#Rozdział 33 "Nec tecum,nec sine te"
Była jeszcze jedna osoba, która mocno przeżywała wyjazd chłopaków - Weronika. W końcu udało im się zaprzyjaźnić z Charlie'm, a
on wyjeżdża. Oprócz tych bolących i smutnych, spędzili razem wiele wspaniałych
chwil. Przypomniała sobie dzień w wesołym miasteczku, kiedy blondyn wygrał dla
niej misia, postawił się w jej obronie, a potem siedzieli na brzegu rzeki i
beztrosko spędzali czas. Kiedy rozmawiała z Adelą o wyjeździe Bam, widziała ogromny
smutek na twarzy przyjaciółki, w końcu Leo był jej chłopakiem.
Po szkole razem
z Adą poszła na przystanek autobusowy, ale wsiadły w dwa różne numery, gdyż
koleżanka jechała pod hotel, a Werka umówiła się z Charlie'm na rynku w
kawiarni. Dziś był wyjątkowo zimny dzień, także opatulona w szalik, przechodząc
obok pomnika Adama Mickiewicza, weszła do Costa Coffe. Przyjemne ciepło
uderzyło ją, gdy tylko przeszła przez próg. Przy jednym ze stolików spostrzegła
znajomą czuprynę. Z uśmiechem ruszyła w tą stronę. Znalazłszy się przy stoliku,
blondyn od razu wstał i przytulił ją na powitanie, następnie usiedli, podał jej
menu i zaczęli wybierać gorące i wysokokaloryczne napoje.
To popołudnie było cudowne, przyjemne, wręcz idealne. Ale jak to mówią
"wszystko co dobre, kiedyś się kończy".
***
Jazda autobusem trwała prawie wieczność. Tak bardzo chciałam
już zobaczyć Leo, poczuć go, posłuchać, spędzić z nim czas. Ostatni nasz czas. Nie myśl o
tym, jest tu i teraz, wykorzystaj to. Kiedy drzwi pojazdu się
otworzyły niemal wystrzeliłam w stronę hotelu, to znaczy poszłam w szybkim
tempie, na tyle na ile dałam radę, w końcu sprawność fizyczna to nie jest moja
mocna strona. Gdy hotel już wyłaniał się na horyzoncie, poczułam jak ktoś mnie
mocno chwycił za rękę i przyciągnął do siebie. Wtuliłam się mocno w chłopaka i
poczułam, że mam mokry policzek. Szybko go otarłam i otrząsnęłam się. Adela,
proszę cię! Nie możesz beczeć! Lekko odsunęliśmy się od siebie i Leo
powiedział:
- Jak się czujesz? - głupie pytanie. Co mam mu powiedzieć?
Świetnie, mój chłopak dziś wraca do domu, który jest oddalony od mojego o 1927
km ( tak, sprawdzałam to ), a oprócz tego to wspaniale.
- Bywało lepiej - rzuciłam, a on smutnym wzrokiem ogarnął
moją twarz i uścisnął mocniej moją dłoń.
- Uśmiechnij się, w końcu jesteś ze mną, czym tu się smucić?
Fryzura mi się zepsuła? - zaśmiałam się.
- Nie, jak zwykle jest idealna...czekaj - zmierzwiłam mu
włosy. - Ups, coś się popsuło.
- Masz szczęście, że dziś postanowiłem sobie, że będę dla
ciebie miły, bo normalnie nie chciałbym być w twojej skórze - atmosfera się
rozluźniła, a chłopak pociągnął mnie za sobą. Nie wiedziałam dokąd idziemy, po
prostu szłam prowadzona.
Dotarliśmy do studia, w którym nagrywali teledysk do piosenki "Complicated". Weszliśmy do środka, na salę z olbrzymią sceną, a
brunet zaczął włączać cały sprzęt. Po kilkunastu minutach zapytał:
- Występowałaś kiedyś na scenie?
- Nie, bardzo się tym stresuję, chociaż zawsze miałam takie
marzenie, żeby stanąć przed tymi wszystkimi ludźmi i zobaczyć to z tej
perspektywy co wy - machnęłam ręką od strony sceny, obejmując całą pustą halę.
- Ale nie mam żadnego talentu do zaprezentowania.
- Możesz być mówcą - powiedział z przekonaniem, a ja popatrzyłam na niego jak
na wariata.
- I o czym bym niby mówiła? O tym "jak nie radzić sobie
z życiem i własną osobą"? No masz rację, jestem w tym dobra - odpowiedziałam
sarkastycznie.
- Wiem, że na razie to jeszcze za wcześnie i nie możesz
sobie z tym do końca poradzić, ale kiedyś to zrobisz i wtedy droga stoi
przed tobą otworem - mówił to z takim przekonaniem, ale równocześnie
zamyśleniem, że nie wiedziałam co odpowiedzieć. Kiedy zobaczył moją zaskoczoną
minę, przyłożył mikrofon do ust i zarapował a capella:
"I know this girl,
She got a beautiful smile,
I think she already known,
That I loved her for a while,
If only she knew how happy she made me,
Into the unknown don't be afraid to be,
Who you are will you be my bae,
You are my number one flying high like a plane,
Not a care in the world,
Just me and my girl,
Only taking one step like me to break."
Między czasie kiedy Leo śpiewał, porwałam mikrofon leżący na
stoliku przy scenie i sama nie wiedząc, czemu to robię zaczęłam rapować,
patrząc cały czas na bruneta:
"We are settling down,
Always on the move,
And the best part is it's just me and you,
I don't care girl what we do,
We can travel the world as long as I'm with
you."
Kiedy skończyłam obydwoje się zaśmialiśmy.
- Wiesz, kiedy ja to robię brzmi to jakoś lepiej - gdy zobaczył
moją naburmuszoną minę, dodał - może dlatego, że nie czuję się zbyt komfortowo,
jak zwracasz się do mnie "girl".
Parsknęłam niespodziewanym śmiechem i rzekłam:
- Znam wszystkie teksty waszych piosenek, a więc... co teraz
śpiewamy? - spojrzał na mnie rozbawiony, a następnie od razu zaczął "Keep
Smiling", a potem "Hopeful", a ja bez wahania się przyłączyłam.
Wykonywaliśmy taki rapowy duet, oczywiście swoim głosem trochę go psułam, ale
Leo najwidoczniej to nie przeszkadzało. Świetnie się przy tym bawiliśmy, kiedy
skończyliśmy, powiedziałam, że chcę go nagrać. Właśnie teraz kiedy jest sam na
scenie, nie ma muzyki, fanów, jest tylko on i ja. Poszłam po telefon, ustawiłam
się pod sceną i pokiwałam głową Leo, że może zaczynać. Zastanawiałam się, którą
piosenkę wybierze, wtedy on wypowiedział melodyjnie pierwsze słowa:
"But I feel like I'm the only one who's
feeling this way."
Od razu wszystkie wspomnienia wróciły. Wersy tej piosenki
zostały stworzone dla mnie, nie wszystkie, bo była jeszcze część dla Werki.
Pamiętam, jak się wspaniale wtedy czułam, ale to był trudny okres.
Jednak słowa, które recytuję chyba codziennie przed snem, należały właśnie do
tej piosenki. Teraz to już nie dałam rady powstrzymać łez. Kiedy chłopak
skończył, ja wyłączyłam nagrywanie i siadłam na ziemi. Rozbeczałam się, jak
małe dziecko. Wrażliwość, to dobra cecha mówili, kłóciłabym się.
Leondre odłożył mikrofon, usiadł przy mnie i położyć swoją
dłoń na moim udzie. Podniosłam głowę i popatrzyłam na jego czekoladowe oczy,
ciemne rozczochrane włosy, rozchylone w uśmiechu usta, był taki idealny. Podniósł
rękę i bardzo delikatnie otarł moje łzy. Przez jakiś czas tak siedzieliśmy, w
ciszy, na pustej hali, którą zwykle wypełnia tysiące ludzi, wrzaski, piski, a
my byliśmy tu tylko we dwoje. To była nasz intymna chwila.
- Adele - przerwał kojącą ciszę. - Chodź, chcę cię jeszcze
gdzieś zabrać.
Poszliśmy pod Kraków Arenę i zatrzymaliśmy się na chwilę
przy murku, gdzie się pierwszy raz pokłóciliśmy. Wtedy zaraz po koncercie:
"- Ja... nie
wiedziałem - zaczął, ale szybko mu przerwałam.
- Oczywiście, że nie!
Bo skąd mógłbyś wiedzieć?! Ty po prostu
myślisz, że skoro jesteś tym kim jesteś to możesz wszystko, nie ponosząc przy
tym żadnych konsekwencji - zaczerpnęłam tchu, czułam smak łez w moich ustach,
nie mogłam ich powstrzymać, nie byłam w stanie... - Żyj sobie nadal beztrosko w
swoim idealnym świecie i spokojnie nie zaprzątaj sobie główki moją osobą, taką
szarą, nudną dziewczyną..."
Następnie ruszyliśmy na kładkę Bernatka, czyli mostu z
kłódkami, gdzie rozmawialiśmy o...dębie. Uśmiechnęłam się na to wspomnienie:
"- Chciałbym
kiedyś zawiesić taką kłódkę z "tą jedyną" - powiedział.
- Ja nie - powiedziałam.
- Zwykle to dziewczyny
są ROMANTYCZNE i chcą zawieszać - zaakcentował i się zaśmiał.
- Ja to bym chciała
posadzić drzewo.
- Drzewo? - zapytał
zdziwiony.
- Drzewo - spojrzał na
mnie wciąż zmieszany. - Na przykład taki dąb. Najpierw malutki, gdy się
zakorzeni to stopniowo rozrasta się do ogromnych rozmiarów. Staje się coraz
twardszy, rozgałęzia się, starszy i żyje nawet kilkaset lat. Nie taka powinna
być miłość? Z każdym dniem mocniejsza, rozwijająca się i nie do zniszczenia?
Kłódki rdzewieją, nie które spadają do rzeki inne są zdejmowane. Dla mnie
żyjąca roślina jest większym symbolem miłości, niż jakiś przedmiot -
opowiedziałam."
Nasz spacer zakończyliśmy wchodząc na Kopiec Kraka.
Dochodziła 19, słońce powoli chowało się za horyzontem, a temperatura
gwałtownie spadała. Chłopak rozłożył ciepły koc na ziemi, kiedy usiedliśmy to
narzucił na mnie drugi, owinęłam się nim mocno. Chwilę milczeliśmy i
spoglądaliśmy na panoramę Krakowa, tysiące świateł, ludzi, tętniące życiem
miasto.
(Kopiec Kraka nocą)
- Zagrajmy w grę - zaproponował ni stąd ni zowąd. Zapytałam,
w jaką by chciał zagrać, wyjaśnił - będę ci zadawał pytania, a ty szybko masz
na nie odpowiedzieć. Ale to mogą być tylko pytania na które można odpowiedzieć
"tak" lub "nie". Chodzi o to, by jak najszybciej
odpowiadać.
- Ok - zgodziłam się. - Zaczynaj, jestem gotowa.
- Lubisz czarny kolor?
- Tak.
- Chciałabyś mieć kota?
- Nie.
- Chciałabyś być innej narodowości?
- Nie.
- Kochasz mnie?
- Tak... nie! To znaczy...ach! - strzeliłam buraka.
Z
Leondre jestem od dwóch tygodni, ale jeszcze ani razu nie powiedzieliśmy słów
"kocham cię". One są dla mnie bardzo wyjątkowe, wydaje mi się, że dla
niego też. Nigdy nie rzucam słów na wiatr, kiedy w tych czasach wszyscy to
robią. Nagle zrozumiałam intencje tej gry. Leo nie chciał żebym zastanawiała
się nad odpowiedziami, chciał żebym odpowiadała intuicyjnie, tak jak czuję...
Patrzył się na mnie z pół uśmiechem.
- Przepraszam, Adele ale musiałem, po prostu potrzebowałem
to usłyszeć.
- Nie - widziałam, jak przeszedł go dreszcz, po tym słowie.
- Zasługujesz na coś więcej. Po wypadku moje życie stało się bez celu. Nie
miałam żadnych przygód, przeżyć, za to pełno kompleksów i problemów. Wtedy
pojawiłeś się ty i zmieniłeś wszystko. Sprawiłeś, że uśmiech zaczął pojawiać się
bez przyczyny na mojej twarzy, że cieszę się małymi rzeczami, że życie sprawia
mi szczęście! Wszystko stało się lepsze. Powtarzałeś mi, że dla ciebie jestem
piękna, idealna, taka jaka jestem. Ofiarowałeś mi jeden ze swoich
pierścieni, dałeś mi swoją nadzieję - spojrzałam na swoją rękę, na której
znajdował się prezent od Leo:
"- Kilka lat
temu, kiedy czułem, że jestem nikomu nie potrzebny, byłem gnębiony, moi rodzice
to była świeża sprawa, czułem się w totalnie rozsypany. Potrzebowałem taty, żeby
pomógł mi z tymi chłopakami, którzy dzień w dzień się ze mnie naśmiewają,
którzy mnie szykanują, biją. Wtedy poznałem Charlie'ego. Próbował mi pomóc. Dla
mnie to nie miało znaczenia. Chciałem ojca. Pewnego dnia wszedł do mojego
pokoju i dał mi ten pierścień - wskazał na swój palec. Pamiętam, jak mówił, że
jest dla niego najważniejszy. - powiedział, że on w tej chwili daje mi jego
osobistą nadzieję. Wie, że moim pragnieniem jest, żeby tata wrócił i dopóki
noszę ten pierścień, to posiada podwójną moc. Moją i jego, a nadzieja to
potężne uczucie. Bardzo wtedy tego potrzebowałem, mimo że moje prośby nie
zostały wysłuchane. Chodzi o samą wiarę, która czasem przy odrobinie szczęścia
spełnia nasze pragnienia. Dziś już go nie potrzebuję. Jestem w tym miejscu, gdzie
chcę być, jako szczęśliwy chłopak. Teraz ja, chciałbym podarować ci moją
nadzieję. Niekoniecznie na powrót taty. Sam coś o tym wiem. Ale, żeby twoje
życie się rozpromieniło i nie było ponure. Daję ci nadzieję na lepsze jutro.
Moc tego pierścienia działa pod jednym warunkiem - popatrzył się na mnie. -
Jeśli dwie osoby, wkładają w niego potężne uczucie i wierzą w lepsze
jutro."
- Bardzo Cię Kocham Leondre, tak bardzo jak nikogo
wcześniej. Ufam ci, wiem że dziś oddzieli nas tyle kilometrów, ale wciąż
pamiętam tą historię o tym jak księżyc kochał tak mocno słońce, że umierał
każdej nocy, by dać mu wytchnienie. Wierzę, że damy radę. Razem, bo miłość jest
potężna. Chcę żebyś to ode mnie słyszał. Leondre, bardzo cię kocham -
zakończyłam swój monolog i tym razem zobaczyłam łzy na twarzy mojego chłopaka.
Właśnie to w nim uwielbiałam, że był emocjonalny, że tego nie ukrywał, że nie
wstydził się płaczu, dzielił się ze mną uczuciami. Również zaczęłam płakać i tak
siedzieliśmy i chlipaliśmy. Potem chłopak przybliżył się do mnie i zaczęliśmy
się całować, łzy skapywały nam na ubrania, wpływały do ust, ale byliśmy tylko
my. Kiedy odczuwałam ból i strach, tego co się za chwilę wydarzy, wpijałam się
mocniej w Leo. Chciałam go jak najlepiej zapamiętać, każdy skrawek jego ciała,
każde wgłębienie, jego delikatną skórę, gładkie włosy. Uwielbiałam go całego, był idealny. Po chwili skończyliśmy z pocałunkami i najzwyczajniej w
świecie, siedzieliśmy mocno wtuleni w siebie i spoglądaliśmy na Kraków. Potok
łez nie przestawał lecieć, a że było nas dwoje to efekt oczywiście stał się
mocniejszy. Co pewien czas Leo szeptał mi do ucha po polsku "Kocham
cię". Bardzo wiele to dla mnie znaczyło. W dodatku wypowiadał to z takim
słodkim akcentem, że moje serce kurczyło się na samą myśl upływającego czasu.
Doszła godzina 20, kiedy telefon Leondre zabrzęczał. Chłopak
niechętnie wyciągnął go z kieszeni i odebrał. Dzownił Charlie, który
poinformował chłopaka, że ich autobus jest już gotowy.
***
- Weronika - odezwał się Charlie, gdy szli już w stronę miejsca odjazdu. - Nie miałem okazji podziękować ci za...wszystko. Wiele mi uświadomiłaś, poza tym bardzo się cieszę, że poznałem kogoś takiego jak ty.
Przyjemna iskierka ciepła przeszła przez całe ciało Wery.
- Nawet nie wiesz ile to wszystko dla mnie znaczy - odpowiedziała. - Przecież ja jestem taką psychofanką, że na twoim miejscu bym się bała. - Chłopak się zaśmiał, następnie zatrzymał i odwrócił Weronikę w swoją stronę.
- Weronika, pamiętaj że ja nie znikam. Kiedy będziesz czuła się gorzej, to napisz, zadzwoń, ja tam będę. Nie zamykaj się na świat, proszę - kiedy dziewczyna pokiwała głową, dodał. - Obiecujesz?
- Obiecuję - mocno przytuliła Charlie'ego
***
Będąc nadal blisko
siebie ruszyliśmy na parking pod hotel "Ester". Znalazłszy się przy
nim, ujrzałam smutną Weronikę i Charlie'ego. Bagaże już zostały zapakowane,
kluczyki od pokoju oddane na recepcję, kierowca już siedział na swoim miejscu. Wszystko było
gotowe, tylko ja jakoś nie do końca. Z pojazdu wysiadł manager chłopaków i powiedział:
- No cóż, pora jechać, musicie się pożegnać - oznajmił i
wsiadł z powrotem.
Oderwałam się od Leo i podeszłam do Charls'a, Weronika
zrobiła przeciwną czynność do mojej. Przytuliłam blondyna, a on powiedział:
- Szkoda, że nie mieliśmy okazji się bliżej poznać. Mimo
wszystko dzięki, to był niezapomniany czas w Polsce.
- Ja też dziękuję, za wszystko - uśmiechnęłam się smutno i
wróciłam do mojego chłopaka. Werka i Charlie pożegnali się ostatni raz, po czym
Blondyn wszedł do autobusu.
- To chyba już czas - odezwał się cicho brunet.
- Nie, to nie może być już teraz - jęknęłam. Wydawało mi
się, że jestem gotowa na ten moment, a jednak gdy nadszedł, poczułam się
zupełnie rozbrojona.
- Kochanie, mamy skype, mamy internet, telefony, będziemy
rozmawiać codziennie - próbował mnie uspokoić.
- Kiedy się znów zobaczymy? - zapytałam. A on tylko wskazał
na niebo. Podniosłam głowę i powiodłam wzrokiem po ciemnym dywanie
przeplecionym jaśniejącymi gwiazdami.
- Za każdym razem, gdy spojrzysz w niebo wiedz, że ja też na
nie patrzę, na te same gwiazdy i dopóki jesteśmy pod nimi, nic nas nie dzieli,
dobrze? - spytał a ja pokiwałam głową. Manager zespołu, krzyknął poirytowany,
żeby chłopak natychmiast wsiadał.
Leondre spojrzał na mnie smutno. Szepnął po raz ostatni
"Kocham cię" nachylił się nade mną i pocałował delikatnie w policzek.
Nadało to chwili jeszcze większego romantyzmu. Nie rzucił się na mnie, nie
zaczął całować jak oszalały. On złożył subtelny pocałunek na moim policzku, tak
jakbyśmy się mieli jutro zobaczyć. Odwrócił się i już wchodził do autobusu,
kiedy niespodziewanie rzekłam:
- "Kiedy będę
miał już 60 lat, przybije moja gitarę do ściany...
On zatrzymał się na drugim stopniu, przekręcił głową
dokańczając:
- ...żebym nigdy nie zapomniał, jaki hałas robiłem przy
pomocy tego urządzenia.*
Rzucając mi ostatni uśmiech, wszedł w głąb pojazdu, drzwi
się zamknęły, a autobus ruszył. Patrzyłam jak się oddalał. Werka polożyła mi
rękę na ramieniu, a ja szepnęłam:
- Czyli jednak...wyjechał.
*Kiedy Adela i Leo spotkali się po raz pierwszy na M&G, rozmawiali o swoich ulubionych zespołach. Gdy Leondre wychodził na scenę w progu odwrócił się do Adeli i zaczął cytować Slasha, czyli byłego członka zespołu Guns N' Roses. Teraz sytuacja się powtarza, tylko to Adela zaczyna cytować.
-------------------------------------------------------------------------------------------------
Hejka naklejka!
Oto 33 rozdział, który uważam, że jest w porządku. Mimo, że jest tak przesłodzony, że troszkę rzygać się chce, to raz na jakiś czas muszą być takie rozdziały. Już minęło 1,5 miesiąca szkoły! Mówię "już" bo jakoś szybko to leci. Chciałabym zrobić tyle rzeczy, ale ciągle wydaje mi się, że brak mi czasu, nie mogę w plan dnia wrzucić nic nowego. A tak naprawdę po prostu mi się nie chcę, ech. Ale nie o tym tutaj. Kolejny post to będzie LBA, gdyż dostałam znów nominację xD Więc powinien pojawić się jakoś w tygodniu lub może zamiast poniedziałkowego rozdziału, jeśli bym się nie wyrobiła :) To tyle.
Miłego tygodnia!
Lia
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
MIEJSCE ZAJMUJĘ
OdpowiedzUsuńTo był najlepszy i najgorszy rozdział zarazem!!!
UsuńNapisałaś to tak delikatnie, płynęłam po tym tekście.
Bardzo mi się podobały te bliższe momenty. Bardzo dobrze, że nie było tu tylko pocałunków w usta i ciągłego obśviskiwania się.
Świetnie to opisałaś. Ten rozdział wprowadził mnie w melancholijny nastrój. Mimo to pod koniec zaczęłam się denerwować, ale wiesz, ja tak mam (za bardzo się wczuwam).
Fragmenty z poprzednich rozdziałów... Nadały niesamowitego charakteru. Choć nie zapomniałam o kłutni, dębje, pierścieniu czy księżycu cudownie było przeczytać to jeszcze raz i przypomnieć sobie parę szczegółów.
Kiedyś mówiłaś, że zdjęcie jak i tytuł nie będą nawiązywać do tekstu, ale tu wszystko pasuje do siebie i sprawia, że rozdział jest taki... magiczny!
Bardzo się cieszę, że Charlie i Weronika znowu się przyjaźnią.
Podczas spotkania Adeli i Leo były zabawne momenty, ale nie mogli zapomnieć o wyjeździe. Takie życie...
Pobyt w studiu i nowy duet, spacer po Krakowie, Kopiec Kraka (sprytny Leo skradł moje serce)... To wszystko było piękne, ale pożegnanie przebiło wszystko!
Końcówka jest najlepsza. Tekst piosenki który po sobie kończą...
Reasumując, jeśli jeszcze nie zaiważyłaś, rozdział podobał mi się bardzo!!
Jestem bardzo ciekawa ciągu dalszego i naprawdę nie mogę doczekać się nexta!
Do snapa!
Wybacz, że tak późno odpisuję :/ Ale to sprawiło, że radość z tego komentarza poczułam po raz drugi :) Tytuł nawiązuje zawsze do tekstu, o to chodzi w tytułach xD Ale obrazek rzeczywiście miał tego nie robić, ale jakoś samo to tak wychodzi :D
UsuńJejku, jejuniu, ojej ale mi się miło zrobiło! Tak mi zależało na tym rozdziale i mega się cieszę, że tak go odebrałaś, wow! :3
Madziula, co ja bym zrobiła bez Twoich komentarzy to nie wiem :) Serio nawet nie wiesz ile mi to daje szczęścia i trochę... pewności siebie, tego co robię :) Naprawdę bardzo Ci dziękuję, że zawsze czytasz i komentujesz, bardzo wiele to dla mnie znaczy :)
Obiecałam , że przeczytam , więc zrobiłam tak . Jestem pod ogromnym wrażeniem , wow ! kilka razy się popłakałam czytając rozdziały , może przez to , że tak pięknie dobierałaś słowa, poruszyłaś moje serce <3
OdpowiedzUsuńNie ukrywam jestem uzależniona od twojego bloga . I teraz powinien powstać taki mem :
' Me : Mamo powinnaś być ze mnie dumna , nastolatki uzależniają się od narkotyków , alkoholu , a ja uzależniłam się od tego tu fanfiction !!! '
Kocham 😍❤ Weny , ciao Bella ! ( nie jestem pewna czy dobrze napisałam ) xx
Nie wierzę, że da się być uzależnionym od mojego ff xD Ale bardzo, bardzo dziękuję! Tyle miłych słówek ojej *.* Obiecuję oficjalnie, że za Twojego bloga wkrótce się zabiorę, tylko ten czas... leci tak nieubłaganie :/
UsuńTak dobrze napisałaś :* Jeszcze raz dziękuję ;)
O Jezu....
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, że dopiero teraz </3, kusi mnie ale nie wiem...*
A ja nie wiem co Cie kusi 😂
UsuńPrzyznam się w całości do swoich uczuć...
OdpowiedzUsuńPłakałam, bardzo. Ten rozdział to w pewnym sensie zakończenie pewnego etapu w ich życiu. Przez tyle rozdziałów mogliśmy śledzić ich losy, chwile załamania i wzlotów. To niesamowite jak wiele przez te kilka dni się wydarzyło, a teraz to koniec. Ich związek będzie polegał głownie na internecie :(
Przez pewien moment było tak: ,,Zabiję ją, jeszcze mi kurde z epilogiem wyskoczy, a wtedy to ja też wyskoczę ale z okna :)"
w ogóle z twojego LBA pozbierałam sobie linki do blogów dziewczyn, omg u jednej jest taka piękna playlista i to właśnie przy niej czytałam ten rozdział, tak bardzo mnie to chwyciła. Jestem zdania, że pewnie gdyby nie te smutne piosenki to możliwe, że aż tak bym nie płakała.
I tutaj chyba nie pozostało mi nic więcej jak powiedzieć, że czekam w niecierpliwośći jakiej jeszcze nigdy nie przeżywałam na żadnym blogu XD
Trzymaj się cieplutko Asiu <3
Aż trudno mi uwierzyć, że ktoś moze płakać przy moich rozdziałach :) Bardzo miło mi to słyszeć! Tak, muzyka robi baaaaardzo dużą robotę, a przy tej playliscie, o której mówisz tez niejednokrotnie poleciały mi łzy :) Do następnego ❤️
Usuń