#Rozdział 43 "Conscientia mille testes"






Tytuł: "Sumienie to tysiąc świadków"



Po ostatniej sprzeczce z Chloe, Charlie dużo rozmyślał - o ich związku, o zakończonej przyjaźni, o Leo, jaki teraz jest i o tym, jak ludzie się zmieniają. Przeglądał zdjęcia, natrafił na te sprzed czterech lat, z wycieczki szkolnej do Londynu. Wtedy zacieśnił znajomość z Chloe, wcześniej tylko kojarzył ją z równoległej klasy. Te ostatnie kilka lat były niesamowite, tyle wydarzyło się w jego życiu, zarówno z muzyce jak i w miłości. Wciąż miał lekkie wątpliwości, ale jednego był pewien - chce zawalczyć jeszcze o ten związek.
W sobotę rano, gdy wszystko miał już dopięte na ostatni guzik, pojechał pod dom dziewczyny. Zadzwonił do drzwi. Po chwili w progu stanęła, kobieta w średnim wieku, zawsze uśmiechnięta i łagodna. Mama Chloe.
- Dzień dobry, jak się pani miewa? - zagadnął chłopak.
- Wszystko w porządku, Charlie - posłała mu promienny uśmiech. - Cieszę się, że wpadłeś, z tego co się zdążyłam zorientować, ostatnio trochę się pokłóciliście.
Chłopak podrapał się nerwowo po karku.
- Tak, ale chyba mam na to radę - odwzajemnił uśmiech. - Mogę wejść?
Kobieta pokiwała głową i przepuściła blondyna. Dopiero teraz zauważyła, że za plecami trzymał bukiet kwiatów. Czerwone róże. "Najbardziej popularne kwiaty na świecie - pomyślała. - Ale to facet, więc trzeba docenić gest". Zaśmiała się w duchu i wróciła do wcześniejszych czynności.
Charlie wziął głęboki wdech i delikatnie zapukał do pokoju nastolatki. Gdy usłyszał pozwolenie, wszedł niepewnie. Chloe miała zaskoczoną minę, ale gdy Charls, chciał coś powiedzieć, przerwała mu:
- Charlie, jak dobrze, że jesteś! - Gwałtownie zerwała się z łóżka i podeszła, żeby się wtulić w ukochanego.- Przepraszam, za moje zachowanie. Trochę mnie... czasem już wszystko mi się miesza i nie wiem co myśleć. Kocham cię bardzo.
Objął ją jedną ręką, gdyż w drugiej trzymał kwiaty. Ujął delikatnie jej czoło, następnie pocałował i rzekł:
- Też cię kocham i dobrze o tym wiesz - wręczył jej bukiet.
- Są piękne, dziękuję. - Znalazła wazon. Cała w skowronkach postawiła go na oknie.
Jej uczucia były całkowicie szczere. Charlie nie tracił dla niej na wartości, wręcz przeciwnie, stawał się coraz ważniejszy. Równolegle jednak,  był coraz bardziej sławny, a liczba fanek rosła. Miała pewność, że każda dziewczyna jakiejś gwiazdy, podziela jej uczucia. Starała się akceptować to każdego dnia, co wymagało dużej pracy. Wykonywała ją, ale czasem coś pękało i działo się właśnie to co ostatnio.
- Mam dla ciebie niespodziankę. - Do jej uszu doszedł głos Charliego. - Weź ze sobą najpotrzebniejsze rzeczy i ruszamy.
- Gdzie? - Spytała pozytywnie zaskoczona.
- Ach, Chloe! Nie znasz tego tekstu - pokazał cudzysłów palcami - gdybym ci powiedział, to już nie byłaby niespodzianka.
Zaśmiała się. Tak się cieszyła na myśl spędzenia tego dnia z Charliem, że zapomniała portfela i telefonu. Wzięła tylko okulary, bo leżały pod ręką, a następnie ruszyli w drogę.

***

Wryło mnie. Dosłownie, nie mogłam się ruszyć, byłam w takim szoku.
Kiedy dzisiejszego dnia, wróciłam do domu, zobaczyłam żółtą karteczkę w skrzynce na listy. Jednak nie to mnie zadziwiło, raczej to co było na niej napisane albo kto się podpisał.

Chciałbym się spotkać z Adą, sobota o 15 w restauracji, tej co zawsze.
Tata

Na początku pomyślałam, że to trochę dziwne, czemu po prostu nie zadzwonił? Szybko sobie przypomniałam, że zablokowałam jego numer. Ups. I co teraz? Nie mogę powiedzieć mamie, ani Nikodemowi. Czy ja w ogóle chce się z nim spotkać?
Usiadłam przy stole i wpatrywałam się w karteczkę. Jego styl pisania nic a nic się nie zmienił, nie musiałby się nawet podpisywać. Jako, że tyle rysuję, zwracam uwagę na charakter pisma i takie drobnostki. Odkąd od nas odszedł przeszłam przez piekło emocjonalne. Później kiedy pojechałam do niego z Nikodemem poczułam wolność od gniewu, a nawet swego rodzaju smutek, że nie traktowaliśmy go tak jak powinniśmy. Czy to było wystarczające, żeby się z nim spotkać? Oczywiście, że nie, ale podjęłam decyzję. 
Idę.

***

- Charlie, kiedy w końcu powiesz mi dokąd jedziemy? - pytała zaciekawiona dziewczyna mniej więcej co pięć minut.
- Nie wiem co masz z geografii, ale powinnaś się już domyślać gdzie zmierzamy - parsknął Charlie.
Dziewczyna przez następne kilka minut bacznie obserwowała wszystkie znaki, które mijali. Nagle krzyknęła:
- Czy my jedziemy do Londynu? - odwróciła rozentuzjazmowaną twarz w stronę chłopaka.
- Nie wiem - uśmiechnął się pod nosem.
Wkrótce dojechali na miejsce i dziewczyna nie miała już żadnych wątpliwości. Przed nimi rozpościerał się widok niezmiennie pięknego Londynu. Chłopak skręcił na parking i wysiadł z samochodu. Pomachał ręką, dając Chloe do zrozumienia, że tu wysiadają. Z bagażnika wyciągnął deskorolkę i duży plecak, czymś załadowany. W tym czasie zdziwiona dziewczyna zdążyła podejść i zapytała:
- Czemu nie jedziemy autem? Będziesz jeździł na desce?
- Bo będziemy jeździć metrem, czerwonymi autobusami, a najlepiej to by było, jakbyśmy się zgubili. No co? Samochodem byłoby nudno, poza tym chcę patrzeć cały czas na ciebie, a gdybym kierował to mogłoby być niebezpiecznie - dziewczyna się zarumieniła, a on pochwycił ją jedną wolną ręką i pocałował. Krótko i stanowczo. Po czym dodał - w plecaku mam twoje rolki, myślałem że może pojeździmy chwilę po Hyde Parku.
Chloe uwielbiała jeździć na rolkach. Zanim Charlie stał się taki popularny, często w sobotnie popołudnia wybierali się na przejażdżki. On na desce, ona na rolkach. Czasami po parku, ale również po mieście. Przez te wyprawy odkryli wspólnie wiele miejsc, nieodwiedzanych przez nikogo. To były ich miesjca. Później zaczęły się trasy, koncerty, mnóstwo wyjazdów. Nadrabianie zaległości w szkole, pomimo że Charlie miał fory, to wciąż były to stosy notatek, oprócz tego rodzina, znajomi. To wszystko składało się na fakt, że ich całodniowe wyprawy poszły w odstawkę. Od czasu do czasu Chloe sama brała rolki i jeździła, ale to nie dawało jej tyle szczęścia, co gdy robiła to z Charliem.
Dlatego tak bardzo się ucieszyła, gdy chłopak przedstawił jej swój plan. W Londynie wcześniej była może dwa - trzy razy, podobnie jak i blondyn.
Przejechali się London Eye, przespacerowali mostem Westminister, zrobili zdjęcia pod Big Benem, jechali na tyłach, na piętrze czerwonego autobusu, pośpiewali z chłopakiem, który grał na gitarze na ulicy, przeszli i podziwiali dzielnicę z graffiti, zjedli regionalne angielskie danie, czyli "rybę z frytkami". Późnym popołudniem wybrali się do Hyde Parku. Tam Charlie z plecaka wyciągnął rolki Chloe, a sam położył deskę na ziemi i ruszyli. Jeździli po krętych ścieżkach, co jakiś czas urządzali sobie małe wyścigi albo chwytali się za rękę i w taki sposób, ramię w ramię, spenetrowali cały park.
Dużo rozmawiali o nowościach w ich życiach, ale również o swoich problemach, smutkach, radościach, drobnostkach, w zasadzie poruszyli niemal każdy temat. W pewnym momencie Charlie chciał powiedzieć Chloe o Werce, chciałby znów się z nią przyjaźnić. Już otwierał usta, kiedy podbiegły do nich dwie nastolatki z krzykiem:
 - Charlie! Jesteśmy Bambino! Możemy zdjęcie?
Zatrzymali się i chłopak wypuścił dłoń blondynki, żeby uścisnąć fanki. Następnie nastolatki poprosiły Chloe, żeby zrobiła pamiątkowe zdjęcie ich trójce. Powoli wycofała się na rolkach, żeby dobrze wykadrować. Charlie stał w środku, a dziewczyny po bokach. Pstryk. Teraz dwie Bambino zwróciły się w stronę piosenkarza i pocałowały go w policzek. Pstryk. Charlie popatrzył niepewnie na Chloe, ona jednak uśmiechała się do dziewczyn. Na pożegnanie przytulili się i ruszyli w dwie różne strony.
- Zastanawiam się - zaczęła blondynka. - Czy w taki dzień jak dziś nie mógłbyś po prostu odmówić zdjęć? W nasz dzień?
Chłopak się spiął, dziewczyna najwidoczniej to poczuła, bo szybko dodała:
- Chodzi mi o to, że zawsze jesteś dla fanek i to jest super - tłumaczyła. - Ale, czy w jeden dzień w roku nie mógłbyś po prostu przeprosić i odmówić? To tylko dziesięć zdjęć z miliona. Czy to zrobi ci jakąś różnice?
Charlie chwilę milczał, a później odpowiedział, nie patrząc na nią:
- Mi to nie zrobi żadnej różnicy, uwielbiam jak ktoś do mnie podchodzi po zdjęcie i kiedy chce porozmawiać, jednak mógłbym z tego zrezygnować na jeden dzień bez problemu. Wiesz w czym jest rzecz? Co jeśli te dziewczyny nie mają pieniędzy, żeby pójść na koncert? Albo nie mogą? Albo każdy inny powód, cokolwiek. Są fankami, a co jeżeli jedyna okazja żeby zobaczyć mnie na żywo była właśnie dziś? Nie mógłbym odmówić zdjęcia, uścisku, krótkiej rozmowy, z tyłu głowy mając myśl, że to może być nasze jedyne spotkanie, które tyle dla nich znaczy.
Zapadła cisza. Jechali do wyjścia z parku. Kiedy Chloe przebierała rolki, rzekła:
- Jesteś wspaniałym idolem - posłał jej pełen wdzięczności uśmiech. - Tyle dla nich robicie, jak mało kto, wyciągacie z trudnych, życiowych sytuacji. Jesteś we właściwym miejscu Charlie.
Pociągnął ją za ręce, żeby podnieść z ławki, ujął jej twarz delikatnie w dłonie i powoli zaczął całować. Chloe pogłębiła ten gest. Trwało to trochę zanim się od siebie odlepili. Głównym powodem była starsza pani, która na ich widok rzuciła:
- Tylko jej czasem nie połknij! - Przeszła obok nich oburzona, a gdy już była trochę dalej, odwróciła się jeszcze na moment. Najwidoczniej nie była usatysfakcjonowana i musiała jeszcze dodać parę gorszy - Kto to widział, w miejscu publicznym tak się pokazywać. Idźcie do zoo, żeby mogli was pooglądać.
Młodzi oderwali się od siebie i razem patrzyli na odchodzącą kobietę. Przenieśli wzrok na swoje twarze i zaczęli się śmiać.
Po całym dniu spędzonym w Londynie, wrócili na parking i czekała ich jeszcze dwugodzinna podróż do domu. Jak tylko Charlie włączył silnik, dziewczyna od razu podkręciła grzanie. Pomimo tego, że byli ciepło ubrani, a zimy w Anglii nie były bardzo mroźne, trochę przemarzła. Charlie wyciągnął z bagażnika koc i czule okrył nim Chloe.
Dziewczyna niemal od razu zasnęła, oparta o szybę. Charlie co pewien czas zerkał na nią z ukosa i myślał o tym jaki wspaniały był dziś dzień. Może to dziwne, ale pomimo tego że Chloe była jego dziewczyną, dawno nie czuł się tak dobrze w jej towarzystwie. Idealnie. Nawet nie czuł się zbytnio źle, że nie pogadali o jego przyjaźni z Weroniką.
Zaparkował pod domem Chloe, około północy. Odpiął jej pas i wziął na ręce. Śpiąca wyglądała jeszcze bardziej uroczo. Jej twarz była rozluźniona, spokojna bez żadnej emocji, ale w pozytywnym znaczeniu. Ludziom powinno się robić zdjęcia kiedy śpią. To tylko uwydatnia urodę. Samoistnie się uśmiechnął na te myśli.
Wniósł ją po schodach do pokoju. Ułożył na łóżku i przykrył kołdrą. Gdy wychodził i chciał już zamknąć drzwi usłyszał:
- Dziękuję za ten dzień Charlie - wyszeptała.
- Ej! Czemu udawałaś, że śpisz? - spytał udając oburzonego.
- Chciałam, żebyś mnie wniósł - zachichotała. Podszedł do niej i pocałował w czoło.
- Dobranoc kochanie - delikatnie zamknął drzwi.
Przy wyjściu porozmawiał jeszcze chwilę z mamą dziewczyny, następnie wsiadł do auta i ruszył do domu. Gdy jechał tak w ciemności i samotności, rozmyślał. Teraz zaczął dostrzegać, że ten idelany dzień, nie był takowym do końca. Powinien się czuć perfekcyjnie, a odczuwał dziwny zgrzyt. Coś było nie tak, ale nie wiedział co.
- Kocham Chloe, tak bardzo ją kocham - powtarzał w kółko niczym mantrę, jakby wierząc że wbije sobie to do głowy i w końcu poczuje to w stu procentach.
Mały zgrzyt? Może drzazga, która została w jego sercu, po jednej dziewczynie z przeszłości?

***

Przyjechałam na miejsce. Poczułam mrowienie, chyba trochę się denerwowałam tym spotkaniem. Może jednak bardzo. Pchnęłam ręką ciężkie drzwi i weszłam do środka. Ładna, mała restauracja. Niegdyś przychodziliśmy tutaj co miesiąc całą rodziną Klimczyków i siadaliśmy na pierwszym piętrze przy oknie. Zamawialiśmy pizzę i mnóstwo coca coli. Taka mini tradycja. Rozejrzałam się po sali, ale nie odnalazłam żadnej znajomej twarzy. Podświadomie, wolnym krokiem skierowałam się po schodach w górę. Był tam. Wpatrywał się w szybę. Wzięłam głęboki wdech. Dam sobie radę, najwyżej usiądę blisko brzegu, aby w razie potrzeby uciec.
- Nie możesz biegać idiotko, od dwóch lat masz naciągnięty rdzeń kręgowy, jakbyś zapomniała - pomyślałam. Zbliżyłam się do stolika i wtedy tata odwrócił głowę w moją stronę. Raptownie wstał i niepewnie do mnie podszedł:
- Ada - uśmiechnął się nieśmiało. - Dobrze cię widzieć, siadaj - wskazał na krzesło drżącymi rękami.
Zastosowałam się do polecenia w milczeniu, lekko zaniepokojona. Kelnerka przyszła nas obsłużyć, zamówiłam tylko herbatę, gdyż nie byłabym w stanie nic przełknąć.
- Jakieś nowości? - spytał. Miał przyjazny wyraz twarzy, po trochę odnajdywałam w niej tatę z moich wspomnień, tego który się mną opiekował, który grał ze mną w kosza i bardzo mocno kochał. Kiedy się tak mu przypatrywałam dostrzegłam wiele nowych zmarszczek na jego licach. Ta sytuacja przysporzyła mnóstwo stresu każdemu, bez wyjątku.
- Nie, wszystko dobrze - odpowiedziałam i wzięłam łyk herbaty.
- A mama? - głos mu zadrżał.
- W porządku - powiedziałam w taki sam sposób. Adela, nie wiem czy pamiętasz, ale twoja mama jest w szpitalu! - Właściwie to nie do końca. Jest w szpitalu, miała zawał serca. Aktualnie już jest lepiej i lekarz powiedział, że na święta na pewno wróci do domu.
- Och, obawiałem się, że będą takie problemy z jej sercem - skomentował. - A Nikodem?
Na początku myślałam, że taktyka udawania, że nic się nie stało to dobry pomysł, ale zaczęło mnie to drażnić. Tak nie może być.
- Tato - zaczęłam odważniej. - Miałam nadzieję, że porozmawiamy trochę o tym wszystkim co się wydarzyło, a nie olejemy sprawę.
Przytaknął głową i milczał. Musiałam szybko pozbierać myśli i odezwałam się pierwsza:
- To może ja powiem, jak wygląda to z mojej perspektywy - spojrzałam na niego z ukosa. Nie popatrzył na mnie ani na moment, tylko grzebał widelcem w talerzu. - Ostatnie kilka lat nie dogadywaliśmy się w ogóle. Praktycznie od mojego wypadku coś... się popsuło. Nie zrzucam całej winy na otoczenie, bo to ja dosyć mocno się zamknęłam w sobie. Nie rozmawialiśmy, nie wiedziałeś co się u mnie dzieje, nie interesowałeś się, jednym słowem miałeś mnie w dupie...
- Nie, Ada nie chcę żebyś myślała w ten sposób - przerwał mi.
- Daj mi dokończyć, proszę. Potem będziesz miał okazję mówić - odparłam, on przytaknął i kontynuowałam. - W tej depresji pochorobowej trwałam dwa lata. Wera była przy mnie cały czas i bez niej już dawno bym odpuściła. Jednak pod koniec września poznałam osobę, chłopaka. Oprócz tego, że dał mi mnóstwo dobroci, piękna i miłości. Bardzo mnie skrzywdził. W między czasie ty odszedłeś, tak nagle, tak... podle - zatrzymałam się na chwilę, żeby się nie rozpłakać i kontynuowałam - Jak można odejść zostawiając kartkę na stole z niemalże zrzuceniem całej winy na nas? Mama, osoba, o której myślałam, że nie ma rzeczy, która jest w stanie ją złamać, nie poradziła sobie z tym. Ukrywała się dobrze, ale coś o tym wiem. Ta sprawa w sądzie, to... był najgorszy dzień w moim życiu - zalałam się łzami. Jeśli naprawdę wierzyłam, że uda mi się nie rozpłakać, to chyba nie znam siebie samej. - Naprawdę, to było gorsze niż dzień mojego wypadku, gorsze niż każdy dzień, kiedy emocje brały nade mną górę, gorsze od wyjazdu Leo - popatrzyłam na tatę, pewnie nie wiedział o co mi chodzi. - Bo osoba, która teoretycznie powinna być światłem w twoim tunelu, ściągnęła cię na ziemie. Mało tego, kopała cię kiedy bezsilny leżałeś. Tak się wtedy czułam.
Wzięłam serwetkę i zaczęłam wycierać policzki mokre od łez. Ciekawe czy kiedyś doczekam się tygodnia bez płaczu. Będę to musiała zapisać w pamiętniku, a raczej narysować.
- Ada, ja... uwierz mi też jest trudno... - gdy wypowiedział te słowa, to wezbrał we mnie taki gniew, że rozważałam zniszczenie kilku naczyń w pobliżu, ale się powstrzymałam, ciekawa co ma zamiar powiedzieć. - Praca biurowa bardzo mnie pochłonęła, ale pozwoliłem na to z pełną świadomością. Bo widzisz, byłem mężczyzną z pracą, ojcem dwójki dzieci i mężem dobrej kobiety. Jednak czegoś mi brakowało. Taką odskocznią od tego wszystkiego byłaś ty, a dokładniej nasza wspólna pasja, czyli koszykówka. Po wypadku, kiedy oznajmiłaś, że nawet nie chcesz słyszeć tego słowa, byłem w kropce. Nie miałem pojęcia o czym mam z tobą rozmawiać, jak cię rozbawić, co ciekawego ci opowiedzieć. Do tej pory wszystko kręciło się wokół sportu. Przez to, oddaliłem się od was i zdaje sobie z tego sprawę - splótł ręce, ale zauważyłam , że trzęsły się zanim to zrobił. - Im bardziej wchodziłem w natłok pracy, tym bardziej wy ode mnie uciekaliście.
Oburzyłam się i już otwierałam usta, żeby coś odpowiedzieć, lecz zdałam sobie sprawę, że to prawda. Zauważył moją reakcję. Mówił dalej:
- Nie miałem celu w życiu, wszystko kręciło się wokół pracy i zarabiania. Wracałem do domu i wszystko mnie dobijało. Nie umiałem rozmawiać z Nikodemem, nie umiałem rozmawiać z tobą, a twoja mama miała do mnie o to coraz więcej pretensji. Ciągłe kłótnie, praca, wyrzuty i obserwowanie jak dorastacie i uciekacie ode mnie, bo nie potrafiłem was zatrzymać sprawiło, że podjąłem takie a nie inne decyzje.
- Dlatego nazwałeś nas pasożytami i poszedłeś do młodszej laski? - zapytałam lekko sfrustrowana.
- Pod koniec wydawało mi się, że cała więź jaka nas łączyła została przerwana i byłem w domu tylko, żeby zarabiać pieniądze - westchnął ciężko. Zarówno dla niego jak i dla mnie ta rozmowa nie była łatwa. - A co do tej kobiety, już z nią nie jestem. Właściwie od miesiąca mieszkam sam. Była,nie wiem, chyba tylko pretekstem? Nie podobało mi się jak wygląda moje życie i potrzebowałem impulsu, żeby coś z nim zrobić, tak mi się przynajmniej wydaje - popatrzył na mnie, ale uciekłam wzrokiem i wbiłam go w podłogę. - Nie chcę, żebyście myśleli, że zamieniłem was na tamtą kobietę. Ona w tej opowieści nie gra żadnej roli.
Zaczęłam nerwowo jeździć dłonią po przedramieniu. Powoli układałam fakty, które przedstawił mi tata i wplatałam pomiędzy moje wspomnienia. To wszystko było mi tak trudno zaakceptować. Bo jak można wybaczyć, jeżeli twój tata właśnie powiedział ci, że nie czuł i może wciąż nie czuje z tobą więzi.
- Jednak trochę się zmieniło od naszego ostatniego spotkania  - przerwał moje rozmyślania.  - Wtedy kiedy przyjechałaś pod mój dom i dałaś mi... ten obrazek - wyciągnął go i pokazał.

" Rzuciłam okiem na rysunek. On był na nim, ja też tam była. Mój tata i ja.
Mała Ada siedziała tacie na barkach. Trzymała piłkę do koszykówki w rączkach. Była tak blisko kosza, kiedy tata ją podsadził. Bez taty tarcza wydawała się, jakby sięgała nieba, teraz to dziewczynka go sięgała. Gdyby podrzuciła piłkę nad siebie, mogłaby rozbić ten nieskończony błękit. Ale tego nie chciała, uwielbiała niebo. Dlatego w skupieniu, przygotowywała się do rzutu w obręcz, która dzięki tacie znajdowała się na wysokości jej oczu. Mężczyzna, zaś unosząc głowę do góry, wpatrywał się w twarz swojej córki. Cały promieniał z radości. Jego szczęście sprawiało, że delikatnie unosił się nad ziemią. Dziewczynka miała pod sobą słońce, nad sobą niebo, przed sobą cel. Wszystko co było dla niej najważniejsze."

- Dużo rozmyślałem o rodzinie, o was - głos mu się łamał. - Wtedy pod domem, powiedziałaś mi, że nie miałem szans i przeprosiłaś mnie za to, że mnie nie uratowałaś. Zdałem sobie sprawę, jak bardzo się zgubiłem i że potrzebuję was - spojrzał na mnie błagalnie.
- Jesteś taki sam jak Leondre - kręciłam z niedowierzaniem głową. - Najpierw demolujesz cały mój świat, a potem żałujesz i co ja mam teraz zrobić?
- Nie oczekuję, że przyjmiesz mnie z otwartymi rękami, ale nieprzypadkowo chciałem się z tobą spotkać. Wiedziałem, że mnie zrozumiesz albo chociaż spróbujesz - to zdanie wypowiedział mój tata. Ten sprzed laty... czy to możliwe? Czy to wczesny stan paranoi? Na samą myśl zaszkliły mi się oczy.
- Nie wiem, jak to się dzieje - zaczęłam zapłakana. - Ale tobie już dawno wybaczyłam. Potrzebuję czasu, wiesz że nie będzie od razu tak jak dawniej? Może już nigdy tak nie będzie.
- Wiem, ale nawet nie wiesz ile dla mnie znaczą twoje słowa - posłał mi uśmiech pełen smutku i wdzięczności. - Obiecuje, że nie zmarnuje tej szansy. Na razie rozmawiałem tylko z tobą. Nikodem i mama to cięższy orzech do zgryzienia, ale na te rozmowy też się szykuję.
Wstałam gwałtownie od stołu i wtuliłam się w niego mocno. Nie trwało to długo, ale wystarczająco, żebym zawarła w nim cały mój ból.
- Ada, skoro mi potrafiłaś wybaczyć to może temu swojemu Leondre też byś umiała? Nie znam sytuacji, ale myślę, że jesteś do tego zdolna - zatkało mnie, to... coś zupełnie innego.
- Nie, nie, nie - moje własne słowa odbijały mi się w uszach niczym echo. - Nie wiem, nie potrafię...nie, nie wiem...
Automatycznie zaczęłam recytować rap do "Stay Strong". Zawsze w trudnych chwilach w głowie miałam rapy Leo.I jego głos.

Zawsze w trudnych chwilach moją pierwszą myślą był Leondre.

---------------------------------------------------------------------------------------------------------
Hejka!
Jestem w siebie taka dumna, że udało mi się napisać dobrze, za pierwszym razem wyraz "rozentuzjazmowana" xD Zawsze miałam z tym problem! Mam nadzieję, że Święta mijają Wam dobrze :) Co do rozdziału, to jest w porządku, co myślicie? Nie było zbyt chaotycznie? 
Miłego dnia i mokrego dyngusa!
Lia

6 komentarzy:

  1. Charlie! Charlie! Duuużo Charlsa i Chloe! Kocham Cię za ten rozdzia!
    Oni są idealni chociaż to sama się trochę w tym gubie.
    "Kocham Chloe, tak bardzo ją kocham - powtarzał w kółko niczym mantrę, jakby wierząc że wbije sobie to do głowy i w końcu poczuje to w stu procentach" czyżbyś planowała rozbić ten idealny związek? Jeśli tak to proponuje wprowadzić nową bohaterkę (czt. Mnie) odwieczną fanke blondyna i zapoczątkować ich cudowną wspólną przyszłość.
    To co napisałaś, o tych zdjęciach i o spotykaniu z fanami, to było mocne i takie urocze w sumie.
    A teraz bardzo krótko o wątku Ady i jej taty, po prostu mnie zatkało, wgniotło w łóżko i dalej o tym myślę. To było genialne, jak ty potrafisz pisać i przekazywać emocje towarzyszące Twoim bohaterom jesteś niczym Cassandra opisująca relacje Aleca i Maryse 😄
    Baardzo dziękuje za ten rozdział jest cudowny! I jestem niezmiernie dumna za poprawne napisanie za pierwszym razem "rozentuzjazmowana" (ja pisałam to dwa razy 😂)
    Ps. Przemyśl moją sugestie apropo nowego związku 😁

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kogo ty próbujesz oszukać? Kochasz mnie za wszystkie rozdziały :3 Przemyślę tę propozycję nowej bohaterki. Jejku, jaki komplement, ale żeby tak porównywać do Cassie! Szok ^.^
      Dziękuję bardzo <3

      Usuń
  2. Jejku, jejku!!!
    Nie skończyłam czytać, ale (standardowo) muszę zacząć komentować już teraz!
    Jesteś gotowa?
    Hm?
    Mam nadzieję, że tak!
    O kurdeczka!! Charlie!! Jaki on jest cudowny!! Chloe nie ma nawet pojęcia jaki to skarb! (Pewnie ma, ale czułam, że muszę to powiedzieć xd). Wycieczka do Londynu... Te cudne miejsca, kurczę wiesz co? Powinnaś każdemu fundować bilet do WB za karę, że teraz mam taką presję by tam jechać!! Jak ja zasnę co? "chcę patrzeć cały czas na ciebie, a gdybym kierował to mogłoby być niebezpiecznie " on jest bardziej romantyczny niż mi się zdawało. Nosił na plecach rolki, które jak każdy wie, mało nie ważą, okrył ją kocykiem i wniósł do pokoju. Swoją drogą też "spałam" i tata wnosił mnie na górę. A ten cytat kocham: "Ludziom powinno się robić zdjęcia kiedy śpią. To tylko uwydatnia urodę. "
    Teraz czas na drugą część.
    Tata Ady... Z początku za nim nie przepadłam. Nie znałam go zwyczajnie, ale dziś jakoś go polubiłam. Muszę Ci powiedzieć, że jestem pod wrażeniem tego jak piszesz dialogi. Wychodzą tak naturalne. W większości fan-fików mam wrażenie, że te rozmowy są często mocno przerysowane i że dziwnym by było gdyby odbyły się w prawdziwym życiu, a u ciebie to jak inny świat. Wszystko jest takie spójne, a emocje adekwatne do tego co mówią bohaterowie (wbrew pozorom, łatwe to nie jest).
    Asik no super rozdział!! Inny troszkę, bo tu dłuuuugo wyczekiwany Charlie, tu wejście smoka i cudowna rozmowa (proszę więcej takich ;))
    PS Zdjęcie nawet jest śliczne xD
    Do snapa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem :)
      Jakbym miała tyle pieniędzy, żeby fundować takie wycieczki, to już dawno bym nie pisała jakiś fanfiction, pff :D
      O matko, dziękuję bardzo! Tak czytając ten komentarz dostałam nagle gęsiej skórki i nie wiem czy to zasługa głosu Reece'a ( bo sobie słucham hi hi), czy Twojego komentarza, ale raczej tego drugiego!
      Dobrze, postaram się, dziękuję BARDZO!

      Usuń