#Rozdział 29 "Omnis homo mendax"
Tytuł: "Każdy człowiek jest kłamcą."
Siedzieliśmy przy śniadaniu, kiedy telefon mojego chłopaka wydał
z siebie dwa krótkie dźwięki. Brunet wstał zalać herbatę i rzucił już z kuchni:
- Przeczytasz od kogo i co napisał?
Chwyciłam komórkę - najnowszy, najdroższy telefon, jaki się
da mieć. Kliknęłam i od razu na wyświetlaczu zobaczyłam nasze pierwsze zdjęcie
z M&G. Zarumieniłam się, nie wiedziałam że ma mnie na tapecie. Szybko się
otrząsnęłam i zerknęłam na treść wiadomości:
- To Charlie - odpowiedziałam. - Pyta się, kiedy wrócisz i
czy pójdziecie gdzieś dzisiaj.
- On to ma wiecznie problemy z samotnością, cały czas tylko
nawija mi o Weronika - westchnął Leo. - Że lubi ją jako przyjaciółkę i ona taka
fajna i bla bla bla. Napisz mu, że będę za godzinę i że idziemy do skate parku.
Już chciałam to zrobić, ale przeszkodziło mi hasło, które
wymagane było do odblokowania telefonu. Jakie to może być? Hopeful? Nazwa
zespołu? Może imię mamy?
- Jakie masz hasło? - spytałam zaciekawiona.
- Kartofel - na początku byłam przekonana, że to żart.
Jednak brunet nie dał ku temu żadnych oznak.
- Naprawdę? - prawie wykrzyknęłam zaskoczona. - Myślałam, że
to będzie coś bardziej głębokiego, związanego z Tobą, zespołem, rodziną
cokolwiek. A ty masz "kartofel", serio?
- Wyobraź sobie taką sytuację - zaczął, przynosząc herbatę
na stół. - Po koncercie, przebijam się przez tłum oszalałych fanek skandujących
moje imię do autobusu. Jedna z nich jakimś cudem wyciąga ze mnie komórkę, a ja
nawet nie zdaje sobie z tego sprawy. Zaczyna wpisywać różne hasła. W życiu nie wpadnie na to, że to może być
właśnie "kartofel" - zakończył dumny.
- Ale z ciebie geniusz - powiedziałam sarkastycznie, a on
się roześmiał. Zajęłam się odpisywaniem. Kilka chwil później Leo już wychodził.
- Leondre - zaczęłam w progu. - Kiedy się zobaczymy?
- Poniedziałek? - pokręciłam głową, gdyż w ten dzień
chciałam się zobaczyć z Werką. Dawno nie spędzałyśmy ze sobą czasu poza szkołą.
Chcę jej powiedzieć wszystko o Leo, a również ciekawa jestem sytuacji z
Tomkiem.
- Nie mogę - pokręciłam głową.
- Wtorek?
- Ok - uśmiechnęłam się, on zaś nachylił się nade mną.
Czułam jego oddech na swoim policzku, był tak blisko. Następnie delikatnie musnął
wargami moje usta. Jednak nie wystarczyło mi to, więc pogłębiłam pocałunek,
wciąż myśląc tylko i wyłącznie o jego miękkich i ciepłych ustach. Po chwili odsunął
się, pożegnaliśmy się i odszedł.
***
Dni wolne zawsze mijają najszybciej, nie ważne czy to
święta, wakacje czy weekend, nim się obejrzysz już trzeba znów pracować od
poniedziałku. Nikodem wrócił do domu wczoraj wieczorem. Zamieniłam z nim kilka
zdań. Wydawał się zadowolony, nie chciał mi jednak opowiedzieć za wiele. Mama
wciągnęła się w wir pracy, której ostatnio miała coraz więcej. Nie chciałam jej
zawracać głowy, wiem jak się dla nas stara. Nawet zastanawiałam się czy nie
mogę jej jakoś pomóc, ale sama nazwa "rozliczenia roczne", która
widniała na papierach mamy, mnie
przerażała. W związku z tym najlepszym rozwiązaniem będzie dać jej spokój i nie
przeszkadzać.
Dziś w szkole na przerwie zagadnął mnie Karol:
- Hej Adela - uśmiechnął się niepewnie. - Może byśmy się
spotkali?
- Chętnie, tylko nie wiem czy będę miała czas -
odpowiedziałam.
- Taka rozchwytywana jesteś? - zaśmiał się.
- Po prostu chciałam spędzić, jak najwięcej czasu z moim
chł...Leondre - sama nie wiem czemu to zrobiłam. Po prostu słowo "mój
chłopak" w ustach Adelajdy Klimczyk to jakaś nowość. Nigdy jeszcze nie
wypowiedziałam tych słów na głos. Adela jesteś żałosna. Ugh, wiem!
- Ok, rozumiem że Leo za niedługo wyjeżdża - powiedział
bezbarwnym głosem. Rozmowa zbytnio się nie kleiła, więc gdy tylko zadzwonił
dzwonek, odetchnęłam z ulgą. Bardzo lubię Karola i chciałabym z nim spędzić czas, tylko jak? Czas, potrzebuje więcej czasu! Dwadzieścia cztery godziny to zdecydowanie za mało jak na dobę. Obiecałam sobie, że jak tylko Leondre wróci do Wielkiej Brytanii, pierwszą rzeczą jaką zrobię to zadzwonię i umówię się z Karolem.
Teraz szłyśmy z Werką do jej domu. Usiadłam przy stole a ona
zabrała się za robienie spaghetti. Jest mistrzynią tego dania. Natomiast ja
kończyłam swoją opowieść:
- ... i ma nasze pierwsze zdjęcie na tapecie - na
wspomnienie znów się zarumieniłam. Czy normalne dziewczyny jarają się takimi
rzeczami? To w sumie tylko tapeta, ale no... na wygaszaczu! Czyli każdy ją może
zobaczyć, z drugiej strony może ją ustawił tylko na spotkanie ze mną?
- To urocze - skomentowała Werka. - Powinniśmy się kiedyś przejść
gdzieś we trójkę.
- We czwórkę - poprawiłam ją. - Ponoć Charlie ciągle tylko
gada, jaka to ty jesteś fajna - prychnęła. - Ale tylko, jako koleżanka, nic
więcej.
- Oczywiście, dał mi jasno do zrozumienia kilka,
przepraszam, kilkanaście razy, że my się tylko przyjaźnimy - zmieniła teraz
głos, przedrzeźniając blondyna - Bo Chloe, jest dla mnie najważniejsza, kocham
ją, oooo.
Zaśmiałyśmy się. Następnie Wera zaczęła opowiadać o Tomku.
Przerwała na chwilę, gdy mieszała makaron z sosem, następnie podała mi jeden
talerz i sama się przysiadła z drugim.
- On jest świetny! - powiedziała, gdy skończyła relacjonować
cały weekend. - Taki dojrzały i porządny. Na początku myślałam, że to taki
bezmózgi mięśniak, ale jest totalnym przeciwieństwem - westchnęła, po czym
dodała - a pewny siebie jest, oj tak! Czasem aż za bardzo.
- Wera, czy to jest to o czym myślę? - spytałam unosząc
jedną brew.
- Nie mam pojęcia o czym myślisz - skwitowała wciągając
makaron.
- Dobrze wiem, że ty wiesz o czym myślę - nie dałam się zbić
z tropu.
- Wcale nie wiem, że ty wiesz, że ja wiem o czym myślisz, bo
ja nie wiem i nawet nie wiem skąd ty byś mogła o tym wiedzieć. Wiem, że nie
wiesz.
- Skąd wiesz, że nie wiem?
- Bo wiem - rzuciła. - Adela, chyba się pogubiłam, wiesz?
- Wiem, ja też - wybuchłyśmy śmiechem. Na tym zakończyłyśmy
temat Tomka. Byłam lekko zszokowana, bo zwykle Werka opowiada mi o swoich
miłostkach. Zawsze zazdrościłam jej, że potrafi mówić o chłopakach w taki
swobodny sposób. A teraz? Chyba jest zawstydzona. Ona, Weronika, moja
przyjaciółka! To jest dziwne, ale może to oznacza, że Tomek to jakaś przełomowa postać w jej
życiu. Mam nadzieję, że nie potraktuje ją, jak wszyscy inni.
Kiedy już się wygadałyśmy, zerknęłam na zegarek i okazało
się, że już prawie dziesiąta wieczór. A po telefonie od mamy ani śladu, nawet
sms'a nie wysłała. Praca daje się we znaki. Ruszyłam do domu, usiadłam przy
biurku, zrobiłam tylko zadanie z matematyki, mimo że miałam lekcje do
odrobienia prawie ze wszystkiego. Nie mogę się ostatnio zmobilizować do nauki,
a w tym roku egzaminy! Jedynie matma została takim przedmiotem, który zawsze
robię. Lubię ją, nie sprawia mi kłopotów i czasem dobrze jest trochę
pogłówkować. Po skończeniu zadań, wybrałam się prosto do łóżka.
***
- Dzień dobry, słonko - powiedziała mama, kiedy wpuściłam
Leo do domu. - Jak się masz?
Nie dawno przyznała się, że czuje się bardzo niekomfortowo w
jego towarzystwie. Zdziwiłam się, lecz okazało się, że chciałaby go zagadnąć,
okazać sympatię, a nie potrafi, gdyż nie jest dobra z angielskiego. Umie tylko
podstawy. Uspokoiłam ją, że Leo to nie przeszkadza i uważa, że jest
sympatyczna. Kilka dni później widziałam ją z moją starą książką od
angielskiego.
- Dzień dobry - odpowiedział i uśmiechnął się promiennie. -
Jak się pani czuje?
Mama chyba lekko się zestresowała tym, że rozmowa zaczyna
się rozwijać, więc odpowiedziała krótko i się pożegnała. Szła na spotkanie. Po jej
wyjściu pochwyciłam pytający wzrok Leondre, więc wyjaśniłam mu pokrótce całą
sprawę.
- Twoja mama nie ma się czym martwić, przecież jak coś źle
powie to jej nie ugryzę - zaśmiał się.
- Wiem, ale jej nie wytłumaczysz - westchnęłam. Poszliśmy do
mojego pokoju. Usiadłam na łóżku, a chłopak położył się kładąc głowę na moich udach. Bawiłam się jego gęstymi włosami, a on dokładnie wpatrywał się w moją twarz. Pasma jego ciemnych włosów były takie miękkie.
Nagle zadzwonił telefon. Szturchnęłam Leo, gdyż chciałam wstać, a leżąc na mnie mi to
uniemożliwiał. Wolno się podniósł i westchnął ostentacyjnie. Rzuciłam mu
półuśmiech i poderwałam telefon z biurka, by jeszcze zdążyć odebrać.
- Halo - powiedziałam, a brunet zaczął mnie przedrzeźniać. O
nie! Zaraz zacznę się śmiać do słuchawki.
- Cześć Adela, z tej strony Emilka - powiedziała, a ja od
razu rozpoznałam jej głos. To pielęgniarka ze szpitala, w którym niegdyś leżała
Zuzia. Teraz jest z nią na rehabilitacji w Niemczech.
- O dzień dobry! - odpowiedziałam szybko, a brunet złapał,
że to poważniejszy telefon i skupił się na mnie. - Jak się czuje Zuzia? Jest
zadowolona? Robi postępy? - zarzuciłam ją falą pytań.
Kiedy Brunet usłyszał imię "Zuzia", przeczesał
nerwowo włosy.
- Tak, jest bardzo zadowolona - zaczęła, a ja nadal
zaciskałam rękę w pięść, nie mogłam się wyluzować, dopóki nie usłyszę, samych
dobrych wiadomości. - Rehabilitacja jest
intensywna, po kilka godzin dziennie. Jednak Zuzia powoli nabiera koordynacji
ruchowej, ręce już nie trzęsą się jej tak jak wcześniej. Pomimo, że jest ciężko
nie poddaje się i pracuje dwa razy mocniej. To niesamowite widzieć, jaka jest zdeterminowana.
Weekendy spędza z rodzicami, kontakt im się o wiele polepszył, nie boją się już
jej okazywać uczuć. Naprawdę wszystko zaczyna się układać.
Te informacje sprawiły, że czułam się jakbym nie stała, a
wznosiła się kilka centymetrów nad ziemią. Zapamiętałam Małą, jako zmizerniałą,
smutnie uśmiechniętą, miedzianowłosą dziewczynkę. A teraz przed oczami stoi mi
obraz Zuzi, która ćwiczy na różnych sprzętach, w pocie czoła, zaciska zęby i
daje z siebie wszystko. Uwielbiam ją i dopiero teraz zdałam sobie sprawę, jak
bardzo mi brakuje jej pokrzepiającej obecności.
- To wspaniale -powiedziałam. - Czy mogę z nią porozmawiać?
-Niestety, nie ma takiej możliwości. Jeśli chcesz to możesz
wysłać Zuzi list lub jakąś paczkę - odpowiedziała.
- Bardzo bym chciała!
- Przesyłam adres sms-em. Miło było cię usłyszeć, a teraz
muszę już zająć się obowiązkami - powiedziała pielęgniarka.
- Dobrze, dziękuję za telefon - już miałam się rozłączyć
kiedy dodałam. - Proszę pozdrowić Zuzię.
Kiedy zakończyłam rozmowę brunet patrzył na mnie z
wyczekiwaniem. Pokrótce opowiedziałam mu, to co usłyszałam od pani Emilki. W
tym samym czasie zdjęłam olbrzymie kartonowe pudło, które znajdowało się na
szafie. Leo nie spuszczał ze mnie wzroku.
Nachyliliśmy się nad pudłem.
- Co to? - spytał zaciekawiony.
- Jakieś pamiątki i ważne rzeczy z mojego dzieciństwa -
odpowiedziałam i zaczęłam grzebać w poszukiwaniach mojej ulubionej zabawki z
dzieciństwa. Chłopak też przeszukiwał i oglądał wszystko co się znajdowało w
kartonie. Po chwili w ręku trzymałam małego misia, trochę większego niż moja
dłoń.
Gdy byłam mała, bardzo bałam się burzy. Wyobrażałam sobie,
że przychodzi potwór, który chce nas ukarać za wszystkie złe rzeczy, jakie
robimy i to właśnie on strzela piorunami, a jego gniew objawia się w grzmotach.
Tylko czekałam na moją kolej. Bardzo przeżywałam każdą burzę. Pewnego dnia tata
kupił mi tego misia. Powiedział, że to taki specjalny miś, który będzie mnie
chronił przed wszelkim gniewem i złem. Jak tylko będę mieć go przy sobie nic mi
się nie może stać. Powiedział też, że miś aby mógł wypełniać swoje zadanie musi
być ładowany. Ale nie prądem, a moim uśmiechem. Im więcej się uśmiecham tym dla
mojego ochroniarza lepiej. Niedługo potem, żadne burze nie były mi straszne, a
nawet je polubiłam. Teraz, jak nadchodzą to siadam przy oknie i obserwuje, jak
potężna i wspaniała jest natura. Strach znikł, zmienił się w podziw. Ten
pluszak jest dla mnie bardzo ważny. Dużo mi pomógł, ale również przypomina mi
czasy, kiedy tata mnie kochał bezgranicznie. Dlatego postanowiłam właśnie, że
jego oddam Zuzi. Przyda jej się ta siła, to jedna z najcenniejszych rzeczy
jakie posiadam, chciałbym żeby go dostała.
- O co tu chodzi? - słysząc nutę zdenerwowania w głosie
Leondre, podniosłam głowę. W ręce trzymał stronę wyrwaną z gazety. O nie, nie,
nie! Nie powinien tego widzieć! Szybkim ruchem wyrwałam mu kartkę.
- To nic takiego - zaczęłam jąkając się. - Po prostu zwykły
artykuł.
Złożyłam go na kilka razy i włożyłam na samo dno pudła,
które zamknęłam.
- Tam było zdjęcie. Zanosili cię na noszach do karetki -
powiedział zaskoczony, ale również podenerwowany. Trudno mi będzie się teraz
wymigać. - Co się stało? Czy to ma związek z twoimi wizytami w szpitalu?
- To nie ja - powiedziałam szybko w geście desperacji. - Na tym zdjęciu jest moja przyjaciółka. Miała
wtedy poważny wypadek i bardzo źle to wspominam, nie chcę o tym mówić - czemu
brnę nadal w kłamstwa?! Będzie coraz gorzej.
Wstałam, żeby odłożyć karton na szafę, ale razem ze mną
podniósł się również Leo.
- Nie rozumiem co tam jest napisane, ale wyraźnie widziałem
twoje imię i nazwisko - ciągnął dalej, nie zmieniając tonu. Nie było ani śladu
ciepła w jego głosie.
- To oczywiste, ponieważ to ja wezwałam karetkę i to dzięki
mnie, można ją było odratować. Nie chcę już o tym mówić - wychrypiałam.
Uniosłam karton, ale brunet go przytrzymał.
- Powiedz mi prawdę - milczałam. - Adele, popatrz na mnie.
Przez cały ten czas unikałam jego wzroku, ale teraz nie
miałam wyjścia. Stłumiłam emocje i skupiłam się maksymalnie, by założyć
najlepszą maskę jaką tylko potrafię. Podniosłam głowę.
- Mówię ci, że to dla mnie trudny temat, moja
przyjaciółka... - urwałam. - Mówię ci prawdę.
Przez chwilę wpatrywał się we mnie, jakby chciał mnie
przeskanować, moje myśli, to co czuje. Wybacz, ale nie uda ci się Leo, nie tym
razem.
- Dobrze, przepraszam - powiedział w końcu. Przez chwilę w
pokoju panowała niezręczna cisza, aż w końcu brunet znów powiedział. - Zaschło
mi w gardle, przyniosłabyś mi coś do picia.
- Jasne - odpowiedziałam i czym prędzej wyszłam z tego
pokoju. Myślałam, że głowa mi pęknie od tego napięcia. A jednak znów się udało.
Czemu mu nie powiedziałam? Przecież miałam idealną okazję. Ne mogę się tym
zamęczać, trudno. Może następnym razem.
Kiedy wróciłam do pokoju Leo siedział na moim łóżku. Podałam
mu szklankę i przysiadłam się obok. Wolną ręką mnie objął i przyciągnął do
siebie. Uspokoiło mnie to.
- W sobotę gramy koncert charytatywny - oznajmił.
- To świetnie! - ucieszyłam się.
- Lewis stwierdził, że nie możemy siedzieć i nic nie robić,
więc załatwił nam występ. Zbieramy na hospicjum dla dzieci, tego samego, gdzie
poznaliśmy Zuzia - w końcu ciepło wróciło, tak mnie to ucieszyło, że musiałam
się skupić podwójnie na tym co do mnie mówił.
Siedzieliśmy tak blisko, rozmawialiśmy. Leondre nie długo
potem powiedział, że już musi iść. Tak bez powodu, trochę mnie to zaniepokoiło.
Stwierdziłam, że nie będę sobie niepotrzebnie tym zaprzątać głowy. Pierwszy raz
od dłuższego czasu postanowiłam zrobić wszystkie lekcje.
***
Brunet niemal biegł do hotelu. Serce biło mu z zawrotną
prędkością, a w głowie kotliło mu się mnóstwo pytań, na które nie znał
odpowiedzi. Po drodze duża ilość fanek próbowała go zatrzymać, wołała, chciała
zdjęcie. Jak nigdy nie odmawia, tak sytuacja była wyjątkowa. Nie zwracał na nie
nawet uwagi. Dotarłszy do hotelu, otworzył drzwi pokoju 303.
Na sofie leżał, jak długi Charlie i oglądał coś w telewizji.
Na widok przyjaciela stojącego w drzwiach powiedział:
- Zamknij drzwi, jest przeciąg - udawał obrażonego. Kiedy
zorientował się, że przyjaciel nie reaguje, a wyraz jego twarzy się nie zmienia,
spytał - co się dzieje?
Z tylnej kieszeni jeansów Leondre wyciągnął kartkę papieru i
na nią wskazał. Charlie podszedł, wziął od niego i zaczął czytać.
- To po polsku, nic nie rozumiem - przeniósł wzrok na
przyjaciela. - Weź odezwij się i powiedz o co chodzi.
- Widzisz kto jest na tym zdjęciu?
Blondyn przyjrzał się uważniej.
- To Adele! - wydał z siebie stłumiony krzyk. - Ale o co w
tym wszystkim chodzi?
Na twarzy Leondre malowało się napięcie.
- Tego właśnie próbuję się dowiedzieć, chodź - machnął ręką
i wyszedł z pokoju, Charlie zaraz za nim. Przed hotelem stało kilka dziewczyn,
które od razu do nich podbiegły.
- Możemy zdjęcie? - spytały, Charlie już chciał odpowiedzieć
coś w stylu "przykro mi, ale mamy sprawę do załatwienia", ale Leo go
wyprzedził.
- Jasne - powiedział ochoczo, na co przyjaciel obdarzył go zdziwionym spojrzeniem. Gdy skończyli, brunet odezwał się. -
Dziewczyny znacie dobrze angielski?
- Nie zbyt, raczej tylko podstawy - odpowiedziała jedna z
nich.
- A spróbujecie mi przetłumaczyć, o co chodzi w tym
artykule? - spojrzał na nie z nadzieją i podał kartkę. Ta która się odezwała
kiwnęła głową. Po piętnastu minutach poznali tylko kilka słów. Wypadek, koszykówka,
Adelajda Klimczyk, Kraków i że zdarzenie miało miejsce dwa lata temu.
Podziękowali i oddalili się. Doszli do skrzyżowania, kiedy Charlie zorientował
się, że nie ma obok niego przyjaciela obrócił się i krzyknął:
- Gdzie idziesz?
- Dowiedzieć się o co do cholery chodzi - teraz Leondre był
wściekły. Charlie skierował się w stronę pokoju hotelowego i pomyślał
"albo się wyjaśni albo będzie nowa piosenka" , westchnął na głos i
położył się na kanapie.
***
Czemu jak akurat chcę się porządnie zabrać za szkołę, ktoś
mi musi przeszkodzić. Dzwonek zabrzmiał w całym domu. Zeszłam, żeby otworzyć
drzwi. Zaskoczyło mnie, że Leo stał w progu.
- O cześć, myślałam... - zaczęłam, ale przerwałam gdy
zobaczyłam minę chłopaka. Nie była ona beztroska jak zwykle. Pokazał mi kartkę,
którą trzymał w ręce. Zamarłam. To ten artykuł z gazety! Jak on mógł tak po prostu sobie
go wziąć?! - Leondre, nie powinieneś...
- Nie - przerwał mi.
- Powiesz mi w końcu o co chodzi. Mam już tego dość. Jaki wypadek? Co to
ma wspólnego z koszykówką? I co ci do cholery jasnej jest?
Krzyczał, pierwszy raz słyszałam jak krzyczy. W dodatku na
mnie.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------
Cześć!
Oto jest i rozdział. Nie wiem czy czekaliście czy nie, ale chyba najwyższy czas coś dodać :) Wydaje mi się, że jest długi i to powinno wystarczyć na jakiś czas. W czwartek jadę na obóz sportowy na dwa tygodnie i wracam kilka dni przed rozpoczęciem roku szkolnego. Więc teraz muszę pozajmować się wszystkimi książkami i zeszytami i tymi wszystkimi pierdułkami. Dodatkowo przyjeżdża moja przyjaciółka i większość czasu będę spędzać z nią. Także rozdział stety niestety ukarze się pod koniec miesiąca :)
Jeżeli macie trochę czasu, napiszcie to wam się podobało w tym rozdziale, czy wam się w ogóle podobał, jeśli nie to dlaczego. Czego się spodziewacie, czy macie jakieś podejrzenia? Byłoby mi bardzo miło. Nie wiem zbytnio co sądzić o tym rozdziale, więc chciałbym się zdać na was :)
Miłego wieczoru :)
Asieneczka Lia
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Pierogi i pizza!
OdpowiedzUsuńZajmuje jako pierwsza!
O kurcze!
UsuńTen rozdział wzbudził we mnie tyle emocji że aż się we mnie gotuje. No ludzie niech mi ktoś wyjaśni o co chodzi z tym wypadkiem bo już dłużej nie wytrzymam.
Leo jest przebiegły i wie co robić. Cieszę się że przyszedł do niej dowiedzieć się wszystkiego. Tak powinien zachować się prawdziwy chłopak :)).
Zuza! Zuza..ona nareszcie wróciła. Wiadomo co z nią serio mega się cieszę że rehabilitacja i te sprawy idą w dobrym kierunku :)
Za to ten miś, ja bardzo sybko przywiązuje się do tego typu rzeczy i nie dałabym rady :/. Brawo dla Adelci.
To tyle bo dzisaj po krótce :)
Tekst Charli'ego wygrywa wszystko xD.
Kc Asiu <3
~KD
Pieczone!
UsuńJuż nie długo wszystko będzie wiadomo :) Też się przywiązuje mocno i też myślę, że nie dałabym rady. Haha cieszę się, że Charlie robi taką furorę :D
Dziękuję! :)
Miejscóweczka, wrócę później ;d
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńJejku, super! Super, że wróciłaś do tematu Zuzi, moge adres, bo chce paczke wyslac? XDD Super historia z tyn jej misiem ❤ i w końcu jakos mniej więcej wiemy, o co chodzi z tą kontuzja! Nareszcie! Ale ja chcę wiedziec wiecej hahha wiec czekam na next, kochana!
OdpowiedzUsuńCaluje, papa!
PS Chodz na priv, musze ci cos powiedziec xDD
Jejku, dzięki! Niestety to są poufne informacje :D Co nieco już wiadomo, ale w kolejnym będzie dużo więcej informacji :)
UsuńDziękuję :)
Wiedzialam ze on wezmie ten artykul poprostu wiedzialam 😂to co napisalas wyszlo jak zawsze super i czekam na next <3
OdpowiedzUsuńHaha, to gratuluję :D Dziękuję Ci bardzo! :)
UsuńPowracam!
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, że tamten komentarz jest niepełny i taki trochę "na odwal się". Sama do końca nie wiem czemu.
Myślałam, że napisałam wszystko co chciałam, a kiedy położyłam się spać przypominało mu się parę rzeczy, które chciałam w nim zawrzeć. Także do roboty!
Zacznijmy od początku. Ten poranek wyglądał tak jakby byli parą po ślubie. Tylko oni, Leo robi śniadanko, gadają sobie na dość luźne tematy... A to co mi się spodobało najbardziej to to co zrobił Leondre! Zupełnie bez skrępowania czy obaw poprosił Adele by przeczytała mu SMSa. To musi znaczyć że jej ufa. W dodatku tapeta... Kochany jest i tyle :)
Bardzo się cieszę, że Ada odnawia kontakty z Karolem. Mimo ich niejednokrotnych sprzeczek i wielu przeszkód, ciężko mi to mówić, pasują do siebie. Zawsze go lubiłam i cudownie, że powraca do historii.
Kolejna rozmowa dziewczyn i kolejna świetna. Fajna, kurcze naprawdę fajna relacja jest między nimi. Podoba mi się, że tak otwarcie sobie o wszystkim mówią.
A co do Wery i jej zawirowań miłosnych: Tomek jest świetnym materiałem na chłopaka. Nie za dużo nie za mało, cechy też znośne, ale przeszkadza mi fakt... że
Charlie był by o niebo lepszy!
Ktoś mi kiedyś powiedział: "Dziewczyna nie ściana. Da się przesunąć." To stwierdzenie tu świetnie pasuje, nie uważasz? ;)
To bardzo miły gest, że Adela wyśle tego misia Zuzi, a pomysł z ładowaniem go uśmiechem był super. Mi byłoby szkoda się rozstać z tak wartościową pamiątką, ale podziwiam to co Ada zrobi.
Czułam, że Leo nie odpuści tak łatwo i co? Masz babo placek!
Z jednej strony to źle, że jest taki dociekliwy i nie do końca wieży swojej dziewczynie, ale w tej sytuacji jestem z niego dumna.
Potrafi wykorzystać każdy moment, jest pomysłowy, nie odpuszcza, kochany, opiekuńczy, utalentowany... No czegusz chcieć więcej?
Charlie mnie powalił: "albo się wyjaśni albo będzie nowa piosenka" - genialne!
Mam nadzieję, że w nexcie zdradzisz nazwę tej przypadłości Ady, bo coraz bardziej się nie cierpliwię
Podsumowując, rozdział naprawdę świetny i pomysłowy.
Przepraszam cię raz jeszcze i buziaczki xoxx
Nie przepraszaj, nie masz za co! :) No kochany ^.^ Też lubię Karola xD Ale gdzie ty wybiegasz, czemu Werka od razu musi być z jednym albo z drugim? :D Haha, znam ten tekst skądś :P Mi też by było szkoda. "Masz babo placek!" ? :D Pierwsze słyszę, ale podoba mi się! :D Cieszę się, że ten fragment z Charlie'm tak przypadł do gustu :) Już coraz więcej się bedzie wyjaśniać :)
UsuńDziękuję bardzo! <3
Ehhh czy wszystko musi mnie wkurzać?! Teraz nie mogę odpowiedzieć na własny komentarz...
OdpowiedzUsuńDobra jako, że jestem umierająca przewiduję, że ten komentarz będzie bez ładu i
składu (nie żeby inne takie nie były)
Kurcze! Karol wrócił! Już myślałam, że zaginął w jakiś niewyjaśnionych okolicznościach, ale dlaczego ona go tak olała?! Dobra rozumiem, chłopak i przyjaciółka ale godzinkę czy dwie mogła dla niego poświęcić, on jej fryzurę zrobił a ta nie chce się z nim spotkać! Jestem oburzona tym faktem (od wczoraj mój ulubiony zwrot)
Okay przechodzimy dalej ahhhh Werka, Warka czyżby się zakochała? Chociaż ten Tomek może nie jest taki zły. Chcę więcej Tomka żeby go poznać!!
Brakuje mi tu Nikodema :((( Uwielbiam jego relację z Adą
No więc to chyba tyle chciałam napisać.
AAAAAA NIE STOP! ZAPOMNIAŁABYM O NAJWAŻNIEJSZYM!!!! TEN ARTYKUŁ! TE ŚCIEMY ADY! LEO NIE JEST GŁUPI (W SENSIE SZURNIĘTY MOŻE TROSZKĘ, ALE NIE GŁUPI) I SZKODA, ŻE ADA NIE ODNALAZŁA W SOBIE TYLE ODWAGI, ŻEBY MU O TYM WSZYSTKIM OPOWIEDZIEĆ I NAJZWYCZAJNIEJ W ŚWIECIE ZROBIŁO MI SIĘ GO SZKODA... NIE BĘDĘ ŚCIEMNIAĆ, ŻE OD POCZĄTKU WIEDZIAŁAM ŻE WEŹMIE TEN ARTYKUŁ BO NIE WIEDZIAŁAM, A TY JAK ZWYKLE NIE ZAWIODŁAŚ I NAMIESZAŁAŚ JESZCZE BARDZIEJ. TYLKO ZASTANAWIA MNIE JEDEN FAKT, DLACZEGO KOSZYKÓWKA A NIE SIATKÓWKA? MYŚLAŁAM, ŻE W PEWNYM SENSIE ADA JEST POWIĄZANA Z TOBĄ (CHOCIAŻBY PRZEZ MUZYKĘ) A TY TRENUJESZ SIATKÓWKĘ.
CO DO NOTKI... TO JESTEM OBURZONA! NIE ŻARTUJĘ ;D ZOSTANIE CI TO WYBACZONE. NIE WIEM CZY WYTRZYMAM W NIEWIEDZY TYLE CZASU, ALE CHYBA NIE MAM INNEGO WYJŚCIA
PS. JA TEŻ TO NAPISZĘ: TEKST CHARLSA ROZWALIŁ <3
No i to chyba wszystko a więc Z NIECIERPLIWOŚCIĄ czekam na kolejny cudny rozdział nie zabij się na tym obozie!
Z uszanowaniem JA
Nawet nie wiesz, jak Ci współczuję, znam ten ból. Trzymaj się <3 Karol nie zniknie, nie bądź oburzona :D Więcej Tomka, Nikodema i może frytki do tego? xD Adeli daje tylko nie które cechy lub rzeczy, które sama mam albo lubię. To nie jest moja kserokopia, muzykę oddałam jej całą swoją, natomiast w wielu aspektach się bardzo różnimy ;) Wszystkiego się dowiesz ;) Ale się cieszę, że wszystkim się podoba wypowiedź Charlie'ego ^.^
UsuńPostaram się nie umrzeć.
Strasznie mnie rozbawił twój komentarz, wyobraziłam sobie taką ciebie wystukującą te wszystkie słowa na klawiaturze z takimi emocjami i leżącą w łóżku haha. Mega dziękuję za wszystkie miłe słowa i za radość, którą mi dałaś hahaha :D
Z uszanowaniem JA
O kurczaki... Same długie łomy tu widzę... To napisze go później xd
OdpowiedzUsuń