#Rozdział 34 "Dum Spiro Spero"





Tytuł: "Dopóki oddycham nie tracę nadziei"





Było już dawno po zmroku, gdy Charlie i Leondre, wrócili do domu. Kiedy dojeżdżali, Charlie przez zaparowaną szybę zobaczył drobniutką postać, opatuloną w kurtkę i olbrzymi szal. Kąciki jego ust same podciągnęły się ku górze, jakby ktoś delikatnie chwycił za sznureczki, przyszyte po dwóch stronach jego warg. Leondre spojrzał na przyjaciela i zobaczył błysk w jego oczach. Odrobinę go to rozweseliło, gdyż ostatnio rzadko miał okazję patrzeć na taki stan u swojego zarówno współpracownika, jak i najlepszego przyjaciela. Gdy tylko autobus się zatrzymał, blondyn wyleciał jak strzała z pojazdu. Postać, która stała na podjeździe, rzuciła mu się w ramiona i tak stali wtuleni w siebie na środku ulicy. Leondre bez większego zapału, pochwycił swoje rzeczy i zszedł po schodach, czując nagły powiew chłodu, który przeszył jego ciało. Biorąc walizki z bagażnika, słyszał rozmowę dwójki nastolatków. W całej okolicy panowała znajoma cisza, więc pomimo tego, że mówili szeptem, Leo dokładnie dosłyszał każde słowo.
- Charlie, tak strasznie za tobą tęskniłam - odezwał się znajomy głos.
- Teraz to już Cię nie wypuszczę. Nigdy - powiedział Charlie, na co obydwoje się zaśmiali. - Chloe, dziś zostajesz ze mną.
- No nie wiem - droczyła się, dziewczyna. Później nastąpiła chwila ciszy, więc Leo dobrze wiedział co to oznaczało. Z jednej strony cieszył się z tego, że Charlie znów ma obok siebie ukochaną, z drugiej  cholernie mu zazdrościł.  Wyszedł zza autobusu z bagażami, czego zakochani nawet nie zauważyli. Cała sytuacja z perspektywy przechodnia musiała wyglądać ciekawie. Dwójka nastolatków, obściskująca się na środku jezdni, obok Leondre siedzący na walizce i wpatrujący się w nich jak obrazek, do tego dochodzi olbrzymi autokar, z podobiznami obu członków zespołu.
 W pewnym momencie kółka od walizki, na której siedział Leo, pod wpływem styczności z mokrą jezdnią, zaczęły się obracać, co spowodowało nagły ruch bagażu, a potem słychać było tylko jak chłopak uderzył o ziemię.
Wtedy Chloe odkleiła się od Charlie'ego i zdziwiona widokiem Leondre, tylko na niego spoglądała. Potem się zaśmiała i powiedziała:
- O hej, Leo!
- Cześć Chloe - odparł zirytowany.
- Wszystko w porządku? Może pomóc ci... - zaczęła dziewczyna, zbliżając się do Leo.
- Zajebiście - przerwał wkurzony, wstając i otrzepując częściowo mokre spodnie. Charlie zmarszczył czoło na te słowa, stanął obok swojej dziewczyny i teraz obydwoje patrzyli na piętnastolatka.
- Leo, coś nie tak? - tym razem to był Charlie. Leondre spojrzał na niego myśląc o tym, że głupszego pytania nie można było zadać.
- Powiedziałem przecież, że jest zajebiście - syknął. Na jego szczęście w tej chwili przyszły rodzicielki chłopaków. Para blondynów ruszyła za mamą Charlie'ego, a Leo został ze swoją.
- Leo, stęskniłam się za tobą synku - powiedziała Victoria, tuląc do siebie chłopca. Po chwili dodała - Chodź, zaparkowałam obok "Krispy Kreme".
Ruszyli w tamtą stronę, a Leo wciąż się nie odzywał. Nieco zmartwiona mama odezwała się:
- Teledysk jest świetny, najbardziej podoba mi się ta scena z panoramą Krakowa, chętnie bym tam się kiedyś wybrała - chłopak przełknął głośno ślinę, wciąż nie mówiąc ani słowa. Victoria kontynuowała -  Wasz nowy cover też jest świetny. Bardzo chwytliwy, cały czas go śpiewam... - przerwała, bo zaniepokoiła ją jedna rzecz, która nie powinna mieć miejsca. - Kochanie, ty płaczesz?
Leo otarł oczy rękawem, odwrócił się w stronę mamy i po prostu przytulił. Zdziwiona kobieta, odwzajemniła uścisk. Delikatnie pogłaskała go po włosach. Potem zaproponowała, żeby poszli do auta, bo zmarzną. Chłopak tylko pokiwał głową. Kiedy samochód odpalił, Leondre wlepił wzrok w szybę. Zmartwiona kobieta przerwała tę ciszę:
- Leo, musisz mi powiedzieć co się dzieje. Zwykle płakałeś tylko wtedy, kiedy...oni ci dokuczali - na te słowa i wspomnienie przeszłości Leo się wzdrygnął. - Czy to się znów zaczęła? Powiedz mi, poradzimy sobie.
- Mamo - jęknął. - To żałosne prawda? To, że płaczę?
- Nie, to znaczy że jesteś wrażliwy. I nie wstydź się tego - odpowiedziała, następnie zakręciła na parking przed domem i zgasiła samochód. Gdy chłopak chciał wyjść, kobieta chwyciła go za ramię i powiedziała. - Leo, powiedz mi, co się dzieje.
- To głupie - chłopak westchnął. - Pamiętasz, jak opowiadałem ci o tej dziewczynie z M&G? I o tym, że chyba się zauroczyłem? - Kiedy kobieta kiwnęła głową, kontynuował. - Tak wyszło, że spędzałem z nią dużo czasu i... jesteśmy razem. Wiem, co sobie myślisz, że jeszcze nigdy nie miałem dziewczyny i to pewnie zwykłe, szczeniackie miłostki. Może i tak jest - przerwał na chwilę, żeby zebrać myśli - ale ja naprawdę czuję do niej coś takiego...dziwnego, coś płomiennego, wypełnia mnie całego. Trochę, jakby takie światło, czasem żar, ogień..., nie mogę zebrać słów, nie wiem jak to wytłumaczyć... - spojrzał na mamę, jakby szukał w jej oczach zrozumienia i jak zawsze je znalazł. - Kocham ją, znam Adele miesiąc, ale wiem, że ją kocham. A teraz... co teraz będzie? - jęknął, na samo wspomnienie pożegnania z dziewczyną. - Jestem beznadziejny, nie powinienem na to pozwolić, teraz tylko będziemy cierpieć obydwoje - czekał, aż jego mama coś powie, ale ona się tylko wpatrywała. - Mamo, myślisz, że tak jest?
- Myślę, że jesteś świetnym facetem, pomimo tego, co przeszedłeś w życiu i słabego przykładu swojego ojca. To, że tak teraz wybuchłeś oznacza tylko jedno - popatrzył na nią pytająco. - Jak się zachowywałeś, gdy się żegnaliście?
- Powiedziałem jej, że damy radę i , że mamy internet.
- No właśnie - uśmiechnęła się pod nosem. - Jestem z ciebie dumna - chłopak patrzył na nią zdziwiony. - Nie obarczyłeś jej swoim smutkiem i zwątpieniem, mimo że go czujesz. Wiesz, jakie to było ważne? Dla niej, dla waszego związku? - posłała synowi pokrzepiający uśmiech i dodała - To nie ważne czy to zauroczenie, czy miłość. Trudno to stwierdzić, szczególnie w tym wieku. Uda wam się, jeżeli będziecie silni. Na wstępie uświadomię cię, że będziecie się kłócić, będzie ciężko, będziesz miał mnóstwo wątpliwości. Ale już się czegoś podjąłeś, więc jest o co się starać, prawda?
W samochodzie zapadła chwila ciszy, którą przerwał głos chłopaka:
- Kocham cię, mamo.

***

Po wyjeździe chłopaków, wracałam z Werką do domu, która zaproponowała mi, że mnie odprowadzi. Martwiła się o mnie, nie powiem, że bez powodu. Czułam się trochę, jakby ktoś oderwał mi kawałek serca i zabrał ze sobą. Gadałyśmy na różne tematy, Weronika próbowała odwrócić moje myśli. Jej też było przykro, ale to był zdecydowanie inny rodzaj smutku. Kiedy jechałyśmy tramwajem zagadnęła:
- Adelcia, ostatnio rozmawiałam z mamą i zgodziła się, żebym na 16 urodziny zrobiła sobie tatuaż - powiedziała radosnym tonem. Lubię ten ton, lekko podekscytowany, szczęśliwy, zawsze sprawia, że mój stan się polepsza. - Wiem, że moja szesnastka będzie w maju, ale już planuję, bo chcę by było idealnie.
Typowa Wera, zawsze chce, żeby wszystko było dopięte na ostatni guzik. Skomentowałam, że to wspaniała wiadomość i, że ja mam chyba za mało odwagi, żeby zrobić sobie tatuaż, na co odparła:
- Metalu do ucha nie bałaś się wsadzić, ale malutkiej igiełki już się boisz? - parsknęłam śmiechem. Co ja bym bez niej zrobiła?
- Mniej więcej tak. Jaki chciałabyś tatuaż? - spytałam zaciekawiona.
- Chciałabym na przedramieniu, blisko nadgarstka, trzy stokrotki. Takie małe, subtelne, bez koloru - odpowiedziała.
- Czy to dlatego, że... no wiesz - spojrzałam na nią, a ona mi odpowiedziała kiwnięciem głowy.
- Szukałam jakiś wzorów na różnych stronach, ale żaden mi nie podszedł. Pomyślałam sobie, że może mogłabyś dla mnie naszkicować właśnie ten tatuaż? Ty najlepiej mnie znasz i oprócz tego, że jestem przekonana, że narysujesz to cudownie, to bardzo chciałabym mieć twoją pracę na skórze. Wiesz, że je uwielbiam, twoje rysunki - powiedziała cicho. Byłam w szoku, wyjęknęłam tylko jedno słowo:
- Naprawdę? - na potwierdzenie posłała mi uśmiech. Bardzo mnie to wzruszyło. Rysowanie to moje życie. Wkładam w nie całą siebie, Werka dobrze wie jakie to dla mnie ważne. A teraz prosi o mój rysunek, który do końca życia będzie mieć na skórze. To jeden z najpiękniejszych komplementów jaki kiedykolwiek usłyszałam. Poczułam się doceniona, wyróżniona i... ach po prosu się rozryczałam. Sama nie wiem, czy to z powodu przeładowania emocjami, czy z czegoś innego. - Dziękuję - jedynie powiedziałam, bo nie byłam w stanie do tego nic więcej dodać.
Doszłyśmy pod mój dom, pożegnałam się z przyjaciółką i otworzyłam drzwi. Przy stole w kuchni siedział Niko, jak mnie zobaczył zrobił skwaszoną minę. Kiedy otwierał usta, żeby coś powiedzieć, przerwałam mu:
- Nikodem, jeśli chcesz powiedzieć coś dotyczącego mojego aktualnego wyglądu, głównie twarzy, to wyobrażam sobie jak mogę teraz wyglądać.
- Po prostu, jak następnym razem będziesz szła się z kimś żegnać, nie maluj się - powiedział, a gdy się nie zaśmiałam, dodał - Hej, Ada! Nie możesz się smucić!
On chyba nie zdaje sobie sprawy, że wchodzi na niebezpieczne tereny.
- A niby to czemu? - spytałam naburmuszona.
- Nie masz chłopaka - źle, masz chłopaka - źle. Weź pomyśl sobie, że mogłabyś teraz siedzieć i rozpaczać po tacie, myśląc że nikt cię nie chce, że jesteś beznadziejna. A tak to masz Leo! Zdajesz sobie sprawę, z tego że jaka jesteś wymagająca?
Wybuchłam śmiechem, jego wypowiedź była trochę bezsensu, trochę zabawna i trochę nieudolna, co po dodaniu wychodziło jedno wielkie "ooo uroczo".
- Nikodem, chyba musisz popracować nad pocieszaniem ludzi. To nie do końca ci wychodzi - zaśmialiśmy się obydwoje. Potem piliśmy herbatę i rozmawialiśmy do późna. W końcu jutro sobota, co oznaczało przerwę od szkolnego stresu. Po kilku godzinach rozeszliśmy się, wzięłam prysznic, zmyłam pozostałości makijażu i wróciłam do pokoju. Otworzyłam komputer i włączyłam piosenkę "Shining Star". Wsłuchiwałam się w nią dokładnie, jego głos mnie uspokajał, działał kojąco, tak było od początku naszej znajomości, nie miałam pojęcia czemu. Tak po prostu  było. Gdy usłyszałam "Kocham Cię, my polish queen" wyszczerzyłam się do monitora.
- Też cię kocham Leondre, dobranoc - powiedziałam na głos, wyłączyłam komputer, weszłam pod ciepłą kołdrę. Postanowiłam sprawdzić co tam ciekawego u Morfeusza.


***

Od wyjazdu Leo z polski minęły trzy tygodnie. Jak sobie pomyślę, że za półtorej miesiąca święta, to robi mi się przykro. Zawsze to był mój ulubiony okres w roku, ale pierwszy raz spędzimy go bez taty. Muszę się przyzwyczaić, że nasza rodzina już będzie zawsze niepełna. Bardzo bym chciała, żeby Leo przyjechał do mnie na święta, na razie wszystko jest niepewne. Gadamy codziennie. Zawsze zaczynamy dzień razem i go kończymy. Rano dostaję wiadomość "Dzień dobry, *jakieś przekochane słówko w moją stronę*, miłego dnia". Wieczorem zaś zwykle jest "Dobranoc, Adele". Wtedy w mojej głowie rozbrzmiewa wspomnienie jego głosu, gdy wypowiada moje imię. Oczywiście rozmawiamy telefonicznie, więc jesteśmy na bieżąco ze wszystkimi nowościami z naszego życia. 
Oprócz tego - szkoła, tona nauki. Cieszę się, że podciągnęłam się z wielu przedmiotów. Mam całkiem dobre oceny. Poza szkołą spotykam się z Weroniką. Z naszych rozmów wynika, że też często pisze z Charlie'm na facebooku.   O wiele częściej natomiast rozmawia z Tomkiem. Dużo mi o nim opowiada, nawet za niedługo znów ma przyjechać i ją odwiedzić. Mam nadzieję, że wtedy będę mogła go poznać.
Niedawno kiedy  wracałam ze szkoły, zadzwonił mi telefon. Byłam przekonana, że to Leo, jednak to ktoś inny. Odebrałam:
- Halo?
- Cześć słonko, z tej strony Emilia - od razu rozpoznałam jej głos. - Zuzia pracuje świetnie, widać naprawdę olbrzymią poprawę. Jednak jeszcze przyda jej się co najmniej półroczna rehabilitacja.
- Wiedziałam, że Zuzia będzie dawać radę, to wspaniała dziewczynka - powiedziałam szczerze.
- Tak, tak, ale nie w tej sprawie dzwonię. Mamy drobny problem w hospicjum. Mimo, że leczenie Zuzi zostało opłacone przez anonimowego ofiarodawcę - przez Bars and Melody, poprawiłam ją w myślach - okazało się, że potrzeba, więcej funduszy. Hospicjum wpłaca odpowiednią kwotę, natomiast przez to nie są wstanie wypłacić pełnego wynagrodzenia pracownikom. Jedna osoba już się zwolniła. Ada, dzwonię z pytaniem, czy mogłabyś pomagać w hospicjum? Dopóki nasza sprawa finansowa się nie ustabilizuje. W innym wypadku, będę zmuszona przerwać leczenie Zuzi - zakończyła pielęgniarka. Pomimo, tego że na głowie miałam szkołę, mój związek na odległość, co już zabierało mi wystarczająco dużo czasu, nie mogłam odmówić. Nie teraz, po tylu staraniach, Zuzia na to zasługuje.
- Dobrze, zgadzam się - odpowiedziałam po chwili.
- Ada, bardzo ci dziękuję. Co my byśmy bez ciebie zrobili! Wszystkie informacje wyślę ci mailowo - rozmowa zakończona.

Dam radę, to tylko pomoc dzieciom, prawda?


 --------------------------------------------------------------------------------------------------------

Witam bardzo serdecznie!
Ostatnio trochę zapominam co to znaczy regularność. W liceum już nie jest tak luźno, jak w gimnazjum :/ A myślałam, że wtedy było ciężko xd Ten rozdział, był o wszystkim i o niczym. Ciekawe czy Wam się podobał :) Ostatnio oprócz tego, że jestem chora i na ten moment uziemiona, ale ogólnie dużo się dzieje i nie nadążam za tym wszystkim. Ale będę się starać częściej tu coś wrzucać. Teraz jestem w takim momencie fabuły, gdzie muszę dobrze przemyśleć kolejność, bo później będzie mi ciężko to odwrócić ewentualnie. A na przebieg mojego ff mam plan od początku :)
Miłego dnia! :)
Lia 

8 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Dobrze, że zaklepałaś bo tu wszyscy się rzucają :D

      Usuń
  2. No wiesz?!
    Jak tak możesz?!
    Czy ty nie mogłabyś choć raz napisać rozdziału który będzie co najwyżej przyziemny?
    U Ciebie zawsze są wybitne!! Serio!
    Te dialogi, opisy, sytuacje przemyślenia, wszystko tu się tak pięknie razem łączy co sprawia, że się wręcz płynie przez tekst. Co jak co, ale przemyślenia są najlepsze!
    Na przykład to: "Kąciki jego ust same podciągnęły się ku górze, jakby ktoś delikatnie chwycił za sznureczki, przyszyte po dwóch stronach jego warg. " Cudo!
    Uwielbiam je!!
    Powiem ci, że świetnie "wcielasz" się w mamy. Ich wypowiedzi, i mamy Ady i mamy Leo, są tak trafne i dojrzałe, że czasem aż dziwne xD
    Ta sytuacja w samochodzie przebiła wszystko!!
    A tak swoją drogą to Leo skrada moje serce w każdym rozdziale coraz bardziej. Jest przekochany, wrażliwy i... Co tu dużo gadać? Ideał po prosu!!!
    Chloe już od początku nie przemawiała do mnie. Teraz też się to nie zmieniło. Charlie może sobie z nią zostać. Ma ode mnie pozwolenie. To nawet lepiej. Zostawi Werę, która będzie mogła być z Tomkiem!
    Kiedy przeczytałam: "Gadamy codziennie. Zawsze zaczynamy dzień razem i go kończymy." To skojarzyło mi się z nami. Nawet teraz. Jest 0:36 a my gadamy xD Zaczęłyśmy i skończyłyśmy razem dzień! :D
    Ostatnią wiadomością mnie zaskoczyłaś bardzo. Jestem mega ciekawa jak to się rozwinie!!
    W woli ścisłości. Rozdział mi się MEGA podobał! Bardzo przyjemny na wieczorek i tak miło (jak zawsze zresztą) mi się go czytało! :)
    Tak więc do następnego!!
    Dobranoc!
    Papa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wybitne, ho ho ho :3 No nad tym jednym fragmentem się postarałam he he xd Noo ja czuję temat tych matek hahaha, serio! Zauważyłam, że matkowanie to moja mocna strona :D O nieeee Leo nie może być idealny, trzeba coś z tym zrobić! A tak serio, to cieszę się, że Ci przypadł do gustu ^.^ Ale co ty masz do Chloe? Ona nic nie robi :D Dziękuję bardzo, bardzo, bardzo jak zwykle ^.^ Za taki przeuroczy komentarzyk!
      Miłego dzionka!

      Usuń
  3. Rozdział cudo *-* Z resztą wszystkie to cudo ;*
    Czekam na kolejny i weny miś <3

    http://stayyoungff.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Doczekałam się mojego ff , od którego się uzależniłam ( jest to możliwe , chyba 😂 ) Leło taki awwww 😍
    Charliłeł taki .. okey 😂💕 ( oceniam względem tego co miało miejsce w rozdziale)
    Weny i kc bardzo mocno <3

    OdpowiedzUsuń