#Rozdział 45 "Nuda veritas"
Tytuł: "Naga prawda"
W milczeniu, kurczowo obejmując siebie nawzajem, doszliśmy
do mojego domu. Żadne z nas się nie odzywało. Oprócz tego, że warunki pogodowe
były dosyć niekorzystne, to główna przyczyna tkwiła w czymś innym.
Wiedzieliśmy, że będziemy musieli o tym porozmawiać, o tym wszystkim i
chcieliśmy przełożyć ten moment jak najdalej się dało. Więc tak krok po kroku,
zostawiając nasze ślady na śniegu, które były dla mnie kolejnym potwierdzeniem,
że nie jestem tu sama, doczłapaliśmy do drzwi mojego domu. Rozwiesiłam
przemoczone rzeczy na kaloryferach i wciąż w milczeniu ukradkiem przyglądałam
się Leondre.
- Gdzie masz swoje rzeczy? - chłopak popatrzył na mnie
pytająco. Dopiero po chwili zdałam sobie sprawę, że wypowiedziałam to pytanie
po polsku. Odzwyczaiłam się już w rozmawianiu po angielsku. Powtórzyłam te same
przetłumaczone słowa.
- Na lotnisku - odpowiedział. O rany, niech on do mnie mówi,
tak się stęskniłam za tym głosem. Jakby czytając mi w myślach chłopak dodał -
nie wiedziałem czy mnie nie odrzucisz i nie będę musiał wracać do Walii albo
jak ewentualnie się uda, to gdzie się zatrzymam, więc zostawiłem w lotniskowej
szatni. Swoją drogę, tania jest.
Uśmiechnął się do mnie. Skrzyżowałam ręce na piersi i
odrzekłam:
- To zadzwoń na lotnisko i podaj mój adres, żeby przywieźli
ci twoje rzeczy. Skoro zaoszczędziłeś na szatni to tu możesz dopłacić.
- Nie lepiej, żeby zawieźli je od razu do hotelu? - Bardziej
stwierdził niż spytał.
- Nie, bo śpisz tutaj - popatrzył na mnie niepewnie. - Mamy
trochę do pogadania, poza tym po co będziesz płacił za hotel, jak u mnie w domu
jest miejsce.
Chwilę myślał, następnie bez słowa wyciągnął komórkę i
wykonał poleconą przeze mnie czynność. Następnie wpatrywaliśmy się w siebie w
milczeniu. Poszłam do swojego pokoju i z szuflady wyciągnęłam mały zeszyt.
Zaniosłam go na dół i wręczyłam Leo.
- Co to jest? - był nieco zdenerwowany. Ruchem głowy
pokazałam, żeby otworzył. Zaczął przekładać strony - to jest moja piosenka, a
dokładnie tekst do "Hello"... przepisany jakieś siedem razy.
- Tak - potwierdziłam i usiadłam na przeciwko niego przy
stole i podciągnęłam kolano pod klatkę piersiową. - Po tym, jak to wstawiliście,
analizowałam tekst milion razy. Próbowałam się doszukać czegoś co sprawi, że
piosenka będzie miała zupełnie inne znaczenie. Chciałam, żeby okazało się, że
to nie o mnie, tylko jakieś twoje przeżycie z przeszłości. Chciałam cię
usprawiedliwić, ale nigdy tego nie znalazłam.
Gdy tak spoglądał w zeszyt, włosy opadły mu na czoło,
przysłaniając oczy. Zwykle dbał o swoją fryzurę, układał ją tyle czasu. Już
dawno powinien pójść do fryzjera, ponieważ gdy kosmyki miał choć milimetr za
długie, to bardzo go to drażniło. A teraz? Może to nowy wygląd sceniczny?
- Wiesz, że dużo przeszedłem - zaczął, odgarniając przy tym
włosy do tyłu. - Chorowałem na depresję, co nie jest dla nikogo nowością.
Pomogło mi, wyszedłem z tego, ale to wszystko siedzi wciąż w psychice. Jak już
raz zachorujesz to nic tego nie zmieni, do końca życia jest się zarażonym. Po
prostu czasem radzisz sobie lepiej, a czasem gorzej.
Przerwał na chwilę, a ja widziałam jak mu jest przykro, jak
mu z tym ciężko. Chciałam usiąść mu na kolanach, roztrzepać włosy, pocałować w
czoło i powiedzieć, że wszystko już w porządku. Nie mogłam jednak tego zrobić.
Musimy umieć rozmawiać i na takie tematy. Dlatego tylko zapięłam bluzę, bo
odczuwalna atmosfera w tym pomieszczeniu przyprawiła mnie o dreszcze.
- A wiesz też dobrze, że jestem emocjonalny - przełknął
głośno ślinę i kontynuował - i wrażliwy... Wtedy w Polsce, było cudownie. Nigdy
nie czułem się tak dobrze, jak z tobą. Wydaje mi się... zresztą mama mówi to
samo - zaśmiał się na wspomnienie kobiety - że ja odczuwam wszystko mocniej.
Jak kocham to na maxa, jak cierpię to totalnie. To się nazywa chyba borderline,
czy coś. Było wspaniale, a potem wróciłem do Walii i miałem taką pustkę w
sercu, taką olbrzymią i znów zaczęły się stany depresyjne. Odtrącałem
wszystkich przyjaciół, bo widok, że byli szczęśliwi bolał mnie jeszcze
bardziej. Pewnego wieczoru, czułem się tak pusty i wyzuty z pozytywnych emocji,
że bardzo pragnąłem z tobą porozmawiać, żebyś mi powiedziała że wszystko jest
super, że mnie kochasz i że wszystko będzie w porządku...
- A ja wtedy byłam u Karola i nie odebrałam - dokończyłam
wpatrując się w stół.
- Potem rozmawialiśmy i...
- Byłeś zazdrosny o Karola - ponownie zakończyłam za niego
zdanie. - Później długo myślałam nad moimi słowami i przykro mi było za to co
ci powiedziałam. Łatwiej byłoby gdybyś wtedy powiedział, że masz tego
borderline, zrozumiałabym dlaczego tak mocno odczuwasz zazdrość wobec mojego
przyjaciela - smutny głos rozniósł się po pokoju docierając prosto do jego
uszy. Może i do serca?
- Wtedy jeszcze nie wiedziałem, u psychologa byłem tydzień
temu i wtedy mnie zdiagnozował i uświadomił - sprostował. - Potem mieliśmy
okres milczenia i pomyślałem wtedy, że może potrzebujemy czasu. Było lepiej,
czułem się dobrze i chciałem z tobą porozmawiać. Nie odbierałaś telefonu przez
cały dzień, nie odpisywałaś na portalach - kiedy zobaczył, że chcę mu przerwać,
szybko dodał - wiem, że to był ten czas gdy twoja mama trafiła do szpitala, ale
ja nie wiedziałem. Przeglądając insta natrafiłem na...
- Stare zdjęcie rąk Karola i jego byłej, stwierdziłeś że to
ja i że cię nie chcę, wymieniłam na kogoś innego - tym razem mnie nie
powstrzymał.
Wziął głęboki wdech i mówił dalej, teraz zaczął się nerwowo
bawić palcami.
- Napisałem tekst, jak to mam w zwyczaju. Trochę wypiłem za
dużo. Charlie mnie zabrał do siebie. Pokazałem tekst i powiedziałem, że chcę
nagrać piosenkę.
- Czyli Charliego nie zdziwiło, że pijany Leondre chcę
nagrywać covery? - spytałam zaskoczona i lekko oburzona.
- Zdziwiło, dlatego mnie olał i kazał iść spać. Ale się
uparłem, chciałem to zrobić, a że nasz manager od kilku dni chodził i nawijał
tylko o tym, że najnowsza piosenka Adele w naszym wykonaniu to będzie hit, był
zachwycony. Nagraliśmy. Poczułem się lepiej. Oddałem dużo zmartwień i
podarowałem je tej piosence. Jeszcze tego samego dnia zmontowali i wrzucili na nasz kanał - zrobił pauzę, a że
nie byłam pewna czy już skończył to cicho zaczęłam:
- Na rehabilitację Zuzi schodzi za dużo pieniędzy, więc
musiałam chodzić do hospicjum po szkole i pomagać za darmo. Oprócz tego nie
mogłam sobie odpuścić szkoły, gdyż w tym roku mam egzaminy, a chcę się dostać
do jakiegoś porządnego liceum. Pamiętam, że cieszyłam się nadchodzącym
weekendem, tym że sobie odpocznę, że wyjaśnimy sobie nasze sprawy, ale wtedy
weszłam do domu. Zobaczyłam mamę nieprzytomną w sypialni. Nie jestem w stanie
opisać jak wtedy się czułam, ale jeśli
życie odebrałoby mi jeszcze ją, to ja bym sobie nie poradziła. Do tych
wszystkich obowiązków i zmartwień, doszły jeszcze te związane z mamą i
szpitalem. Nie miałam czasu na nic innego. Dosłownie, nie ładowałam nawet
telefonu, bo o nim zapomniałam tyle miałam na głowie. A gdy usłyszałam ten
cover to... - spojrzałam na Leondre i w tym samym momencie on popatrzył na
mnie. W dużych brązowych tęczówkach widziałam tyle cierpienia. Zastanawiałam
się czy ono równie dobrze widoczne jest w moich. Standardowo, nawet nie
zorientowałam się, że płaczę, tylko poczułam łzę, która właśnie delikatnie
spadła na moje spodnie. - I wiesz co? Nawet najgorsze nie było to, co te fanki
mi pisały. Naprawdę miałam je gdzieś, choć na początku się przejmowałam. Ani
ten tekst. Owszem bolał, ale najgorsze było to, w jaki sposób o mnie myślałeś.
Nie ufasz mi Leondre, dlaczego mi nie ufasz? Wiem, że okłamałam cię z moją
chorobą i żałowałam tego, ale wyjaśniliśmy to sobie. Dlaczego myślisz cały
czas, że się tobą bawię? No powiedz mi, dlaczego?! - na koniec już nie wytrzymałam.
Nie mogłam się doczekać kiedy będziemy mieli tę rozmowę za sobą. Myślałam, że
się wzburzy, że zacznie krzyczeć albo chociaż podniesie głos, a wbrew moim
przypuszczeniom, on zaczął delikatnie:
- Bo jesteś jedyna w swoim rodzaju i nie umiem zrozumieć
dlaczego wciąż chcesz być z takim kimś jak ja - widząc mój zdumiony wyraz
twarzy, zaczął wyjaśniać - też byłem zdziwiony, ale doszedłem do tego na
spotkaniach z terapeutą. Nie chcę, żeby te słowa brzmiały tandetnie albo jak z
jakiegoś filmu romantycznego, że ja powiem jaka jesteś w cholerę wyjątkowa, ty
powiesz "czemu wybrałeś mnie?", a ja "to nie ja wybrałem ciebie,
tylko ty mnie" i wszystko zakończy się sexem. Ale tak jest, może oprócz
tego sexu, ale to już rozmowa na kiedy indziej - czy przede mną nadal siedzi
Leondre? Sytuacja zmieniła się niemal diametralnie i teraz byłam w lekkim
szoku. Leo, ten który potrafił mi płakać na kolanach w drugim dniu naszej
znajomości, czy to on? - Nie byłem nigdy w związku, ale wiem, że nie znajdę
drugiej takiej dziewczyny jak ty. Bo podobasz mi się w każdym stopniu. Każda
twoja cecha charakteru, to jak wyglądasz. Cholera, nawet nie wiesz ile nocy
przesiedziałem z kartką w ręku opisując jaka jesteś dla mnie niesamowita.
Inspirujesz mnie...
- Cholera - zaczęliśmy mówić coraz szybciej, pochłaniając
się wzrokiem - nawet nie wiesz ile czasu
przesiedziałam nad zeszytem rysując ciebie. Połowa mojego szkicownika to ty.
Inspirujesz mnie - powtórzyłam samą prawdę.
- Będąc u terapeuty zdałem sobie sprawę z jeszcze jednej
rzeczy. Uwielbiam z tobą spędzać czas i już wiem dlaczego - mówił odkrywczym
tonem pełnym entuzjazmu. To nienormalne jak nasze uczucia przeskakiwały z
jednej szalki na drugą. Tak jakby były telewizją i ktoś miał do nich pilot,
przełączał po kolei, w poszukiwaniu
najciekawszego programu w sobotnie popołudnie. - Bo czuję się przy tobie wyjątkowy!
- O matko, ja też! - wyrwało mi się przez przypadek. W
naszej rozmowie chyba jednak nie było przypadków. Po prostu od początku serca
przemawiały naszymi ustami, chowając umysł i zdrowy rozsądek w kąt.
- Tysiące osób mnie słucha, czytałem o sobie mnóstwo opinii,
o moim talencie, unikatowości, ale nigdy się taki nie czułem. Raczej wciąż
myśląc o sobie widziałem sfrustrowanego chłopca. Przy tobie jest inaczej. Czuję
się dobry, nawet świetny, lepszy od innych. Może to narcystyczne, ale tak jest.
- Czy to zabrzmi tandetnie i jak z komedii romantycznej, jak
powiem, że czuję dokładnie to samo i że przy tobie nie muszę się pilnować, aby
być w stu procentach sobą, bo sama tego chcę? - wstałam gwałtownie i podeszłam
do Leo.
Czułam przyciągnie między nami, byliśmy osobnymi biegunami,
które po złączeniu stały się nierozerwalne. Więc gdy tylko nasze usta się
złączyły, moje zmysły zaczęły świrować. Jego wargi były ciepłe i miękkie,
dokładnie tak jak je zapamiętałam. Nie przestając go całować, jedną rękę włożyłam
w jego włosy. Brakowało mi tej czupryny. Drugą ręką zaczęłam powoli sunąc po
jego klatce piersiowej. Pod palcami czułam każde wgłębienie, zarysy lekkich
mięśni. Brakowało mi jego bliskości.
Brakowało mi jego.
Po dłuższej chwili, cali zdyszani oderwaliśmy się od siebie.
Patrzyliśmy na siebie, łapiąc oddech. Przyciągnął mnie do siebie i starannie
objął. Położyłam głowę na jego torsie, a on oparł na mnie swój podbródek.
Staliśmy tak, aż szepnął mi do ucha:
- W związku z tym, że postępujemy według planu wydarzeń w
komedii romantycznej to kłótnie mamy już za sobą, teksty że jesteś jedyna też,
pozostał nam już tylko sex - odsunęłam się od niego i zaśmialiśmy się.
- Leondre, czemu musiałeś zepsuć nawet taką chwilę? -
udawałam złą, jednak przychodziło mi to z trudem.
Dziś wydarzył się jakiś cud przed świąteczny. Nie dość, że
spadł śnieg, to mój chłopak do mnie przyjechał. Mój chłopak. Nareszcie ponownie
mogę go tak nazwać.
Zaczynam wierzyć, że niektóre rzeczy są zapisane w
gwiazdach.
***
Obudziłam się w
piątkowy poranek z najlepszym uczuciem jakie tylko mogło do mnie przyjść, a
mianowicie spokojem. Wstałam, podeszłam do okna, za którym sypał majestatyczny
śnieg i od razu wszystko było jakieś lepsze. Dziś wieczorem przyjeżdżali
dziadkowie i Nikodem, który wróci razem z mamą. Babcia zabiera ze sobą uszka i
pierogi. Barszcz już kisi się parę tygodni. Jeśli tylko czas mi pozwoli to
dogotuję parę potraw i upiekę ciasta. Boję się trochę, że nie będzie kiedy.
Trudno, najwyżej kupię w piekarni jakieś smakołyki, w tym przypadku jedzenie
nie jest najważniejsze.
Zabrałam rzeczy i poszłam do łazienki, po drodze minęłam
pokój, w którym spał Leo. Drzwi były uchylone więc zajrzałam do środka. Spał
jak dziecko, wydawało mi się, że nawet miał delikatny uśmiech na twarzy,
chociaż może mi się tylko przywidziało? W każdym razie na ten widok moje kąciki
ust samoistnie ruszyły ku górze. Poszłam się ogarniać.
Wczoraj po naszej pełnej uczuć i emocji rozmowie, byliśmy
wyczerpani. Mimo wszystko tak bardzo cieszyłam się, że wszystkie sprawy
ostatecznie są jasne. Przygotowałam brunetowi pościel i łóżko w pokoju
Nikodema. Kiedy to zobaczył trochę się skrzywił w grymasie:
- Nie mógłbym spać w twoim pokoju? - Spytał z nadzieją. - Na
jakimś materacu albo nawet na ziemi?
Przypomniał mi, jak jednej nocy, został przy mnie, gdyż
potrzebowałam jego obecności i wtedy właśnie spał na podłodze. Już miałam
odpowiedzieć, żeby z garażu wyciągnął dmuchany materac, ale stwierdziłam - nie!
Adela co ty robisz? Gość wyzwał cię na skalę całego internetu, a ty jeszcze
sobie będziesz z nim urządzać jakieś piżama party? Oj, nie koleżanko! Trzymaj
fason!
- Trzymaj fason - powtórzyłam po przekonującym głosie
wewnętrznym. Leondre patrzył na mnie zdezorientowany, a ja szybko dodałam -
Przykro mi, ale nie. Śpisz u Nikodema.
Podrapał się nerwowo po głowie, a gdy wychodził dodałam:
- Mimo, że bardzo doceniam to, że przyjechałeś i no...
zależy mi, to wciąż czuję blizny po tych wydarzeniach i nie jestem w stanie od
razu wrócić do tego co było wcześniej.
- Rozumiem, śpij dobrze - zamykając drzwi od mojego pokoju
dodał. - Ksienzniczko.
Uśmiechnęłam się na tę próbę wypowiedzenia polskiego słowa.
Znów miłe wspomnienia wracały, ale to nie znaczy, że wymazywały złe. Niestety o
tych tak łatwo się nie zapomina.Chociaż kiedy jestem z nim to potrafię
zapomnieć o całym moim świecie, wtedy Leondre się nim staje.
Zaczęłam przygotowywać śniadanie, planując dzisiejszy dzień.
Po jakimś czasie do kuchni wszedł zaspany brunet.
- Dzień dobry - przetarł oczy, ziewając. Cholera, zbyt
słodki. Punkt dla niego.
- Jak jesteś śpiący, to nie musiałeś jeszcze wstawać -
odpowiedziałam, ignorując jego poranny urok osobisty. Zjedliśmy razem a ja
przedstawiłam mu co musimy dziś zrobić.
- ...ale nie musisz jeździć ze mną w te wszystkie miejsca -
zakończyłam. Leo oświadczył, że bardzo chętnie będzie mi dziś towarzyszył.
Spakowałam prezenty świąteczne do dwóch siatek i
wyruszyliśmy. Pierwszym przystankiem na naszej liście był dom Werki. Dzwoniłam
do drzwi trzy razy, ale nikt nie otworzył. Jak to jest, że jej nigdy nie ma w
mieszkaniu? Byłam zdeterminowana, więc stwierdziłam, że tak łatwo nie
odpuszczę. Pojechaliśmy do redakcji, tam gdzie pracuje pani Kasia, czyli mama
przyjaciółki. Spytałam czy ma chwilkę. Widziałam, że jest zabiegana, zresztą
jak zawsze, jednak odłożyła papiery i z wyczekiwaniem patrzyła na naszą dwójkę.
- Mam prezent świąteczny dla Weroniki, chciałam jej go dać
osobiście, ale nie było jej w domu - powiedziałam przygnębiona. - Ostatnio
prawie nie chodzi do szkoły i nie mam z nią kontaktu, bo nie odbiera telefonów.
Odpisała mi tylko sms, że przeprasza ale jest zajęta i nie ma czasu. Martwię
się o nią. Czy mogłabym ją złapać jutro? W Wigilię?
Pani Kasia musiała przetrawić moje słowa, następnie
przykleiła sobie nieco sztuczny uśmiech do twarzy i odpowiedziała:
- Nie masz czym się martwić, Ada. Weronika się gorzej czuła,
więc wolałam żeby przed świętami wyzdrowiała, bo w szkole i tak już są luźne
lekcje. Po prostu ostatnio zajęła się redakcją razem ze mną i jej się to
podoba, więc ma trochę mniej czasu, ale naprawdę wszystko w porządku. Co do
waszego spotkania - przeciągnęła te kilka ostatnich wyrazów - to niestety, ale
na święta jedziemy do rodziny do Warszawy, więc nas nie będzie.
Pokiwałam głową, przekazałam prezent mamie Wery i razem z
Leo poszliśmy dalej. Słowa pani Kasi nieco mnie uspokoiły. Nie wiedziałam, że Werę
interesuje praca w gazecie. Ale cieszę
się, że znalazła sobie zajęcie, mam nadzieję, że po świętach uda nam się
spotkać. Jeżeli nie to będę się czaić na nią pierwszego dnia jak tylko wrócimy
do szkoły. Strasznie za nią tęsknie.
Później, pojechaliśmy na umówione spotkanie z Emilką.
Pielęgniarka, gdy tylko nas zobaczyła wyszczerzyła się od ucha do ucha.
Zaprowadziła nas do Zuzi. Jak ja dawno nie widziałam tego szkraba! Od razu się
we mnie wtuliła, a ja odwzajemniłam uścisk, przybliżając ją jak najbliżej
mojego serca. Rozmawialiśmy, śmialiśmy się, na początku był delikatny kłopot z
dwujęzycznością, ale jakoś sobie poradziliśmy. Dała mi taki zastrzyk pozytywnej
energii, że czułam się jakbym dopiero wstała z łóżka. Na koniec spotkania
przekazałam ukradkiem rodzicom Zuzi prezent ode mnie i Emilki, żeby włożyli go
pod choinkę. Ale dziewczynka się ucieszy!
- Co kupiłaś Zuzia na święta? - spytał mnie Leo, kiedy już
byliśmy sami.
- Bilet m&g na wasz koncert - odpowiedziałam. Teraz
mogło się to wydawać trochę głupie, bo taki bilet bez żadnych problemów i za
darmo może mi załatwić Leo. Ale jeszcze tydzień temu, nie miałam pojęcia, że
sprawy odwrócą się niemal o sto osiemdziesiąt stopni. Chłopak pozostawił to bez
komentarza.
Zatrzymaliśmy się w cukierni, ale nie byle jakiej. To
właśnie tu mama zawsze kupowała wymyślne torty na nasze urodziny, moje i Niko.
Pan, który prowadził sklep, był starszym cukiernikiem. Miałam pewność, że u
niego kupię dobre, domowe wypieki i że wszyscy będą zachwyceni.
Już powinniśmy wracać do domu, ale została jeszcze jedna
osoba. Karol. Było mi strasznie głupio jak się zachowałam. Jak zwykle, to nie
była jego wina, to ja daje mu jakieś znaki, których sama nie jestem w stanie
pojąć.
***
Drzwi się otworzyły i przed nami stanął Karol. Jego oczy
skakały ode mnie do Leo z zaskoczeniem. Milczał, wydawał się zmieszany.
- Hej Karol - zaczęłam posyłając mu przepraszający uśmiech.
Spojrzałam na Leo i w jego ojczystym języku powiedziałam - To możemy zrobić tak
jak się umawialiśmy?
Chłopak kiwnął głową, odwrócił się i odszedł. Irytuję mnie
jak oni nawzajem się traktują. Nawet cholera głupiego "cześć"? Będę
musiała coś z tym zrobić, ale to już kiedy indziej.
- Chcesz wejść? - spytał. Pokręciłam głową, a Karol
westchnął zrezygnowany.
- Karol, mam mało czasu, ale chciałam cię bardzo przeprosić
- zaczęłam szybko. - Nic co się stało w czwartek nie było twoją winą. Nie
powinieneś się z tym czuć źle. Przepraszam. Mam tu dla ciebie prezent,
pracowałam nad nim prawie cały czas przez ostatni tydzień, mam nadzieję, że ci
się spodoba - wręczyłam mu zapakowany prezent. Chłopak się rozpromienił i
powiedział, żebym poczekała. Zostawił mnie na chwile samą, po czym wrócił z drobnym
pakunkiem.
- A tu mam coś dla ciebie - fala ciepła wylała się na moje
serce. Przyjęłam upominek i przytuliłam przyjaciela. Następnie podałam mu
prezent dla Amy, żeby włożył jutro pod choinkę i już musieliśmy się żegnać.
- Cieszę się, że przyszłaś. Nie chciałbym być z tobą
pokłócony na święta - przeniósł wzrok lekko w przestrzeń, jakby się w coś
wpatrywał. Już miałam się odwrócić kiedy dodał - czyli z Leondre znów jesteście
razem?
Chwilę wahałam się przed odpowiedzią.
- Tak - przygryzłam wargę, tak że poczułam posmak krwi w
swoich ustach. - To trochę skomplikowane, ale obiecuję, że po świętach ci
wszystko opowiem. Wiem, że w tobie mam zawsze wsparcie i dziękuję. Chcę, żebyś
wiedział że we mnie też masz wsparcie. Dobrze?
- Dobrze.
***
Razem z prezentem, ciastami i Leondre, wróciliśmy do domu.
Otworzyłam drzwi wejściowe i od razu zobaczyłam, że coś jest nie tak. W przed
pokoju, w którym przez ostatni miesiąc było pusto, teraz stało tam pełno butów.
Później z salonu zaczęli wychodzić.
Mama, Nikodem, babcia i dziadek. Stanęli przy choince. Czas
się zatrzymał. Znów miałam rodzinę. Znów miałam bliskich przy sobie.
Znów czułam się wypełniona miłością. Bez zastanowienia
podeszłam do nich i zafundowaliśmy sobie grupowego przytulasa, śmiejąc się
głośno. Mój śmiech był prze łzy, ale te dobre.
Bo w końcu, nie wszystkie łzy są złe.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------
Siemka!
O rany ta końcówka jest tak słaba -.- Ale znów mój największy wróg - czas. Ugh! Mam nadzieję, że mimo wszystko Wam się podoba.
Miłego dnia!
Lia
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Jakie słabe? Dziewczyno ty nigdy nie napisałaś czegoś słabo...
OdpowiedzUsuńTen rozdział to sztos! 🔥
Mam nadzieje, że uda mi się jeszcze coś tu napisać ale jak pisałaś w notce czas to najwiekszy wrog :/
Przepraszam, że tak późno odpisuję :( Dziękuję bardzo! <3
Usuń