#Rozdział 28 "Ars amandi"




Tytuł: "Sztuka kochania"





Wkładałam już ostatnie rzeczy do szafek, gdy Nikodem pojawił się w drzwiach mojego pokoju.
- Ja wychodzę, mama jest u koleżanki, będzie późno w nocy - oświadczył.
- Ok, a ty kiedy wracasz? - spytałam.
- W niedzielę wieczorem - gdy napotkał mój zdenerwowany wzrok dodał - spokojnie jedziemy ze znajomymi do Wrocławia - wypuściłam powietrze. Wciąż bałam się o Nikodema, choć siniaki systematycznie znikały z jego ciała, a nowe się nie pojawiały. - Nie powinnaś tak siedzieć sama, może zaprosisz Werę?
- Leondre zaraz przychodzi - odpowiedziałam.
- Powiesz mu? - bardziej rozkazał niż zapytał.
- Już o tym gadaliśmy - ucięłam. Nie będzie się wtrącał w nie swoje sprawy. Jakoś ja w jego sprawy nie mogę wtykać nosa, w takim razie vice versa.  Pokiwał tylko głową ze zrezygnowaniem i wyszedł.
Nie minęło kilka chwil, gdy usłyszałam dzwonek do drzwi. W szybkim tempie zeszłam po schodach i wpuściłam bruneta do środka. Wróciliśmy do mojego pokoju. W tle włączyłam Guns'ów. Obydwoje ich lubimy, a o ich istnieniu wspomnieliśmy już przy naszym pierwszym spotkaniu. Pamiętam tą chwilę bardzo dobrze, gdyż poczułam przeszywające całe moje ciało ciepło, którego dawno wtedy nie gościłam.

- A kogo słuchasz? - zapytał.
- Metallica, Three Days Grace...
- Oho, ostro metal i rock - przerwał mi.
- No tak, bardzo lubię te gatunki, jednak moją prawdziwą miłością są Queen, Beatlesi, Stonesi, Gunsi - wytłumaczyłam.
- To nie pozostaje mi nic innego, jak zapytać czy zrobisz mi tę przyjemność i strzelisz sobie fotkę z bratem - wyszczerzył zęby, a ja spojrzałam na niego pytająco. - Ach no wiesz, Lennon, Mercury, Slash uwielbiam tych gości. To, że gramy inny rodzaj muzyki, nie znaczy, że nie słucham tych kultowych zespołów. No nie daj się prosić - wyciągnął z kieszeni telefon, objął mnie ramieniem i zrobił nam zdjęcie.
[...]
- Wcale nie jesteśmy takimi rozpuszczonymi dzieciakami, jak się wydaje. Mamy uczucia i uwielbiamy spotykać się z fanami, szanujemy ich - zwrócił się do mnie, po głosie rozpoznałam, że to nie wyrzuty tylko wyjaśnienie. - Trzymaj się siostro - już odchodził, kiedy odwrócił się i powiedział.- "Kiedy będę miał już 60 lat, przybije moja gitarę do ściany...
- ...żebym nigdy nie zapomniał, jaki hałas robiłem przy pomocy tego urządzenia." - dokończyłam za niego. Uśmiechnął się ostatni raz i wyszedł...

Od tego czasu tyle się zmieniło. Przede wszystkim w końcu nazywam się szczęśliwym człowiekiem. Nie wiem na jak długo, ale na razie cieszę się chwilą.
Przy rozluźniających nutach "Knockin' On Heaven's Door" zaczęliśmy rozmowę. Na początku o głupotach, a potem ni stąd ni zowąd Leondre zmienił temat:
- Adele, co się dzieje? Czemu byłaś u lekarza? Czy jesteś na coś chora? Czemu twój bart nie chciał mi nic powiedzieć? - wyrzucił te pytania, jakby dusił je już od jakiegoś czasu i w końcu mógł się ich wyzbyć. Ale ja byłam przygotowana.
- Leondre spokojnie, to tylko kontrola. Po moim zasłabnięciu na sali sądowej lekarz powiedział, żebym po dwóch tygodniach przyszła i sprawdziła czy wszystko w porządku - uśmiechnęłam się, jak najbardziej starając się uwiarygodnić moje kłamstwo.
- To czemu Nikodem powiedział, że on nic mi nie może ujawnić, skoro ty tego nie zrobiłaś? - nadal nie odpuszczał. Zawahałam się. Może jednak powiem mu całą prawdę. Teraz. Nikogo nie ma, miałabym to już za sobą. Kilkanaście minut i będzie po wszystkim.
- Bo... - zaczęłam, ale nagle spanikowałam. Nie potrafię... - wiesz, jaki on jest. Kto by go tam rozgryzł - zaśmiałam się nerwowo. Chyba udało mi się, delikatnie zbić go z tropu.  Zeszliśmy na inne tematy. Swobodnie mijał czas, nawet nie wiem jak to się stało, że leżeliśmy wtuleni na moim łóżku. Obejmował mnie swoim ciepłym ramieniem. Zresztą wszystko w nim takie było - dotyk, głos, oczy. Dla mnie to chodzący promyk słońca, które rozjaśniło moje życie. Jeden odgłos przerwał tę piękną chwilę. Burczenie mojego brzucha.
- Ktoś tu chyba jest głodny - zaśmiał się, a że był tak blisko, to gdy tylko poczułam jego oddech na swojej szyi to aż się wzdrygnęłam. Szybko jednak skupiłam swoje myśli na ważniejszych kwestiach: w końcu mówimy tu o jedzeniu.
- Zamawiamy coś? Pizza? Nie wiem? - myślałam na głos.
- Zjadłbym "nie wiem" , ale pizza zawsz... - nie dałam mu dokończyć, próby żartu.
- Pierogi! - niemal wykrzyknęłam.
- Co? - popatrzył się na mnie zdziwiony.
- Pierogi - powtórzyłam już ciszej, ale nadal pewnie. Mój głos brzmiał, tak jak w bajkach, gdy ktoś wpadnie na genialny pomysł i zaświeca się żaróweczka obok głowy. Nawet delikatnie zerknęłam w górę w poszukiwaniu wiszącego światełka.
- Nie mam pojęcia, o czym ty do mnie mówisz - obdarzyłam go wzrokiem "co ty, głupi jesteś?", a potem zdałam sobie sprawę z jednej rzeczy.
- Przecież ty nie wiesz, co to są pierogi! - olśniło mnie. A Leondre uderzył się ręką w czoło ze zrezygnowania. Zaśmiałam się. - No to robimy!
Ucieszyłam się, chwyciłam zdezorientowanego bruneta za rękę i prawie pobiegliśmy do kuchni. Najpierw robiliśmy ciasto. Połączyłam wszystkie składniki.
- Teraz musisz wyrobić ciasto, a ja się zajmę farszem - popatrzył na mnie zrozpaczony. - Do roboty! Przydałoby się, żebyś jako takie bicki miał, bo żadna laska na ciebie nie poleci.
Parsknął śmiechem i zaczął ugniatać ciasto w kuchni. A ja wraz z potrzebnymi składnikami przeniosłam się do stołu w jadalni. Praca wre, gdy nagle Leondre zawołał:
- Skończyła się mąka - ruszyłam do spiżarni, a następnie do kuchni. Gdy byłam metr od niego potknęłam się o własne nogi. Brawo ty, Adela!
Podrzuciłam paczkę mąki do góry. Mój rycerz w jednym momencie zostawił wszystko, tylko po to by złapać mnie centymetr nad ziemią, tak abym nie upadła. Jedną ręką obejmował mnie w talii, drugą zgrabnie pochwycił spadający worek, który delikatnie rozsiewał biały proszek w całym pomieszczeniu, tworząc uroczą aurę i osiedlając się delikatnie na naszych twarzach... Czekaj, wróć! Tak by było gdyby, to był film. Puk! Puk! Kto tam? Rzeczywistość!
Potykając się o własne nogi,  niemal rzuciłam z impetem kilogramową paczką mąki prosto w chłopaka, który w ostatnim momencie złapał worek. Pochwycił niepewnie rozpędzony produkt, a ja obolała leżałam na ziemi. Mąka była dosłownie wszędzie. Zaczęłam kaszleć i rozmasowywać miejsca, w których za niedługo pojawią się siniaki. Później uniosłam delikatnie głowę do góry. Widok, który ujrzałam niesamowicie mnie rozbawił. Przed moimi oczami stał Yeti - Leondre trzymający wałek w ręce. Zaczęłam się śmiać, a co za tym idzie krztusić białym proszkiem z powietrza.
- Jesteś tu brudny - wskazałam palcem na niego całego, a śmiechu powstrzymać nadal nie mogłam. 
- Masz rację trzeba było by to wytrzeć - nachylił się niby z zamiarem wyczyszczenia koszulki, jednak prawda była taka, że cała mąka wylądowała teraz na moich włosach i twarzy. - Oj przepraszam, ale wiesz co? Platyna teraz jest modna - myślałam, że pęknę ze śmiechu. Chwilkę się tak jeszcze wygłupialiśmy, a nasze mączane żarciki - co jeden to był lepszy.
W końcu mój głód na tyle dał o sobie znać, że wysłałam bruneta po miotłę. A sama skończyłam lepić pierogi i wrzuciłam je do gotującej się wody. Zapach pierogów ruskich i...mąki roznosił się po całym domu. Chłopak uporał się ze sprzątaniem, mieszkanie niemal błyszczało. Przygotowałam dwie porcje i położyłam przed Leo jedną z nich.
- Oto masz przed sobą pierogi ruskie. Raz spróbujesz, a uzależnisz się już na zawsze - zaśmiał się. - Mówię poważnie są boskie.
Zabraliśmy się za jedzenie. Gdy chłopak wziął pierwszy kęs, nawet nie zdążyłam się obejrzeć, a już musiałam gotować drugą porcję.
- To jest genialne! - powiedział, a później od razu dodał po Polsku - Kocham pierogi!
Jak to usłyszałam myślałam, że się uduszę ze śmiechu i przy okazji zakrztuszę. Uwielbiam brytyjski akcent w polskich słowach! Gdy zakończyliśmy posiłek poszłam się umyć, po mnie Leo. Podczas, gdy brunet znajdował się pod prysznicem, zdałam sobie sprawę, że nie ma w co się przebrać. Zapukałam do łazienki i powiedziałam przez drzwi:
- Jak się umyjesz to krzyknij podrzucę ci ciuchy Nikodema.
Wybrałam zwykłą czarną koszulkę i dresowe spodnie. Nie minęło pięć minut, a usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi od łazienki.
- Miałeś wołać, to bym Ci... - przerwałam w pół zdania, gdyż to co zobaczyłam mnie przytkało. W drzwiach stał Leondre z ręcznikiem obwieszonym w pasie. Pierwszy raz widziałam go bez koszulki. Lustrowałam dokładnie każdy skrawek jego ciała, aż w końcu usłyszałam głos.
- To...mogę te ciuchy? - zaśmiał się.
- Ttak - wyjąkałam i podałam mu ubrania. Uśmiechając się pod nosem wrócił do łazienki.

***
Od rana Weronika chodziła w tą i z powrotem, nie mogąc doczekać się dzwonka do drzwi. W jej głowie znajdowała się tylko jedna myśl "TOMEK!". Gdy usłyszała dźwięk domofonu to z takim impetem podniosła słuchawkę, że niemal urwała kabel:
- Kto tam? - spytała starając się opanować podekscytowanie.
- Poczta - usłyszała i od razu posmutniała. Przytrzymała przycisk, a gdy zabrzmiał dzwonek do drzwi, doczłapała się, by odebrać listy i paczki.
- Nie ma mamy w domu, podpis złożę za nią, bo... - zaczęła regułkę, kiedy zdała sobie sprawę, że przed nią stoi nie kto inny, jak Tomek. Rzuciła mu się na szyję. - Ale się cieszę, że przyjechałeś! - pisnęła, a chłopak się zaśmiał.
Weszli do domu, a dziewczyna zaprowadziła Tomka do pokoju gościnnego, żeby mógł zostawić torbę. Gdyż gościć go będzie, jak to obliczyła blondynka, na dwa dni, osiem godzin i  trzydzieści siedem minut.
- Jesteś głodny? Zmęczony? Idziemy gdzieś? Może chcesz się przespać? Albo się wykąpać? - lawina pytań spadła na chłopaka.
- Werka, wyluzuj - zaśmiał się.
- Po prostu, tak się cieszę, że znów się widzimy. Lubię z tobą spędzać czas - powiedziała cicho.
- Lubię to mało powiedziane, ja uwielbiam z tobą go spędzać, więc - zrobił teatralną pauzę - co zaplanowałaś?
- Właściwie to...nic - wybuchli śmiechem. - Możemy się przejść na rynek.
Tomek kiwnął głową na wznak, że się zgadza. 
To piątkowe popołudnie spędzili w wspaniałej atmosferze. Zbliżał się listopad, a więc temperatury spadały, lecz deszcz nie pokazywał się od jakiegoś czasu. Może zmęczył się tygodniową ulewą z zeszłego tygodnia? Korzystając z warunków Wera zabrała Tomka na Wawel, potem na rynek, tam napili się gorącej czekolady w jednej z ulubionych kawiarni Weroniki "Cinnabon" , gdzie serwują najlepszą gorącą czekoladę z cynamonem w mieście. Tak siedzieli przy stoliku, wśród aromatycznych zapachów, popijając swój ciepły napój. Werka właśnie wzięła większy haust z kubka, prawie się zakrztusiła. Chłopak parsknął śmiechem.
- Coś nie tak? - spytała zdziwiona.
- Nie, wszystko w porządku - nadal uśmiechał się pod nosem. Dziewczyna przekręciła głowę i patrzyła na niego pytającym wzrokiem. - Chyba dziś się nie ogoliłaś.
- Co? - wpatrywała się na niego, jakby mówił w innym języku.
- Masz wąsy po czekoladzie - uśmiechnął się, wziął serwetkę i delikatnym ruchem otarł jej buzię. Mimo, że sytuacja była urocza, to dziewczyna się zaniepokoiła. "Mi się to nie zdarza" - pomyślała. Fakt faktem dziewczyna zawsze trzymała klasę. Perfekcyjnie dobrany makijaż, ładny i modny ubiór. Śmiech wręcz, jak z hollywoodzkich filmów. Zęby białe, równe niczym od linijki. Włosy zawsze lśniące i gładkie. Tak, Weronika jest naprawdę ładną dziewczyną. Nie przewraca się, nic nie zbija, koordynację ruchową posiada na wysokim poziomie. Jej się takie sytuacje nigdy nie zdarzały, chyba że z Adelą, gdy się wygłupiały, ale publicznie? W życiu.
- Dzięki - uśmiechnęła się nerwowo. Chyba zauważył jej zakłopotanie, bo od razu wziął swój kubek do ręki i pociągnął jeszcze większego łyka niż blondynka. Tylko, że o ile dziewczynie powstały wąsy, o tyle chłopak miał pół twarzy w czekoladzie, jak małe dziecko które ukradło rozpuszczoną tabliczkę z szafki na słodycze i po kryjomu zjadło. Dziewczyna nie mogła powstrzymać śmiechu, jak tylko to zobaczyła. Uroczy gest.
- Ekhem - wskazał na swoją twarz, a potem na serwetki na stole.
- Aha, czyli teraz ja mam ci wytrzeć twarz - parsknęła. "Parsknęłam? " - pomyślała. Ale wzięła serwetki i równie delikatnie, jak chłopak przetarła mu twarz, tak by nie został po czekoladzie ślad. Przeszli na swobodne tematy, następnie Tomek trochę opowiadał o maturze i przygotowaniach. Zeszli również na temat rodziców. Rozmawiali, jakby znali się od lat, a nie od tygodnia. Kiedy dochodziła godzina 22, skierowali się w stronę bloku Weroniki. Przechodzili przez pięknie oświetlone i migoczące kamienice. Temperatura spadła teraz bardzo nisko, ale to tylko dodawało uroku i klimatu. Szli w milczeniu. Ale ta cisza nie wynikała ze skrępowania. Czasem słowa są zbędne, wystarczy tylko być. Wsłuchiwali się w odgłosy nocy i  cieszyli swoją obecnością.

***

Dochodziła 23, a Leo nadal u mnie siedział. Świetnie się razem bawiliśmy, nie zwracając uwagi na upływający czas. Nie chciałam, żeby wracał o tej godzinie sam do domu, więc zadzwoniłam do mamy. Miała pewne wątpliwości, ale ostatecznie zgodziła się, by przenocować Leondre. Pod jednym warunkiem, ma spać ode mnie co najmniej pięć metrów. Ech, ale i tak ją kocham. Już w piżamce, ze zmytym makijażem i rozpuszczonymi włosami, usiadłam na łóżku, a Leo obok mnie.
- Masz jakieś nieprzyjemności nadal dotyczące, no wiesz, tego że jesteśmy razem? - spytał, a w jego głosie usłyszałam troskę.
- Oczywiście, że tak - popatrzyłam na chłopaka, posmutniał. - Ale Leondre, ja wiem, że tak będzie i to się nie zmieni. Jesteś super gwiazdą, idolem nastolatek i mimo, że niektóre podchodzą i mówią " cieszę się, że jesteś z Leo", to będę i te, które mnie zwyzywają od najgorszych. Tylko, że to już jest ich problem, jeśli ktoś kogoś gnębi, to wynika to tylko i wyłącznie z jego własnych kompleksów. Za każdym razem mam nadzieję, że kiedyś te dziewczyny z tego wyrosną - odpowiadam w pełni szczerze. Brunet bierze moją rękę i mocno ją ściska. Na pewno boli go to, że Bambinos mają w sobie tyle złości i niechęci w sercu. Sam do niedawna był gnębiony i stara się z tym walczyć. Dobrze wie jakie to potworne uczucie, a jego fanki robią to samo. Mimo wszystko po moich słowach trochę się rozluźnia.
- Nawet nie wiesz, jak mnie cieszy, takie twoje podejście - odpowiedział z ulgą. - Ale...sprawia ci to przykrość?
- Jasne, że tak. Znajdź mi osobę na świecie, która ucieszy się ze zdania "Patrzcie to ta szmata od Leo".
- Przepraszam, że tak jest, nie chcę dla ciebie takich sytuacji - w tym momencie zaczyna mi rapować, prosto do ucha:

"Come over here, we don't need to think about it
Life is too fast to overthink about it
It comes down what I don't want to lose
Million girls in the world but I choose you
You got some in the vibe, the way you move
The way you talk I want to prove to you
That I ain't fake, it's give or take
Wanna slow it down for the emergency break
‘Cos you got something that I need
My heart's with you just listen, believe
Don't be shy when I hold you close
You the only one I ever want the one I want the most "

W tej jednej chwili czuję się jak w niebie. Znikają ponure myśli o niewyżytych fankach. Jestem tylko ja i mój chłopak. Który jest romantyczny, dobry, myśli o mnie, dba. Przy nim naprawdę czuję się jak księżniczka. Mimo to, że ten tekst śpiewa na każdym koncercie do tysiąca ludzi, nie przeszkadza mi to. Bo do żadnej z tych osób nie podejdzie, nie chwyci pewnie za rękę, nie popatrzy z bezgraniczną troską i nie wyszepcze do ucha najpiękniejszych słów jakie kiedykolwiek w życiu słyszałam.
Boję się, że wszystko dzieje się za szybko. Nasza relacja staje się coraz silniejsza, ale nie budowana jest na latach zażyłości, tylko na tygodniach. I w dodatku na kłamstwie, bo ja po prostu nie mogę mu powiedzieć, co mnie dręczy. Nie potrafię popatrzyć się w te błyszczące oczy i wyznać, że wczoraj przez całą noc nie spałam przez noce bestie, zwane wspomnieniami. Dopadają wtedy kiedy jesteś bezbronna, pod osłoną nocy przychodzą i zagnieżdżają się w twoim umyśle. A gdy budzisz się rano z ulgą to na koniec szepną do ucha "wrócimy". Chcę, ale nie potrafię tego z siebie wydusić.
Leo spogląda na mnie i szepcze:
- Wypadałoby już iść spać - powoli wstaje z łóżka. Przyszykowane posłanie, znajduje się dla niego w pokoju Nikodema. - Dobranoc.
- Czemu szepczesz? - spytałam równie cicho, jak on.
- Bo nie chcę psuć tej kojącej ciszy - uśmiecha się. Wchodzę pod ciepłą kołdrę, a brunet gasi światło.
- Leondre - chłopak podchodzi do mnie. - Czy mógłbyś przy mnie posiedzieć dopóki nie zasnę?
Boję się, że spyta o powód. Wtedy będę musiała kłamać, nie powiem mu przecież o koszmarach, które powracają kiedy mają na to ochotę. Jednak chłopak nic nie odpowiada, siada przy mnie, jak to zwykle moja mama i na początku wpatruje się we mnie. Zamykam oczy i później czuje, jak jego ręka delikatnie gładzi moją dłoń, ramię, włosy i koło zatacza się z powrotem. Już dawno nie zasypiałam w tak przyjemnej atmosferze. Morfeusz wskazuje mi, bym wsiadła do jego łodzi. Bez wątpienia usadawiam się w niej i wpatruje w piękną krainę snów, powoli płyniemy po kolorowej rzece o wszystkich barwach świata. Czuję się tu wspaniale. Do czasu, gdy wszystko nie staje się nagle mroczne i ponure. Łódź staje się dziurawa, wlewa się do niej coraz więcej wody, zaraz zatonie. Burza nadchodzi, wicher łamie drzewa na brzegu, rzeka się poderwała. A to oznacza ... koszmary znów mnie odwiedziły.

***

Budzę się z krzykiem, a do mojego pokoju wbiega chłopak, mój chłopak. Dyszę, ale gdy siada obok mnie, czuję jego ciepło i zdaje sobie sprawę, że jestem bezpieczna, powoli normuję oddech.
- Która godzina? - spytałam.
- W pół do dwunastej, pół godziny temu zasnęłaś - odpowiedział. - Co ci się śniło?
Błagam, nie każ mi tego wspominać. Na ogół lubię to pytanie, ale kiedy mam mówić o czymś tak okropnym , na samą myśl robi mi się niedobrze. Leondre wchodzi mi pod kołdrę, kładzie obok mnie i przygarnia do siebie swoim ramieniem. Temperatura w moim ciele się podnosi, a ja czuję się dobrze - ponownie.
- Ale mama... - zaczynam.
- Wiem, że twoja mama sobie tego nie życzy - odpowiada. - Poleżę tak dopóki nie zaśniesz, dobrze?
Mruczę na znak zgody.
I w końcu mogę spokojnie zasnąć. Budzę się dopiero rano, powoli siadam na łóżku i widzę Leo, leżącego na dywanie. Ma pod głową małego jaśka, żadnej kołdry, żadnego materaca. Śpi zwinięty w kłębek na twardym, wytartym dywanie.  
Był tu ze mną całą noc. Przeze mnie i dla mnie.


On chyba mnie...kocha.

------------------------------------------------------------------------------------------------------

Dobry wieczór!
Dziś rozdzialik, z którego jestem naprawdę dumna! Pisało mi się go świetnie, ostatnio jakoś zaczynam pracować nad opowiadaniami około dwunastej, pierwszej w nocy i naprawdę dobrze mi to robi wbrew pozorom :D Jak dla mnie to najprzyjemniejszy i najlepszy rozdział na tym blogu. Podoba mi się w 98%! Więc jestem ogromnie ciekawa waszej opinii, czy wam też odpowiada :) Plus: jest dłuższy, na co narzekaliście ostatnio ;)
Ostatnio mam tyle w sobie energii, szczęścia i radości, że w ogóle nie mogę spać i cały czas się śmieje xD 
Za chwilkę wyruszam na króciutkie wakacje do poniedziałku. Nie będę w ogóle możliwości korzystania z internetu, ani nawet wi fi. Co wiążę się z tym, że na wszystkie pytanie, komentarze odpowiem dopiero, jak wrócę. Komunikat do tej Pani ----> Huncwotka -----> jak wrócę to kończę poprawiać LBA i wrzucam, obiecuję! :D 
Czekam na Waszą opinię!
Miłej nocki/ dnia/ wakacji! :)
Asieneczka Lia

13 komentarzy:

  1. No wiec jestem żaden arab mnie nie uprowadził ( jeszcze)
    No nieeeeee! Ten rozdział jest taki... Kurdeee uroczy noo wszystko ze sobą współgra i jest IDEALNIE
    Nie wiem naprawdę nie wiem co tu mogę jeszcze napisać.
    Pamiętasz jak dzisiaj pisałyśmy o "twojej depresji"? szczęśliwe fragmenty-ryk, smutne-ryk, mega romantyczne-ryk. No to teraz zgadnij co robię, tak rycze
    Boże hahaha to wszystko jest takie....



    dobra dokoncze jutro KLUCHO 😘

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Możesz pisać wszystko co chcesz, nie ma ograniczeń xD Nie rycz, czeba być twardym a nie mientkim! Długie to jutro ;*
      Dziękuję bardzo! :)

      Usuń
  2. Bonżur!!!
    Mam ochotę na żurek...
    Niech zrobią żurek!!
    Czemu ja chce żurek...
    Rozdział cudo i bajka! Ale te koszmary...
    Niepokoi mnie to...
    Znam to, potrafię sobie to wyobrazić...
    Ale Leo taki uroczy i kochanyy... <333
    To było takie awwww <333
    A ten Tomek...
    Mam nadzieję, że nie skrzywdzi Wery, bo go lubię!
    Złam Werze serce, ja złamie ci nos.
    Dziękuję za uwagę.
    Kocham i do nexta... :"(
    PS. Rozdział był tak wspaniale napisany... Stylistycznie i wgl.. <333

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze następnym razem zjedzą żurek ;) Zobaczymy wszystko... :) Bardzo proszę xD
      Dziękuję bardzo! :)

      Usuń
  3. Ehhh rozdział cudowny i wgl ale
    Nadal nie wiem co jej jest
    Nadal nie wiem co się stało w przeszłości
    Nadal nie wiem co to za koszmary
    Ja nic nie wiem !!!
    A ja chce wiedzieć
    Ugh. wyjaśnij mi wszystko
    Czekam na nexta z wyjaśnieniami i moim LBA. Moją nominację też masz zaległą.
    Kurde szkoda że nie ma emotki która grozi palcem...
    (Groże ci palcem)
    Kocham,pozdrawiam i czekam 😘❤

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Za niedługo się dowiesz :) Będzie już mam napisane! I zaraz wybieram się do Ciebie przeczytać rozdział :)
      Ja też <3

      Usuń
  4. Hej, Dzień dobry, Dobry wieczór!
    Napoczątku chce Cię bardzo przeprosić ale mialam MEGA dużo zaległości. Wiesz że byłam na oazie a tam prawie wgl nie mialam internetu. Co dopiero otworzyć blogi. Narazje pokolei nadrabiam i próbuje zebrać sily do komentarza.
    Wszystko ti co napisałaś miało sens. Gdy ja czytam twoje rozdzialy mam wrażenie jakbym czytała książki jakieś pisarki a tak naprawdę to tylko bloger 16-letniej Asi. Nie wiem skąd ty bieresz takie pełne i mądre zdania. Może być to z książek które czytasz albo po prostu jesteś tak uzdolniona osobą. I nie pisze ci tego zeby powiedzieć że świetnie piszesz. "Jesteś fajną pisarką". Nie! Tu chodzi o to że ja ci muszę uświadomić jaki ty masz ogromny talent. Jeśli nie wiazesz przyszłości jako zawodowa pisarka to mogłabyś pisać książki dorywczo. Napewno jest dużo osób ktore ustawily by się w kolejce po jeden egzemplarz. Pisać każdy może ale nie każdy ma do tego talent. Na świecie jest dużo wspaniałych blogerek ale
    -jedne piszą bez sensu
    -kolejne z błędami
    -a inne nie dbają o jedną formułę tylko ciągle zmieniają bieg wydarzen
    Kazdy jest jedyny w swoim rodzaju ale ty jesteś jedyną i chyba najbardziej (myślę że można używać takiego stwierdzenia) pisarką.
    Teraz do rozdziału :)
    Cieszę się i to bardzo że relacje Weroniki z Tomkiem się polepszaja i mają dobry kontakt no ale,Halo!!. Gdzie w tym wszystkim jest Charlie? Kto jej pomagał podczas "spotkania" na cmentarzu? Kto ją odwiedzał? No kto? Jak nie Charlie? A ona go tak poprostu olewa bo pisze z Tomkiem. Dla mnie zachowała się nie w porządku. Za to cieszę się z zachowania Charli'ego któremu widzę że zależy na Chloe i jej ufa. Kibicuję temu związkowi bo wierzę że mają szansę <3.
    Leondre+ Adelajda= jedna z najpiekniejszych par choć niepewna swoich uczuć. Adela jescze troszkę się wstydzi i bezgranicznie do końca nie ufa. Nie dziwię jej się bo ma do tego prawo. Po tym jak została potraktowana przez ludzi. Podoba mi się to że wyjaśnili sobie wszystko ale nie to że ona nie chce mu powiedzieć o chorobie. Jeśli wogole można to tak nazwać. Gest Leo na końcu rozdziału byl opiekunczy i kochany. Widać że ją kocha i mu na niej zależy.
    Kocham mamę Adelki widać że jest wyluzowana i pełna zaufania do córki. Nie to co moja która niczego nie rozumie. Kibicuję im wszystkim i Adeli i Leo aby ich związek się rozwijał, mamie Adeli aby poradziła sb z żalem do ojca i z wychowaniem dzieci oraz Nikodemowi alby nie wpakowywal sie w żadne kłopoty.
    Chyba napisalam już wszystko co chciałam. A! JesCze jedno w całym moim komentrzu nie ma pewnie ani jednego przecinka ale wiedz że tego oraz ą, ę nie kontroluje.
    Dzięki za wspaniałe rozdziały i życzę udanych wakacji <3.
    Ja na ogół się śmieje ale z czasem powrotu do domu wszystko się zmieniło.
    Db ja już będę kończyć :
    Kc Asiu <3 i do nexta
    ~~KD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie przepraszaj za takie rzeczy! ;*
      Jejku nie wiem co powiedzieć! Wow...dziękuję! Nawet nie wiesz jak bardzo mi miło! :) To niesamowite ile słowa dają człowiekowi :) Haha Charlie, ja nie wiem co się z nim dzieje :D Już niedługo wszystko się wyjaśni :) Ja też uwielbiam tą laskę xD Ok, podszkole cię kiedyś w sprawach gramatyki :P Żarcik, lepiej nie ucz się ode mnie :P
      Do zobaczenia i jak coś to zawsze możesz napisać :)

      Usuń
  5. No to tak, co nieco ci już powiedziałam i teraz będę się w tym jeszcze bardziej urwierdzać!
    Tak! Zgadzam się w 100%!
    Ten rozdział jest niesamowity!
    Po prostu świetny!
    Leondre... Tak mi szkoda, że nie mogę mieć takiego jak on tuż obok.
    Ta mąka, ręcznik i mięśnie to są właśnie momenty które skłaniają mnie to nakłonienia cie byś nagrała lub zleciła nagranie filmu opartego na tej historii.
    Gwarantuje hit!
    Ta noc była tak piękna.
    Zasypianie Adeli, a potem cała noc przesłana na dywanie. To jest poświęcenie i miłość.
    Wera, Tomek oraz ich wąsy.
    To była cudowna sytuacja.
    Cały ten rozdział był jednym wielkim hitem jak i ten film.
    Po prostu WOW
    Do następnego i buziaczki xoxx

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! :) Mi też jest szkoda, dlatego o tym piszę xD Film? Omg! Ale bym chciała zagrać w tym filmie! Ty możesz być reżyserem, a ja... jeszcze nie wiem kogo zagram, ale zarezerwuj mi jakąś rolę! :D
      Ooo dziękuję :) Nawet nie wiesz, jakie to wspaniałe słyszeć coś takiego ^.^
      Do następnego <3

      Usuń
  6. To jest idealne (ten i poprzedni ale z powodow wyjazdu nie moglam przeczytac ich wczesniej). Serio nie wiem jak to robisz ale czytanie tego sprawia mi przyjemnosc xD a mnie strasznie trudno znalesc dla siebie lekture(?) ktora mi sie spodoba. Niech Adel wkoncu powie Leo o co chodzi bo ja tez juz wytrzymac nie moge xD <3. To co piszesz jest swietne i czekam na nexta;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojejku, dziękuję! <3 Powie mu jeszcze chwilka :D

      Usuń
    2. Ojejku, dziękuję! <3 Powie mu jeszcze chwilka :D

      Usuń