#Rozdział 30 "Errare humanum est"






Tytuł: "Błądzić jest rzeczą ludzką."




Kłamstwo ma krótkie nogi mówili. Chyba mieli rację. Zaprosiłam bruneta do swojego pokoju. Bez słowa usiadł na łóżku, natomiast ja w bezpiecznej odległości zajęłam krzesło naprzeciwko. Chwilę zbierałam myśli, zastanawiając się od czego zacząć.  Nie patrzyłam na Leo, ale czułam na sobie jego spojrzenie. Czekał cierpliwie, ale dobrze wiedziałam, że również się denerwuje.
- To będzie długa historia, lecz tym razem opowiem ci wszystko - oznajmiłam. Nic nie odpowiedział, więc odetchnęłam głęboko i zaczęłam - Mój tata zawsze był wielkim fanem koszykówki, próbował w nas tą miłość zaszczepić. Nikodem był co do tego sceptyczny, lecz ja od razu łyknęłam jego pasję. W przedszkolu oglądałam z nim każdy mecz NBA, mimo to że mama się denerwowała, że powinnam iść spać, nie mogłam opuścić żadnego meczu. Kiedy poszłam do pierwszej klasy podstawówki, tata zapisał mnie na zajęcia z kosza. Oczywiście były mega amatorskie, przecież miałam osiem lat, ale chodziło o kozłowanie, pierwsze próby rzutów, nabranie techniki. Oprócz zajęć w szkole, chodziłam też na boisko z tatą, to był taki nasz czas. Coś w czym rozumieliśmy się w stu procentach. Z wiekiem częstotliwość treningów się zwiększała, umiejętności też rosły. Tata zapisał mnie do klubu w Krakowie, niemal codziennie jeździłam tam by ćwiczyć. Następnie poszłam do pierwszej gimnazjum, a trener zapisał nasz zespół do rozgrywek ligowych. Dostałam swoją wymarzoną pozycję rozgrywającego. Jak na koszykówkę jestem niska, za to miałam dobry przegląd boiska, skutecznie wyprowadzałam akcje, a rzuty z dystansu może nie były idealne, ale wpadały dość często. Nie ukrywam, byłam dobra nawet bardzo. Cały sezon szło nam świetnie, oczywiście niektóre mecze przegrywaliśmy, ale w rankingu ogólnym prowadziliśmy. Nadszedł kwiecień - finał ligi, zakończenie sezonu. Mieliśmy grać o mistrzostwo ze świetnym wrocławskim zespołem. Ten mecz przeważał o wszystkim, to nie były tylko mistrzostwa Polski. Na tym meczu miał się pojawić trener kadry naszego kraju, w ten czas poszukiwał rozgrywającej do drużyny. W zależności od dyspozycji w tym dniu miałam być powołana ja albo dziewczyna z Wrocławia. Ciężko pracowałam na to wszystko, nigdy nie odpuszczałam i była przygotowana na mecz mojego ówczesnego życia. 
W ten dzień przyszłam na halę wcześniej, chciałam się rozgrzać i wtedy podeszła do mnie Anastazja, moja konkurentka o miejsce w kadrze i przeciwniczka w tamtym spotkaniu. Miałyśmy okazje się spotkać już wcześniej, nie polubiłyśmy się. Oznajmiła mi, że trener mnie szuka. Wyszłam zatem ciekawa, co trener chce mi indywidualnie przekazać. Przed halą nikogo nie było, obeszłam ją dookoła i nagle poczułam uderzenie czymś twardym, zimnym i chyba metalowym w plecy. Padłam na ziemię, ból mnie wręcz paraliżował. Leżałam na brzuchu, nie miałam siły wstać, ani nawet się przewrócić na bok. Bębniło mi w uszach, usłyszałam, jak ktoś krzyknął: " Co jej zrobiliście?". Najprawdopodobniej się przestraszyli i zaczęli uciekać. Jeden z nich, nawet nie wiem czy to był on czy ona, potknął się o moje nogi i spadł całym swoim ciężarem na mnie - wciągnęłam nerwowo powietrze, dopiero teraz się zorientowałam, że lecą mi łzy. Leo nie podszedł do mnie, nie przytulił, siedział nadal w tym samym miejscu, tworząc między nami większy dystans. Opowiadałam bardzo obrazowo i ze szczegółami, ponieważ doskonale to wszystko pamiętałam - usłyszałam trzask, poczułam ukłucie w karku, a ból przeszedł ze zdwojoną mocą po całym kręgosłupie. Podbiegły do mnie dwie osoby, jakaś pani i Werka. Myślałam, że to cierpienie się nigdy nie skończy, z każdą kolejną sekundą pragnęłam tylko by ktoś mnie dobił i żeby ta męka się skończyła. Nie wiem dokładnie co się działo później. Obudziłam się po kilku dniach w szpitalu, siedzieli przy mnie mama i tata, zawołali lekarza, który powiedział mi, że mam uraz rdzenia kręgowego, dokładniej jest on naciągnięty. Tylko, że to nie jest to samo co naciągnięty mięsień na nodze, kiedy ból przechodzi po dwóch dniach. Przez pół roku chodziłam na fizjoterapię i masaże. Mimo to uraz będę mieć do końca życia. Koniec z koszykówką, koniec z wszelką aktywnością fizyczną, koniec z pasją, koniec z marzeniami. Pamiętam, że od tego momentu zaczęliśmy się z tatą oddalać od siebie. Nie chciałam słyszeć już o koszykówce, przez to nie mieliśmy o czym rozmawiać. Po dwóch tygodniach spędzonych w szpitalu, gdy nikogo przy mnie nie było, przyszła Anastazja i zaczęła mnie przepraszać. Nie rozumiałam o co chodzi, ale kiedy powiedziała " to miało cię tylko uziemić, żebyś nie mogła zagrać meczu", zrozumiałam, że to ona stała za tym wypadkiem. Chciałam, żeby się przyznała, żeby powiedziała kto mi to zrobił. Wciąż przepraszała i oznajmiła, że nie może tego zrobić, że będzie mieć spieprzone życie...
- Dlatego wolała żeby tylko twoje było spieprzone? - przerwał podenerwowany. Nie mogłam doczytać się jego intencji, ale nie czułam ciepła, co sprawiało, że dystans wciąż między nami występował.
- Odczuwam ból w kręgosłupie dosyć często, jest znośny, czasem też kłuje mnie w klatce piersiowej i mam problemy z oddechem. Ostatnio, kiedy byłam w szpitalu to dlatego, że spadłam ze schodów i mnie przytkało. Nie mogę uprawiać żadnej aktywności fizycznej nie przez ból, który bym czuła, bardziej przez to, że jeden upadek może uczynić ze mnie kalekę do końca życia - zakończyłam. Dotknęłam koszulki, była cała mokra od moich łez. Serce waliło mi, jak szalone i czekałam na dalszy bieg wydarzeń.
- Adele - głos mu się załamał, a ja usłyszałam cząstkę mojego Leondre. Odchrząknął i znów zaczął chłodnym tonem - czemu mnie okłamywałaś? I to wielokrotnie, przecież park, wizyty u lekarza, nawet kiedy trzymałem już artykuł o tobie i o tym wypadku w ręce, wciąż mnie zwodziłaś - wyliczał z wyrzutem. W tej chwili uznałam, że to strasznie nie w porządku. Czy on nie widzi co to ze mną robi? Czy właśnie nie opowiedziałam mu historii która ograniczyła mi życie?
- Te wydarzenia - wyjąkałam - są dla mnie bardzo trudne. Mocno to wszystko przeżyłam, zamknęłam się na świat. Kiedyś byłam zupełnie inna.
- Nic nie rozumiesz - pokręcił głową. - Co jeśli bylibyśmy gdzieś razem i ktoś przez przypadek by cię szturchnął przechodząc i byś upadła? Nie wiedziałbym co się dzieje, co mam zrobić, jak ci mogę pomóc, nie znam polskiego, mógłbym przez niewiedzę przykuć cię do łóżka do końca życia.
Jego słowa brzmiały, jakby wszystko to moja wina - wypadek, niemoc, kłótnia. Wiem, że źle postąpiłam nie mówiąc mu, ale nie mam na to wpływu. Tego było już za wiele na moją głowę, na moje nerwy i na moje serce.
- Właśnie dlatego ci nie mówiłam, żebyś nie traktował mnie jak jakąś niepełnosprawną. Poza tym myślałam, że skoro możesz wybrać tysiące dziewczyn, to jeśli się dowiesz, jaka jest prawda, że jestem ograniczona, że nie mogę robić tylu fajnych rzeczy z tobą, to mnie...wymienisz - nie wiem czemu to powiedziałam. Pierwowzór w mojej głowie wyglądał inaczej. Miałam się bronić i na niego nakrzyczeć, a nie bełkotać jak mała dziewczynka. Czasem jednak umysł nie ma władzy nad ciałem, gdyż przejmuje ją serce.
- Ty nadal myślisz, że taki jestem? - spytał z niedowierzaniem. - Od naszego pierwszego spotkania myślisz, że jestem rozpieszczonym nastolatkiem, który o nikim nie myśli. Tyle razy pokazywałem ci, że tak nie jest, a ty wciąż masz mnie za takiego dupka? Jak ty sobie wyobrażasz ten związek skoro nawet mi nie ufasz i ciągle mnie okłamujesz?! - teraz już krzyczał, po raz kolejny dziś. Chciałam się rzucić na łóżko i wypłakać w poduszkę. Ale raz, nie powinnam się rzucać, gdyż lekarz mi zabronił. A dwa mój, chyba jeszcze, chłopak siedział właśnie na nim. Zalałam się łzami, mam gdzieś co sobie o mnie teraz myśli. Powinien mnie zrozumieć, ja kiedy opowiedział mi swoją historię to zrozumiałam.  
- Leondre! To wszystko boli, jak cholera, te wspomnienia, opowiadanie. Wtedy straciłam wszystko na czym mi zależało. Wszystko, rozumiesz? - ryczałam, trochę krzyczałam, sama nie wiem jak to nazwać. - Znamy się niecały miesiąc, to chyba normalne, że do niektórych rzeczy muszę się jeszcze przygotować. Niczego nie rozumiesz, nawet nie próbujesz zrozumieć. Też przeżyłeś swoje, więc powinieneś wiedzieć, jak to jest. Ty w swoim najgorszym okresie wolałeś myśleć o śmierci - wzdrygnął się, a ja ciągnęłam dalej - sam tak powiedziałeś, że wielokrotnie byś już z tym skończył gdyby nie mama. A ja? Cały czas walczyłam, szłam do przodu, płakałam prawie codziennie, ale o śmierci pomyślałam tylko raz. Wtedy w dniu wypadku, kiedy ból stawał się nie do wytrzymania! Jesteś tchórzem, jak ty w ogóle masz czelność mnie oceniać?!
Wiedziałam, że posunęłam się za daleko, ale on to także zrobił, więc grajmy fair. Gdy tylko skończyłam mówić, wstał i bez słowa ruszył do drzwi.
- Zamierzasz teraz wszystko zostawić, tak? Mnie zostawić i wyjść? - zatrzymał się. Stał tyłem do mnie, a ja szlochałam. Mimo całej tej złości, rozpaczy, lęków i tych wszystkich negatywnych emocji, chciałam tylko, żeby mnie zamknął w swoich ramionach i szepnął mi, że wszystko będzie dobrze. Że sobie poradzimy. Pragnęłam poczuć ciepło, rozpaczliwie tego chciałam. Stał chwilę, a gdy się poruszył, zrobił dokładnie naprzeciw moim myślom. Wyszedł bez słowa, trzaskając za sobą drzwiami. Zostawił mnie w takim stanie.
Patrzyłam na misia, który znajdował się na półce.
- Tym razem mnie nie obronisz - wychrypiałam. - Nawet nie potrafię cię naładować.


***

Mama Adeli siedziała w kuchni popijając gorącą, zieloną herbatę i martwiąc się o swoją jedyną córkę. Wróciła wczoraj późnym wieczorem, o dziwo dziewczyna już spała. Jednak nie to wzbudziło zaniepokojenie rodzicielki, ale to że Adela spała wtulona w swoją ulubioną maskotkę z dzieciństwa, co oznaczało, że albo oglądała Paranormal Activity albo z kimś się pokłóciła. Marta, bo tak miała na imię kobieta, wykluczyła pierwszą opcję, gdyż laptop był od wczoraj w stanie nienaruszonym. Poza tym ostatnim razem Adela tak wariowała po tym filmie, że już chyba nigdy w życiu go nie włączy, przynajmniej miała taką nadzieję. A więc pokłóciła się z kimś. To nie mogła być zwykła kłótnia. Nikodem? Nie, nic nie wspominał. Weronika? Nie było jej tu wczoraj, ponieważ zawsze jej obecność w domu Klimczyków naznacza zapach perfum Chanel. Ten, jak mu tam...Karol? Możliwe, ale nie sądziła, żeby to o niego chodziło, gdyż był taki jeden, który ostatnimi czasy mocno mieszał Adzie w głowie - Leondre Devries. Ciekawa była co się stało. Wydawać by się mogło, że skoro zakochali się w sobie po początkowych lodach, to już nic nie może wydarzyć się gorszego. A jednak. Herbata zdębiała, a Marta wciąż myślała co powinna zrobić. Dziś jest środa i teoretycznie nastolatka powinna być w szkole. Westchnęła głęboko i już wiedziała co zrobi.
Po kilku godzinach wysłała dwa Sms'y o krótkiej treści "APPP". Pół godziny później wszedł do domu dyszący Nikodem, a niedługo po nim zmachana Werka. Cała trójka usiadła przy stole.
- Co się stało? Alarm dotyczy Adeli? Nie było jej w szkole - spytała zaniepokojona Weronika. Marta opowiedziała im o całej sytuacji i o swoich podejrzeniach, następnie pokazała im kartkę, na której był rozrysowany cały plan. Młodzi zajęli się swoją częścią w tym czasie kobieta ruszyła do pokoju córki.


***

Każdy z nas ma choć jeden dzień typu "Nienawidzę świata, zostaje w łóżku na wieczność i nie wyjdę stąd już nigdy". Taki dzień dopadł mnie właśnie teraz, a dokładniej to wczoraj zaraz po wyjściu mojego, przynajmniej do wczoraj, chłopaka. Dochodziła 14, a ja czułam potworny głód. Może to i lepiej? Skupię się na czymś innym, zamiast na ciągłym rozmyślaniu i analizowaniu wydarzeń z wczoraj. Już mam tego dość. Fakt, często robię głupie rzeczy i mówię coś czego nie powinnam, zachowuję się jak małe dziecko, ale wczoraj nie zrobiłam żadnej z nich. Okay, okłamałam go, ale znamy się zaledwie miesiąc, a to dla mnie za krótki czas, by się w pełni przed kimś otworzyć. To on się zachował żałośnie. Zostawił mnie całą rozbeczaną, po prostu wyszedł bez słowa. Mam ochotę obwieścić to w całym internecie, żeby wszystkie faneczki dowiedziały się, że idealny książę Leondre Devries, wcale nie jest taki idealny! A ja wcale nie jestem taką szmatą, jak mówią! Przecież ja w ogóle nie jestem szmatą! A chrzanić to wszystko! I ryk od nowa.
Nagle usłyszałam pukanie do drzwi. Ugh, niech wszyscy dadzą mi zapłakać się na śmierć w spokoju! Osoba nie zastosowała się do moich myśli, bezkarnie weszła do pokoju i usiadła przy mnie. Mimo, że jej nie widziałam, bo znajdowałam się w pozycji "na naleśnika", wiem że to nie kto inny, a moja mama. Kochana kobieta, ale mogłaby sobie dziś darować, chyba że przyniosła jedzenie. Śmierć z głodu nie jest moją wymarzoną. Delikatnie wysunęłam głowę spod warstwy pościeli, powiodłam wzrokiem po polu widzenia, ale nigdzie nie dostrzegłam potencjalnej żywności. Ugh, życie jest do bani! Zakopałam się znów pod stertą pierzynek.
- Kochanie - doszedł do mnie delikatny, ale niepewny głos mojej mamy.- Pogadamy?
Zabrało jej się na pogaduszki? Coś od kilku dni się na to nie zapowiadało, prawie jej w domu nie widziałam. Zaraz jednak skarciłam się w myślach. Przecież ona pracuje, żebyśmy z Nikodemem mieli dobre życie, idiotko. Przygotowałam głos na spokojny, ale z nutą stanowczości i powiedziałam:
- Nie - wyszedł jednak niewyraźny bełkot. Czemu nigdy nie mogę powiedzieć czegoś jak chcę i co chcę?
-Hej, jesteś mi coś winna. W końcu pozwoliłam ci nie pójść do szkoły - powiedziała nadal tym samym głosem. Ona to jakoś potrafi nad tym panować. W dodatku szasta mocnym argumentem, nie wiem co odpowiedzieć, więc stwierdziłam, że zignoruję. - Taka jesteś? Dobra! - powiedziała, po czym wstała z łóżka. Nie spodziewałam się, że pójdzie tak łatwo, ale będę mogła wrócić do mojego planu śmierci przez utopienie się we łzach.
 Nagle usłyszałam głośną muzykę i piosenkę "Fat bottomed girls" jednego z moich ulubionych zespołów Queen.
- Chcesz mnie przekupić na głos Freddie'ego? - spytałam rozgoryczona. Sięgnęła po mocną artylerię. Usłyszałam, jak śpiewa poszczególne frazy.

Are you gonna take me home tonight.
Coś tam, coś tam firelight.
Nie znam tekstu hang out
Fat bottomed girls You make the rockin' world go round

Strasznie mnie to rozśmieszyło. Ech, jak ona to robi, że zawsze wie jak do mnie dojść? - Dobra, udało ci się.
Ściągnęłam z głowy wszelką pościel i usiadłam na łóżku, opierając się o ścianę. Wyraźnie zadowolona z siebie mama, ściszyła muzykę i przysiadła się obok.
- A więc, odpuściłam sobie ojcowską rozmowę a la "jeśli skrzywdzisz moją córkę, to ja skrzywdzę ciebie", teraz wiem, że nie można popełniać tego błędu - zaczęła tak naszą rozmowę, a ja się uśmiechnęłam.
- Skąd wiesz, że chodzi o Leondre? - kiedy wypowiedziałam jego imię głos mi zadrżał.
- Szybka analiza - przysunęła się do mnie, objęła ramieniem i przycisnęła do siebie. - A więc?
Westchnęłam tak mocno, że aż mi się zakręciło w głowie.
- Leondre nie wiedział, o moim wypadku. Nie miał pojęcia o problemach z kręgosłupem. Kilka razy go okłamałam, bo bałam się wyznać mu prawdę. Znalazł ten artykuł z gazety, który sobie zachowałam i się pokłóciliśmy - wyrzuciłam z siebie. Mama chwilę milczała i zapytała ze zdziwieniem.
- Właściwie czego się bałaś?
- Mamo, on jest gwiazdą, idolem tysiąca nastolatek - odpowiedziałam, przecież to oczywiste. - W każdej chwili może wymienić mnie na jakąkolwiek dziewczynę, szczególnie że nie oszukujmy się, urodą nie grzeszę.
Rodzicielka pokręciła głową, nie mogłam jednak odczytać jej wyrazu twarzy.
- Adela - zaczęła, jakby chciała zagrać na czas, żeby poukładać w myślach to co zaraz powie. - Ten chłopak cię skrzywdził na początku, ale również ty dałaś mu popalić. Opowiedział ci swoją historię i wtedy pokazał, że w pełni tobie ufa - chwilka milczenia, a potem kontynuowała. - Ty wcale nie bałaś się, że cię zostawi, bo dobrze wiesz, że by tego nie zrobił. Nie związałabyś się z kimś, kto by taki był. Ty po prostu bałaś się przyznać na głos przed samą sobą.
- Niby do czego bałam się przyznać? - zapytałam cicho.
- Tego, że jesteś ograniczona, co oznacza, że twój związek też będzie ograniczony, jak i wszystko inne.
Prychnęłam, to jest niedorzeczne.
- Mamo, przecież to wiedziałam! Lekarz jasno mówi "do końca życia zero ruchu".
- Owszem - potwierdziła. - Ale teraz jesteś w związku i masz wyrzuty sumienia, że twoja niepełnosprawność ogranicza osobę, na której ci zależy. A to błąd, bo to nie jest żaden problem dla Leo, któremu tak bardzo na tobie zależy .
Chyba ma rację. Ciągle zakrywałam się strachem o porzucenie, a tak naprawdę od początku chodziło o Leondre. Chciałam żeby żył pełnią życia i nie przejmował się moimi problemami. To chyba było głupie, w końcu to go wcale tak bardzo nie ogranicza. Nie musimy wszystkiego robić razem, spędzać każdej wolnej chwili. Jeśli ma ochotę na deskę może pójść z Charlie'm, na boisko z kolegami. Może robić co chce, a ja go... chyba nie ograniczam. Niby takie oczywiste, a nie zdawałam sobie z tego sprawy. Jest jeszcze jedna ważniejsza sprawa, którą zrozumiałam dopiero teraz. Po moim wypadku straciłam więź z moim tatą, który był wtedy dla mnie najważniejszy. Bałam się, że Leondre też stracę, wiem że to bez sensu. Ale ten wypadek tak namieszał w moim życiu, że jestem bardzo ostrożna.
Mama to chyba jedyna osoba, która umie odkryć co we mnie siedzi, kiedy nawet ja nie wiem.
- Masz rację mamo, teraz to do mnie dotarło tylko wiesz, co? - do oczu napłynęły mi łzy. - Mi naprawdę jest z tym ciężko, zresztą sama wiesz. Opowiedziałam mu całą moją historię, tak samo jak on mnie. Jednak zamiast zostać ze mną w tej trudnej chwili, on wyszedł. Nawet się nie obejrzał.
Dwie łzy spłynęły mi po policzkach. Mama zwinnie je otarła.
- Kochanie, doskonale rozumiem o co ci chodzi, w końcu sama przechodziłam z tobą przez cały ten okres, ale postaw się na miejscu Leo. Okay, nie zachował się najlepiej, ale jesteście jeszcze tak naprawdę dziećmi. Jesteście impulsywni i w wielu sytuacjach nie możecie wymagać od siebie nie wiadomo jakiej dojrzałości - przytuliła mnie jeszcze mocniej do siebie. - Ale wiesz co? Ty sobie przemyślałaś wszystko i on na pewno też. Teraz musicie ze sobą porozmawiać.
- Masz rację, wiem to, ale chyba nie jestem jeszcze gotowa - położyłam głowę na jej ramieniu. - Bardzo mnie to wszystko boli.
- Wiem, słońce - pogłaskała mnie po włosach. Jednocześnie usłyszałam, że wyciągnęła komórkę z kieszeni. Po chwili do pokoju weszła Werka i Nikodem.
- Cześć Adelciu - zaczęła zmartwiona przyjaciółka. - Mam dwa bilety do kina, chyba na najgłupszą komedię w dziejach! Rozumiesz to? Nie możemy zrezygnować z takiej okazji - uwielbiam ten jej entuzjazm, pamiętam jaki był wielki, kiedy mówiła o koncercie bam.
- A ja - tym razem to Nikodem. - was zawiozę i mam trochę kasy na karcie, więc dwa duże zestawy się szykują! W dodatku zgadnij co puścimy w samochodzie!
- Nie wiem - odpowiedziałam, ale nie mogłam powstrzymać uśmiechu.
- "Queen Greatest Hits"! - Weronika i Nikodem mieli dwa wielkie banany na twarzy, a ja wybuchłam śmiechem. Popatrzyłam się na mamę.
- To ty wezwałaś "APPP"? - spytałam.
- Może - odwróciła wzrok i wstała z łóżka. - No, a teraz ubieraj się i jedziecie! Film nie zając, ale i tak może uciec.


***

W drodze do kina, zaczęłam wydzierać się na cały głos, bo znam każdą ich piosenkę na pamięć. Ostatnie "APPP" zwoływaliśmy, kiedy Nikodem dostał kosza od dziewczyny w drugiej gimnazjum. Jest to skrót od : " ALARM Pilnie Potrzebne Posiłki" i można go wykorzystywać  tylko w sytuacjach nagłych. Taki trochę 112. Zwykle uczestniczymy w tym ja, Werka, Niko, mama, niegdyś też zdarzało się, że tata i mama Weroniki, ale teraz została już tylko nasza czwórka. Od czasu mojego wypadku, nie zwoływaliśmy "APPP" ani razu. Wtedy sytuacja stała się zbyt poważna na taką zabawę. Poza tym wydawało mi się, że z tego wyrośliśmy. Tymczasem to miłe zaskoczenie wrócić do dawnych czasów. Niko poszedł z nami do kas w kinie, kupił wszystkie potrzebne rzeczy i rozkazał, że w razie potrzeby mamy natychmiast do niego dzwonić. Pożegnaliśmy się i w pośpiechu weszłyśmy do sali kinowej.
Świetnie się bawiłam na tej komedii. Była tak głupia i tak idiotyczna, ale w takie dni jak dziś, wręcz idealna. W genialnych humorach stwierdziłyśmy, że teraz czas na kawę i ciastko. Kątem oka widziałam wielki znaczek Starbucksa, ale nie chciałam tam iść. Tamtejsza kawa nie należy do najlepszych, a drogie to wszystko jak nie wiem. Zatem wyszłyśmy z galerii i przewędrowałyśmy kilka ulic, w końcu znajdując małą, klimatyczną kawiarenkę. Zamówiłam duże latte i sernik. Kocham sernik!
Popijając kawę, zaczęłyśmy rozmawiać o przyczynie mojego smutku. Powiedziałam Werze co i jak. Powinna wiedzieć, zasługuje na to by być z nią w stu procentach szczerą.
- Tak po prostu wyszedł? Myślałam, że tak tylko dzieje się na filmach, żeby dodać dramatyzmu - stwierdziła oburzona.
- Nawet się nie obejrzał - potwierdziłam. - Wera, dość już o tym. Zostawmy ten temat, jest tak wesoło, APPP udało się świetnie. Nie psujmy tego.
Przyjaciółka od razu podłapała zmianę tematu i resztę dnia spędziłam w świetnej atmosferze. Wieczorem całą czwórką graliśmy w klasyk, czyli "Monopoly". Nikt nie lubi tej gry, ale ma coś takiego wciągającego w sobie. Werka wygrała, stworzyła tyle hoteli, że ja, Niko i mama staliśmy się bankrutami z długami u niej. Potem Nikodem odwiózł Weronikę do domu i poszliśmy spać.
Głowę miałam wtuloną w pluszowego misia. Dodawał mi otuchy, mimo że czułam się już o wiele lepiej. Ale ten pluszak dawał mi coś więcej niż poczucie bezpieczeństwa.

Może to głupie, ale...dawał mi ciepło, którego potrzebowałam.


--------------------------------------------------------------------------------------------------------- 
Dzień doberek!
Dziś ostatni dzień wakacji... ale za nim o tym, to najpierw o rozdziale. Ech, trochę jest pogmatwany. Mam nadzieję, że wszystko zrozumieliście i przekazałam tymi zdaniami to co chciałam przekazać. Ten rozdział był bardzo oporny, to już nie moja wina, że tak się uparł. Jestem ciekawa czy się domyślaliście co stało się Adeli? Czy było to przewidywalne? I co w ogóle myślicie o tym rozdziale? Baaaardzo proszę o komentarze z odpowiedzią na te pytania :) 
Jutro 9 to dla mnie godzina zero. Jak wiecie bądź nie, idę do liceum. Dostałam się do tego, do którego chciałam. Jeśli macie jakieś pytania, chętnie na nie odpowiem :) Jestem mega podekscytowana. Trochę też zestresowana, ale tak pozytywnie. Liczę na to, że będzie dobrze :) 
Co do rozdziałów, planuję wrócić do systemu " każdy poniedziałek". Na pewno nie częściej i mam nadzieję, że nie rzadziej. To postawiłam sobie za cel i powinno mi się udać. 
Wakacje tak szybko mi minęły, były cudowne, niezapomniane i naładowały mnie pozytywną energią, która sprawia że gotowa jestem stanąć przed drzwiami nowej szkoły.
Mam nadzieję, że w roku szkolnym mnie nie opuścicie :)
Miłego ostatniego dnia wakacji :)
Lia 

9 komentarzy:

  1. Jak myślisz? Podoba mi się czy nie?
    Hm?
    Głupie pytanie! Jasne, że mi się podoba! Jest świety! Serio!
    Uwielbiam twoje rozdziały i totalnie się wyłączam podczas czytania.
    Jesteś taką wróżką :)
    ZUPEŁNIE nie spodziewałam się takiej przeszłości. Myślałam, że to jest choroba typu astma, a nie takie "kalectwo". Bardzo dobrze to wszystko opisałaś i wiesz, widziałam tam ciebie. Koszykówka - siatkówka, parę razy w tygodniu, liga, oddanie.
    Nie spodziewałam się takiego zachowania po Leo. Sądziłam raczej, że ją zrozumie, przytuli, pocieszy, a tu mamy odwrotność.
    "Czasem jednak umysł nie ma władzy nad ciałem, gdyż przejmuje ją serce." - to w 100% nadaj się do zapisania w Światowej Księdze Najpiękniejszych Cytatów
    "- Tym razem mnie nie obronisz - wychrypiałam. - Nawet nie potrafię cię naładować." - nawet nie wiem jak to skomentować.
    Uwielbiam mamę Adeli. Jestem pełna podziwu, że tak dobrze potrafisz wcielić się w te wszystkie sytuacje i oddać te emocje, a to co mówi jej mama jest bardzo dojrzałe i nie do końca wierzę w to, że pisała je 16-letnia dziewczyna.
    APPP to kolejny trafny pomysł.
    I kolejny świetny cytat:
    " Ale ten pluszak dawał mi coś więcej niż poczucie bezpieczeństwa.
    Może to głupie, ale...dawał mi ciepło, którego potrzebowałam."
    Rozdział superaśny!!!
    Zgadywałabym, ale tyle razy mnie już zaskoczyłaś, że chyba nie ma co xD
    Wzajemnie i do następnego xoxx

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ooo zawsze chciałam być wróżką! ^.^ No dobra nie chciałam, ale fajnie by było! Jak wiesz mam więcej cytatów do zapisania w Światowej Księdze Najpiękniejszych Cytatów, normalnie już jestem gotowa być własna xD Dziękuję bardzo mnie to cieszy :)
      Do następnego, mam nadzieję, że u cb!

      Usuń
  2. Noooo halooo Paranormal Activity nawet straszne nie jest!
    Wrócę później jak będzie czas! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A właśnie, że jest :'( Dobra zapracowana dziołcho xD

      Usuń
  3. Hej, Cześć witam Asia!
    Od samego rana mam nieziemski humor od niepamiętnych czasów i przez to jestem tak zabiegana że szok xD :D.
    Ale do rozdziału, kom będzie krótki wybacz.
    Ta sprawa z koszykówką i wgl no...Wielkie wow! Tego się nie spodziewałam naprawdę przykro mi z tego powodu...być tak ograniczonym do końca życia. Kurcze Adelka, najszczersze kondolencje. To jest takie smutnee. Ale wiesz co jest gorsze Leooo elo pomelo xD. Dupeek. Naprawdę? ?.JAK.MOŻNA.ZOSTAWIĆ.DZIEWCZYNĘ.W.TAKIM.STANIE? Ty jesteś taka podła Asiaaa. Powinien zrozumieć przytulić pocieszyć doradzić (ty wiesz jak to zrobić 😂 <3 Pozdrawiam Cię!)
    I ogólnie poprawa Leoo!
    Ja zawze chciałam iść do Starbucks'a *nwm czt dobrze napisałam* a nigdy nie byłam. Mieszkam w Rzeczowie a ty nie ma Starbucks'a..to nie fair!
    Nie odpowiem na pytanie z notki bo się nie domyslilam😂😂
    U cb w szkole fajnie u mn fajnie i wszystko jest fajne. Czyż świat nie jest piękny!?
    Mogłabym zarazić moją pozytywną energia cały świat😂
    Dobranocki Asiuu <3
    ~~Malkin😂💗

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzień doberek Kinga :)
      Leo elo pomelo hahahah xD Ej, to nie ja, to on! Co ja mogłam zrobić? Zrobił co chciał. Również pozdrawiam! Starbucks to nie jest żadna rewelacja, bo jest mega drogo, a wcale te napoje nie są jakieś wybitnie dobre ;) Oczywiście, że jest piękny :)
      Dziękuję bardzo!

      Usuń
  4. SIEMANECZKOOOO!!
    JESTEM! PRZEPRASZAM, ŻE DOPIERO TERAZ, ALE NIE MIAŁAM WCZEŚNIEJ CZASU...
    JEJUUU, ILE TU SIĘ WYDARZYŁO!
    MASAKRA!
    ZACHOWANIA ZARÓWNO LEO JAKI I ADELI NIE NALEŻAŁO DO NAJLEPSZYCH...
    ALE LEO ZDECYDOWANIE NIE POWINIEN TAK PO PROSTU WYJŚĆ...
    CO ON SOBIE MYŚLAŁ?
    WYJDZIE I KONIEC?
    OOOOOO NIEEEE, CO TO TO NIE.
    MAJĄ SIĘ SPOTKAĆ I POROZMAWIAĆ A POTEM I ŻYLI DŁUGO I SZCZĘŚLIWIE!
    ROZUMIESZ!????
    PISZĘ CAŁY CZAS CAPSLOCKIEM ALE TRUDNO XD
    NIE MUSZĘ STAWIAĆ KROPEK I WIELKICH LITER XDDD
    TAKIEJ PRZESZŁOŚCI ADELI... W SUMIE TO TROCHĘ SIĘ SPODZIEWAŁAM, ALE MYŚLAŁAM, ŻE MIAŁA JAKIŚ WYPADEK SAMOCHODOWY CZY COŚ...
    BIEDACTWO, STRACIŁA PASJĘ I ZDROWIE...
    NO DOBRA, NIE WIEM CO JESZCZE NAPISAĆ... XD
    A! ZAPRASZAM DO MNIE NA ROZDZIAŁ I CZEKAM NA NEXTA!
    ROZDZIALIK SUPI DUPI!
    KOCHAM!
    ~PAULA <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć!
      Ostatecznie mogę Ci wybaczyć...
      Rozumiem Paula, w końcu mat fiz, to logiczne myślenie to moja specjalność, także rozumiem jak ktoś do mnie pisze xD Już była u Cb ^.^
      Dziękuję :)
      Aaaa <3

      Usuń