#Rozdział 6 "Rollercoaster"


Moich zdolności plastycznych nikt nie może podważyć, to talent. Artysta malując zwykle ma plan, czy będzie to nadmorski krajobraz albo portret ukochanej osoby. Gdy biorę ołówek do ręki, nigdy nie wiem co powstanie. Nie świadomość tego co rysuje, jest poniekąd niesamowita, ale równie dziwna. Tym razem jednak byłam ogromnie zaskoczona, kto znajdował się na ilustracji. Na pewno na wszystkie moje rysunki ma wpływ podświadomość. Tylko, że pozostawało kilka pytań, co robił w niej członek zespołu, którego nie słucham? Czemu akurat "bad boy a la upadły anioł" ? Dlaczego myślę o nim skoro, tam nie skrzywdził? Głupia...
Mimo, że było tak wcześnie postanowiłam, że ogarnę swoje życie. Mam w tym doświadczenie i wiem, że nie warto się długo pastwić nad tym jaką jest się ofiarą losu, tylko podnieść głowę do góry i próbować naprawić to, co zniszczone. Ciepły prysznic? Oj, przyda się. Weszłam do łazienki i zobaczyłam swoje odbicie. Super, teraz będę miała kolejne koszmary. Odświeżyłam się, ubrałam nowe ciuchy, spięłam włosy w niedbałego koka. Następne 2 godziny spędziłam na wysprzątaniu mojego pokoju na błysk, zrobieniu sobie zdrowego śniadanka i oczywiście cały czas towarzyszyła mi muzyka, tym razem Gunsi. Dochodziła dziewiąta, zerknęłam na telefon, który migał,  co oznaczało nieodebrane połączenia lub sms-y. Wyświetlacz ukazał: 7 nieodebranych połączeń - 4 od mamy, 3 od Nikodema, 5 sms-ów:  4 od Weroniki, 1 od operatora mojej sieci komórkowej. Hmm, w sumie nie tak źle, odczytałam sms-y:

Wera:
Chyba właśnie widziałam czuprynkę Charliego!!!

Wera:
A nie to tylko jakiś Polak, zmylił mnie!

Wera:
Chyba ich nie ma w tym hotelu, ktoś miał złe info!!!

Wera:
Zadzwonię jutro, jestem wykończona, a ty z łaski swojej mogłabyś odpisać.

Potem do niej zadzwonię. Usłyszałam ciche pukanie. Drzwi się otworzyły:
- Mogę? - jak to cudownie ją zobaczyć, kiedy kilka godzin temu widziałam jej grób.
- Jasne - powiedziałam i usiadłam na łóżku, a mama na przeciwko mnie.
- Wszystko w porządku? - popatrzyłam się na nią - no tak , głupie pytanie wybacz. Co się stało, kochanie? - nastała chwila ciszy, przez kilka minut bardzo intensywnie myślałam. W końcu się odezwałam.
- Wczorajszy dzień, był na prawdę okropny. Nic nie zapowiadało takich wydarzeń, ale zdążyłam się już nie raz przekonać, że życie zaskakuje. Nie chcę o tym opowiadać, mam do ciebie ogromne zaufanie, jednak tłumię powoli w sobie te wspomnienia i nie chcę, by wróciły na nowo. To tak, jakbym rozdrapywała gojącą się ranę. Już mi lepiej, serio - mój spokojny głos, szokował mnie samą.
- Na pewno? - mama wciąż patrzyła niepewnie w moje oczy.
- Na pewno. Tylko mam jedną prośbę - rodzicielka posłała mi pytający wzrok. - Zapiszesz mnie do psychologa? 
- Oczywiście, cieszę się że w końcu zmieniłaś zdanie. To zwykły lekarz, też dla ludzi. Uzgodnimy jeszcze wspólnie termin dobra? - uśmiechnęła się do mnie. Kolejny raz mama udowodniła mi, że mogę na nią liczyć.
- Dziękuję, jesteś najlepsza - odwzajemniłam uśmiech, szczerze.
- Mam nadzieję, bo już myślałam, że wolisz tego starego faceta, którego śpiew towarzyszy nam przy rozmowie -zażartowała.
- Ej! Axl jest super - zaśmiałam się. Wychodząc pocałowała mnie w czoła i obdarzyła kolejnym uśmiechem. Ta sytuacja naładowała mnie pozytywnie na cały dzień, już nie myślałam o przykrych wydarzeniach.
Pozostała jedna sprawa, o której nie chciałam myśleć. Umówiłam się przecież z Leondre, żeby pomóc im w odpisywaniu na listy do chorych dzieci. Wymigałabym się od tego, gdyby nie chodziło o tak piękny cel. Z drugiej strony, mogą sobie wziąć każdą dziewczynę z ulicy. Ale już się zobowiązałam. To że on mnie tak potraktował nie znaczy, że ja też nie szanuję ludzi. Głupie poczucie moralności. Nie chcę iść tam sama, poza tym Weronika nigdy, by mi nie wybaczyła gdybym jej nie zabrała, także wybrałam numer przyjaciółki. Odebrała po drugim sygnale.
- Najpierw udajesz martwą, a teraz zrywasz człowieka z łóżka? - przywitała mnie.
-Mam dla ciebie propozycję nie do odrzucenia związaną z Bam, ale jeśli nie chcesz... - zaczęłam.
- Dobra no, mów.
- Nie pytaj jak i dlaczego, ale o 10:30 spotykamy się na przystanku, jedziemy do hotelu "Ester" i pomagamy twoim idolom tłumaczyć listy, jasne?
- Coo? Jak? Dlaczego? - zapytała zdziwionym, ale podekscytowanym głosem.
- Miałaś nie pytać. Czy to ważne? Odzyskasz koszulę, pogadasz sobie ze swoimi kochasiami i sprawimy uśmiech na twarzach chorych dzieciaków.
- Ok, super, będę na przystanku - prawie to wykrzyczała i się rozłączyła.
Zrobiłam dzienny makijaż, ubrałam mojego industriala, już miałam schować szkicownik do torebki, ale przypomniało mi się do kogo idę. Włożyłam zeszyt pod materac, tak żeby nikt go nie znalazł. Zaplotłam luźnego francuza i wyszłam. Przyjaciółka już na mnie czekała.
- Ale super! Nie wiem jak ty to zrobiłaś, ale cię kocham! - wypowiedziała, cała rozpromieniona.
- Uwierz masz za co -  westchnęłam.
 Na miejscu byłyśmy 40 minut później. W recepcji zapytałyśmy się o pokój 310.
- Niestety goście nie życzą sobie wizyty - powiedziała cierpko recepcjonistka.
- Ci "goście" - podkreśliłam teatralnym gestem - sami nas zaprosili. Może pani im powiedzieć, że jesteśmy te od tłumaczenia? - popatrzyła się na nas wymownie i sięgnęła po telefon. Chwilę rozmawiała, a potem zwróciła się do nas.
- O dziwo, jesteście oczekiwane. Trzecie piętro po lewej - powiedziała zmieszana.
- Dziękujemy - odpowiedziałyśmy równocześnie i ruszyłyśmy po schodach w górę. Zapukałyśmy i otworzył nam jakiś mężczyzna, którego nigdy wcześniej nie widziałam. Pewnie ochroniarz naszych gwiazdek. Zaprosił nas do środka. Apartament dwupiętrowy, noclegi tutaj muszą kosztować majątek.  Rozglądałyśmy się chwilę, nagle do pokoju weszło dwóch chłopaków. Poczułam w środku lekki chłód i stres, ale nie dałam tego po sobie pokazać.
-Cześć  - przywitał się blondyn, a drugi wlepiał wzrok w podłogę.
- Hej - odpowiedziałam.- Przyszłam z Weroniką, będzie szybciej, może podzielmy się na dwójki i będziemy tłumaczyć? - już chciałam zaproponować, żebym była z Charlie'm, kiedy powiedział.
- To może, ja będę z Weronika, a ty z Leo? - zaproponował od razu. - Tak wiecie po kolorze włosów - szybko dodał, dosyć podejrzane. Nie chciałam być z Leondre. Trudno sama zdecydowałaś się tu przyjść teraz płać.
- Ok, Wera? - dziewczyna była tak podekscytowana, że zgodziłaby się  na wszystko. Kiwnęła głowa i Charlie zabrał ją do innego pokoju. Zostaliśmy we dwójkę, żadne z nas się nie odzywało.
- Może się weźmiemy za te listy? - zapytałam poirytowana. Zaprowadził mnie do pokoju obok tego, do którego weszli Charlie i Wera. Pokój sterylny, typowo hotelowy, łóżko dwuosobowe. Leżał na nim biały Macbook. Usiadłam na skraju, a Leo na krześle. Czułam się niekomfortowo, zupełne przeciwieństwo niż przy naszym pierwszym spotkaniu. Chwila ciszy, a potem w końcu się odezwał.
- Byłem pewny, że nie przyjdziesz - odezwał się cicho.
- Jak masz inne plany, to trzeba było powiedzieć, w każdej chwili z przyjemnością mogę wyjść - popatrzyłam się mu prosto w oczy, w co on ze mną pogrywa?
- Nie mam, tylko po tym co się stało... nie sądziłem, że się jeszcze zobaczymy - spojrzał na mnie, a ja próbowałam wyczytać coś z jego twarzy, nie dał się jednak, dobrze maskował uczucia.
- Uwierz mi wolałabym, teraz robić milion różnych rzeczy, ale skoro się zobowiązałam to przyszłam. Tylko dla dzieci, którym mamy odpisać. Nic więcej - wpatrywaliśmy się w siebie, znowu zapadła cisza. To są jakieś żarty. - Aha, najpierw nie szanujesz mojej prywatności, a teraz czasu, super. Po co ja w ogóle przychodziłam - łza skapnęła mi po policzku, wcale tego nie chciałam, pokazywać słabości. Wykończony psychicznie człowiek nie do końca może nad takimi rzeczami zapanować. Wybiegłam z pokoju. Powtórka z rozrywki, tylko tym razem, gdy zbliżyłam się do drzwi z numerem 310, ktoś uniemożliwił mi przejście, oczywiście wiadomo kto.
- Po co to robisz? Co ja Ci takiego zrobiłam? - wybuchłam płaczem, to dla mnie za wiele.
- Możemy pogadać?
- Totalnie cię nie rozumiem, najpierw się nic nie odzywasz, a teraz nagle zachciało ci się na pogaduchy? - w moim głosie dominowała o dziwo nie złość, ale bezradność.
- Proszę, ta sytuacja jest chora. Trzeba to wyjaśnić, nie mam pojęcia jak się rozwinęła do takiego etapu - czy to zrezygnowanie? Tak, to właśnie słyszałam w jego słowach.
- Mam wyjście? - Wróciliśmy do tamtego pokoju, wskazał żebym usiadła na łóżku. - Co chcesz mi...
- Nie, teraz ja - przerwał, jak tylko zaczęłam. - Słuchaj, ta cała sytuacja to jakieś jedno wielkie nieporozumienie. Zacznę może od początku. Po twoich słowach dotyczących mnie... zabolało. Myślałem o tym cały koncert i potem również. Zobaczyłem cię siedzącą z tyłu Areny, chciałem o tym z tobą pogadać. Rozmowa się rozwinęła, wszystko było w porządku. Potem ten zeszyt, nie miałem pojęcia, że to twój pamiętnik, to miały być tylko żarty. Taki jestem, trochę lekkomyślny, ale na pewno nigdy nie chciałem skrzywdzić żadnej kobiety - wysłuchiwałam jego słów, po policzkach co pewien czas nadal leciały mi łzy. Zauważył, że się nie odzywam i mówił dalej. - Nie chcę żebyś myślała, że jestem pustą gwiazdką, jak to powiedziałaś. Hopeful zaśpiewaliśmy w BGT, nie dlatego że moim marzeniem było, by cały świat się nade mną użalał, tylko żeby komuś pomógł... by nie czuł się samotny, tak jak ja się czułem - na dywanie pojawiła się mała plamka, zwróciłam głowę w jego stronę, policzki miał mokre. - Wstawałem codziennie z łóżka, czułem siniaki i rozcięcia na całym ciele. Marzyłem, by móc nie wykraczać poza progi domu. Szkoła kojarzyła mi się z ciągłym strachem, bólem. Nienawidzili mnie, byłem słaby, nie umiałem się postawić. Wykorzystywali to na każdym kroku i szantażowali. Tyle razy w ręku miałem żyletkę, nóż czy inne przedmioty, ale nigdy tego nie zrobiłem. Szczerze? Nie bałem się śmierci, myśl o niej to był rodzaj ukojenia, pragnąłem jej. Jednak cały czas powtarzałem sobie, że nie mogę zostawić mamy, zranić jej jeszcze bardziej, jak tata. Właśnie dlatego za każdym razem cofałem rękę, a przelewanie emocji na papier mi pomagało - wziął głęboki oddech, otarł oczy i kontynuował. - Najgorszy okres w moim życiu, skończył się, rodzina mi pomogła, prześladowcy odczepili się, a ja w końcu mogłem wyjść na dwór, nie trzęsąc się cały. Poznałem Charlie'ego, dużo rozmawialiśmy, nie naciskał na mnie, to ja pragnąłem zaśpiewać tą piosenkę. Nie dla żadnych pieniędzy, ale by słuchająca to osoba nie przestała wierzyć w lepsze jutro. Nie ważne w jakiej trudnej sytuacji się znajdowała. Rapowałem, jako żywy przykład. Odnieśliśmy sukces, wydaliśmy album, stałem się pewniejszy siebie, potrafię żartować, tak jak kiedyś. Popełniam też błędy, jak każdy człowiek. Mam 15 lat, ciąży na nas ogromna odpowiedzialność za te wszystkie dziewczyny, musimy uważać na to co robimy i mówimy. Na prawdę nie jestem żadnym pustym idiotą za jakiego mnie uważasz - kończąc spojrzał na mnie. Obydwoje zapłakani wpatrywaliśmy się w siebie. Jego przemowa brzmiała tak jakby ćwiczył ją co najmniej kilka razy.
- Leondre, przykro mi. To co mówiłam o tobie w złości... może jest bezpodstawne. Prawdą jednak jest, że dotknąłeś mój bardzo czuły punkt i wyśmiewałeś się z tego co przeżyłam. Może nie chciałeś, ale stało się. Mam problemy emocjonalne, z osobowością. To nie jest takie proste... nie uzewnętrzniam moich emocji, a to co trzymałeś w ręce... oprócz mnie tylko ty widziałeś jego zawartość - skup się, musisz dokończyć. - Poczułam się wtedy, że ktoś ma do dyspozycji przeglądnięcie całego mojego życia, wszystkie emocje, które ukrywałam, myśli, lęki. Bezradnie, błagałam cię żebyś mi go oddał - mój głos na to ostatnie zdanie zmienił się tak, że nie mogłam go rozpoznać. A potem zakończyłam - Stałeś tam i śmiałeś się z mojego życia.
Dosyć, nie mogę, oczy tak szczypały. Przestań mu o tym mówić. Nie otwieraj się przed obcym. Nie możesz.
- Nawet nie wiesz, jak mi przykro. Nie miałem pojęcia, nie wiedziałem, gdybym... jestem beznadziejny, zawsze wszystko psuje. Chcę tak bardzo to naprawić. Opowiedziałem ci, coś czego prawie nikomu nie mówię. Podzieliłem się tym, żebyś zobaczyła we mnie wrażliwego chłopaka, który nie chciał cię skrzywdzić, bo dobrze wie jak to jest być krzywdzonym.

Przysiadł się obok. Przytulił mnie, a ja wtuliłam się w jego ramię. Płakaliśmy obydwoje. Ostatnie 48 godzin to dla mnie jedna wielka bomba emocjonalna. Dziwię się, że nie wylądowałam jeszcze w psychiatryku. Tymczasem siedziałam w pokoju hotelowym razem z Leondre Devries i wylewaliśmy całą wodę ze swoich organizmów. Najdziwniejsza sytuacja w życiu.

-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Hej! Mam kilka rzeczy do powiedzenia, a mianowicie:
1. Wydaje mi się, że rozdział z jednej strony wyszedł sztywno, z drugiej tak emocjonalnie, no nie wiem. Ostatnio musiałam przeczytać lekturę do szkoły, pt. "Poczwarka" jest to ciężka książka, o losach dziecka z zespołem Downa i jego rodziców. Bardzo uczuciowa, przykra, ogólnie mocna. A , że ja książki bardzo przeżywam, to dla mnie to było trochę za dużo i może dlatego wyszedł mi taki rozdział? 
2. We wtorek wybiło na blogu 1000 wyświetleń! Bardzo za to dziękuję ;) Nie zwracam dużej uwagi na liczby na moim blogu, bardziej zależy mi na Waszych opiniach w komentarzu, właśnie dlatego chciałam podziękować za te wszystkie miłe słowa :) Zachęcam do dzielenia się opinią, nie musi to być pozytyw, jeśli macie uwagi piszcie śmiało, również na maila: fangirllia@gmail.com Dziękuję!
3. Jak pewnie się domyślacie, czytam też inne fanfiction, nie tylko o Bam. Natomiast chciałam polecićć jeden, który bardzo mi się podoba, ma ciekawą fabułę i dopiero się rozwija. Niestety autorka złapała małego doła, ale mam nadzieję, że wkrótce z tego wyjdzie. Czytajcie, komentujcie i dajcie jej motywacje, bo ma talent i po prostu nie może zamknąć tego bloga! Tu jest link Blog , tak Dagmara Xyz mówię o Tobie! :)
4. Jeśli byliście albo jedziecie na koncert Bam, to też napiszcie jak tam wrażenia ;) 
To chyba tyle z ogłoszeń, achh rozpisałam się :D Do następnego ;)
Asieneczka Lia

10 komentarzy:

  1. Pierwsza! :) Rozdział wciąga niczym ruchome piaski :) Czytając w głowie miałam pytanie: "Co będzie dalej?", a kiedy się skończył było coś w rodzaju: "Już koniec?". No cóż życzę weny i czekam na next.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uśmiech zagościł na mojej twarzy, gdy odczytałam Twój komentarz <--- tak oficjalnie, a tak poza to dziękuję baaardzo, że chciało Ci się to czytać :* Wracając do Twojego bloga, ja w tych mundurkach zakochałam się od pierwszego wejrzenia. Zawsze mi się podobała ta tradycja w Brytyjskich szkołach ^.^ No to do zobaczenia, mam nadzieję, że u Ciebie :D

      Usuń
  2. Jeju płakałam! Rozdział strasznie emocjonalny ale taki.. no jezu haaha nie umiem się wysłowić! Nie mam pojęcia jak to robisz ale kiedy czytam coś twojego to chcę wiecej i więcej 😂 Może dodasz coś szybciej? Tak ładnie proszę ❤ Ps. Naprawde nie sądziłam, że zrobisz coś takiego tak chodzi mi o notkę info nie oficjalne jest takie że zostaję KC!❤❤❤

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Takie cudowne słowa, ojoj bo się zarumienię :D Bardzo bardzo dziękuję, nawet nie wiesz ile takie słowa znaczą albo może i wiesz, haha. Czyli udało się, zostajesz? Mam nadzieję, że będziesz miała więcej czytelników, bo zasługujesz! Toi czekam na rozdzialik u Cb :*

      Usuń
  3. Trochę krótki, ale i tak robi wrażenie! Uwielbiam to (nie)normalnie <3 / Andrejka xx

    OdpowiedzUsuń
  4. WOW!!! Nie wiem jakimi słowami opisać ten rozdział. A tak w ogóle to pod ostatnim rozdziałem nie było mojego komentarza. Przepraszam, ale rozumiesz, szkoła itp.
    Wiec wypowiem sie za dwa :D
    Niesamowite! Piękne! Cudowne!
    Dziewczyno ty masz tak ogromny talent! Żadnych powtórzeń, słowa urzyte w dobrym znaczeniu. Niby normalne a jednak nie.
    Twój blog jest taki wyjadkowy. Sama nie wiem dlaczego, ale łącze sie w jakis sposób z Adela. Nie przeżyłam czegoś takiego jak ona, ale to mi daje motywacje. Kiedy czytam twoje rozdziały rosnę w sile.
    Masz genialne pomysły. Nie jest za pięknie miedzy bohaterami i właśnie to mi sie podoba. Te spotkania nie sa na sile tylko jakby z przypadku. Jednym słowami jestem zakochana w twoim ff.
    Kiedy czytałam te rozdziały przenosinami sie do innego swiata. Nie był on kolorowy, islamu kwiatami itp, ale był taki... prawdziwy a przy tym piękny.
    Trochę sie rozpisalam, ale miałam taka wene na ten komentarz.
    KOCHAM CIE! <3
    Tak jak twój styl pisania, rozdziały i całe ff.
    Życzę weny :**
    Buziaki xxx

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oooooo! Taki cudny komentarz *.* Dziękuję, że chce ci się czytać, tak długo komentować i za takie słowa! Dają mi ogromną motywacje i tak się ciepło na serduszku robi. Nie martw się nie będzie ISLAMU xD HAah, też cię kocham! <3 Dziękuję!!!

      Usuń
    2. A no i czekam na relacje z koncertu :3

      Usuń
    3. Chciałam napisać 'usłany'. Ahh ta autokorekta XD
      Dla cb warto sie tak rozpisywać i u cb sie da. Czasem na innych blogach chce cos napisać ale nw jak. Tutaj nie mam takiego problemu. :D
      Buziaki xxx

      Usuń