#Rozdział 5 "Fallen Angel"
Weronika przez kolejne pięć minut stała, jak wryta. Zastanawiałam
się czy powinnam coś zrobić, aż w końcu sama się odezwała.
- Czy ty widziałaś co się właśnie ... czy to było naprawdę? - zapytała z
przerażeniem.
- Oczywiście, że tak - zaśmiałam się. - A my lepiej już
chodźmy pod barierki, jeśli chcesz mieć jeszcze jakieś dobre miejsca.
- Nie wierzę, Leondre Devries ubrał moją koszulę, pocałowali
mnie obaj w policzek do zdjęcia i rozmawiali ze mną. Adela, ty nawet nie wiesz
jakie to jest dla mnie przeżycie emocjonalne - wypowiedziała te słowa
nieobecnym głosem.
- Właśnie widzę, mówisz tak, jakbyś miała zaraz umrzeć.
Otrząśnij się dziewczyno i idziemy. - Wzięłam ją za rękę i poprowadziłam na
halę. Przepchałyśmy się do barierek, koncert miał się za chwilę zacząć.
Trwał w sumie półtorej godziny. W tym czasie, zaśpiewali
chyba wszystkie swoje piosenki, powygłupiali się, nawet nie bawiłam się tak
źle. Najlepszy moment to ten, w którym chłopaki zaczęli utwór "Shining
Star", a Wera nagrywała snapy. Leo to zauważył i przed rozpoczęciem swojej
części piosenki, przybijał piątki fankom stojącym najbliżej. Gdy dotarł do nas
wziął telefon od Weroniki i wrócił na scenę. Zaczął rapować tekst piosenki, a
kiedy nadszedł moment "Kocham Cię my Polish Queen. I really like girls that have never been seen. "
włączył nagrywanie przdniej kamery. Śpiewając dalej oddał telefon Werze,
która aż piała z radości. Oczywiście od
razu zapisała filmik. Leondre chyba, aż za bardzo przejął się moimi
słowami, ale to dobrze. Moja przyjaciółka przynajmniej przeżyje niezapomniany
wieczór. Koncert minął dość szybko. Wychodząc spotkałyśmy koleżanki Werki.
- Słyszałyście?? Ponoć Bars and Melody są w hotelu "
Everest" ! - zaczęła jedna z nich.- Dużo fanek tam teraz jedzie. My
oczywiście też, chcemy ich jeszcze zobaczyć! Idziecie z nami? - zwróciła się do
nas.
- Jakby inaczej! Dziś tyle rzeczy mnie zaskakuje. Nie mogę
przegapić takiej okazji! Poza tym Leo musi oddać mi koszulę - ucieszyła się
moja przyjaciółka, a potem popatrzyła na mnie - idziesz?
- Chyba odmówię, wiesz nie kręci mnie ciśnięcie się w tłumie
fanek pod hotelem dwóch nastolatków - odpowiedziałam.
- Jasne, to zadzwonię do ciebie jutro. Dziękuję ci, że ze
mną poszłaś, to był najlepszy dzień w moim życiu - powiedziała i przytuliła
mnie.
- Dla ciebie wszystko, ale liczę na rewanż - zaśmiałam się.
- Jasne - odpowiedziała tym samym i poszła z resztą
dziewczyn.
O tej godzinie panował już zmrok. Krakowska Arena znajduje
się na obrzeżach miasta, ulokowana na delikatnym wzniesieniu. Obeszłam ją i
usiadłam na murku. Popatrzyłam na panoramę mojego miasta. Tysiące świateł, mnóstwo
budynków, wieczne miasto. Obserwowanie było cudowne. Poczułam w rękach chęć
rysowania. Wyciągnęłam dwie rzeczy, z którymi nigdy się nie rozstaje, ołówek i
szkicownik i poniosła mnie wodza fantazji.
- Co ty tu robisz sama? - prawie spadłam z murku, na którym
siedziałam po turecku. Odwróciłam się, stał przede mną chłopak uwielbiany przez
tysiące nastolatek, które dałyby się zabić za taki moment. To niesprawiedliwe,
mogłabym się zamienić z jedną z nich. Leondre nie robi na mnie nieziemskiego
wrażenia, to sympatyczny chłopak i tyle.
- Siedzę, świeże powietrze i te sprawy - przysiadł się, a ja
przymknęłam zeszyt.
- No pewnie, słyszałem właśnie, że w Krakowie macie super
jakość powietrza, nic tylko wdychać - zaśmialiśmy się równocześnie.
- Słuchaj, nie zdążyłam ci podziękować, za to co zrobiłeś
dla Weroniki. Cieszę się, że będzie miała na zawsze takie piękne wspomnienia.
- Bliskość z fanami jest dla nas bardzo ważna. Uwielbiamy
to, jesteśmy wdzięczni za wsparcie, za wszystko. Dla nas takie spotkania też są
super przeżyciem i to co powiedziałaś wtedy było przykre. Jakbyśmy byli pustymi
gwiazdkami, którzy nikogo nie szanują - powiedział wlepiając wzrok w mur, ja zrobiłam
dokładnie to samo.
- To nie tak. Nie mówię, że to dla was nie jest ważne.
Jednak siłą rzeczy, was jest dwóch, a ich tysiące. Nie będziecie pamiętać nawet większości tych
spotkań, kiedy one będą pamiętać każdą sekundę. Staracie się jak możecie widzę to,
ja po prostu... stwierdziłam fakt - wyjaśniłam, ale to chyba nie był dobry
pomysł.
- Dzięki, dobrze że to powiedziałaś, bo nie zdawałem sobie z
tego sprawy. Czuję się super z tym co właśnie usłyszałem, nie ma co -
podnieśliśmy głowy w tej samej chwili, po czym szybko wróciły na dawne miejsca.
Przez ten ułamek sekundy dostrzegłam...smutek? Nie, chyba nie.
- Przepraszam, nie patrzyłam na to z takiej perspektywy,
trochę przesadziłam - szczerze wypowiedziane słowa zawsze robią swoje.
- W sumie nie ważne. Mam pytanie, ani ja ani Charlie nie
znamy nikogo z Polski, a potrzebujemy tłumacza. Dzieci ze szpitalu w Krakowie, napisały
do nas mnóstwo listów tylko, że po polsku i niestety nic nie rozumiemy, a co
dopiero mówić o odpisaniu. Pomogłabyś nam? Zauważyłem, że dobrze znasz angielski,
byłoby super gdybyś się zgodziła - poprosił. Jeju to takie urocze.
- Pewnie, to bardzo szczytny cel. Tylko kiedy?
- Najlepiej jutro. Może przyjechałabyś do naszego hotelu
"Ester " około, hmm... 12? - zaproponował. - A zapomniałbym, pokój
310.
- Ok czemu nie, czekaj... a wy nie jesteście czasem w hotelu
"Everest"? - zapytałam zdziwiona.
- Nie, podajemy takie informacje, bo fani nigdy nie daliby
nam spokoju, uwielbiam ich naprawdę, ale też potrzebuję spokoju i odpoczynku.
- Nie w tym życiu - parsknął śmiechem, w tej samej chwili
wypadł mi na ziemię ołówek z półprzymkniętego szkicownika. Odłożyłam go na
murek i sięgnęłam po złamany od upadku przedmiot. To był błąd. Podniosłam się,
a brunet miał już mój szkicownik w rękach.
- Ooo co to jest? - zaczął wertować zeszyt.
- Oddaj to! - próbowałam mu go wyszarpnąć on jednak był
szybszy.
- Jakieś bazgrołki, a gdzie rysowałaś mnie? Nie widzę -
śmiał się, a mi wcale do śmiechu nie było. Obca osoba miała przed sobą całe
moje życie.
- Leondre to nie jest śmieszne, oddaj mi to! - powiedziałam
błagalnie, a chciałam stanowczo. On jednak nadal się śmiał i wertował dalej.
- Ładne te obrazki, masz talent. Tylko ten jest dziwny, taki
"dom wariatów" powiedziałbym - zobaczyłam, o którym rysunku mówi. Nie
pamiętam kiedy ostatnio otwierałam szkicownik na tej stronie. Od tamtego
momentu, od tego dnia, który zmienił moje życie, przez który śnią mi się
koszmary ani razu. Nagle cały ból wrócił, z tak mocną podświadomie siłą, że
zgięłam się w pół. Tego już za wiele.
- Jednak jesteś pustą gwiazdką. Na początku wydawało mi się,
że może woda sodowa nie odbiła ci do głowy. Myślisz, że tylko ty miałeś ciężkie
życie? Złe wspomnienia ? Trudne chwile, wybory? Nie! Nie którzy nie chcą
upubliczniać swoich emocji , przeżyć i zarabiać na tym spore pieniądze. Mógłbyś
to uszanować . Cały świat płacze nad biednym Leondre, dostajesz tyle
współczucia, a w sobie nie masz go za grosz. Nie znasz mnie, a wyśmiewasz się z
najtrudniejszego momentu w moim życiu - stanął jak wryty. Na jego twarzy
malowało się mnóstwo emocji, ale najbardziej dostrzegłam ból. Nie obchodzi mnie
to, nawet nie wie, jak mnie zabolały te wydarzenia. - A teraz, jak już
skończyłeś to łaskawie oddaj mi mój zeszyt - wyciągnęłam rękę i wzięłam go bez
żadnych oporów. W pośpiechu schowałam wszystkie rzeczy do torebki, a łzy
spływały po moich policzkach.
- Ja... nie wiedziałem - zaczął, ale szybko mu przerwałam.
- Oczywiście, że nie! Bo skąd mógłbyś wiedzieć?! Ty po prostu myślisz, że skoro jesteś tym kim
jesteś to możesz wszystko, nie ponosząc przy tym żadnych konsekwencji -
zaczerpnęłam tchu, czułam smak łez w moich ustach, nie mogłam ich powstrzymać,
nie byłam w stanie... - Żyj sobie nadal beztrosko w swoim idealnym świecie i
spokojnie nie zaprzątaj sobie główki moją osobą, taką szarą, nudną dziewczyną -
odwróciłam się i zaczęłam biec. Słyszałam jeszcze jakieś krzyki za sobą, ale
nic mnie nie obchodziło, chciałam być w domu, tak bardzo chciałam zamknąć się
przed całym światem...
Telefon wciąż dzwonił, ale ignorowałam to. Nie chciałam
teraz z nikim rozmawiać, nie obchodziło mnie kto jest na wyświetlaczu. Jedyne o
czym w tej chwili marzyłam to mój pokój. W głowie miałam natłok myśli, krążyły
w niej stare wspomnienia i te z ostatnich godzin. Czemu ja? Co ja takiego
zrobiłam, że gdy udało mi się poukładać jako tako życie, to znowu się zaczyna.
Myślałam, że mój umysł zaraz eksploduje, ludzie dookoła mnie ciągle się na mnie
patrzyli, czy oni nie mają własnych problemów?
Dotarłam do domu, ściągnęłam buty i od razu udałam się na
górę. Za sobą słyszałam jakieś głosy, chyba ktoś mnie wołał. Niewzruszona
zatrzasnęłam drzwi do swojego pokoju i rzuciłam się na łóżko, wylewając kolejne
hektolitry łez. Wzięłam poduszkę i przycisnęłam ją do uszu. Cisza, tego
potrzebuję. Nagle poczułam czyjąś rękę na ramieniu, ta dłoń pomagała mi wstać,
gdy pierwszy raz spadłam z roweru, prowadziła mnie do szkoły, kiedy zaczynałam
swoją edukację, robiła fikuśne warkoczyki do przedszkola, wykrzywiała usta
małej dziewczynki w uśmiech. Teraz jednak nie mogła pomóc, to nie były już
problemy malutkiej Adelci. Wiem, że moje zachowanie nie jest normalne, nikt nie
przeżywa takiego drobnego incydentu. Jednak nikt nie jest mną. Chyba mam
depresję. Nie umiem sobie z tym radzić.
Jutro się nad tym zastanowię, dziś potrzeba mi wyłącznie spokoju.
- Mamo, błagam cię zostaw mnie samą. Wyjaśnię ci wszystko, ale
nie teraz, nie mogę... nie jestem w stanie, błagam cię wyjdź... - co kilku słów
przerywałam, łzy wciąż skapywały nieubłaganie szybko po moich policzkach.
- Kocham cię. Nie jesteś sama, zawsze wystarczy przejść
kilka kroków, a ja tam będę. Obiecuję, zawsze będę dla ciebie - pocałowała mnie
w tył głowy i wyszła. W tej chwili byłam jej niesamowicie wdzięczna za te
słowa.
Poduszkę przycisnęłam jeszcze mocniej. Błoga cisza... oddech
się wyrównuje, oczy hamują produkcję wody, w umyśle pustka. W tym momencie pomyślałam,
tak to na pewno depresja, pójdziesz do specjalisty, on ci pomoże, wszystko
będzie dobrze, zobaczysz. Achh i znowu gadam do siebie, ale w myślach to co
innego. Jutro - "nowy dzień, nowe życie", musisz tylko przetrwać noc.
Ale czy to było tylko czy aż? Szybko się o tym przekonałam, że kolejne kilka
godzin do łatwych nie należały. Koszmar o dziwo nie dotyczył przykrych wspomnień,
co wcale nie oznaczało niczego dobrego.
Szłam między
drzewami, po zielonej, krótko ściętej trawie. Widziałam przed sobą niewyraźny
zarys czegoś dużego. Z każdym kolejnym krokiem stawało się coraz bardziej jasne,
co znajdowało się przede mną. Grób, cały przykryty starymi liśćmi, dawno nikt
tutaj nie był. Nagle zawiał wiatr, wprawiając wszystko dookoła w ruch i
odsłaniając napis na grobie. Zrobiło mi się słabo, to niemożliwe. Epitafium brzmiało tak: Matylda Klimczyk,
śmierć dosięgła ją poprzez niewdzięczną córkę". Zaczęłam krzyczeć, płakać
, uderzać w drzewo potem we wszystko dookoła... W tej chwili się obudziłam.
Najgorszy sen w życiu, zabiłam własną matkę, osobę na której zależy mi
najbardziej na świecie. To tylko sen, pamiętaj. Cała mokra, spojrzałam na
zegarek, który wisiał na ścianie, wskazywał 5 rano. Nie mam zamiaru kłaść się
spać, wykończę się emocjonalnie. Na podłodze leżała otwarta torba, z której
wystawał skrawek czarnej oprawki zeszytu.
Wstałam szybko i
wyciągnęłam szkicownik, chcąc zobaczyć co rysowałam wczoraj. Nie mogłam sobie
przypomnieć, co mogło się tam znajdować. Muszę wiedzieć co to było, muszę. Gdy
w końcu znalazłam tę stronę, spojrzałam na nią, a zeszyt wypadł mi z ręki.
Rysunek przedstawiał chłopca ze spuszczoną głową, włosy miał ciemne,
poczochrane, delikatnie krótsze po bokach, ubrany w za dużą , luźną koszulę i
workowate spodnie. Miał skrzydła, unosił się nad ziemią. Przypominał motyw
"upadłego anioła". Wokół niego zarysy kilkunastu twarzy, to chyba
miały być jakieś dusze, ale obrazek nie był skończony. Najgorsze jest to, że
choć nie wiem jak bardzo bym nie chciała dobrze wiedziałam, kto to jest. Do
cholery, dlaczego ja narysowałam Leondre Devries?!
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Rozdział piąty już jest. Długość nie powala, wiem :/ Ciekawa jestem co sądzicie, moim zdaniem jest trochę dziwny. Dziękuję za wszystkie komentarze, to ogromnie motywuję i zachęcam do dzielenia się opinią w komentarzach :)
Miłego wieczorku ;*
Asieneczka Lia
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Pierwsza! Cóż, chciałabym mieć talent do rysowania (': A co do rozdziału to naprawdę świetny! Ciekawe czy Adela przetłumaczy im te listy (;
OdpowiedzUsuńI jeszcze coś: fajnie się czyta fanfika, w którym główna bohaterka nie jest bambino, bo zdania typu "O Boże Leo usiadł ze mną na murku! Ja chyba śnię!" czyta się dość nieprzyjemnie.
UsuńBardzo dziękuję ^.^ Przekonasz się w kolejnych rozdziałach :P
UsuńŁooo rozdział naprawdę mocny...
OdpowiedzUsuńJeju kiedy wyjaśnisz co takiego przeżyła Adela? To życie w niepewności mnie wykańcza hahah :D
Uwielbiam fabułę tego bloga jest inny ale oczywiście w POZYTYWNYM sensie także czekam na nexta! <3
Może za niedługo, a może trochę później :P Hah, dziękuję za taki cudny komentarz <3
UsuńUwielbiam!:3 Ahhh nie mogę wytrzymać już z napięcia: Czy ona pójdzie do niego i pomoże tłumaczyć te listy? Czy go przeprosi, bo to oczywiste że Leo ją przeprosi :) Kiedy oddadzą jej przyjaciółce tą koszule? xD Kiedy Next?! <3 <3 /Andrejka xx
OdpowiedzUsuńHaha :D Rozdziały są zawsze w poniedziałki i piątki ;)
Usuń