#Rozdział 21 "Autem procellis"
Tytuł: "Pomimo burz" ( nie jestem pewna co do liczby mnogiej po łacinie, więc tytuł może być nie do końca poprawny )
Ciemność. To pierwsze co zobaczyłam, kiedy odzyskałam
świadomość. Potem poczułam dziwny, charakterystyczny zapach i już się
domyślałam, gdzie się znajduję. Powoli otworzyłam oczy, przyszło mi to z
trudem. Ten sterylny, szpitalny wystrój wnętrz to coś, czego nie cierpię.
Zaczęłam wolno przenosić wzrok po całym pokoju. Już kiedyś tutaj byłam. Przecież to
właśnie ten szpital co wtedy...
Na krześle przy łóżku siedział Nikodem. Zauważył, że się na
niego patrzę i powiedział:
- Obudziłaś się w końcu - uśmiechnął się. Wreszcie po tylu
latach, czułam się przepełniona braterską troską. Czasem warto tyle czekać.
- Co się stało? - wychrypiałam. Kompletnie nie pamiętałam,
co się wydarzyło.
- Kiedy miałaś zeznawać, weszłaś na salę, próbowałaś coś tam
powiedzieć - mówił. - Potem tak sobie padłaś na ziemię i wszyscy się rzucili w
twoją stronę. Nie, przecież wcale nie potrzebowałaś powietrza, bardziej kilku wrzeszczących nad sobą ludzi - kąciki moich ust się rozchyliły delikatnie ku
górze, zaczynałam sobie przypominać wydarzenia, jak przez mgłę. - Mówię im,
odsuńcie się, zadzwońcie po pogotowie, a oni stoją i się kłócą. Na szczęście
ochroniarz, sędzia i ten twój kolega pomogli mi ogarnąć sprawę. Karetka szybko
przyjechała, powiedzieli, że nic ci nie będzie. Więc sędzia zadecydował, że
rozprawa zostanie dokończona. Mama poprosiła, żebym z tobą był. Za chwilę po
nią pojadę - wpatrywałam się w niego i próbowałam się skupić, mało co do mnie
dochodziło.
- A co mi w ogóle jest?
- Lekarz powiedział, że to omdlenie z przemęczenia i stresu.
Jesteś mocno osłabiona, musisz wypoczywać. Wypisują cię jutro rano - świetnie,
czyli całą noc muszę spędzić w tym koszmarze? Dobrze, że to inny pokój, Tamten
miał charakterystyczny rysunek na ścianie, nigdy go nie zapomnę. - Ale ty się
Ada umiesz wymigać od takich rzeczy. Rzuci się na ziemię i od razu nie musi
zeznawać - próbowałam się zaśmiać, ale kiepsko mi to wyszło.
- A gdzie Leondre?
- Twój kochaś powiedział, że ma jedną sprawę do załatwienia,
ale przyjedzie do ciebie.
- Niko, jesteśmy przyjaciółmi - powiedziałam, ale mimo
wszystko się zarumieniłam.
- Siora, ja lecę po mamę - uśmiechnął się, wstał i ruszył do
drzwi. Koszulka mu się delikatnie podwinęła i zobaczyłam wielkiego krwiaka u
dołu jego pleców.
- Przygotuj się, że mamy sobie jeszcze do pogadania - odwrócił
się zdezorientowany. Pokazałam na swoje plecy, a on się zmieszał i
odpowiedział:
- Za niedługo wszystko ureguluję, nie masz się co martwić -
zakończył i wyszedł. W co on się wpakował? Mam nadzieję, że mówi prawdę i sobie poradzi.
Na sali, blisko okna leżała starsza
pani i oglądała cicho telewizję. Właściwie to wlepiała wzrok w teledyski
piosenek na esce. Do pokoju wszedł lekarz, najpierw skierował się do kobiety z
tyłu pomieszczenia, a po pewnym czasie zbliżył się do mnie. Wziął kartę i
zaczął czytać. Następnie się zwrócił do mnie.
- Przypniemy cię do kroplówki, przyda ci się trochę
wzmocnienia - po czym zawołał pielęgniarkę, która zajęła się podłączeniem mnie
do niej. - Miałaś szczęście, że nie upadłaś inaczej. Z tego co widzę, kilka lat
temu miałaś...
- Tak, tak - szybko mu przerwałam. Tak nie lubię o tym
rozmawiać i to jeszcze z obcymi. - Niefortunny... wypadek.
- Musisz uważać na siebie, wiesz o tym. Zero ruchu
fizycznego - powiedział rzeczowo.
- Tak wiem. Już przerabiałam ten temat dużo razy - nasza
rozmowa się zakończyła. Teraz leżałam z rurką wbitą w moją rękę i gapiłam się w
brudny, biały sufit. Niby wszystko takie czyste, a o to nie zadbali. W tym
momencie rozbrzmiał dźwięk mojego telefonu. Z ogromnym wysiłkiem chwyciłam go do ręki i popatrzyłam na wyświetlacz. Wera.
- Halo - powiedziałam, już nie co żywszym głosem. To ta
kroplówka? A co jeśli oni mi tam czegoś dodali... Nie, raczej nie...
- Adela? W końcu, martwiłam się! Dzwoniłam chyba z milion
razy. Czemu nie odezwałaś się po zakończeniu? Jak tam? Nie mogę długo gadać,
idziemy już na tą kolację - mówiła szybko koleżanka, a ja czułam jak mój mózg
pracuje na najwyższych obrotach, żeby przyswoić informacje.
- Jestem w szpitalu...
- Co?! Jak to? Co się stało??? - od razu mi przerwała, jak to
ma w zwyczaju.
- Zemdlałam przy
zeznawaniu. Za dużo stresu. Teraz już jest ok. Jutro rano mnie wypuszczają.
- O moje biedactwo! Mam nadzieję, że Leo się dobrze tobą
opiekuje... to znaczy pewnie dzwonił...czy coś, nie? - powiedziała Werka, chyba
trochę się wygadała. Uśmiechnęłam się do słuchawki.
- Dziękuję.
- Za co?
- Za anioła stróża.
- Kocham cię, sierotko. Muszę lecieć, mama na mnie krzyczy prawie non stop.
Odpoczywaj - rozłączyła się. Odłożyłam telefon na półkę. W pokoju cały czas
rozbrzmiewała muzyka z telewizora. Najczęściej leciała piosenka "Pomimo Burz",to jakiś nowy hit? Nie jest najgorsza, ale
wolałabym posłuchać czegoś innego. Zamknęłam oczy i wsłuchiwałam się w tekst.
Co mogłam innego robić? Po pewnym czasie usłyszałam, dźwięk otwieranych drzwi i poczułam
delikatny przeciąg. Otworzyłam oczy i rozpromieniłam się.
- Jak się czujesz? - spytał.
- Chyba dobrze.
- Niezłego stracha nam napędziłaś - powiedział. Zrozumienie
jego słów, a następnie wypowiedzenie odpowiedzi w jego ojczystym języku, było
jeszcze trudniejsze. Ale nie szło mi tak źle.
- Leondre, muszę cię o coś spytać.
- Hm? - wpatrywał się na mnie wielkimi, czekoladowymi
źrenicami.
- Skąd wziąłeś tyle pieniędzy dla Zuzi? Skoro nie robiliście
żadnej zbiórki.
- Czyli już wiesz? Nie chcę, żebyś myślała, że to tylko ja.
Charlie ma w tym tyle samo udziału, co ja - odpowiedział.
- Ale skąd? - drążyłam ten temat.
- Kiedy skończył się nasz udział w BGT, dostaliśmy nagrodę pieniężną. Ustaliliśmy
wtedy, że zostawimy te pieniądze, na jakiś większy nasz cel. Nasza kariera się
rozwijała coraz bardziej i nie trzeba było jej wspierać finansowo. Kiedy opowiedziałaś
mi o sytuacji Zuzia, chciałem bardzo jej pomóc, też polubiłem tego łobuza -
uśmiechnął się pod nosem. - Niestety, tak jak ci mówiłem, nie zbyt możemy robić
takie akcje. Więc pogadałem z Charlie i te pieniądze z BGT daliśmy na nią. Akurat wystarczyło, na całą rehabilitację -
wyjaśnił, a ja się wzruszyłam. Jakie on ma wielkie serce. Po policzku spłynęła
mi łza, ale taka która jest mile widziana na mojej twarzy. - Co się dzieje? -
zmartwił się brunet.
- Nic, po prostu... dziękuję wam bardzo. Nie wiecie... jakie
to ważne dla niej - poleciała kolejna i następna. Chłopak wyciągnął chusteczkę
i mi podał. Otarłam wodę z policzków. Od razu dostałam więcej siły do życia.
Przyjemnie mijał nam razem czas. Zapomniałam nawet o tym gdzie jestem.
- Kiedy wychodzisz?
- Jutro rano - odpowiedziałam, a w tym momencie usłyszałam
dzwonek mojego telefonu. Już chciałam sięgnąć po telefon, kiedy chłopak mnie
wyręczył. Podał mi go, przy okazji zerkając na ekran. Skrzywił się delikatnie.
Odebrałam.
- Cześć Karol - przywitałam się.
- Hej, chciałem się upewnić, czy jutrzejsze kino nadal
aktualne? - zupełnie o tym zapomniałam! W sumie nic takiego mi się nie dzieje,
więc po południu raczej bym mogła wyjść.
- Wiesz, jest taka sprawa, że teraz znajduję się w szpitalu.
Wypisują mnie rano. Czuję się dobrze, więc raczej dam radę, ale napiszę ci
jeszcze jutro, dobrze?
- Ok, a co się stało? - ciekawe ile osób jeszcze zada dziś
to pytanie.
- Zemdlałam, jutro ci opowiem - ucięłam.
- Dobra, to odpoczywaj i daj mi koniecznie znać - rozmowa się
zakończyła. Brunet podejrzliwym wzrokiem wziął ode mnie komórkę i ją odłożył.
Zapadła cisza. Nie zupełna, bo w tle po raz kolejny słyszalne było "Pomimo burz". W końcu się odezwał, niby od niechcenia:
- Co od ciebie chciał?
- Umówiliśmy się na jutro i dzwonił by upewnić się czy to
aktualne - odpowiedziałam spokojnie.
- Po tym wszystkim co ci zrobił, tak po prostu się z nim
umawiasz? - teraz wyczułam irytację w jego głosie.
- Gadaliśmy, wyjaśnił mi wszystko i pogodziliśmy się - nadal
mówiłam opanowana.
- No tak, wcisnął ci jakieś słodkie słówka, jak każdy.
- Leondre, to moja sprawa z kim spędzam czas i się spotykam.
Nie masz prawa decydować o moich znajomych. Co teraz mam się pytać z kim mogę
gadać, a z kim nie? - powoli brunet wyprowadzał mnie z równowagi.
- Nie, tylko potem przychodzisz i się żalisz. Jesteś taka...
- przerwał.
- No, jaka jestem? Naiwna? Głupia? Czyli co, tobie też
miałam nie wybaczać po naszych początkowych przejściach, tak? - jestem pewna,
że gdybym była w pełni sił, mój głos by się stanowczo podniósł.
- To było, zupełnie coś innego - zmieszał się.
- Tak, masz rację - mówiłam. - Wtedy nie mogłam wrócić do
siebie kilka dni, to było inne, gorsze.
- Żałujesz? - próbował mnie przeszyć wzrokiem. O nie, mimo
mojej słabości, nie uda ci się. Zawsze zakryje to co mam w środku, kiedy tylko chcę.
- Może nie powinniśmy... - urwałam. A on dodał:
- Może nie powinniśmy! - prawie krzyknął, wstał i wyszedł.
Świetnie, no zarąbiście! Też bym chciała sobie tak po prostu pójść, ale jestem
przykuta do łóżka. O co mu chodzi? Nawet nie zna Karola, a przecież nie może
być zazdrosny skoro jesteśmy przyjaciółmi. Przecież to ON tego chciał. Faceci
są dziwni. Westchnęłam głęboko, chwyciłam butelkę wody i zaczęłam
pić.Usłyszałam głos kobiety, która leżała na łóżku obok.
- Nie masz się co martwić słonko, na oko widać, że będziecie
małżeństwem - wyplułam całą zawartość wody jaką miała w ustach na białą
pościel.
- Proszę? - może źle usłyszałam.
- Och, skarbie. Przeżyjesz tyle lat co ja to zrozumiesz -
zaśmiała się, a ja się zaczerwieniłam.
- Nie, jesteśmy przyjaciółmi, poza tym widzi pani. On jest
troszkę...wybuchowy.
- Zauważyłam, ale też to, że i ty mu się podobasz i on ci
się podoba, ale żadne z was nic nie robi w tym kierunku. Murowane małżeństwo,
jak nic - starsze panie chyba tak mają, że gadają czasem od rzeczy. Chwilę
jeszcze pogawędziłyśmy, ale szczerze mówiąc byłam wykończona. Powiedziałam
kobiecie, że się prześpię. Przewróciłam się na drugi bok, powieki delikatnie opadły, przykrywając cały pokój, szpital, świat. Teraz zostałam sama ze sobą, ze swoimi myślami. Mimo zmęczenia nie mogłam spać.
Rozmyślałam o Leondre. Czemu po tym wszystkim nadal tak cholernie mi na
nim zależy? Czemu nie mogę go wyrzucić ze swojej głowy, tak jak on to zrobił ze
mną?
Zaczynało się ściemniać, a do pokoju weszła mama z
Nikodemem. Rozpoznałam ich po głosach. Nie miałam ochoty teraz rozmawiać, poza
tym chciałam, żeby mama odpoczęła. Zasłużyła po takich trudnych wydarzeniach.
- Chodź mamo, pojedziemy do domu, Ada śpi - to Niko wypowiedział te słowa.
- A jak się za chwilkę obudzi? Może będę przy niej całą noc?
- mówiła rodzicielka zmartwionym głosem.
- Daj spokój, nic jej nie będzie, tutaj jest dobra opieka.
Rano po nią przyjedziemy.
- Myślisz? Przecież to TEN szpital? Wiesz, przecież jak ona
przeżyła tamto wydarzenie, na pewno ciężko jej tu być - i znów wspomnienia
wracają.
- Na pewno o tym nie myśli, musi odpocząć. Zresztą ty też - mama chwilę protestowała i poszli.
Nadal leżałam, przewracałam się co chwilę na inny bok. Mrok
zapadł, a muzyka w końcu ucichła. Teraz znajdowałam się w stanie pół snu.
Czułam, że Morfeusz za chwilę mnie porwie do swojej wspaniałej krainy. Na tę
chwilę tylko tego pragnęłam. Nagle usłyszałam cichy zgrzyt drzwi wejściowych.
Kto to może być o tej godzinie? Może lekarz? Postanowiłam jednak nie otwierać
oczu. Ten ktoś przysiadł na krześle obok mojego łóżka, wręcz czułam wzrok na sobie. Zaczynałam się bać. A jeśli ten ktoś mi coś zrobi? Wtedy
usłyszałam melodyjny szept, przerywający głuchą ciszę:
- Gdybyś wiedziała, jak bardzo mi na tobie zależy i gdybyś
tego chciała...sprawiłbym, że nigdy już nie będziesz smutna... - niemożliwe...czy ja mam omamy? To TEN głos, on nie mógł należeć do nikogo innego.
Ścisnęłam mocniej powieki i usłyszałam, jak chłopak wstaje i wychodzi. On myślał, że ja tego nie słyszałam, tymczasem każde słowo dudniło mi w głowie ze zdwojoną siłą.
O cholera, Leondre on...nadal coś do mnie czuje...
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Hej!
Jest poniedziałek, jest rozdział i mi się on podoba :) Z ręką na sercu w końcu mi się coś podoba na tym blogu. Wiadomo nie jest idealnie, ale jestem zadowolona.
Ostatnio zorientowałam się przy odpowiadaniu do któregoś z LBA, że wzrosła liczba wyświetleń. A bodajże przedwczoraj wybiło na blogu 10 000 wyświetleń! Mimo, że nie zwracam aż takiej uwagi na wyświetlenia, to dla mnie taki mały blogowy sukces :) Bardziej jednak zależy mi na komentarzach. Wiecie wyświetlenia to tylko liczba, a komentarze to ludzie, którzy wyrażają swoje uczucia, opinie itd. Z tego miejsca chciałam podziękować każdemu z osobna za piękne, miłe słowa, radość którą mi dajecie, czas który poświęcacie na czytanie opowiadania :) Komentarze nie dają mi motywacji, bo tą posiadam, one dają mi satysfakcję, że robię coś z pasji, co również się komuś może podobać, a to bardzo ważne :) Kiedyś pisałam opowiadania, ale zawsze chowałam je gdzieś i nie chciałam pokazywać. Miałam pewność, że nikogo nie zainteresują. Tyle się zmieniło...Wow! Przez to wszystko ostatnio znalazłam moje pierwsze opowiadanie jakie napisałam. Jest ono z 2008 roku :) Było do szkoły, ale miało luźną formę. Czytałam go z wielkim bananem na twarzy. Kto by pomyślał wtedy, że 8 lat później będę pisać opowiadania i je publikować! Niesamowite uczucie! Z całego mojego serduszka dziękuję bardzo wszystkim, którzy czytają! Jesteście NAJLEPSI! :)
A teraz wstawać od komputerów, telefonów, tabletów i ruszyć tyłki na zewnątrz! :D Spotkajcie się ze znajomymi, pójdzie na spacer, pobiegajcie :) Ja właśnie idę ;*
Miłego dnia! :)
Ostatnio zorientowałam się przy odpowiadaniu do któregoś z LBA, że wzrosła liczba wyświetleń. A bodajże przedwczoraj wybiło na blogu 10 000 wyświetleń! Mimo, że nie zwracam aż takiej uwagi na wyświetlenia, to dla mnie taki mały blogowy sukces :) Bardziej jednak zależy mi na komentarzach. Wiecie wyświetlenia to tylko liczba, a komentarze to ludzie, którzy wyrażają swoje uczucia, opinie itd. Z tego miejsca chciałam podziękować każdemu z osobna za piękne, miłe słowa, radość którą mi dajecie, czas który poświęcacie na czytanie opowiadania :) Komentarze nie dają mi motywacji, bo tą posiadam, one dają mi satysfakcję, że robię coś z pasji, co również się komuś może podobać, a to bardzo ważne :) Kiedyś pisałam opowiadania, ale zawsze chowałam je gdzieś i nie chciałam pokazywać. Miałam pewność, że nikogo nie zainteresują. Tyle się zmieniło...Wow! Przez to wszystko ostatnio znalazłam moje pierwsze opowiadanie jakie napisałam. Jest ono z 2008 roku :) Było do szkoły, ale miało luźną formę. Czytałam go z wielkim bananem na twarzy. Kto by pomyślał wtedy, że 8 lat później będę pisać opowiadania i je publikować! Niesamowite uczucie! Z całego mojego serduszka dziękuję bardzo wszystkim, którzy czytają! Jesteście NAJLEPSI! :)
A teraz wstawać od komputerów, telefonów, tabletów i ruszyć tyłki na zewnątrz! :D Spotkajcie się ze znajomymi, pójdzie na spacer, pobiegajcie :) Ja właśnie idę ;*
Miłego dnia! :)
Asieneczka Lia
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Kochana! Ja tu mam do ciebie pretensje!! Jak mogłaś skończyć w takim momencie?? Życie mi rujnujesz! A tak poza tym to rozdział G. E. N. I. A. L. N. Y. Nie ma o czym mówić (oprócz tego zakończenia). Kosiamm ❤
OdpowiedzUsuńDziękuję! <3
UsuńJa też ;*
Tyyyy ty! PASKUDO! NIE MÓWIŁAŚ ŻE DODASZ ROZDZIAŁ W NIEDZIELE A JA CAŁY CZAS CZEKAŁAM NA PONIEDZIAŁEK.....
OdpowiedzUsuń* MIEJSCE*
No nadszedł ten dzień..
UsuńDzień w którym dokończę ten komentarz
dzisiaj będzie naprawdę krótko:
Rozdział jak zwykle z reszta był.. DO DUPY
w ogóle ostatnio jakoś gorzej piszesz, ja nie wiem..
Zmieniłaś się i to strasznie masz nas w dupie bo dodajesz tylko
jeden rozdział na tydzień a nie dwa jak wcześniej
No więc chyba to moja ostatnia wizyta na tym kiepskim blogu
Nie pozdrawiam :))
Przepraszam, postaram sie jakoś poprawić :( Nigdy nie będę taka dobra jak ty...(rozdział raz na miesiąc xd ), ale będę dążyć do tego! Polecam środki uspokające albo pooglądaj Violettę ;*
UsuńJa pozdrawiam!
O Bożeee...! Jak mogłaś zakończyć rozdział w takim momencie!!! Jestem absolutnie wkurzona. A tak naprawdę, to rozdział mega. Mam nadzieję, że szybko się zejdą, bo nie wytrzymam. Aha, wbij na mojego bloga, może coś znajdziesz 😉😉😘😘
OdpowiedzUsuń~Huncwotka
Ach, skąd wiesz że oni będą razem? Może wgl nie będą :P
UsuńJuż wchodzę ;*
Nieeee... Nie jestem pierwsza...
OdpowiedzUsuńJestem głupia... Zapomniałam, że zajęłam sobie miejsce! Rozdział superowy! Tyle pamiętam xDDDD pamiętam też tą końcówkę... Zabije cię... DObra, rozdział super i czekam na nexta! Nie miałam czasu pisać komentarzy więc wiesz...
UsuńKocham brzydalu <333
Dziękuję :)
UsuńPo kazdym twoim rozdziale czuje takie cos... No nie da sie tego opisac. To co robisz na tym blogu jest poprostu genialne. Mam nadzieje ze w przyszlosci bede kupowac twoje ksiazki xD. Jestes genialna <3
OdpowiedzUsuńNie wierzę! Dziękuję Ci bardzo :) Książki? Kto wie :P Nie wiem czym sobie zasłużyłam, na takie wspaniałe słowa! <3
UsuńPo prostu jesteś świetna ;) <3
UsuńOjej <3 Dziękuję ;*
UsuńKochana jak ja późno!!!
OdpowiedzUsuńAhh te zielone szkoły bez internetu, telewizji za to z górami xdd
Okok ale to nie jest ważne!
Zacznijmy od rozdziału a potem notka.
Rysunek??
Jak sobie to wyobrażam to jest to albo jak z horroru albo jakieś zboczone xd
Jejku a co z Nikodemem?
A z Leondre?!?!
Kochany, troskliwy, wybuchowy oczywiście też, ale jejku jak ja bum takiego chłopaka chciała
Ta starsza pani to takie wow!
Małożeństwo jak nic! xD
Fajnie by było, ale dluuuuuuuuuuga droga jeszcze czeka naszych młodych.
Te słowa takie piękne.... Prosto z serducha!! <3
Ale TEN szpital nadal nie daje mi spokoju!!
Spojler za spojler?? Hm? XD
Cztery dni na dworze odizolowana od świata to chyba wystarczy nie? xd
Zresztą mamy dokładnie 23:39 a ja leże sobie q podżamce w łóżeczku i nie chce mi sie isc :((
Ale jutro wyjde ;D
Misiaku mój ty DOSKONALE wiesz jak ja KOCHAM twoje FF <333
Czekam na nxty :D
Donranoc xoxo
Weny i słońca życzę :**
Jaki długi komentarz *.* Mam nadzieję, że wypoczęłaś na Zielonej Szkole ;) Zero spojlerów! Nigdy, to nie u mnie :P Wiem i bardzo mnie to cieszy ^.^
UsuńDziękuję baaaaaardzo! <3