#Rozdział 4 "Beginning of the story"
Obudziło mnie słońce, które dostało się promieniami do
mojego pokoju. Wstałam z łóżka i
wyjrzałam przez okno. Cały ogród był w
kolorowych liściach o ciepłej barwie. Delikatny wiatr przeganiał je z miejsca
na miejsce. Przypomniały mi się lata
dzieciństwa i przeróżne zabawy w jesienne dni. Uśmiechnęłam się sama do siebie
i pomyślałam o pewnym cytacie : " Nowy dzień, nowe życie". Rozpromieniona na twarzy
ruszyłam do łazienki, wykonując poranne
czynności. Następnie zebrałam się w sobie i zrobiłam wszystkie zadania domowe i
nauczyłam się do szkoły.
W tak piękny dzień nie można siedzieć w domu. Zabrałam mój szkicownik, ołówek i wyszłam z
domu narzucając parkę na siebie i zakładając pierwsze lepsze buty. Mimo, że
mieszkam w wielkim mieście jakim jest Kraków,
to mam to szczęście i mój dom ulokowany jest na obrzeżach. A dokładniej
na wzgórzu. Widok stąd jest piękny i
niedaleko są pola, łąki a nawet mały lasek.
Ruszyłam wolnym krokiem do mojego miejsca, czyli tam gdzie kończy się
uprawa pszenicy i rozpoczyna zielone poszycie.
Zawsze siadam wśród traw, obserwuje przyrodę, wsłuchuję się w nią. Gdy
się rozejrzę widzę nieograniczoną przestrzeń, miliony barw.
Odetchnęłam głęboko, wzięłam ołówek do ręki i zaczęłam
rysować. Nie wiem ile czasu minęło. Już się ściemniało, a ja skończyłam. Na
kartce znajdowały się masywne, stare drzewa bez liści ze spiralnymi gałęziami,
niczym zakończenie morskiej fali, a między nimi mnóstwo pajęczyn, większość
uszkodzonych i pozrywanych. Całość wycieniowana oczywiście szarym grafitem.
Ilustracja nie należała do pozytywnych, ale co na to poradzę? Nie mam wpływu na
to co rysuję, a czasem chciałabym.
Wstałam, otrzepałam spodnie i wróciłam do domu.
Stwierdziłam, że wieczór spędzę w łóżku, odpoczywając pod ciepłą pierzynką. Na
podjeździe przed domem stał niebieski ford. W końcu! Pośpiesznie weszłam do
domu.
- Hej tato! - widziałam go pierwszy raz w tym tygodniu.
Paradoks tej sytuacji polega na tym, że mój tata nie wyjechał na żadną
delegację. Po prostu tyle pracował, że rano wychodził zanim się obudziłam, a
wracał bardzo późno w nocy. Człowiek biznesu ma to wpisane w życie, zawsze mi
powtarza. Cieszyłam się jednak, że w końcu sobie pogadamy. - I jak tam?
Wszystko w porządku? - zagadnęłam.
- Mhm - mruknął.
- A wydarzyło się może coś ciekawego? - próbowałam dalej.
- Nie - uciął.
- Aha, u mnie wszystko w porządku. Wiesz dzień jak co dzień.
Za tydzień idę na koncert z Weroniką. Zespół nazywa się Bars and Melody -
przerwałam, bo wpatrzony w gazetę nawet nie zwracał na mnie uwagi. - Ok, jesteś
zajęty, dobra to... ja już pójdę - skierowałam się w stronę schodów.
- A właśnie, Adelajda?
- Tak tato? - odwróciłam się, a uśmiech zagościł na mojej
twarzy.
- Jak następnym razem robisz coś w kuchni, to posprzątaj a
nie zostawiaj taki syf - powiedział nadal wlepiając wzrok w gazetę i lekko
marszcząc czoło.
- Jasne - uśmiech spełzł mi z twarzy. Tyle razy już
słyszałam tekst, jak ja to mam fajnie. Idealna rodzina, jak z amerykańskich
filmów komediowych, patrz: mama, tata, brat i siostra. Nie wydaje mi się. Super
jest mieć ojca, którego tak naprawdę nigdy nie ma, nic o mnie nie wie. Brata,
który całymi dniami nałogowo klika w klawiaturę i myszkę lub wychodzi gdzieś ze
znajomymi. W sumie jest jeszcze jedna opcja, mijamy się czasem na schodach.
Ach, nie ma to jak 5 sekundowe spotkania, wbrew pozorom można usłyszeć wtedy
wiele sympatycznych słów. Taaa..., więc męska część naszego domu jednym słowem
ma mnie głęboko w dupie. Cieszę się, że mam mamę. Nie wyobrażam sobie, co by
się stało, gdyby zabrakło jej pewnego dnia.
Weszłam do pokoju, wzięłam
komputer, wśliznęłam się pod kołdrę i zaczęłam przeglądać portale
społecznościowe. Po pewnym czasie
okazało się, że nie ma żadnych nowości. Już kliknęłam w ikonkę spotify, z
zamiarem włączenia Amy, kiedy wpadła mi do głowy pewna myśl. Za tydzień jest
koncert Bars and Melody, na który zmuszona jestem iść. Praktycznie nic o nich
nie wiem, a piosenek słyszałam tylko jakieś urywki. Jakbym się zapytała o nich
Weronikę, opowiedziała by mi tysiąc głupot, a ja potrzebuję krótko i na temat.
W przeglądarkę wpisałam nazwę zespołu, nie wiedząc jeszcze, że zaczyna się moja
przygoda z Bam.
Zaczęło się od oglądnięcia występu z "Britain's got
talent", następnie przeczytanie ich historii. Wgłębianie się w teksty
piosenek i wyszukiwanie różnych informacji. Byłam zauroczona, najbardziej
piosenką "Hopeful". Jak na młodego człowieka, mojego równolatka,
Leondre pisze bardzo dojrzałe i przemyślane teksty. Ich piosenki są urocze i na
pewno lepsze niż, jak u innych boysband'ów, typu "Potrzebuję
miłości", " Ona mnie nie kocha, cóż mam zrobić?" , "Życie
nie ma sensu, ona nie chce ze mną być". Czasem aż mi się niedobrze robi od
tych wszystkich utworów. Lepiej dla świata, żeby nastolatki szalały za Bam, a
nie za takimi smętami . Może nie będzie tak tragicznie, nadal nie jestem fanką
tej muzyki, ale nabrałam w jakimś stopniu sympatii do nich, szczególnie do
młodszego. W pewnym momencie mama weszła do mojego pokoju.
- Czemu jeszcze nie śpisz? Mogłabyś chociaż trochę
przyciszyć tą muzykę - wychrypiała zaspanym głosem. Zerknęłam na godzinę
wyświetloną na komputerze, 3:30!
- Ojej mamo, przepraszam nie wiedziałam, że jest tak późno,
już wyłączam - momentalnie przyciszyłam
muzykę, a rodzicielka wyszła bez słowa. Jak to możliwe, że spędziłam tyle
czasu, na informacjach o jakiś Bars and Melody?! Chyba to przez to
przemęczenie. Odłożyłam komputer, zgasiłam światło i położyłam się spać. Nie
mogłam zasnąć przez długi czas. Przyczyny nie znam, ale byłam jakaś taka
rozkojarzona. W końcu się jednak udało, budząc się rano nie mogłam uwierzyć w
to co się stało. Na zegarku widniała godzina 12, a ja ani razu nie zerwałam się
w nocy, spałam jak dziecko, a najdziwniejsze jest to, że w końcu nic mi się nie
śniło. Żadnych złych wspomnień.
***
Kolejne dni mijały zwyczajnie. Rutyna, czyli szkoła - dom -
lekcje - spać. Chociaż coraz bardziej wgłębiałam się w Bars and Melody do czego
oczywiście się nikomu nie przyznawałam. Nadeszła sobota, obudziłam się rano z
pozytywnym nastawieniem do życia i uśmiechem na twarzy. Popatrzyłam się w
lustro i powiedziałam "tak trzymaj" ( w sumie nie wiem, czy mówienie
do siebie w lustrze to dobry znak ) i poszłam zrobić sobie śniadanie. Wszyscy
jeszcze spali. Za pół godziny muszę się zbierać, żeby być u Weroniki na 11. Nie
mam pojęcia co my będziemy robić tak długo. Stwierdziłam, że ogarnę się u niej.
Wzięłam torbę, włożyłam ubrania, podstawowe kosmetyki, a wyszłam w dresach,
zostawiając na stole karteczkę dla mamy.
Gdy weszłam do pokoju przyjaciółki, siedziała w łóżku jedząc
płatki z mlekiem w pidżamie. Tylko mnie zobaczyła i powiedziała:
- Dziewczyno, ty już miałaś być gotowa! Przecież teraz się
nie wyrobimy - w jej głosie dominowała rozpacz.
- Weronika, uspokój się - usiadłam obok niej, lekko
zdziwiona zachowaniem koleżanki. - Koncert jest dopiero za 8 godzin.
- Wiem, wiem. No nic, może damy radę - zerknęłam na nią z
nadzieją, że żartuje, ale mówiła całkiem poważnie. - Dobra wiesz co? Pokaż mi
lepiej w co się ubierasz - rozpromieniła się.
Wyciągnęłam z torby poskładane ubrania, zwykłe czarne rurki,
czarna bluza z białym napisem " Whatever". Jako, że dziś temperatura
za oknem była sprzyjająca, taki zestaw w zupełności wystarczy. Przez oczy
przyjaciółki światowej klasy stylistka patrzyła się na mnie, śledząc to co jej
ukazuję i próbując to nieudolnie ukryć zniesmaczenie. Albo właśnie nie
próbując.
- Emm, Adelcia słuchaj... każdy ma swój styl, no i wiesz ja
nie mam nic przeciwko temu emm... połączeniu, ale może wybierzemy coś z mojej
szafy?
- Czemu? To są moje ciuchy, lubię je i wygodnie mi w nich.
To czemu nie mogę tak się ubrać? - zdenerwowałam się.
- Bo wyglądasz jakbyś szła na pogrzeb. Bez urazy Adela, ale
tam będzie mnóstwo lasek i żeby się wybić z tłumu trzeba jakoś wyglądać.
Właśnie po to się spotykamy tak wcześnie, wszystko musi być idealnie na
najpiękniejszy dzień w naszym życiu - czułam wewnętrznie, że wszystko we mnie
buzuje, ale powstrzymałam się od zbędnych komentarzy. - Ja na przykład ubieram
szarą sukienkę, taką "sportową", od pasa układającą się na literę A , do tego czarne conversy i duża,
luźna koszula w czarno - białą kratę z podwiniętymi rękawami, takie jakie są
teraz w modzie. Jak będzie cieplej to zawiążę ją sobie w pasie - światowej
klasy stylistka, pamiętaj zawsze możesz polegać na jej wyczuciu stylu i
szczerości, że beznadziejnie wyglądasz. - Jak widzisz to musi być, modne, niecodzienne,
makijażem się zajmiemy potem i włosami, a teraz ja proponuję, żebyś założyła...
- Stop - przerwałam jej. - Posłuchaj, to nie jest
najpiękniejszy dzień mojego życia, ani nawet super, fajny, czy w porządku dzień
z mojego życia. Nazwałabym go znośnym. Robię to wszystko dla Ciebie, mogłabym
teraz robić tysiąc innych rzeczy, a siedzę tu słuchając o tym jak źle wyglądam.
Koncert to nie rewia mody, tylko zabawa. Ty wyglądaj sobie jak chcesz i daj mi
też zrobić to samo - wyrzuciłam z siebie.
- Nie miałabym nic przeciwko twoim pogrzebowym ubraniom i
Twojemu wyglądowi, gdyby nie to, że idziemy tam razem. Gdy Bam nas zobaczą,
pomyślą o całokształcie, nie chcę żebyś mi wszystko zepsuła. Nie po to tyle marzyłam o tym dniu! - wykrzyknęła te
wszystkie słowa prawie na jednym wdechu.
W jednej chwili zrobiło mi się naprawdę przykro. Różne
wydarzenia w moim życiu przyczyniły się do tego, że jestem czuła i wrażliwa.
Wiele rzeczy mnie dotyka, ale takie słowa od najlepszej przyjaciółki bolą
podwójnie.
- Przepraszam, że musisz iść ze mną, taką brzydką
dziewczyną. Nie mam wpływu na moją twarz, a do tego jeszcze sylwetka i ciuchy,
przykro mi, że zepsuję Ci cały wieczór - po policzku spłynęła mi łza. Weronika
jakby nagle się otrząsnęła.
- Co ja w ogóle wygaduję?! Adelcia, tak bardzo Cię
przepraszam wiesz, że tak nie jest. Ja... po prostu strasznie się stresuję
dzisiejszym dniem i już mi odwala. Wyobraziłam sobie jakiś scenariusz i tak
jakoś mi zależało na zrealizowaniu go. Naprawdę przepraszam - popatrzyła na
mnie ze skruchą. Weronika to dobra dziewczyna, nie jest jak te wszystkie puste
lale, chociaż czasem zauważam u niej różne tego typu zachowania. Wspiera mnie
od dłuższego czasu i traktuję ją jak siostrę, więc nie umiem się na nią
gniewać. Jednak podświadomie po głowie chodziła mi jedna myśl. Wera zawsze, ale
to zawsze mówiła to co miała na myśli i szczerze. Na ogół to pozytywna cecha,
ale tym razem wolałam tego nie słyszeć.
- Nic nie szkodzi Wera, ja też trochę przesadziłam.
Ostatecznie mogę odpuścić moją bluzę na coś innego - wymusiłam uśmiech.
- Serio? O to super! Wybierzemy Ci coś ładnego, a może -
popatrzyła się na mnie niepewnie - kolczyka też ściągniesz? - tak, Weronice od
początku nie podobał się industrial w moim uchu. Niech stracę, podniosłam rękę
do ucha i ściągnęłam kolczyka następnie schowałam go do kieszeni torebki, którą
miałam zamiar zabrać. - Wiesz, że cię kocham? - wyszczerzyła do mnie zęby. -
Bardzo to doceniam, że idziesz ze mną na ten koncert.
- Zabierajmy się, bo nie zdążymy się wyszykować i jak my będziemy
wyglądać przed Bars and Melody! - zrobiłam przerażoną minę, a atmosfera się
rozluźniła.
O 16:30 byłyśmy
już w pełni gotowe. Przygotowania nie
zajęły nam oczywiście całego czasu, dużo się wygłupiałyśmy, a wydarzenia sprzed
kilku godzin wydawały się odległe. Weronika założyła to co zapowiadała, jej
blond włosy, których długość sięgała trochę za ramiona, były podkręcone na
końcach, efekt lekkich fal. Robienie fryzur akurat mi wychodziło. W makijażu
byłam zielona, za to Weronika nadrabiała za nas dwie. Cienie na oku, delikatne,
odcienie wpadające w brąz, stopniowo przyciemniane, idealna kreska, wytuszowane
rzęsy, wykonturowana twarz. Wyglądała ślicznie, makijaż nie sprawiał wrażenia
"tapety" , ale schludnego, podkreślającego urodę. Natomiast ja
zostałam wystylizowana na "rockowo", tak mi powiedziano przynajmniej.
Moje ulubione czarne rurki, top tego samego koloru, na to koszula, taka jaką
miała Wera, tylko zielono, czarna. "Dokładnie taką miał Leoś w Dzień Dobry
TVN!!!". Odetchnęłam z ulgą, ten strój mi się podobał, na szczęście nie
wcisnęła mi nic błyszczącego, różowego, wydekoltowanego czy też krótkiego. Moje
długie, przed pas włosy zostały wyprostowane, chciałam zrobić sobie jakiegoś
wygodnego warkocza, ale przyjaciółka kategorycznie zabroniła tego pomysłu.
Najbardziej zachwycił mnie makijaż, który wykonała mi Wercia. Oko miałam nie
nachalnie podkreślone, rozmyta czarna kreska na linii rzęs i cienie robią
swoje. Pierwszy raz od nie pamiętam jakiego czasu podobałam się sobie samej. Aż
uśmiechnęłam się do lustra, siostra to zauważyła.
- I jak twój "look"? Podoba się? - zapytała z
dumą.
- Bardzo, dziękuję Ci - oczy mi się zaszkliły, poczułam się
przez chwilę pusto, ale przecież każda kobieta chce się podobać, nie tylko
innym, lecz sobie samej.
- A nie mówiłam? Ciocia Weroniczka zna się na rzeczy -
zaśmiałyśmy się równocześnie. - Chyba już musimy się zbierać, korki szczególnie
w soboty są ogromne.
- No co ty? Korki w Krakowie, niemożliwe? - udałam
zszokowaną, a koleżanka uśmiechnęła się.
Przed Krakowską Areną, w której odbywał się koncert byłyśmy
o 17:45. Na M&G już wpuszczali, więc pobiegłyśmy na koniec kolejki. Byłyśmy
ostatnie, a więc przez cały czas ustalałyśmy, to znaczy Weronika mówiła do
mnie, wszystkie szczegóły. Umiem bardzo dobrze angielski i płynnie się
dogaduję, przyjaciółka gorzej, także będę tłumaczem. Kolejka szła dosyć szybko,
a koleżanka trzęsła się coraz bardziej.
- Weroniko Kamilo Gawlik w tej chwili masz się uspokoić -
powiedziałam ciepło, z delikatną stanowczością w głosie. - Masz okazję zobaczyć
swoich idoli, pogadać, zrobić sobie z
nimi fotkę, gdy patrzę na ciebie mam wrażenie, że ty się tam wczołgasz, a nie
wejdziesz. Czym ty się dziewczyno stresujesz?
- Taka okazja może się już nie powtórzyć, jja... chcę
wywołać super wrażenie. Mam taki stres, że zrobię coś głupiego. Poza tym wiesz
jak wygląda u mnie angielski, na pewno nic nie będę rozumiała. Wyjdę na
idiotkę, która nic nie załapie - zaczęła wymieniać w niewyobrażalnie szybkim
tempie.
- Ej! - przerwałam jej. - Słuchaj, wyglądasz nieziemsko,
zawsze jesteś taka pewna siebie, nawet czasem za bardzo i co nagle to wszystko
zostaje ci odebrane przez dwóch nastolatków? - już chciała mi przerwać, ale nie
pozwoliłam jej na to. - Tak Wera, to są zwykli chłopcy, którzy mają pasję, a to
że są popularni, nie zmienia faktu, że nie są ludźmi. NORMALNI CHŁOPCY, zrozum
- uśmiechnęłam się i ścisnęłam dłoń koleżanki. Od razu się rozpromieniła i
wyluzowała.
Czas mijał, a przed nami została jeszcze jedna osoba, aż w
końcu nas zawołano.
Trzymałam się z tyłu,
Weronika od razu pobiegła do Charliego i przytuliła go mocno, standardowo
zrobiła selfie. W tym czasie podszedł do mnie Leondre.
- Cześć - zaczął po angielsku, a ja się zawstydziłam. Jestem
bardzo nieśmiałą osobą. Nie! Weź się ogarnij pamiętaj, to zwykły chłopak. -
Będziemy tak stać, czy może zrobimy sobie jakąś fotkę? - zaśmiał się.
- Właściwie to nie potrzeba mi zdjęcia - ale Adela ty jesteś
głupia! - To znaczy, nie zrozum mnie źle, ale jestem tutaj dla przyjaciółki,
ona was uwielbia. Tylko jej towarzyszę - dodałam szybko, ale nie uratowałam
raczej sytuacji. Echh, no nic pewnie za 10 minut i tak o tym zapomni.
- Jeszcze nigdy nie spotkałem takiej dobrej przyjaciółki jak
ty - zatkało mnie. - No wiesz, wydać kasę na koncert i dodatkowo bilety ze
spotkaniem, tylko żeby towarzyszyć przyjaciółce na zespół, którego się nawet
nie lubi. Musisz ją kochać - zażartował.
- To nie tak, uważam że wasza muzyka jest fajna. Tylko po
prostu słucham trochę innej - chłopak patrzył się na mnie beztrosko, co dodało
mi pewności siebie.
- A kogo słuchasz? - zapytał.
- Metallica, Three Days Grace...
- Oho, ostro metal i rock - przerwał mi.
- No tak, bardzo lubię te gatunki, jednak moją prawdziwą
miłością są Queen, Beatlesi, Stonesi, Gunsi - wytłumaczyłam.
- To nie pozostaje mi nic innego, jak zapytać czy zrobisz mi
tę przyjemność i strzelisz sobie fotkę z bratem - wyszczerzył zęby, a ja
spojrzałam na niego pytająco. - Ach no wiesz, Lennon, Mercury, Slash uwielbiam
tych gości. To, że gramy inny rodzaj muzyki, nie znaczy, że nie słucham tych
kultowych zespołów. No nie daj się prosić - wyciągnął z kieszeni telefon, objął
mnie ramieniem i zrobił nam zdjęcie.
- Zastanawia mnie tylko jedno, po co Ci takie zdjęcie? I tak
je usuniesz, choćby jutro -
stwierdziłam. Otwierał usta, żeby coś powiedzieć, a ja szybko odnalazłam
spojrzeniem Weronikę i Charliego, którzy już szli w naszą stronę. Odwróciłam
się do nich plecami i szeptem powiedziałam brunetowi.
- Gdy moja przyjaciółka tu przyjdzie, powiedz jej, że super
wygląda czy coś takiego, żeby zrobiło na niej wrażeni. Bardzo jej na tym
zależy, ona was uwielbia, non stop tylko gada jacy to jesteście cudowni. Wiem,
że wy zapomnicie o nas za chwilę, ale ona będzie pamiętać to do końca życia.
Proszę.
- Masz niskie zdanie o mnie, co? - w tym momencie Weronika
podeszła i przytuliła Leondre.
- To może zrobię wam zdjęcie we trójkę? - zaproponowałam, a
w tym momencie Leo coś szepnął do blondyna. Wzięli Werę do środka. - Uśmiech -
nagle obydwoje zwrócili głowy w stronę, mojej przyjaciółki i pocałowali ją w
policzki, a ja to uchwyciłam na zdjęciu.
- Jak masz na imię? - zapytał brunet, beztroskość ciągle
wtórowała na jego twarzy.
- Weronika -
wybełkotała, będąca aktualnie w siódmym niebie koleżanka.
- Słuchaj, masz super koszulę, a ja mam taką prośbę, nie
jestem pewny czy się zgodzisz - udawał onieśmielonego, co było dosyć zabawne. -
Pożyczyłabyś mi ją na występ? Oddam Ci ją po koncercie, bo jak widzisz, no
styliści nie postarali się tym razem, także myślę, że taki dodatek byłby super.
- Popatrzyłam się na Werę, nie wiedząc czy zrozumiała i zastanawiając się czy
jej przetłumaczyć. Wyglądała jak sparaliżowana. W końcu odpowiedziała, nie
wiedzieć czemu po polsku.
- Tak... oczywiście. Nie wierzę, to nie naprawdę... - chwilę
tak mruczała, chłopcy byli trochę zdezorientowani.
- Mówi, że oczywiście, że tak, spełniacie jej marzenia i
uwielbia was. Jest zachwycona propozycją i bardzo wdzięczna, tylko wiecie z
tego wrażenia zabrakło jej słów - wyjaśniłam, a oni zaśmiali się.
- Tak, dokładnie tak - dodała Weronika.
- Leo? Charlie? Wy już dawno powinniście się przygotowywać,
byłem pewien, że jesteście za sceną. Szybko! Te spotkania trwają stanowczo za
długo. Szybko! Achh... zostawić was na chwilę. - Wkurzony manager, zepsuł tak
uroczą chwilę.
- Weronika - powiedział, ze śmiesznym akcentem brunet. - To
mogę tą koszulę, trochę nam się spieszy...
- Szybko! - dobiegł nas głos z korytarza.
- No widzisz - powiedział zniecierpliwiony Leondre.
Przyjaciółka, zdjęła koszulę i podała ją idolowi.
- Miło było was poznać - rzucił Charlie wychodząc,
oczywiście z uśmiechem.
- Zwrócę Ci ją, nie martw się - Leondre puścił oko do
Weroniki, która już chyba nie kontaktowała. - Wcale nie jesteśmy takimi
rozpuszczonymi dzieciakami, jak się wydaje. Mamy uczucia i uwielbiamy spotykać
się z fanami, szanujemy ich - zwrócił się do mnie, po głosie rozpoznałam, że to
nie wyrzuty tylko wyjaśnienie. - Trzymaj się siostro - już odchodził, kiedy
odwrócił się i powiedział.- "Kiedy będę miał już 60 lat, przybije moja
gitarę do ściany...
- ...żebym nigdy nie zapomniał, jaki hałas robiłem przy
pomocy tego urządzenia." - dokończyłam za niego. Uśmiechnął się ostatni
raz i wyszedł.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Cześć! W końcu dodaje dłuższy rozdział. Chyba pierwszy raz jestem naprawdę z niego zadowolona, szczególnie końcówka mi się podoba, tak wiem skromność :D Piszcie co wy sądzicie, czy podoba wam się taki trochę inna historia.
Ostatnio dodałam ważny dla mnie post i cieszę się, że dobrze został przyjęty i komentarze były bardzo pozytywne, co dla mnie naprawdę dużo znaczy. Dziękuję :) Post
Asieneczka Lia
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Pierwsza! :) Jestem ciekawa jak rozwinie się sytuacja między Adelą i Leondre, czy będzie coś więcej, czy skończy się na jednym spotkaniu. Czekam na next :)
OdpowiedzUsuńCieszę się ^.^ A ja lecę do Ciebie, bo w końcu dodałaś rozdział! :D
UsuńTo zakończenie po prostu świetne! Z resztą tak jak cały rozdział (; Ciekawe co będzie dalej z Adelą i Leo! Nie mogę się doczekać poniedziałku (:
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo :) To do zobaczenia w poniedziałek :D
UsuńJeeej! Nareszcie się doczekałam spotkania chłopców z dziewczynami! Jak dla mnie wyszło MEGA, także no... czekam na nexta dodaj coś szybciutko <3
OdpowiedzUsuńDziękuję <3
UsuńZakochałam się w twoim stylu pisania.
OdpowiedzUsuńA czytając pierwszą część rozdziału, tak pod koniec (no wiesz, kiedy Adela siedział w łóżku i "zaczynała swoją przygodę z BaM" jak to pięknie ujęłaś, to zaczęła mi się przypaminać mój początek z nimi.
Dziękuję. <3
Mam wrażenie, że czytanie twojego bloga dużo mi daje, bo tak jest!
Najbardziej podobała mi się rozmowa Adeli z Leo <3
Chociaż cały rozdział był niesamowity!!
"Siostro" <3
Genialne było z tą koszulą!
A ta końówka... MEGA!!
KOCHAM TO FF!!!!
I CB TEŻ<3
Życzę weny i wiesz co? Chyba po raz pierwszy nie mogę się doczekać poniedziałku :D
Buzioki xxx
Jak będziesz miała chwilkę to wpadnij do mnie
http://shiningstarbam.blogspot.com/
Jejku, jak miło dziękuję <3 Komentarze dają taką motywację, myślę że sama wiesz ;) W takim razie widzimy się w poniedziałek :D A Twój blog oczywiście sprawdzam na bieżąco, jest naprawdę świetny! Jeszcze raz dzięki ;* I tobie też życzę weny :)
Usuń