#Rozdział 45 "Nuda veritas"



Tytuł: "Naga prawda"


W milczeniu, kurczowo obejmując siebie nawzajem, doszliśmy do mojego domu. Żadne z nas się nie odzywało. Oprócz tego, że warunki pogodowe były dosyć niekorzystne, to główna przyczyna tkwiła w czymś innym. Wiedzieliśmy, że będziemy musieli o tym porozmawiać, o tym wszystkim i chcieliśmy przełożyć ten moment jak najdalej się dało. Więc tak krok po kroku, zostawiając nasze ślady na śniegu, które były dla mnie kolejnym potwierdzeniem, że nie jestem tu sama, doczłapaliśmy do drzwi mojego domu. Rozwiesiłam przemoczone rzeczy na kaloryferach i wciąż w milczeniu ukradkiem przyglądałam się Leondre.
- Gdzie masz swoje rzeczy? - chłopak popatrzył na mnie pytająco. Dopiero po chwili zdałam sobie sprawę, że wypowiedziałam to pytanie po polsku. Odzwyczaiłam się już w rozmawianiu po angielsku. Powtórzyłam te same przetłumaczone słowa.
- Na lotnisku - odpowiedział. O rany, niech on do mnie mówi, tak się stęskniłam za tym głosem. Jakby czytając mi w myślach chłopak dodał - nie wiedziałem czy mnie nie odrzucisz i nie będę musiał wracać do Walii albo jak ewentualnie się uda, to gdzie się zatrzymam, więc zostawiłem w lotniskowej szatni. Swoją drogę, tania jest.
Uśmiechnął się do mnie. Skrzyżowałam ręce na piersi i odrzekłam:
- To zadzwoń na lotnisko i podaj mój adres, żeby przywieźli ci twoje rzeczy. Skoro zaoszczędziłeś na szatni to tu możesz dopłacić.
- Nie lepiej, żeby zawieźli je od razu do hotelu? - Bardziej stwierdził niż spytał.
- Nie, bo śpisz tutaj - popatrzył na mnie niepewnie. - Mamy trochę do pogadania, poza tym po co będziesz płacił za hotel, jak u mnie w domu jest miejsce.
Chwilę myślał, następnie bez słowa wyciągnął komórkę i wykonał poleconą przeze mnie czynność. Następnie wpatrywaliśmy się w siebie w milczeniu. Poszłam do swojego pokoju i z szuflady wyciągnęłam mały zeszyt. Zaniosłam go na dół i wręczyłam Leo.
- Co to jest? - był nieco zdenerwowany. Ruchem głowy pokazałam, żeby otworzył. Zaczął przekładać strony - to jest moja piosenka, a dokładnie tekst do "Hello"... przepisany jakieś siedem razy.
- Tak - potwierdziłam i usiadłam na przeciwko niego przy stole i podciągnęłam kolano pod klatkę piersiową. - Po tym, jak to wstawiliście, analizowałam tekst milion razy. Próbowałam się doszukać czegoś co sprawi, że piosenka będzie miała zupełnie inne znaczenie. Chciałam, żeby okazało się, że to nie o mnie, tylko jakieś twoje przeżycie z przeszłości. Chciałam cię usprawiedliwić, ale nigdy tego nie znalazłam.
Gdy tak spoglądał w zeszyt, włosy opadły mu na czoło, przysłaniając oczy. Zwykle dbał o swoją fryzurę, układał ją tyle czasu. Już dawno powinien pójść do fryzjera, ponieważ gdy kosmyki miał choć milimetr za długie, to bardzo go to drażniło. A teraz? Może to nowy wygląd sceniczny?
- Wiesz, że dużo przeszedłem - zaczął, odgarniając przy tym włosy do tyłu. - Chorowałem na depresję, co nie jest dla nikogo nowością. Pomogło mi, wyszedłem z tego, ale to wszystko siedzi wciąż w psychice. Jak już raz zachorujesz to nic tego nie zmieni, do końca życia jest się zarażonym. Po prostu czasem radzisz sobie lepiej, a czasem gorzej.
Przerwał na chwilę, a ja widziałam jak mu jest przykro, jak mu z tym ciężko. Chciałam usiąść mu na kolanach, roztrzepać włosy, pocałować w czoło i powiedzieć, że wszystko już w porządku. Nie mogłam jednak tego zrobić. Musimy umieć rozmawiać i na takie tematy. Dlatego tylko zapięłam bluzę, bo odczuwalna atmosfera w tym pomieszczeniu przyprawiła mnie o dreszcze.
- A wiesz też dobrze, że jestem emocjonalny - przełknął głośno ślinę i kontynuował - i wrażliwy... Wtedy w Polsce, było cudownie. Nigdy nie czułem się tak dobrze, jak z tobą. Wydaje mi się... zresztą mama mówi to samo - zaśmiał się na wspomnienie kobiety - że ja odczuwam wszystko mocniej. Jak kocham to na maxa, jak cierpię to totalnie. To się nazywa chyba borderline, czy coś. Było wspaniale, a potem wróciłem do Walii i miałem taką pustkę w sercu, taką olbrzymią i znów zaczęły się stany depresyjne. Odtrącałem wszystkich przyjaciół, bo widok, że byli szczęśliwi bolał mnie jeszcze bardziej. Pewnego wieczoru, czułem się tak pusty i wyzuty z pozytywnych emocji, że bardzo pragnąłem z tobą porozmawiać, żebyś mi powiedziała że wszystko jest super, że mnie kochasz i że wszystko będzie w porządku...
- A ja wtedy byłam u Karola i nie odebrałam - dokończyłam wpatrując się w stół.
- Potem rozmawialiśmy i...
- Byłeś zazdrosny o Karola - ponownie zakończyłam za niego zdanie. - Później długo myślałam nad moimi słowami i przykro mi było za to co ci powiedziałam. Łatwiej byłoby gdybyś wtedy powiedział, że masz tego borderline, zrozumiałabym dlaczego tak mocno odczuwasz zazdrość wobec mojego przyjaciela - smutny głos rozniósł się po pokoju docierając prosto do jego uszy. Może i do serca?
- Wtedy jeszcze nie wiedziałem, u psychologa byłem tydzień temu i wtedy mnie zdiagnozował i uświadomił - sprostował. - Potem mieliśmy okres milczenia i pomyślałem wtedy, że może potrzebujemy czasu. Było lepiej, czułem się dobrze i chciałem z tobą porozmawiać. Nie odbierałaś telefonu przez cały dzień, nie odpisywałaś na portalach - kiedy zobaczył, że chcę mu przerwać, szybko dodał - wiem, że to był ten czas gdy twoja mama trafiła do szpitala, ale ja nie wiedziałem. Przeglądając insta natrafiłem na...
- Stare zdjęcie rąk Karola i jego byłej, stwierdziłeś że to ja i że cię nie chcę, wymieniłam na kogoś innego - tym razem mnie nie powstrzymał.
Wziął głęboki wdech i mówił dalej, teraz zaczął się nerwowo bawić palcami.
- Napisałem tekst, jak to mam w zwyczaju. Trochę wypiłem za dużo. Charlie mnie zabrał do siebie. Pokazałem tekst i powiedziałem, że chcę nagrać piosenkę.
- Czyli Charliego nie zdziwiło, że pijany Leondre chcę nagrywać covery? - spytałam zaskoczona i lekko oburzona.
- Zdziwiło, dlatego mnie olał i kazał iść spać. Ale się uparłem, chciałem to zrobić, a że nasz manager od kilku dni chodził i nawijał tylko o tym, że najnowsza piosenka Adele w naszym wykonaniu to będzie hit, był zachwycony. Nagraliśmy. Poczułem się lepiej. Oddałem dużo zmartwień i podarowałem je tej piosence. Jeszcze tego samego dnia zmontowali  i wrzucili na nasz kanał - zrobił pauzę, a że nie byłam pewna czy już skończył to cicho zaczęłam:
- Na rehabilitację Zuzi schodzi za dużo pieniędzy, więc musiałam chodzić do hospicjum po szkole i pomagać za darmo. Oprócz tego nie mogłam sobie odpuścić szkoły, gdyż w tym roku mam egzaminy, a chcę się dostać do jakiegoś porządnego liceum. Pamiętam, że cieszyłam się nadchodzącym weekendem, tym że sobie odpocznę, że wyjaśnimy sobie nasze sprawy, ale wtedy weszłam do domu. Zobaczyłam mamę nieprzytomną w sypialni. Nie jestem w stanie opisać jak wtedy się czułam, ale jeśli  życie odebrałoby mi jeszcze ją, to ja bym sobie nie poradziła. Do tych wszystkich obowiązków i zmartwień, doszły jeszcze te związane z mamą i szpitalem. Nie miałam czasu na nic innego. Dosłownie, nie ładowałam nawet telefonu, bo o nim zapomniałam tyle miałam na głowie. A gdy usłyszałam ten cover to... - spojrzałam na Leondre i w tym samym momencie on popatrzył na mnie. W dużych brązowych tęczówkach widziałam tyle cierpienia. Zastanawiałam się czy ono równie dobrze widoczne jest w moich. Standardowo, nawet nie zorientowałam się, że płaczę, tylko poczułam łzę, która właśnie delikatnie spadła na moje spodnie. - I wiesz co? Nawet najgorsze nie było to, co te fanki mi pisały. Naprawdę miałam je gdzieś, choć na początku się przejmowałam. Ani ten tekst. Owszem bolał, ale najgorsze było to, w jaki sposób o mnie myślałeś. Nie ufasz mi Leondre, dlaczego mi nie ufasz? Wiem, że okłamałam cię z moją chorobą i żałowałam tego, ale wyjaśniliśmy to sobie. Dlaczego myślisz cały czas, że się tobą bawię? No powiedz mi, dlaczego?! - na koniec już nie wytrzymałam. Nie mogłam się doczekać kiedy będziemy mieli tę rozmowę za sobą. Myślałam, że się wzburzy, że zacznie krzyczeć albo chociaż podniesie głos, a wbrew moim przypuszczeniom, on zaczął delikatnie:
- Bo jesteś jedyna w swoim rodzaju i nie umiem zrozumieć dlaczego wciąż chcesz być z takim kimś jak ja - widząc mój zdumiony wyraz twarzy, zaczął wyjaśniać - też byłem zdziwiony, ale doszedłem do tego na spotkaniach z terapeutą. Nie chcę, żeby te słowa brzmiały tandetnie albo jak z jakiegoś filmu romantycznego, że ja powiem jaka jesteś w cholerę wyjątkowa, ty powiesz "czemu wybrałeś mnie?", a ja "to nie ja wybrałem ciebie, tylko ty mnie" i wszystko zakończy się sexem. Ale tak jest, może oprócz tego sexu, ale to już rozmowa na kiedy indziej - czy przede mną nadal siedzi Leondre? Sytuacja zmieniła się niemal diametralnie i teraz byłam w lekkim szoku. Leo, ten który potrafił mi płakać na kolanach w drugim dniu naszej znajomości, czy to on? - Nie byłem nigdy w związku, ale wiem, że nie znajdę drugiej takiej dziewczyny jak ty. Bo podobasz mi się w każdym stopniu. Każda twoja cecha charakteru, to jak wyglądasz. Cholera, nawet nie wiesz ile nocy przesiedziałem z kartką w ręku opisując jaka jesteś dla mnie niesamowita. Inspirujesz mnie...
- Cholera - zaczęliśmy mówić coraz szybciej, pochłaniając się wzrokiem -  nawet nie wiesz ile czasu przesiedziałam nad zeszytem rysując ciebie. Połowa mojego szkicownika to ty. Inspirujesz mnie - powtórzyłam samą prawdę.
- Będąc u terapeuty zdałem sobie sprawę z jeszcze jednej rzeczy. Uwielbiam z tobą spędzać czas i już wiem dlaczego - mówił odkrywczym tonem pełnym entuzjazmu. To nienormalne jak nasze uczucia przeskakiwały z jednej szalki na drugą. Tak jakby były telewizją i ktoś miał do nich pilot, przełączał  po kolei, w poszukiwaniu najciekawszego programu w sobotnie popołudnie.  - Bo czuję się przy tobie wyjątkowy!
- O matko, ja też! - wyrwało mi się przez przypadek. W naszej rozmowie chyba jednak nie było przypadków. Po prostu od początku serca przemawiały naszymi ustami, chowając umysł i zdrowy rozsądek w kąt.
- Tysiące osób mnie słucha, czytałem o sobie mnóstwo opinii, o moim talencie, unikatowości, ale nigdy się taki nie czułem. Raczej wciąż myśląc o sobie widziałem sfrustrowanego chłopca. Przy tobie jest inaczej. Czuję się dobry, nawet świetny, lepszy od innych. Może to narcystyczne, ale tak jest.
- Czy to zabrzmi tandetnie i jak z komedii romantycznej, jak powiem, że czuję dokładnie to samo i że przy tobie nie muszę się pilnować, aby być w stu procentach sobą, bo sama tego chcę? - wstałam gwałtownie i podeszłam do Leo.
Czułam przyciągnie między nami, byliśmy osobnymi biegunami, które po złączeniu stały się nierozerwalne. Więc gdy tylko nasze usta się złączyły, moje zmysły zaczęły świrować. Jego wargi były ciepłe i miękkie, dokładnie tak jak je zapamiętałam. Nie przestając go całować, jedną rękę włożyłam w jego włosy. Brakowało mi tej czupryny. Drugą ręką zaczęłam powoli sunąc po jego klatce piersiowej. Pod palcami czułam każde wgłębienie, zarysy lekkich mięśni. Brakowało mi jego bliskości.
Brakowało mi jego.
Po dłuższej chwili, cali zdyszani oderwaliśmy się od siebie. Patrzyliśmy na siebie, łapiąc oddech. Przyciągnął mnie do siebie i starannie objął. Położyłam głowę na jego torsie, a on oparł na mnie swój podbródek. Staliśmy tak, aż szepnął mi do ucha:
- W związku z tym, że postępujemy według planu wydarzeń w komedii romantycznej to kłótnie mamy już za sobą, teksty że jesteś jedyna też, pozostał nam już tylko sex - odsunęłam się od niego i zaśmialiśmy się.
- Leondre, czemu musiałeś zepsuć nawet taką chwilę? - udawałam złą, jednak przychodziło mi to z trudem.
Dziś wydarzył się jakiś cud przed świąteczny. Nie dość, że spadł śnieg, to mój chłopak do mnie przyjechał. Mój chłopak. Nareszcie ponownie mogę go tak nazwać.
Zaczynam wierzyć, że niektóre rzeczy są zapisane w gwiazdach.


***

 Obudziłam się w piątkowy poranek z najlepszym uczuciem jakie tylko mogło do mnie przyjść, a mianowicie spokojem. Wstałam, podeszłam do okna, za którym sypał majestatyczny śnieg i od razu wszystko było jakieś lepsze. Dziś wieczorem przyjeżdżali dziadkowie i Nikodem, który wróci razem z mamą. Babcia zabiera ze sobą uszka i pierogi. Barszcz już kisi się parę tygodni. Jeśli tylko czas mi pozwoli to dogotuję parę potraw i upiekę ciasta. Boję się trochę, że nie będzie kiedy. Trudno, najwyżej kupię w piekarni jakieś smakołyki, w tym przypadku jedzenie nie jest najważniejsze.
Zabrałam rzeczy i poszłam do łazienki, po drodze minęłam pokój, w którym spał Leo. Drzwi były uchylone więc zajrzałam do środka. Spał jak dziecko, wydawało mi się, że nawet miał delikatny uśmiech na twarzy, chociaż może mi się tylko przywidziało? W każdym razie na ten widok moje kąciki ust samoistnie ruszyły ku górze. Poszłam się ogarniać.
Wczoraj po naszej pełnej uczuć i emocji rozmowie, byliśmy wyczerpani. Mimo wszystko tak bardzo cieszyłam się, że wszystkie sprawy ostatecznie są jasne. Przygotowałam brunetowi pościel i łóżko w pokoju Nikodema. Kiedy to zobaczył trochę się skrzywił w grymasie:
- Nie mógłbym spać w twoim pokoju? - Spytał z nadzieją. - Na jakimś materacu albo nawet na ziemi?
Przypomniał mi, jak jednej nocy, został przy mnie, gdyż potrzebowałam jego obecności i wtedy właśnie spał na podłodze. Już miałam odpowiedzieć, żeby z garażu wyciągnął dmuchany materac, ale stwierdziłam - nie! Adela co ty robisz? Gość wyzwał cię na skalę całego internetu, a ty jeszcze sobie będziesz z nim urządzać jakieś piżama party? Oj, nie koleżanko! Trzymaj fason!
- Trzymaj fason - powtórzyłam po przekonującym głosie wewnętrznym. Leondre patrzył na mnie zdezorientowany, a ja szybko dodałam - Przykro mi, ale nie. Śpisz u Nikodema.
Podrapał się nerwowo po głowie, a gdy wychodził dodałam:
- Mimo, że bardzo doceniam to, że przyjechałeś i no... zależy mi, to wciąż czuję blizny po tych wydarzeniach i nie jestem w stanie od razu wrócić do tego co było wcześniej.
- Rozumiem, śpij dobrze - zamykając drzwi od mojego pokoju dodał. - Ksienzniczko.
Uśmiechnęłam się na tę próbę wypowiedzenia polskiego słowa. Znów miłe wspomnienia wracały, ale to nie znaczy, że wymazywały złe. Niestety o tych tak łatwo się nie zapomina.Chociaż kiedy jestem z nim to potrafię zapomnieć o całym moim świecie, wtedy Leondre się nim staje.
Zaczęłam przygotowywać śniadanie, planując dzisiejszy dzień. Po jakimś czasie do kuchni wszedł zaspany brunet.
- Dzień dobry - przetarł oczy, ziewając. Cholera, zbyt słodki. Punkt dla niego.
- Jak jesteś śpiący, to nie musiałeś jeszcze wstawać - odpowiedziałam, ignorując jego poranny urok osobisty. Zjedliśmy razem a ja przedstawiłam mu co musimy dziś zrobić.
- ...ale nie musisz jeździć ze mną w te wszystkie miejsca - zakończyłam. Leo oświadczył, że bardzo chętnie będzie mi dziś towarzyszył.
Spakowałam prezenty świąteczne do dwóch siatek i wyruszyliśmy. Pierwszym przystankiem na naszej liście był dom Werki. Dzwoniłam do drzwi trzy razy, ale nikt nie otworzył. Jak to jest, że jej nigdy nie ma w mieszkaniu? Byłam zdeterminowana, więc stwierdziłam, że tak łatwo nie odpuszczę. Pojechaliśmy do redakcji, tam gdzie pracuje pani Kasia, czyli mama przyjaciółki. Spytałam czy ma chwilkę. Widziałam, że jest zabiegana, zresztą jak zawsze, jednak odłożyła papiery i z wyczekiwaniem patrzyła na naszą dwójkę.
- Mam prezent świąteczny dla Weroniki, chciałam jej go dać osobiście, ale nie było jej w domu - powiedziałam przygnębiona. - Ostatnio prawie nie chodzi do szkoły i nie mam z nią kontaktu, bo nie odbiera telefonów. Odpisała mi tylko sms, że przeprasza ale jest zajęta i nie ma czasu. Martwię się o nią. Czy mogłabym ją złapać jutro? W Wigilię?
Pani Kasia musiała przetrawić moje słowa, następnie przykleiła sobie nieco sztuczny uśmiech do twarzy i odpowiedziała:
- Nie masz czym się martwić, Ada. Weronika się gorzej czuła, więc wolałam żeby przed świętami wyzdrowiała, bo w szkole i tak już są luźne lekcje. Po prostu ostatnio zajęła się redakcją razem ze mną i jej się to podoba, więc ma trochę mniej czasu, ale naprawdę wszystko w porządku. Co do waszego spotkania - przeciągnęła te kilka ostatnich wyrazów - to niestety, ale na święta jedziemy do rodziny do Warszawy, więc nas nie będzie.
Pokiwałam głową, przekazałam prezent mamie Wery i razem z Leo poszliśmy dalej. Słowa pani Kasi nieco mnie uspokoiły. Nie wiedziałam, że Werę interesuje  praca w gazecie. Ale cieszę się, że znalazła sobie zajęcie, mam nadzieję, że po świętach uda nam się spotkać. Jeżeli nie to będę się czaić na nią pierwszego dnia jak tylko wrócimy do szkoły. Strasznie za nią tęsknie.
Później, pojechaliśmy na umówione spotkanie z Emilką. Pielęgniarka, gdy tylko nas zobaczyła wyszczerzyła się od ucha do ucha. Zaprowadziła nas do Zuzi. Jak ja dawno nie widziałam tego szkraba! Od razu się we mnie wtuliła, a ja odwzajemniłam uścisk, przybliżając ją jak najbliżej mojego serca. Rozmawialiśmy, śmialiśmy się, na początku był delikatny kłopot z dwujęzycznością, ale jakoś sobie poradziliśmy. Dała mi taki zastrzyk pozytywnej energii, że czułam się jakbym dopiero wstała z łóżka. Na koniec spotkania przekazałam ukradkiem rodzicom Zuzi prezent ode mnie i Emilki, żeby włożyli go pod choinkę. Ale dziewczynka się ucieszy!
- Co kupiłaś Zuzia na święta? - spytał mnie Leo, kiedy już byliśmy sami.
- Bilet m&g na wasz koncert - odpowiedziałam. Teraz mogło się to wydawać trochę głupie, bo taki bilet bez żadnych problemów i za darmo może mi załatwić Leo. Ale jeszcze tydzień temu, nie miałam pojęcia, że sprawy odwrócą się niemal o sto osiemdziesiąt stopni. Chłopak pozostawił to bez komentarza.
Zatrzymaliśmy się w cukierni, ale nie byle jakiej. To właśnie tu mama zawsze kupowała wymyślne torty na nasze urodziny, moje i Niko. Pan, który prowadził sklep, był starszym cukiernikiem. Miałam pewność, że u niego kupię dobre, domowe wypieki i że wszyscy będą zachwyceni.
Już powinniśmy wracać do domu, ale została jeszcze jedna osoba. Karol. Było mi strasznie głupio jak się zachowałam. Jak zwykle, to nie była jego wina, to ja daje mu jakieś znaki, których sama nie jestem w stanie pojąć.

***

Drzwi się otworzyły i przed nami stanął Karol. Jego oczy skakały ode mnie do Leo z zaskoczeniem. Milczał, wydawał się zmieszany.
- Hej Karol - zaczęłam posyłając mu przepraszający uśmiech. Spojrzałam na Leo i w jego ojczystym języku powiedziałam - To możemy zrobić tak jak się umawialiśmy?
Chłopak kiwnął głową, odwrócił się i odszedł. Irytuję mnie jak oni nawzajem się traktują. Nawet cholera głupiego "cześć"? Będę musiała coś z tym zrobić, ale to już kiedy indziej.
- Chcesz wejść? - spytał. Pokręciłam głową, a Karol westchnął zrezygnowany.
- Karol, mam mało czasu, ale chciałam cię bardzo przeprosić - zaczęłam szybko. - Nic co się stało w czwartek nie było twoją winą. Nie powinieneś się z tym czuć źle. Przepraszam. Mam tu dla ciebie prezent, pracowałam nad nim prawie cały czas przez ostatni tydzień, mam nadzieję, że ci się spodoba - wręczyłam mu zapakowany prezent. Chłopak się rozpromienił i powiedział, żebym poczekała. Zostawił mnie na chwile samą, po czym wrócił z drobnym pakunkiem.
- A tu mam coś dla ciebie - fala ciepła wylała się na moje serce. Przyjęłam upominek i przytuliłam przyjaciela. Następnie podałam mu prezent dla Amy, żeby włożył jutro pod choinkę i już musieliśmy się żegnać.
- Cieszę się, że przyszłaś. Nie chciałbym być z tobą pokłócony na święta - przeniósł wzrok lekko w przestrzeń, jakby się w coś wpatrywał. Już miałam się odwrócić kiedy dodał - czyli z Leondre znów jesteście razem?
Chwilę wahałam się przed odpowiedzią.
- Tak - przygryzłam wargę, tak że poczułam posmak krwi w swoich ustach. - To trochę skomplikowane, ale obiecuję, że po świętach ci wszystko opowiem. Wiem, że w tobie mam zawsze wsparcie i dziękuję. Chcę, żebyś wiedział że we mnie też masz wsparcie. Dobrze?
- Dobrze.

***

Razem z prezentem, ciastami i Leondre, wróciliśmy do domu. Otworzyłam drzwi wejściowe i od razu zobaczyłam, że coś jest nie tak. W przed pokoju, w którym przez ostatni miesiąc było pusto, teraz stało tam pełno butów. Później z salonu zaczęli wychodzić.
Mama, Nikodem, babcia i dziadek. Stanęli przy choince. Czas się zatrzymał. Znów miałam rodzinę. Znów miałam bliskich przy sobie.
Znów czułam się wypełniona miłością. Bez zastanowienia podeszłam do nich i zafundowaliśmy sobie grupowego przytulasa, śmiejąc się głośno. Mój śmiech był prze łzy, ale te dobre.

Bo w końcu, nie wszystkie łzy są złe.

-------------------------------------------------------------------------------------------------------
Siemka!
O rany ta końcówka jest tak słaba -.- Ale znów mój największy wróg - czas. Ugh! Mam nadzieję, że mimo wszystko Wam się podoba.
Miłego dnia!
Lia

2 komentarze:

  1. Jakie słabe? Dziewczyno ty nigdy nie napisałaś czegoś słabo...
    Ten rozdział to sztos! 🔥
    Mam nadzieje, że uda mi się jeszcze coś tu napisać ale jak pisałaś w notce czas to najwiekszy wrog :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam, że tak późno odpisuję :( Dziękuję bardzo! <3

      Usuń