#LBA 7

2
COM
Jeśli ktoś nie przeczytał jeszcze rozdziału to zapraszam: #Rozdział 33 "Nec tecum,nec sine te"

W ten halloween'owy poniedziałek mam dla Was LBA :D Zostałam nominowana przez Sellę, jeszcze nie miałam okazji poczytać jej bloga, ale na pewno z  najbliższym czasie się za niego zabiorę. Wszystkich ciekawych zapraszam do zaglądnięcia do niej :)

Pytania:



1. Czy Twoim zdaniem warto zawracać sobie głowę tym, co już było? Czy warto wracać do przeszłości? 

Nie warto. Nie warto rozgrzebywać tego co było, bo i tak nie mamy na to wpływu. Nie zmienimy tego, a to będzie nas tylko dołować. Jeśli jednak wracamy czasem myślami do pozytywnych, szczęśliwych wspomnień to nie widzę w tym nic złego. Te radosne wspomnienia działają trochę jak marzenia - są maszyną napędzającą nas do działania. Osobiście jestem bardzo sentymentalna i często wracam myślami do przeszłości, analizuję, mimo to, że wiem, że to bez sensu i tak to robię.

2. Jak myślisz, czego ludzie nie doceniają w dzisiejszych czasach?

Wiele ludzi nie docenia, jakie wspaniałe i wygodne życie mają. W tych czasach ponad połowa ludzi na świecie żyję w nędzy, nie więcej niż za dwa dolary dziennie. Tysiące ludzi umiera z głodu, z braku zaspokojenia podstawowych potrzeb fizjologicznych. W tym momencie, gdy ty siedzisz przed komputerem, na innym kontynencie kobiety idą już trzecią godzinę do studni po wodę. Bądźmy wdzięczni i nie narzekajmy :)

3. Twoje najlepsze wspomnienie z dzieciństwa?

Już kiedyś odpowiadałam na to pytanie, więc pozwolę sobie przekopiować :)

"Moja mama pochodzi z Podlasia, ma czwórkę rodzeństwa, a każde z nich ,tak jak ona, poukładało sobie z kimś życie, mają dzieci itd. Rozsiani są po różnych miejscach Polski. Jedyna okazja na wspólne spędzenie czasu to, kiedy spotykaliśmy się wszyscy razem na Świętach Bożego Narodzenia. To mój ulubiony czas w roku, wszystko jest wtedy takie magiczne, ludzie wydają się lepsi, inaczej postrzega się świat, jest piękniejszy. Teraz wyobraźcie sobie, duży drewniany dom o kolorze spłukanego szmaragdu, rozciągające się przy nim połacie lasu, mnóstwo śniegu, a z nieba nadal spływają białe płatki. Panuje półmrok, idziemy wszyscy do salonu, już czuję zapach potraw i momentalnie przypominają mi się kilka poprzednich dni, kiedy razem z kuzynami, ciociami lepiliśmy pierogi, uszka, graliśmy w gry, śmialiśmy się. Wchodzę do naprawdę dużego salonu. Czuję intensywny zapach świerku i widzę olbrzymią choinkę, pod którą znajduje się mnóstwo kolorowych prezentów. Światło oczywiście jest zapalone, ale główną rolę gra kominek. Bije od niego ciepło, a także słychać przyjemny trzask palonego drewna. Przez niemal cały pokój ciągnie się długi stół. Po chwili znajduje się na nim dwanaście potraw, pięknie nakryty, głównie w odcieniach czerwieni i zieleni. Natomiast od choinki bije szał kolorów. Zasiadamy do stołu, rozmawiamy, śmiejemy się. Między nogami chodzi i zaczepia wszystkich biszkoptowy labrador. Następnie przychodzi moment na prezenty. Tradycja mówi, że podarunki rozdaje najmłodszy z grona, w tym przypadku jestem tą osobą ja. Powoli opróżniam stos i dostrzegam zadowolenie, zachwyt, radość na twarzach obdarowanych. To jest taka chwila kiedy każdy z nas czuje w sobie cząstkę dziecka, tej niespodzianki. Siedzimy jeszcze do późna w przyjemnej atmosferze, a rano budzę się i myślę: "O rany, dziś jest Boże Narodzenie!"

Rzadko spędzamy  święta tak wszyscy razem, ale kilka razy się zdarzało i to zdecydowanie one są moim najlepszym wspomnieniem."


4. Kim są dla Ciebie wrogowie?

Osoby, które może zraniłam kiedyś i teraz nie potrafią mi wybaczyć albo są zazdrosne lub po prostu chowają w sobie negatywne odczucia z jakiegoś powodu wobec mnie i nie życzą mi dobrze. Wydaje mi się, że takowych nie mam, choć w przeszłości przeżyłam pewną tego typu sytuację i mam nadzieję, że już nie będę miała okazji do powtórki :)

5. Jak często myślisz o swojej przyszłości?

Bardzo często, powiedziałabym nawet, że codziennie. Jednak nie myślę o tym realistycznie - praca, rodzina itp. Wyobrażam sobie przeróżne ciekawe scenariusze, które mogłyby się zdarzyć. Przed spaniem, wpatruje się w sufit i tak sobie marzę. Bardzo to lubię.

6. Co Cię zawstydza? 

Wydaje mi się, że nie ma takiej rzeczy. Zawsze jestem otwarta, żeby porozmawiać na każdy temat i na dzień dzisiejszy wydaje mi się, że nie ma takiej rzeczy albo przynajmniej nie przychodzi mi do głowy :)

7. Jest jesień w związku z tym pojawiają się deszcze...Więc pytanie brzmi. Jaki jest Twój sposób na spędzenie deszczowego dnia/wieczoru?

Nawet nie muszę się nad tym zastanawiać: Książka, kocyk, herbatka z cytryną, achhh... Idealnie! :)

8. Na co zwracasz uwagę, gdy poznajesz nową osobę?

Jeśli chodzi o wygląd zewnętrzny to na oczy. Ogólnie lubię się patrzeć na ludzkie oczy, bardzo mnie intrygują, ale jak zbyt długo się patrze, to robi się dziwnie :D Haha, no cóż taki fetysz xD
Jeśli chodzi o cechy, to na to czy osoba jest zainteresowana mną. Dokładniej chodzi mi o to, że kiedy ja zadaję jakieś pytanie, to nie odpowiada tylko "Tak", "Nie", "Mhm", "Aha"; ale dopytuje się też o mnie, interesują ją moje zainteresowania itp.

9. Co według Ciebie jest ważniejsze szczerość czy szczęście? 

Kto wymyślił to arcytrudne pytanie no? xD Obydwie rzeczy są ważne, nawet bardzo, lecz wydaje mi się, że szczerość. Bo być szczęśliwym, ale tak naprawdę żyć w jednym wielkim fałszu, wydaje mi się straszną perspektywą, więc wybieram szczerość :)

10. Jest osoba, która miała na Ciebie największy wpływ w życiu?

To jakim jestem teraz człowiekiem, nie jest sprawką jednej osoby. Mnóstwo ludzi, postaci przyczyniło się do powstania mojej osobowości. Oprócz oczywiście rodziny i przyjaciół, również autorzy moich ulubionych książek, niektóre filmy, bajki Disneya, kilka blogerek, szkoła, ale również moi byli przyjaciele, ludzie którzy gdzieś, kiedyś mnie zranili. Nie można tu wybrać najważniejszego czynnika. Wszystko wyżej wymienione to jestem po prostu ja :)

Moje nominacje to:
Madzia ( to już chyba tradycja :D )
Kaja ( wiem, że odpowiadałaś niedawno, ale chętnie poczytam jeszcze raz ^.^ )
Camille ( mimo, że to nie związane z Nocnymi Łowcami :P )
Zuzia ( jestem po prostu ciekawa odpowiedzi ^.^ )

A oto pytania:
1. Pomyśl o miejscu, w którym czujesz się bezpiecznie, dobrze i beztrosko. Co to za miejsce?
2. Jakiego polskiego słowa nie lubisz? 
3. Kim chciałaś być, gdy byłaś mała?
4. Która pora roku według Ciebie jest bardziej romantyczna: lato czy zima?
5. Jaki czyn jest dla Ciebie niewybaczalny? 
6. Morze, las czy góry? 
7. Jaki film za każdym razem doprowadza Cię do łez? 
8. Opisz jedno szczęśliwe wspomnienia z obojętnie jakiego okresu w Twoim życiu :)
9. Piszę bo... ( dokończ )
10. A teraz coś łatwego: ulubiona potrawa :)

Czekam na Wasze odpowiedzi! <3
Lia

#Rozdział 33 "Nec tecum,nec sine te"

9
COM


Tytuł: "Nic bez Ciebie, wszystko z Tobą"



Była jeszcze jedna osoba, która mocno przeżywała wyjazd chłopaków - Weronika. W końcu udało im się zaprzyjaźnić z Charlie'm, a on wyjeżdża. Oprócz tych bolących i smutnych, spędzili razem wiele wspaniałych chwil. Przypomniała sobie dzień w wesołym miasteczku, kiedy blondyn wygrał dla niej misia, postawił się w jej obronie, a potem siedzieli na brzegu rzeki i beztrosko spędzali czas. Kiedy rozmawiała z Adelą o wyjeździe Bam, widziała ogromny smutek na twarzy przyjaciółki, w końcu Leo był jej chłopakiem. 
Po szkole razem z Adą poszła na przystanek autobusowy, ale wsiadły w dwa różne numery, gdyż koleżanka jechała pod hotel, a Werka umówiła się z Charlie'm na rynku w kawiarni. Dziś był wyjątkowo zimny dzień, także opatulona w szalik, przechodząc obok pomnika Adama Mickiewicza, weszła do Costa Coffe. Przyjemne ciepło uderzyło ją, gdy tylko przeszła przez próg. Przy jednym ze stolików spostrzegła znajomą czuprynę. Z uśmiechem ruszyła w tą stronę. Znalazłszy się przy stoliku, blondyn od razu wstał i przytulił ją na powitanie, następnie usiedli, podał jej menu i zaczęli wybierać gorące i wysokokaloryczne napoje.
To popołudnie było cudowne,  przyjemne, wręcz idealne. Ale jak to mówią "wszystko co dobre, kiedyś się kończy".

***

Jazda autobusem trwała prawie wieczność. Tak bardzo chciałam już zobaczyć Leo, poczuć go, posłuchać, spędzić z nim czas. Ostatni nasz czas. Nie myśl o tym, jest tu i teraz, wykorzystaj to. Kiedy drzwi pojazdu się otworzyły niemal wystrzeliłam w stronę hotelu, to znaczy poszłam w szybkim tempie, na tyle na ile dałam radę, w końcu sprawność fizyczna to nie jest moja mocna strona. Gdy hotel już wyłaniał się na horyzoncie, poczułam jak ktoś mnie mocno chwycił za rękę i przyciągnął do siebie. Wtuliłam się mocno w chłopaka i poczułam, że mam mokry policzek. Szybko go otarłam i otrząsnęłam się. Adela, proszę cię! Nie możesz beczeć! Lekko odsunęliśmy się od siebie i Leo powiedział:
- Jak się czujesz? - głupie pytanie. Co mam mu powiedzieć? Świetnie, mój chłopak dziś wraca do domu, który jest oddalony od mojego o 1927 km ( tak, sprawdzałam to ), a oprócz tego to wspaniale.
- Bywało lepiej - rzuciłam, a on smutnym wzrokiem ogarnął moją twarz i uścisnął mocniej moją dłoń.
- Uśmiechnij się, w końcu jesteś ze mną, czym tu się smucić? Fryzura mi się zepsuła? - zaśmiałam się.
- Nie, jak zwykle jest idealna...czekaj - zmierzwiłam mu włosy. - Ups, coś się popsuło.
- Masz szczęście, że dziś postanowiłem sobie, że będę dla ciebie miły, bo normalnie nie chciałbym być w twojej skórze - atmosfera się rozluźniła, a chłopak pociągnął mnie za sobą. Nie wiedziałam dokąd idziemy, po prostu szłam prowadzona.
Dotarliśmy do studia, w którym nagrywali teledysk do piosenki "Complicated". Weszliśmy do środka, na salę z olbrzymią sceną, a brunet zaczął włączać cały sprzęt. Po kilkunastu minutach zapytał:
- Występowałaś kiedyś na scenie?
- Nie, bardzo się tym stresuję, chociaż zawsze miałam takie marzenie, żeby stanąć przed tymi wszystkimi ludźmi i zobaczyć to z tej perspektywy co wy - machnęłam ręką od strony sceny, obejmując całą pustą halę. - Ale nie mam żadnego talentu do zaprezentowania.
- Możesz być mówcą - powiedział  z przekonaniem, a ja popatrzyłam na niego jak na wariata.
- I o czym bym niby mówiła? O tym "jak nie radzić sobie z życiem i własną osobą"? No masz rację, jestem w tym dobra - odpowiedziałam sarkastycznie.
- Wiem, że na razie to jeszcze za wcześnie i nie możesz sobie z tym do końca poradzić, ale kiedyś to zrobisz i wtedy droga stoi przed tobą otworem - mówił to z takim przekonaniem, ale równocześnie zamyśleniem, że nie wiedziałam co odpowiedzieć. Kiedy zobaczył moją zaskoczoną minę, przyłożył mikrofon do ust i zarapował a capella:

"I know this girl,
She got a beautiful smile,
I think she already known,
That I loved her for a while,
If only she knew how happy she made me,
Into the unknown don't be afraid to be,
Who you are will you be my bae,
You are my number one flying high like a plane,
Not a care in the world,
Just me and my girl,             
Only taking one step like me to break."

Między czasie kiedy Leo śpiewał, porwałam mikrofon leżący na stoliku przy scenie i sama nie wiedząc, czemu to robię zaczęłam rapować, patrząc cały czas na bruneta:

"We are settling down,
Always on the move,
And the best part is it's just me and you,
I don't care girl what we do,
We can travel the world as long as I'm with you."

Kiedy skończyłam obydwoje się zaśmialiśmy.
- Wiesz, kiedy ja to robię brzmi to jakoś lepiej - gdy zobaczył moją naburmuszoną minę, dodał - może dlatego, że nie czuję się zbyt komfortowo, jak zwracasz się do mnie "girl".
Parsknęłam niespodziewanym śmiechem i rzekłam:
- Znam wszystkie teksty waszych piosenek, a więc... co teraz śpiewamy? - spojrzał na mnie rozbawiony, a następnie od razu zaczął "Keep Smiling", a potem "Hopeful", a ja bez wahania się przyłączyłam. Wykonywaliśmy taki rapowy duet, oczywiście swoim głosem trochę go psułam, ale Leo najwidoczniej to nie przeszkadzało. Świetnie się przy tym bawiliśmy, kiedy skończyliśmy, powiedziałam, że chcę go nagrać. Właśnie teraz kiedy jest sam na scenie, nie ma muzyki, fanów, jest tylko on i ja. Poszłam po telefon, ustawiłam się pod sceną i pokiwałam głową Leo, że może zaczynać. Zastanawiałam się, którą piosenkę wybierze, wtedy on wypowiedział melodyjnie pierwsze słowa:

"But I feel like I'm the only one who's feeling this way."

Od razu wszystkie wspomnienia wróciły. Wersy tej piosenki zostały stworzone dla mnie, nie wszystkie, bo była jeszcze część dla Werki. Pamiętam, jak się wspaniale wtedy czułam, ale to był trudny okres. Jednak słowa, które recytuję chyba codziennie przed snem, należały właśnie do tej piosenki. Teraz to już nie dałam rady powstrzymać łez. Kiedy chłopak skończył, ja wyłączyłam nagrywanie i siadłam na ziemi. Rozbeczałam się, jak małe dziecko. Wrażliwość, to dobra cecha mówili, kłóciłabym się.
Leondre odłożył mikrofon, usiadł przy mnie i położyć swoją dłoń na moim udzie. Podniosłam głowę i popatrzyłam na jego czekoladowe oczy, ciemne rozczochrane włosy, rozchylone w uśmiechu usta, był taki idealny. Podniósł rękę i bardzo delikatnie otarł moje łzy. Przez jakiś czas tak siedzieliśmy, w ciszy, na pustej hali, którą zwykle wypełnia tysiące ludzi, wrzaski, piski, a my byliśmy tu tylko we dwoje. To była nasz intymna chwila.
- Adele - przerwał kojącą ciszę. - Chodź, chcę cię jeszcze gdzieś zabrać.
Poszliśmy pod Kraków Arenę i zatrzymaliśmy się na chwilę przy murku, gdzie się pierwszy raz pokłóciliśmy. Wtedy zaraz po koncercie:

"- Ja... nie wiedziałem - zaczął, ale szybko mu przerwałam.
- Oczywiście, że nie! Bo skąd mógłbyś wiedzieć?!  Ty po prostu myślisz, że skoro jesteś tym kim jesteś to możesz wszystko, nie ponosząc przy tym żadnych konsekwencji - zaczerpnęłam tchu, czułam smak łez w moich ustach, nie mogłam ich powstrzymać, nie byłam w stanie... - Żyj sobie nadal beztrosko w swoim idealnym świecie i spokojnie nie zaprzątaj sobie główki moją osobą, taką szarą, nudną dziewczyną..."

Następnie ruszyliśmy na kładkę Bernatka, czyli mostu z kłódkami, gdzie rozmawialiśmy o...dębie. Uśmiechnęłam się na to wspomnienie:

"- Chciałbym kiedyś zawiesić taką kłódkę z "tą jedyną" - powiedział.
- Ja nie - powiedziałam.
- Zwykle to dziewczyny są ROMANTYCZNE i chcą zawieszać - zaakcentował i się zaśmiał.
- Ja to bym chciała posadzić drzewo.
- Drzewo? - zapytał zdziwiony.
- Drzewo - spojrzał na mnie wciąż zmieszany. - Na przykład taki dąb. Najpierw malutki, gdy się zakorzeni to stopniowo rozrasta się do ogromnych rozmiarów. Staje się coraz twardszy, rozgałęzia się, starszy i żyje nawet kilkaset lat. Nie taka powinna być miłość? Z każdym dniem mocniejsza, rozwijająca się i nie do zniszczenia? Kłódki rdzewieją, nie które spadają do rzeki inne są zdejmowane. Dla mnie żyjąca roślina jest większym symbolem miłości, niż jakiś przedmiot - opowiedziałam."

Nasz spacer zakończyliśmy wchodząc na Kopiec Kraka. Dochodziła 19, słońce powoli chowało się za horyzontem, a temperatura gwałtownie spadała. Chłopak rozłożył ciepły koc na ziemi, kiedy usiedliśmy to narzucił na mnie drugi, owinęłam się nim mocno. Chwilę milczeliśmy i spoglądaliśmy na panoramę Krakowa, tysiące świateł, ludzi, tętniące życiem miasto.

(Kopiec Kraka nocą)



- Zagrajmy w grę - zaproponował ni stąd ni zowąd. Zapytałam, w jaką by chciał zagrać, wyjaśnił - będę ci zadawał pytania, a ty szybko masz na nie odpowiedzieć. Ale to mogą być tylko pytania na które można odpowiedzieć "tak" lub "nie". Chodzi o to, by jak najszybciej odpowiadać.
- Ok - zgodziłam się. - Zaczynaj, jestem gotowa.
- Lubisz czarny kolor?
- Tak.
- Chciałabyś mieć kota?
- Nie.
- Chciałabyś być innej narodowości?
- Nie.
- Kochasz mnie?
- Tak... nie! To znaczy...ach! - strzeliłam buraka. 
Z Leondre jestem od dwóch tygodni, ale jeszcze ani razu nie powiedzieliśmy słów "kocham cię". One są dla mnie bardzo wyjątkowe, wydaje mi się, że dla niego też. Nigdy nie rzucam słów na wiatr, kiedy w tych czasach wszyscy to robią. Nagle zrozumiałam intencje tej gry. Leo nie chciał żebym zastanawiała się nad odpowiedziami, chciał żebym odpowiadała intuicyjnie, tak jak czuję... Patrzył się na mnie z pół uśmiechem.
- Przepraszam, Adele ale musiałem, po prostu potrzebowałem to usłyszeć.
- Nie - widziałam, jak przeszedł go dreszcz, po tym słowie. - Zasługujesz na coś więcej. Po wypadku moje życie stało się bez celu. Nie miałam żadnych przygód, przeżyć, za to pełno kompleksów i problemów. Wtedy pojawiłeś się ty i zmieniłeś wszystko. Sprawiłeś, że uśmiech zaczął pojawiać się bez przyczyny na mojej twarzy, że cieszę się małymi rzeczami, że życie sprawia mi szczęście! Wszystko stało się lepsze. Powtarzałeś mi, że dla ciebie jestem piękna, idealna, taka jaka jestem. Ofiarowałeś mi jeden ze swoich pierścieni, dałeś mi swoją nadzieję - spojrzałam na swoją rękę, na której znajdował się prezent od Leo:

"- Kilka lat temu, kiedy czułem, że jestem nikomu nie potrzebny, byłem gnębiony, moi rodzice to była świeża sprawa, czułem się w totalnie rozsypany. Potrzebowałem taty, żeby pomógł mi z tymi chłopakami, którzy dzień w dzień się ze mnie naśmiewają, którzy mnie szykanują, biją. Wtedy poznałem Charlie'ego. Próbował mi pomóc. Dla mnie to nie miało znaczenia. Chciałem ojca. Pewnego dnia wszedł do mojego pokoju i dał mi ten pierścień - wskazał na swój palec. Pamiętam, jak mówił, że jest dla niego najważniejszy. - powiedział, że on w tej chwili daje mi jego osobistą nadzieję. Wie, że moim pragnieniem jest, żeby tata wrócił i dopóki noszę ten pierścień, to posiada podwójną moc. Moją i jego, a nadzieja to potężne uczucie. Bardzo wtedy tego potrzebowałem, mimo że moje prośby nie zostały wysłuchane. Chodzi o samą wiarę, która czasem przy odrobinie szczęścia spełnia nasze pragnienia. Dziś już go nie potrzebuję. Jestem w tym miejscu, gdzie chcę być, jako szczęśliwy chłopak. Teraz ja, chciałbym podarować ci moją nadzieję. Niekoniecznie na powrót taty. Sam coś o tym wiem. Ale, żeby twoje życie się rozpromieniło i nie było ponure. Daję ci nadzieję na lepsze jutro. Moc tego pierścienia działa pod jednym warunkiem - popatrzył się na mnie. - Jeśli dwie osoby, wkładają w niego potężne uczucie i wierzą w lepsze jutro."

- Bardzo Cię Kocham Leondre, tak bardzo jak nikogo wcześniej. Ufam ci, wiem że dziś oddzieli nas tyle kilometrów, ale wciąż pamiętam tą historię o tym jak księżyc kochał tak mocno słońce, że umierał każdej nocy, by dać mu wytchnienie. Wierzę, że damy radę. Razem, bo miłość jest potężna. Chcę żebyś to ode mnie słyszał. Leondre, bardzo cię kocham - zakończyłam swój monolog i tym razem zobaczyłam łzy na twarzy mojego chłopaka. Właśnie to w nim uwielbiałam, że był emocjonalny, że tego nie ukrywał, że nie wstydził się płaczu, dzielił się ze mną uczuciami. Również zaczęłam płakać i tak siedzieliśmy i chlipaliśmy. Potem chłopak przybliżył się do mnie i zaczęliśmy się całować, łzy skapywały nam na ubrania, wpływały do ust, ale byliśmy tylko my. Kiedy odczuwałam ból i strach, tego co się za chwilę wydarzy, wpijałam się mocniej w Leo. Chciałam go jak najlepiej zapamiętać, każdy skrawek jego ciała, każde wgłębienie, jego delikatną skórę, gładkie włosy. Uwielbiałam go całego, był idealny. Po chwili skończyliśmy z pocałunkami i najzwyczajniej w świecie, siedzieliśmy mocno wtuleni w siebie i spoglądaliśmy na Kraków. Potok łez nie przestawał lecieć, a że było nas dwoje to efekt oczywiście stał się mocniejszy. Co pewien czas Leo szeptał mi do ucha po polsku "Kocham cię". Bardzo wiele to dla mnie znaczyło. W dodatku wypowiadał to z takim słodkim akcentem, że moje serce kurczyło się na samą myśl upływającego czasu.
Doszła godzina 20, kiedy telefon Leondre zabrzęczał. Chłopak niechętnie wyciągnął go z kieszeni i odebrał. Dzownił Charlie, który poinformował chłopaka, że ich autobus jest już gotowy. 

***
- Weronika - odezwał się Charlie, gdy szli już w stronę miejsca odjazdu. - Nie miałem okazji podziękować ci za...wszystko. Wiele mi uświadomiłaś, poza tym bardzo się cieszę, że poznałem kogoś takiego jak ty.
Przyjemna iskierka ciepła przeszła przez całe ciało Wery. 
- Nawet nie wiesz ile to wszystko dla mnie znaczy - odpowiedziała. - Przecież ja jestem taką psychofanką, że na twoim miejscu bym się bała. - Chłopak się zaśmiał, następnie zatrzymał i odwrócił Weronikę w swoją stronę.
- Weronika, pamiętaj że ja nie znikam. Kiedy będziesz czuła się gorzej, to napisz, zadzwoń, ja tam będę. Nie zamykaj się na świat, proszę - kiedy dziewczyna pokiwała głową, dodał. - Obiecujesz?
- Obiecuję - mocno przytuliła Charlie'ego

*** 


Będąc nadal blisko siebie ruszyliśmy na parking pod hotel "Ester". Znalazłszy się przy nim, ujrzałam smutną Weronikę i Charlie'ego. Bagaże już zostały zapakowane, kluczyki od pokoju oddane na recepcję, kierowca już siedział na swoim miejscu. Wszystko było gotowe, tylko ja jakoś nie do końca. Z pojazdu wysiadł manager chłopaków i powiedział:
- No cóż, pora jechać, musicie się pożegnać - oznajmił i wsiadł z powrotem.
Oderwałam się od Leo i podeszłam do Charls'a, Weronika zrobiła przeciwną czynność do mojej. Przytuliłam blondyna, a on powiedział:
- Szkoda, że nie mieliśmy okazji się bliżej poznać. Mimo wszystko dzięki, to był niezapomniany czas w Polsce.
- Ja też dziękuję, za wszystko - uśmiechnęłam się smutno i wróciłam do mojego chłopaka. Werka i Charlie pożegnali się ostatni raz, po czym Blondyn wszedł do autobusu.
- To chyba już czas - odezwał się cicho brunet.
- Nie, to nie może być już teraz - jęknęłam. Wydawało mi się, że jestem gotowa na ten moment, a jednak gdy nadszedł, poczułam się zupełnie rozbrojona.
- Kochanie, mamy skype, mamy internet, telefony, będziemy rozmawiać codziennie - próbował mnie uspokoić.
- Kiedy się znów zobaczymy? - zapytałam. A on tylko wskazał na niebo. Podniosłam głowę i powiodłam wzrokiem po ciemnym dywanie przeplecionym jaśniejącymi gwiazdami.
- Za każdym razem, gdy spojrzysz w niebo wiedz, że ja też na nie patrzę, na te same gwiazdy i dopóki jesteśmy pod nimi, nic nas nie dzieli, dobrze? - spytał a ja pokiwałam głową. Manager zespołu, krzyknął poirytowany, żeby chłopak natychmiast wsiadał.
Leondre spojrzał na mnie smutno. Szepnął po raz ostatni "Kocham cię" nachylił się nade mną i pocałował delikatnie w policzek. Nadało to chwili jeszcze większego romantyzmu. Nie rzucił się na mnie, nie zaczął całować jak oszalały. On złożył subtelny pocałunek na moim policzku, tak jakbyśmy się mieli jutro zobaczyć. Odwrócił się i już wchodził do autobusu, kiedy niespodziewanie rzekłam:
-  "Kiedy będę miał już 60 lat, przybije moja gitarę do ściany...
On zatrzymał się na drugim stopniu, przekręcił głową dokańczając:
- ...żebym nigdy nie zapomniał, jaki hałas robiłem przy pomocy tego urządzenia.*
Rzucając mi ostatni uśmiech, wszedł w głąb pojazdu, drzwi się zamknęły, a autobus ruszył. Patrzyłam jak się oddalał. Werka polożyła mi rękę na ramieniu, a ja szepnęłam:


- Czyli jednak...wyjechał.

*Kiedy Adela i Leo spotkali się po raz pierwszy na M&G, rozmawiali o swoich ulubionych zespołach. Gdy Leondre wychodził na scenę w progu odwrócił się do Adeli i zaczął cytować Slasha, czyli byłego członka zespołu Guns N' Roses. Teraz sytuacja się powtarza, tylko to Adela zaczyna cytować.

-------------------------------------------------------------------------------------------------
Hejka naklejka!
Oto 33 rozdział, który uważam, że jest w porządku. Mimo, że jest tak przesłodzony, że troszkę rzygać się chce, to raz na jakiś czas muszą być takie rozdziały. Już minęło 1,5 miesiąca szkoły! Mówię "już" bo jakoś szybko to leci. Chciałabym zrobić tyle rzeczy, ale ciągle wydaje mi się, że brak mi czasu, nie mogę w plan dnia wrzucić nic nowego. A tak naprawdę po prostu mi się nie chcę, ech. Ale nie o tym tutaj. Kolejny post to będzie LBA, gdyż dostałam znów nominację xD Więc powinien pojawić się jakoś w tygodniu lub może zamiast poniedziałkowego rozdziału, jeśli bym się nie wyrobiła :) To tyle.
Miłego tygodnia! 
Lia

#Rozdział 32 "Al­te­ri vi­vas opor­tet, si vis ti­bi vi­vere"

8
COM



Tytuł: "Musisz żyć dla innych, jeśli chcesz żyć, z pożytkiem dla siebie".



Do wyjazdu Bars and Melody z Polski, zaplanowanego na piątek po południu, został niecały tydzień. Dlatego codziennie spędzałam możliwie jak najwięcej czasu z Leo. Mój dzień wyglądał tak: szkoła, Leondre, Leondre i więcej Leondre, zarwanie nocki na naukę, sen na dwie bądź trzy godziny i od nowa. Obiecałam sobie, że nie zleję szkoły, więc musiałam gdzieś wepchnąć tą naukę. Kiedy jednak w środę spotkałam się w galerii z moim chłopakiem, w celu pójścia do kina, spytał się mnie prosto z mostu:
- Adele, jesteś zmęczona?
- Nie - uśmiechnęłam się i cmoknęłam go w policzek. Patrzył na mnie podejrzliwie - to idziemy?
- Ile spałaś? - nie dawał za wygraną, a ja od ostatniej, naszej sytuacji - kłótnia i te sprawy - obiecałam sobie, że nie będę go okłamywać, w  żadnym wypadku!
- Coś koło dwóch i pół - stwierdziłam i samoistnie ziewnęłam.
- Nie możesz spać? - dopytywał, utkwiwszy we mnie zmartwiony wzrok.
- To nie o to chodzi - westchnęłam głęboko. - Wiesz, że jestem w ostatniej klasie gimnazjum i mam ważne egzaminy i nie chcę tego zawalić. Już i tak wystarczająco się opuściłam, kiedy tata odszedł, więc teraz muszę pracować podwójnie. W piątek wyjeżdżacie, dlatego chcę również spędzić z tobą każdą chwilę. To wszystko się tak składa, że no... mało śpię - odpowiedziałam patrząc z zaciekawieniem, co on na to.
- Nie idziemy dziś do kina - powiedział i ruszył w stronę wyjścia. Poszłam za nim, jednocześnie protestując. - Idziemy do ciebie, będziemy się uczyć - uśmiechnął się ukazując zęby.
Wtedy byłam przekonana, że żartuje, odrobinkę się pomyliłam. Autentycznie pomógł mi zrobić lekcje, głównie z języków, bo z innych przedmiotów było mu trudno, w końcu niemal wszystkie moje książki są po polsku. Kiedy ja robiłam geografię i biologię, on sprzątał mi pokój, przygotował mi coś do jedzenia, zaparzył herbatę - zajął się sprawami domowymi.
Kiedy już wszystko zostało zrobione zegar wskazywał dwudziestą pierwszą. Spojrzałam w lustro, moje oczy wyglądały, jak dwie wielkie, poobijane piłeczki od ping - ponga.
 - Idź się wykąpać, może uda mi się przekonać twoją mamę, żebym został - prychnęłam i rzuciłam "powodzenia" , będąc przekonana, że moja mama w życiu się na to nie zgodzi.
Wróciłam, a moje łóżko było przygotowane do spania, w pokoju panował półmrok, a Leondre siedział na krześle.
- Chyba musisz się położyć, wyglądasz strasznie - stwierdził.
- Jak zawsze kochany - rzuciłam sarkastycznie.
- Twoja mama pozwoliła mi zostać, dała mi śpiwór - wskazał na rzecz znajdującą się na dywanie, dopiero teraz zobaczyłam, że to mój stary śpiwór w księżniczki disneyowskie. Wybałuszyłam na niego oczy. Nie dowierzając z zaistniałej sytuacji, ruszyłam do łazienki. Zapomniałam zmyć makijaż i rozpuścić włosów, więc zrobiłam to teraz.
Gdy ponownie wróciłam do pokoju, Leo siedział na moim łóżku. Wskoczyłam od razu pod ciepłą kołdrę. Mój chłopak wpatrywał się we mnie z uczuciem w brązowych oczach.
- Leo? - wymruczałam resztkami sił, padałam od zmęczenia.
- Hm? - delikatnie jeździł swoją ręką po moim ciele, głaszcząc i ogrzewając je, dzieliła nas dosyć pokaźna warstwa kołdry.
- Opowiesz mi jakąś historię? - chłopak przez chwilę się zastanawiał, a potem zaczął:
- Zamknij oczy, opowiem ci historię pewnej żebraczki o imieniu Adele i księcia Leondre... - szturchnęłam go, a on parsknął śmiechem.

***

Próbowałam się maksymalnie skupić na lekcji historii, nasza pani jednak tak przynudzała, że w pewnym momencie się poddałam i moje myśli odpłynęły do...Leondre. Jutro już wyjeżdża, nie wierzę, że to tak szybko minęło. Jeszcze tylko dwie lekcje i się z nim zobaczę. Korzystamy z każdej minuty.
W tym momencie zadzwonił dzwonek na przerwę. Wyciągnęłam komórkę, żeby pokazać Werce zdjęcie, które ostatnio zrobiłam. Na wyświetlaczu widniał SMS od Karola, którego nie było dziś w szkole:

"Ada, odebrałabyś moją siostrę ze szkoły? Nie dam rady tego zrobić sam, źle się czuję, to chyba grypa."

Bez zastanowienia odpisałam:

"Jasne, że tak. Wyślij mi swój adres to ją przyprowadzę."

Po chwili dostałam odpowiedź:

"Wielkie dzięki! Już poinformowałem panie ze świetlicy, że odbierzesz Ami. "

W tej sytuacji nie widziałam nic złego, dopóki Weronika nie uświadomiła mnie, że byłam umówiona z Leo. Nie mogłam tak zostawić Karola, więc poinformowałam mojego chłopaka, że nasze spotkanie musimy przesunąć o godzinę.
Od razu po lekcjach poszłam do szkoły podstawowej, która umiejscowiona była obok mojego gimnazjum. Pani woźna poinstruowała mnie, jak dojść na świetlicę. Szłam kolorowym, pełnym plakatów korytarzem, a do pomieszczenia weszłam przez całe obklejone w papierowe liście drzwi.
- Po kogo Pani przyszła? - zwróciła się do mnie nauczycielka, już chciałam odpowiedzieć, kiedy mała dziewczynka o długich kruczoczarnych włosach i dużych brązowych oczach podeszła do nas i bez jakiegokolwiek skrępowania, zaczęła mi się bacznie przypatrywać. Kobieta zwróciła się do dziewczynki - Idź pooglądaj film, na pewno zaraz ktoś po ciebie przyjdzie.
Dziewczynka przeniosła wzrok na nauczycielkę i rzekła:
- Ale właśnie Adela po mnie przyszła - w jej głosie rozbrzmiewała pewność.
- Amanda? - zapytałam, nie do końca wiedząc czy zwracam się do kobiety, czy do czarnowłosej dziewczynki. Ona zaś potwierdziła skinieniem głowy. - Karol, brat Amandy, poprosił żebym ją odebrała, ponoć pani wie.
- Tak, rozmawiałam z nim. Możesz wziąć Amandę - rozpromieniona dziewczynka pobiegła po plecak w tempie błyskawicznym i po chwili obydwie, byłyśmy w drodze do domu Amandy. Szła wesołym krokiem, co pewien czas lekko podskakując. Trochę mnie to rozbawiło, tyle energii z niej tryskało.
- Masz chyba dziś dobry dzień, co? - jak tylko wypowiedziałam to pytanie, od razu skierowała swój wzrok na mnie.
- Czy ja wiem? Jest w porządku - odpowiedziała i zamilkła. Próbowałam, więc dalej, chciałam żeby Amanda czuła się dobrze w moim towarzystwie.
- Skąd wiedziałaś, że ja to Adela? Nigdy się nie widziałyśmy - zauważyłam.
- Karol mi o tobie opowiadał - mówiła. - Opowiadał, że masz bardzo długie, brązowe włosy, brązowe oczy, kolczyka w uchu, którego jeśli sobie zrobię to wywali mnie z domu - zaczęłam się śmiać, a dziewczynka również zachichotała i kontynuowała - mówił też, że jesteś trochę nieśmiała, ale bardzo dobra. Jak weszłaś na świetlicę to wiedziałam, że to ty.
Nagle zrobiło mi się ciepło na sercu. Karol opowiada o mnie swojej młodszej siostrzyczce i to jeszcze w taki ładny sposób! Czułam się teraz jakbym się wznosiła nad ziemią, nie dużo może tak centymetr albo pół, ale wznosiłam. Moje rozmyślania przerwał głos Amandy.
- Czemu Karol nie przyszedł? - spytała.
- Źle się czuje - odpowiedziałam, na co dziewczynka mocno pokiwała głową, na wznak protestu.
- Nie - powiedziała.
- Co nie?  - spytałam zdezorientowana.
- Karol się nigdy źle nie czuje, zawsze jest wesoły i uśmiechnięty. Pomaga mi, czesze - spojrzałam na dwa wymyślne warkocze na jej głowie. - On jest wyjątkowy i zawsze się czuje dobrze.
Poniekąd mnie to zaskoczyło, nie wiedziałam co dziewczynka ma na myśli mówiąc to, więc po prostu szłyśmy dalej rozmawiając na inne tematy. 
Weszłyśmy do domu i zobaczyłam Karola siedzącego przy stole. Na nasz widok od razu się uśmiechnął, oczy miał podkrążone, nos delikatnie zaczerwieniony, potargane włosy, zmęczenie biło z jego twarzy, mimo to dziewczynka do niego podbiegła i się przytuliła.
- Adela, mówiła że źle się czujesz, ale ja jej wytłumaczyłam, że to niemożliwe - powiedziała uwalniając się z objęć. Karol przeniósł wzrok z siostry na mnie i posłał mi delikatny uśmiech.
- Racja, bo wiesz Ada nie zna mojej super mocy - rzekł. - A teraz, co byś chciała zjeść na obiad?
- Czekoladę!!! - krzyknęła, a ja wybuchłam śmiechem.
- Dobrze, skoro tak bardzo chcesz, to zrobię Ci te pierogi - dał jej kuksańca i zaczął przygotowywać jedzenie. Dziewczynka poszła do swojego pokoju, a ja weszłam do kuchni. Chłopak spojrzał na mnie i powiedział - Dzięki, że ją przyprowadziłaś, ma jedenaście lat i wiem, że w tym wieku dzieci już wracają do domu same, ale to nasze osiedle , jest... niebezpieczne.
- Nie ma sprawy, Amanda jest świetna - odpowiedziałam i po chwili dodałam. - Nigdy nie wspominałeś, że masz super moc.
Odwrócił się od kuchenki i popatrzył na mnie. Głębia zieleni jego oczu, była oszałamiająca. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę jak bardzo różnią się od siebie. Karol szatyn o szmaragdowych tęczówkach, Amanda czarnowłosa z brązowymi oczami, zupełnie inne rysy twarzy. Chłopak westchnął i rzekł:
- Nasza mama odeszła od nas, jak Ama miała może pięć lat. Wiesz co jej wtedy powiedziała? - pokiwałam przecząco głową. - Że sobie nie radzi, źle się czuje i musi na jakiś czas odejść. Oczywiście już nie wróciła. Tata stara się jak może, ale musi zarabiać i dużo pracuje, najczęściej wraca wieczorem i zawozi Amę na zajęcia taneczne, ale to cały jego udział w jej życiu. Nie mam mu tego za złe, bo widzę jak się stara. Najważniejsza osoba w jej życiu, zostawiła ją, bo się "źle czuła", nie chcę żeby kiedykolwiek usłyszała te słowa ode mnie. Nie ważne czy znaczą chorobę, czy stan psychiczny. Bardzo ją kocham i chcę jej dać najwięcej jak tylko mogę.
- Ale masz prawo być chory, przecież to nie twoja wina i  nic się nie dzieje, za tydzień ci przejdzie - zaoponowałam.
- Nie będę pokazywał Amie, żadnej z moich słabości, żadnej - odwrócił się i zaczął dokańczać potrawę.
Podeszłam bliżej do niego, odciągnęłam od garów i mocno przytuliłam, on zaś był  lekko zaskoczony, ale odwzajemnił po chwili uścisk.
- Jesteś niesamowity - szepnęłam, tuląc go mocno, jego czoło dotykało mojej głowy, miał gorączkę. Tę chwilę przerwał dźwięk przychodzącego sms-a. Spojrzałam na komórkę. O Boże! Przecież powinnam już być u Leo!

"Za ile będziesz? Martwię się."

Spojrzałam na wymęczonego Karola i od razu odpisałam.

"Leo bardzo mi przykro, ale nie możemy się dziś spotkać. Karol się źle czuje i odebrałam jego siostrę ze szkoły, a teraz pomagam się trochę nią zająć. Przepraszam."

Na to już nie dostałam wiadomości zwrotnej. Jest wkurzony, wiem o tym, ale czasem trzeba pomyśleć też o innych.
- Ada, wielkie dzięki za pomoc, ale już cię nie zatrzymuję, bo chyba ktoś się niecierpliwi - wskazał głową na mój telefon.
- Właśnie odwołałam spotkanie - poinformowałam wesoło. - Trochę mi się głupio zrobiło, bo w końcu masz super moce i tak dalej, a ja nie. Stwierdziłam, że dziś też będę super woman.
Chłopak się zaśmiał. Zawołał Amandę i wszyscy siedliśmy przy stole.
- Karoool - zaczęła dziewczynka. - Pomożesz mi z lekcjami?
Na twarzy chłopaka malował się uśmiech, już chciał odpowiedzieć, kiedy się wtrąciłam:
- Karol po obiedzie idzie do łóżka - chłopak spojrzał na mnie zawiedziony. - Bo... przegrałam zakład...o ocenę w szkole. Także teraz za karę on może odpoczywać cały dzień, a ja mam się nim opiekować i robić za niego różne rzeczy, takie jak odbieranie cię ze szkoły i odrabianie lekcji - wymyśliłam na szybko i pokiwałam z dezaprobatą głową sobie samej, bo to było dobre Adela!
- To ja ci pomogę się zająć Karolem! Tylko jak już skończymy lekcje - powiedziała wesoła Ama. Szatyn posłał mi uśmiech pełen wdzięczności, a jego oczy się...zaszkliły? Nie, to chyba złudzenie.
Z Amandą dogadywałam się świetnie. Ta dziewczyna jest genialna! Bezpośrednia, inteligentna, zdolna, radosna i to wystarczało. Gdy skończyłyśmy robić rzeczy związane ze szkołą, poszłyśmy do kuchni i pokazałam dziewczynce jak przyrządzić gorącą czekoladę. Postępowała zgodnie z moimi instrukcjami i zrobiłyśmy trzy kubki, pachnącej, ciepłej czekolady. Kiedy postawiłyśmy jeden z nich przed Karolem powiedział:
- Ada, wiesz że nie musiałaś.
- Ale to zrobiła Amanda - powiedziałam i poklepałam dziewczynkę po ramieniu. Brat ją także pochwalił i wieczór spędziliśmy we trójkę przy łóżku chłopaka. Kiedy przyjechał tata rodzeństwa, zaczęłam się zbierać do domu. Przed wyjściem Karol odciągnął mnie na bok.
- Adela, bardzo dziękuję ci za wszystko. Dosłownie wszystko - przytuliłam chłopaka i odpowiedziałam:
- To była czysta przyjemność. Amanda jest genialna, a spędzanie czasu z przyjacielem też poprawia humor - powiedziałam to specjalnie. To nie tak, że to nie była prawda, bo każde słowo wypowiedziałam szczerze. Natomiast chciałam pokazać Karolowi tą granicę - przyjaźń. Leondre jest moim chłopakiem, jestem z nim bardzo szczęśliwa i nie wyobrażam sobie innej sytuacji na dzień dzisiejszy. Wychodząc przytuliłam jeszcze dziewczynkę i obiecałam, że wkrótce się zobaczymy. Przy okazji przypomniała mi się Zuzia, jestem bardzo ciekawa jak spodoba jej się miś ode mnie. Najprawdopodobniej jeszcze nie doszedł, bo Emilia na pewno dałaby mi znać.
Kiedy weszłam do domu, zdałam sobie sprawę , że jutro jest piątek. Ten piątek! Leo wyjeżdża. Wzięłam komórkę i wystukałam numer do niego.
- Halo?
- Hej, Leondre - zaczęłam. - Jak jutro się widzimy? Kończę szkołę o 14, więc mógłbyś pod nią podejść i spędzilibyśmy resztę dnia razem. Do twojego wyjazdu.
- Jeśli znajdziesz chwilę czasu, bo nie będziesz się zajmować siostrami swoich super, wspaniałych przyjaciół, to byłoby fajnie chociaż się z tobą pożegnać. Nie wiem czy to dla ciebie nie za dużo - powiedział protensjonalnym tonem. Zabolało. Chciałam powiedzieć różne  rzeczy, ale nauczyłam się czegoś po ostatnich sytuacjach.
- Leo, Karol ma ciężką sytuację domową, chciałam trochę mu ulżyć, bo on zawsze mi pomagał. Jest moim przyjacielem i nie obchodzi mnie to, czy ci się to podobało czy byłeś zazdrosny, czy może nie. W pełni chciałam to zrobić, mając z tyłu głowy, że jutro wyjeżdżasz. Czasem też trzeba wybrać i zrobić coś dla drugiego człowieka. Słyszę, że się złościsz, przepraszam nie chciałam żeby tak wyszło. Chcę spędzić z tobą, jak najwięcej czasu. Więc może odłożymy te kłótnie na kiedy indziej i po prostu wykorzystamy czas, który nam został? - zapadło milczenie, czułam że brunet jest w konsternacji.
- Ja... masz rację... przepraszam cię Adele - powiedział delikatnie. - Lepiej nie będę przyjeżdżać pod twoją szkołę, bo wszystko się przedłuży przez fanki. Mogłabyś przyjechać pod nasz hotel jutro?

- Jasne, do zobaczenia - odpowiedziałam i rozmowa się zakończyła. 
Odłożyłam telefon, spojrzałam na kalendarz i momentalnie zalałam się łzami.

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------

Hejka :)
Z regularnością u mnie kiepsko, wiem! Przepraszam wszystkich, którym zależy i którzy to czytają. Ale mogę zapewnić, że za tydzień w poniedziałek rozdział na bank się pojawi, gdyż...jest już napisany :) Pisałam sobie, pisałam rozdzialik i gdy skończyłam, patrzę a tu 11 stron A4 w Wordzie! Stwierdziłam, że go podzielę, bo źle by się go czytało i właśnie w taki sposób mam rozdział do przodu :) Jeśli chodzi o dzisiejszy to...sami oceńcie, bo sama nie wiem co o nim myśleć :) Mimo wszystko mam nadzieję, że się podoba. 
Byłabym wdzięczna za zostawienie komentarzu, nawet najmniejszego :)
Widzimy się już za tydzień! 
Miłego dnia :)
Lia