żadne z nich nie pisnęło słówka, aż do momentu, gdy zatrzymali się przed dwoma grobami, połączonymi ze sobą. Dziewczyna nachyliła się, strzepnęła liście z marmuru i wpatrywała się w napisy.
- Nawet nie wiecie, jak za wami tęsknie. Tak bardzo chciałabym, żebyś mi teraz pomógł tato. Jesteś bardzo mamie potrzebny. Klara, a ty jesteś potrzebna mi. Adela jest wspaniała, ale ona nie zrodziła się ze mną z jednego organizmu. Czemu tak szybko mnie opuściliście? Wróćcie, choć na chwilkę, na jeden moment - powiedziała cicho dziewczyna po polsku, a blondyn przypatrywał się całej sytuacji i delikatnie trzymał rękę na ramieniu Weroniki. - Byłabym zapomniała - rzekła delikatnie tym razem zmieniając język na angielski - to mój przyjaciel Charlie, bardzo mi pomaga. Nie wiem, co bym dziś bez niego zrobiła.
I w tym momencie wydarzyło się coś, czego Weronika kompletnie się nie spodziewała. Chłopak zupełnie poważnie, odezwał się:
- Dzień dobry proszę pana, cześć Klara - wybrzmiał akcent brytyjski w ostatnim słowie - bardzo miło mi was poznać. Będę się opiekował Weronika, nie martwcie się - dziewczyna obróciła się do blondyna i wtuliła mocno w jego pierś.
- Dziękuję - szepnęła. Nie zdawał sobie sprawy, jakie ważne było dla niej to co właśnie uczynił. Drobny gest, ale okazał szacunek do dwóch najważniejszych osób dla blondynki.
Odprowadził ją pod same drzwi domu Werki, pożegnali się i dziewczyna weszła do domu. W kuchni zastała płaczącą mamę. Przysiadła się obok, chwilę wpatrywała w łzy, które skapywały kobiecie po policzkach i powiedziała niepewnie:

- Mamo - kobieta uniosła głowę. - Przepraszam.  

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Siemka!
Dziś poniedziałek, co oznacza, że wstawiam rozdział na bloga :) Jestem bardzo ciekawa co myślicie o tym rozdziale, jest trochę inny niż zwykle. Mi się podoba, a teraz czekam na wasze opinie. A może macie jakieś sugestie? :) Piszcie wszystko w komentarzach ^.^ Kto zna tych panów z obrazka pod tytułem? Ogląda ktoś "The Originals"? Bo ja uwielbiam, a tych na górze, to po prostu kocham! Niestety ostatnio w serialach się trochę opuściłam, ale w wakacje na pewno po nadrabiam :) Nie zatrzymuję już, pamiętajcie żeby zostawić po sobie ślad, to zawsze miło widzieć, że ktoś czyta :)
Miłego dnia :)
Asieneczka Lia