#Rozdział 54 " Nigrum in candida vertere"
Tytuł: "Przerabiać czarne na białe"
Ku zdziwieniu Chloe, Charlie zaproponował swojej dziewczynie,
że podwiezie ją do szkoły. Zaskoczona chętnie przystała na tę propozycję. W
drodze Charlie był bardzo cichy, ale dziewczyna nie zwróciła na to większej
uwagi. Gdy dotarli na miejsce wysiadł razem z nią i pocałował namiętnie.
Następnie obserwował, jak jego dziewczyna z uśmiechem szła w stronę szkoły.
Wsiadł z powrotem i pojechał do domu dziewczyny zostawić list na jej biurku. W
dalszej kolejności zabrał walizkę z domu, pożegnał mamę i siostrzyczkę, i
wyruszył w drogę na lotnisko. W głowie miał mętlik. Leciał do Polski, nic nie
mówiąc o tym uprzednio Chloe, do Weroniki, którą miał zapewnić o swojej
wielkiej miłości. Bał się tego spotkania, widział wcześniej dziewczyny z
anoreksją i nie umiał tego widoku dopasować do Weroniki.
Na lotnisku był wcześniej, niż planował, więc postanowił
usiąść na chwilę, zanim przeszedł przez bramki. Znów się zamyślił, jego umysł
wciąż filtrował sytuację przed jaką będzie mu dane stanąć, gdy usłyszał zdenerwowany
głos, wołający jego imię. Podniósł niechętnie głowę i zobaczył, że w jego
stronę idzie zirytowana Chloe.
- Czy ty jesteś poważny? - Stanęła przed nim, rzucając w
niego liścikiem i krzyżując ręce na piersi. Charlie podniósł świstek z ziemi.
- Chloe, tłumaczyłem ci to już raz, teraz w liście też ci to
napisałem, jestem zdecydowany. Lecę do Polski - odpowiedział poważnym,
rzeczowym tonem.
- Nie, tobie odbiło - zaczęła kręcić głową z
niedowierzaniem.
- Kochanie, mam samolot, muszę iść - wstał z miejsca, teraz
górował nad dziewczyną. - Wrócę, jak tylko ponaprawiam wszystkie sprawy.
- Jak wyjedziesz, nie będziesz miał już do czego wracać -
rzuciła gniewnie ale z nutą desperacji w głosie, gdy Charlie zaczął odchodzić w
stronę bramek. Te słowa sprawiły, że coś go tknęło. Odwrócił się i zbliżył się
do dziewczyny.
- Gdybyś mnie naprawdę kochała tak jak ja kocham ciebie, nie
kazałabyś mi urywać kontaktów z przyjaciółmi. Gdybyś naprawdę mi ufała, tak jak
ja ufam tobie, puściłabyś mnie do Polski nie stawiając żadnych warunków. Tu już
dawno nie chodzi o zazdrość, tu chodzi o życie osoby. Jak możesz zaślepiona
swoimi racjami, szantażować mnie, bym nie pomógł drugiemu człowiekowi? Chloe,
może to lepiej że wyjeżdżam. Zróbmy sobie przerwę, przemyśl wszystko i zastanów
się, czym jest dla ciebie nasz związek i czy naprawdę mnie kochasz.
Po tych słowach obrócił się kierując się do bramek,
zostawiając za sobą dziewczynę ze szczęką, która w niewidzialny sposób wylądowała
na ziemi, a może nawet trochę pod.
***
- Jak się czujesz? - spytałam Charliego, gdy weszliśmy do
szpitala. Od razu po szkole pojechałam po niego z Karolem na lotnisko. Bardzo
się ucieszyłam na widok blondyna, pokładałam w nim olbrzymie nadzieję co do
zdrowia Werki. To musiało się udać.
- Wspaniale - wyjąkał, a ja tylko patrzyłam jak zżerał go
stres. Chciałam mu coś powiedzieć co uratowałoby sytuację, ale sama
przechodziłam przez to wszystko i nie miałam pojęcia co mogłabym zrobić, by
poczuł się lepiej.
- Co cię nie zabije, to cię wzmocni - Karol poklepał go po
plecach. Uśmiechnął się do nas blado i skierowaliśmy się do pokoju Weroniki.
- Pamiętasz co masz zrobić? - spytałam, gdy już się
zbliżaliśmy, na co pokiwał powoli głową, głęboko rozmyślając. - Proszę cię,
postaraj się jak najlepiej potrafisz.
Wykonał ten sam gest, pewnie moja gadka stresowała go
jeszcze bardziej, ale ja również umierałam z nerwów. Naprawdę był moją ostatnią
deską ratunku. Doszliśmy do pokoju. Wzięliśmy trzy głębokie oddechy i
otworzyłam drzwi. Zobaczyłam Weronikę, która leżała w łóżku i coś pisała, gdy
mnie ujrzała schowała kartkę do szuflady obok łóżka. Weszłam do pokoju głębiej
a za mną Karol i Charlie. Obserwowałam jak zmieniał się wyraz twarzy Weroniki,
gdy zobaczyła blondyna. Na początku wydała zduszony okrzyk i dostrzegłam duże
zaskoczenie, później już nie potrafiłam wyczytać jej uczuć z twarzy.
- Cześć - powiedział cicho Charlie, podchodząc nieco bliżej.
- Czy możemy porozmawiać chwilę na osobności?
***
W pokoju został tylko blondyn i blondynka, obrazek jak
sprzed kilku miesięcy. Tylko, że Weronika nie miała już złotych i lśniących
włosów, jej uśmiech nie rozświetlał mroku codzienności, a chłód od niej bijący
sprawił, że Charliego przeszedł dreszcz.
- Weronika... - powiedział i zawiesił głos. Nie patrzyła na
niego, wlepiała wzrok w kołdrę pod którą leżała. - Ja... nie wiem od czego
zacząć.
Dziewczyna milczała jak grób, więc chłopak stwierdził, że
może spróbuje zacząć delikatniej.
- Jak się dziś czujesz? - powiedział i pochwalił się w duchu
za to pytanie. Dziewczyna jednak spiorunowała go wzrokiem. Spojrzał w jej oczy
i nie zobaczył znajomej szarej tęczówki, nie rozpoznał tych oczu.
- Dobre jedzenie tu wam serwują? - Próbował dalej, zanim
zdążył ugryźć się w język. Weronika ścisnęła pięści, tak że zbielały jej
kostki.
- Po tym co zrobiłeś mi trzy miesiące temu, czyli przypomnę
tylko, potraktowałeś jak jakąś szmatę, którą można umyć podłogę a potem
wyrzucić, gdy się już do niczego nie nada, przychodzisz do mnie i pytasz jak
się czuję?! Jak myślisz jak się można czuć w szpitalu psychiatrycznym?!
- Myślę, że nie za dobrze - odpowiedział smutno i opuścił
głowę.
Przez pokój przeszła fala wzburzonej ciszy. Weronika miała w
głowie chaos. Wydawało jej się, że od kilku miesięcy w głowie burzy jej się niewidzialny
budynek kawałek po kawałku, odkąd zaprosiła do siebie Anoreksję. Jednak przed
chwilą padł całkowicie jak gdyby pod wielką, stalową kulą. Próbowała pozbierać
szczątki, połączyć fakty, ale przeszukiwanie gruzów było trudne.
- Jak ty w ogóle... - krzyknęła, zaskoczona swoją reakcją i
chwyciła się za głowę, jakby chciała, żeby świat na chwilę się zatrzymał i dał
jej czas. Gdy następnym razem otworzyła usta, Charlie w końcu usłyszał
prawdziwą Weronikę - Po co tu przyszedłeś, Charlie?
Głos miała załamany, drgający i bezsilny. Spojrzał na nią z
wymalowanym wstydem na twarzy, a ona zgniatała w dłoni włosy przy głowie. Po zapadniętych
policzkach leciały jej łzy. Ten obraz wywołał w Charliem olbrzymie poczucie
winy. Miał ochotę, uderzyć w coś, chciał poczuć ból, jakikolwiek. Coś innego
niż ten ucisk w środku i beznadzieja. Nagle poczuł, że to był ten moment, że
teraz mógł to zmienić. Wziąć się w garść i przywrócić tej dziewczynie wszystko
co utraciła, może nie od razu, ale gdy przewróci pierwsze domino, dalej pójdzie
już gładko. Jednakże te domina znajdowały się w pokoju bez okien i świateł. Zanim
je znajdzie, musi odszukać włącznik. Wziął głęboki oddech.
- Weronika! - niemal krzyknął z frustracji i zaczął chodzić
po pokoju. - Nie wiem czy mi uwierzysz, ale mam już dość tego, jaki byłem. Jak
udawałem przed samym sobą, co jest dla mnie lepsze, bałem się zmian i nowych
sytuacji. Przez to wszystko popełniłem wielki błąd, który pociągnął za sobą
falę kolejnych. Nie wiem czy będę umiał to naprawić, ale spróbuję - mówił z
pasją i smutkiem.
- Zerwałem z tobą kontakt, ale nie chciałem tego uwierz mi,
tak bardzo tego nie chciałem. Próbowałem rozmawiać z Chloe, że to bez sensu,
ale prosiła mnie, a mi wydawało się, że przez to jak wygląda moje życie,
powinien jej dać wszystko. Wtedy jeszcze nie wiedziałem, dlaczego tak naprawdę
to zrobiłem. Ale o tym później. Nie umiałbym zakończyć znajomość przez rozmowę,
nie wypowiedziałbym tych słów, dlatego zachowałem się jak palant i wiem o tym -
spojrzał na dziewczynę, która przykryła się mocniej kołdrą i wpatrywała pustymi
oczami w niego. - Okłamywałem się, że przecież tak będzie lepiej i tak
mieszkamy w innych krajach. Wmawiałem sobie, że Chloe to jedyna osoba, której
potrzebowałem. Tymczasem im dłużej nie rozmawialiśmy tym bardziej zdawałem
sobie sprawę, jak mi z tym źle. Myślałem o tobie, gdy spotykałem się z Chloe,
przed snem wyobrażałem sobie nasze rozmowy, widziałem cię wszędzie. Cholera,
totalnie się w tobie zakochałem. Tak, dobrze słyszałaś kocham cię i nigdy mi to
nie przeszło, pomimo że próbowałem stłumić to uczucie - wybałuszyła oczy, zakryła
usta dłonią i zaczęła szlochać po cichu. - Dopiero po pewnym czasie
zrozumiałem, że zerwałem z tobą kontakt, bo bałem się, że to mnie przerośnie.
Jestem z Chloe i chciałem być wobec niej fair, a ty... zamieszałaś mi w głowie
i sprawiłaś, że poczułem coś czego jeszcze nigdy wcześniej nie doświadczyłem.
Bałem się tego, bałem się mocy uczucia i zmian, jakie będą za tym szły. Dlatego
wykonałem ten krok. Nigdy nie byłaś niczemu winna, nigdy nie dałaś mi powodu,
bym nie chciał utrzymywać znajomości, jesteś dziewczyną, o której marzyłem, gdy
byłem młodszy. Gdy szedłem do mam talent i widziałem tłumy dziewczyny oczami wyobraźni
i tą jedyną przy mnie - jesteś jej urzeczywistnieniem. Biję się w pierś do
czego doprowadziłem, że musiałaś cierpieć, to w jaki sposób się czułaś. Za
każdym razem kiedy śpiewamy z Leo "Why I got you on my mind?" myślę o
tobie i o tym, jak każde słowo jest prawdziwe i dokładnie wyraża co czuję.
Zamilkł. Patrzył na Weronikę, która prawie tonęła we łzach i
łamało mu się serce. Zastanawiał się co teraz zrobić. Wyjść? Zostać? Powiedzieć
coś? Milczeć? Stał w miejscu jak sparaliżowany.
- Cha...Cha...Charlie - wyjąkała po cichu, dygocząc. - Jest
mi tak zimno, czy ty... czy mógłbyś mnie przytulić?
Bez wahania ruszył do niej, usiadł na łóżku i przygarnął do
siebie, głaskając lekko po głowie. Jej skóra była zimna, rzadkie włosy, bez
problemu przechodziły Charliemu przez palce. Czuł jej kości pod cienką skórą.
Kiedy zdał sobie z tego wszystkiego sprawę pomyślał, że jak tylko przyciśnie ją
nieco mocniej, złamie ją. Łzy napłynęły mu do oczu i właśnie dlatego wzmocnił
uścisk, by go poczuła, by poczuła tę mieszankę miłości, żalu i desperacji.
Adela i Karol stali pod drzwiami niezauważeni, podsłuchując
całą rozmowę. Ada pomyślała, że Charlie świetnie się zachował, ale nie zdawała
sobie sprawy, że każde jego słowo było prawdziwe i z głębi serca.
Bo nie można udawać miłości, Charlie naprawdę kochał
Weronikę.
***
Leżeli wtuleni w siebie do wieczora. Międzyczasie
przychodziły pielęgniarki, które upominały Charliego, że nie może siedzieć na
łóżku Weroniki. Ironią była ich dbałość by przestrzegać zasad sanepidu, w
miejscu gdzie ludzie potrzebują bliskiego kontaktu z innymi. Po jakimś czasie
chłopak zauważył, że Werka ma spokojny miarowy oddech, odgarnął jej kosmyki z
twarzy i zauważył, że zasnęła. Ścierpła mu ręka od pozycji w jakiej leżeli, ale
nie dbał o to, nie chciał budzić dziewczyny, zasługiwała na odpoczynek.
***
Ukradkiem zerknęliśmy z Karolem do środka, a tam Charlie i
Wera przytulali się. Stwierdziliśmy, że wrócimy do domu, nie chciałam im
przeszkadzać, wystarczająco źle czułam się z tym, że podsłuchiwałam tak
prywatną rozmowę. Jednak czułam silną potrzebę kontrolowania sytuacji. Charlie
zachował się świetnie, jedyne co mnie martwi teraz, to co będzie gdy Wera
wyzdrowieje. Przecież Charlie ma dziewczynę, której raczej tak po prostu nie
zostawi. Sama prosiłam go, by wypowiedział te słowa, muszę zaplanować co dalej.
Wszystko idzie w dobrą stronę. Chyba. Mam nadzieję.
Prawda?
-------------------------------------------------------------------------------------------------------
Witam cieplutko, przewiduję jeszcze jakieś dwa może trzy rozdziały i epilog. Także już jesteśmy przy końcu, jak myślicie jak się zakończy?
Lia
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Dwa, trzy rozdziały i epilog?!
OdpowiedzUsuńPodoba mi się to ff. Nie kończy go xd
Jejku teraz mam dylemat kogo lubię bardziej. Leo czy Charliego?
Piękne były słowa, które powiedział od Chole na lotnisku.
Mam rozumieć, że Charlie kocha Were tak prawdziwie? To byłoby spełnienie marzeń!
Weronika jest cudowna i w pełni zasługuje na Charliego.
Ale bym chciała żeby byli razem...
Jestem bardzo ciekawa co będzie dalej więc czeekam
Rozdział jak zawsze niczego sobie.
Nie no żartuje! Jest superowy!
Kurde wydaj kiedyś książkę.
Do snapa <3
Dziękuję!
Usuń