Tytuł: "Pewnego przyjaciela poznaje się w niepewnej sytuacji."
Stwierdziliśmy obydwoje, że szpital to nienajlepsze miejsce
do rozmowy o uczuciach. Wybraliśmy się, więc na kopiec Kraka, który znajduje się nieopodal hospicjum. Rozciągał się z niego piękny widok na cały Karków. Wiał mroźny wiatr, lecz świecące słońce rekompensowało poczucie
chłodu. Szliśmy w ciszy, zastanawiałam się, co mu powiem. To chyba jednak nie
był dobry pomysł. Może to jakoś odkręcę? Nie! Za dużo czasu tracimy na tą
zabawę w chowanego. Każde z nas wie, w jakiej kryjówce schowało się to drugie,
ale udaje, że nie widzi. Pora w końcu krzyknąć "znalazłam" i
zakończyć tę grę. Dzieci lubią bawić się w chowanego, ale do czasu. Ten czas w
naszym przypadku dawno minął.
Doszliśmy na szczyt, usiedliśmy na trawie. Wpatrywałam się w
przestrzeń, zastanawiając się od czego zacząć. Co ja w ogóle chcę osiągnąć?
Chłopak mi tego nie ułatwiał, wciąż milczał jak zaklęty. Przełknęłam ślinę i
zaczęłam:
- Wtedy, gdy napisałeś i zarapowałeś mi tekst piosenki to...
było coś niesamowitego i pięknego. Jednak cały czas myślałam o tacie i o
przyszłości naszej rodziny. Nie mogłam zaprzątać sobie głowy niczym innym, bo
już nie dawałam rady. Po fakcie, zdałam sobie sprawę, jak mi zależy... -
zawahałam się, czy to powiedzieć, ale i tak już zaczęłam - na tobie. Bardzo mi
pomagasz, sama twoja obecność. Ten pierścień - popatrzyłam na lśniący przedmiot
na moim serdecznym palcu - codziennie rano daje mi siłę. Potem, gdy już
chciałam ci wszystko wyznać, powiedziałeś żebyśmy byli tylko przyjaciółmi.
Pomyślałam, że ty nie czujesz już tego samego. Trochę się w tym wszystkim
pogubiłam.
Zapadła cisza, ale niezupełna, gdyż wiatr nie dawał za
wygraną i dął coraz silniej. Opatuliłam się mocniej swetrem. Czemu zawsze muszę
gubić tą najważniejszą instrukcję. Do życia...
- Adele - zadrżałam, bo bałam się słów, które zaraz usłyszę.
- Wydaje mi się, że pewne uczucia nie odchodzą
z dnia na dzień. Moje też nie. Widziałem, twoją niepewność, ale nie
chciałem naciskać - mówił z lekkim zdenerwowaniem . Czyli jednak ten głos nie
jest zawsze beztroski.
- Leondre...- w końcu odważyłam się odwrócić w jego stronę,
on zrobił to samo, a nasze spojrzenia się spotkały. Wpatrywałam się w ciemne, czekoladowe oczy. Kąciki jego ust uniosły się delikatnie ku górze. Zaczął zbliżać swoje
usta do moich. Gdy był już niemal chwilę od dotknięcia.
Spuściłam głowę.
- Ja, przepraszam... - czułam, jak moja twarz zamienia się w
wielkiego buraka.
- Ale co się stało? - spytał lekko zawiedziony.
- Po prostu...może to trochę głupie, ale - popatrzyłam na
niego - nigdy się nie całowałam... - dostrzegłam, jak mięśnie na jego twarzy
się rozluźniają.
- Zaufaj mi - ujął delikatnie moją dłoń i znów zbliżył się
do mnie. Tym razem się nie odsunęłam. Nasze usta się złączyły. Pocałunek trwał
dosłownie kilka sekund, lecz to mi w zupełności wystarczyło. Brunet był bardzo
subtelny, ale dokładny i zmysłowy. Poczułam motylki w brzuchu. Nie
wierzę...właśnie się całowałam!!! Odsunął się powoli i rozpromienił, widząc mój
wyraz twarzy. Czas się nagle zatrzymał. Pod nami miękka, gęsta trawa,
nad nami intensywne, wyraźne niebo, towarzyszący, szalejący wiatr i błyszczące
słońce. Nic się nie liczyło. Byłam tylko ja i on. Położyliśmy się obok siebie
na zielonym posłaniu i wpatrywaliśmy w sunące obłoki po błękitnym ekranie. Nie
chciałam przerywać tej chwili, ale została jeszcze bardzo poważna kwestia do
wyjaśnienia.
-Co teraz będzie?
Przecież ty mieszkasz w Wielkiej Brytanii, ja w Polsce. Tysiące kilometrów od
siebie. Czy to ma sens? - popatrzyłam na niego, a on wciąż głowę skierowaną
miał ku górze i zaczął mówić.
- Jak byłem mały, to mama często opowiadała mi pewną
historię. Na początku były dwie istoty, nazwane Słońce i Księżyc, razem tworzyły jedność i
nie potrzebowały nikogo ani niczego innego. To właśnie one stworzyły płomienne uczucie, zwane dziś miłością. Jednak ktoś o potężnej mocy
postanowił ich rozdzielić, tworząc dzień i noc, które dopełniały siebie
idealnie, jak tych dwóje kochanków. Rozłąka bolała bardziej niż cokolwiek innego, zostali poddani wielkiej próbie. Mimo wszystko nigdy nie przestali się
miłować. Księżyc może zobaczyć Słońce na chwilę przed wschodem i zachodem.
Dlatego umiera każdej nocy, by dać wytchnienie swojej ukochanej i by móc ją
zobaczyć choć przez moment. I tak trwają w miłości, aż do dziś - przerwał na chwilę i kontynuował
- Wiem, pewnie myślisz sobie, że to tylko jakaś głupia bajka na dobranoc. Ale
ja w to wierzę, że uczucia mają wielką moc, w nich kryje się magia, o której
nawet nie zdajemy sobie sprawy. Możemy wszystko, mimo że nie zawsze jest łatwo.
Te słowa mnie oszołomiły. Nie wiedziałam, co powiedzieć.
Odkąd poznałam Leondre zauważyłam, że jest wybuchowy, nierozważny, trochę
wrażliwy, ale nie miałam pojęcia, że jest taki dojrzały i...romantyczny. Jeśli oczywiście tego
chce. Już wiem, że teksty piosenek to stu procentowo jego uczucia i
przemyślenia. Codziennie mnie zaskakuje.
- Boję się, tak bardzo boję się, że to nie wypali -
popatrzył na mnie czule. W tych oczach mogłabym się zatracić, ale tego nie
zrobiłam. Taki wpływ miały na mnie tylko pewne zielone tęczówki... Nie, nie,
nie, zapomnij!
- Możemy spróbować, los i tak szykuje dla nas coś o czym nie
mamy pojęcia. Jestem w Polsce jeszcze dwa tygodnie. Tracimy coś?
- Okay, ale jak któraś z twoich Bambinos mnie zadźga to
będziesz mnie miał na sumieniu, a odszkodowanie chcę duże. Możesz też kupić
jakieś ładne auto mojej mamie i Nikodemowi nowego laptopa...
- Dobra, załatwię żeby nikt się do ciebie nie zbliżał z
żadnym ostrym przedmiotem - zaśmialiśmy się. Zaczynało się ściemniać,
wróciliśmy do szpitala, tak jak obiecałam Zuzi.
Dziewczynka oczywiście przywitała nas z bananem na twarzy.
Ja również nie mogłam przestać się uśmiechać, ciągle zerkałam w stronę bruneta.
Jestem taka szczęśliwa. Graliśmy w grę planszową. Jednak trzeba było pomagać
dziewczynce, w poruszaniu po planszy. Później Leo dał spersonalizowany i
kameralny koncert dla miedzianowłosej. Cały czas wszystko tłumaczyłam na dwa
języki. Poziom mojego angielskiego diametralnie wzrósł ostatnimi czasy.
Wcześniej był na wysokim poziomie, a teraz? Posługuję się bez żadnych
problemów.
Przyszła pora pożegnania. Ostatnia noc Zuzi w szpitalu, a
wczesnym rankiem wyjeżdża. Po skonsultowaniu się z pielęgniarką, uświadomiła
mnie, że muszę się już żegnać z Małą. Najpierw do dziewczynki podszedł Leo, a
ja stanęłam obok, by przełożyć słowa na polski:
- Pracuj tam mocno, a zobaczysz efekty będą duże. Bądź
zawsze taka uśmiechnięta. I do zobaczenia - przytulił ją serdecznie, powoli
się odsunął. Wpatrywałam się w drobną twarz i momentalnie zaczęłam płakać.
Bardzo się do niej przywiązałam.
- Ada - zmartwiła się Zuzia. - Czemu płaczesz?
Nie odpowiedziałam. Nachyliłam się nad tym małym słoneczkiem
i mocno przytuliłam.
- Zuzia, nigdy się nie zmieniaj. Dajesz ludziom radość,
której tak bardzo potrzebują. Niedługo się spotkamy, a ty pamiętaj o swoim
marzeniu. Dąż do niego za wszelką cenę. Marzenia to potężna moc. Uda się, zobaczysz. Kocham cię - chyba
zmoczyłam jej piżamkę od moich nieustających łez. Ale nie mogłam się powstrzymać. Za dużo dla
mnie zrobiła, może nie świadomie, ale po prostu była sobą.
- Ja też cię kocham - uścisnęła mi rękę, lecz jej delikatna rączka, nie był wstanie chwycić mocniej. Ale to się zmieni...prawda?
- Kocham Cieeee - te słowa wypowiedział... Leo? Wybuchłyśmy
śmiechem. Jego akcent i przeciągnięta końcówka brzmiały komicznie. Pani Emilia
dała nam do zrozumienia, żebyśmy już wyszli. Chłopak złapał mnie za rękę i
ruszyliśmy do wyjścia. W drzwiach się jeszcze odwróciłam i ostatni raz
popatrzyłam na Małą. Cały czas się uśmiechała i właśnie tak ją zapamiętam.
Wyszliśmy.
Wyszliśmy.
***
- Jesteś gotowa? Wychodzimy na kolację - powiedziała pani
Katarzyna do swojej nastoletniej córki.
- Tak - dziewczyna wyszła z pokoju, a jej rodzicielka się
rozzłościła.
- Zamierzasz iść w dresach i nieuczesana? Weronika, mówiłam
Ci, że kolacja i ten wywiad są dla mnie ważne. Ty w ogóle nie szanujesz mojej
ciężkiej pracy. Masz siedem minut, żeby coś ze sobą zrobić - prawie krzyczała.
Naburmuszona nastolatka ruszyła do pokoju i ubrała czarną sukienkę, którą przyszykowała jej mama. Makijaż wykonała w ekspresowym tempie. Jej wprawa pozwoliła jednak na
zrobienie niemal perfekcyjnych kresek. Oczywiście nałożyła również produkty wyrównujące
koloryt jej cery, rozświetlacz, zaznaczyła delikatnie swoje brwi i dokładnie
wytuszowała rzęsy. Zajęło jej to pięć i pół minuty. Przejechała prostownicą po
blond włosach i poszła po białe conversy do szafy. Przekopała całą stertę
ubrań, ale znalazła tylko pudrowe szpilki. Wzięła je do ręki i wyszła z pokoju.
- Gdzie są moje buty? - spytała nadal naburmuszona.
- Te trampki? Wyciągnęłam z twojej walizki, nie będziesz w
czymś takim iść na uroczystą kolację - odpowiedziała. Weronika odburknęła,
chwilę się sprzeczały i pojechały. Dom, do którego dotarły, był ogromny. W
środku znajdowało się mnóstwo ludzi, szykowanie ubranych. Nagle mężczyzna w
średnim wieku, nie najchudszy, zauważył Weronikę i jej mamę, Kasię.
- O, w końcu panie są! Już zaczynałem się martwić -
powiedział, lekko uginając się i całując kolejno wierzch ich dłoni. Rodzicielka była zachwycona, za to córka
zniesmaczona. Zaprowadził je do głównej sali. Kolacja się rozpoczęła. Weronika
odzywała się raz na jakiś czas, gdy tylko była o coś zapytana, lecz przez większość posiłku wlepiała wzrok w talerz.
- Nie pozwolę, żeby takie piękne kobiety cisnęły się gdzieś
w hotelu. W domu mam mnóstwo wolnych pokoi, zrobią mi panie tę przyjemność i
przyjmą propozycję przenocowania? - spytał właściciel i przyczyna
niezadowolenia nastolatki.
- Ależ oczywiście, jakbym mogła odmówić - odpowiedziała
zachwycona kobieta.
- Zapowiada się wspaniała noc... Jejku, chcę do domu! -
pomyślała blondynka.
Po uroczystej kolacji, wszyscy zaczęli tańczyć w przeznaczonym
do tego pomieszczeniu.Katarzyna nie odstępowała na krok właściciela, z
którym docelowo miała zrobić wywiad. Weronika korzystając z okazji, weszła do
jakiegoś mniejszego pokoju w głębi olbrzymiego domu. Usiadła na podłodze
opierając się o ścianę. Wyciągnęła telefon i przeczytała wiadomość:
Adela:
Zuzia jutro rano wyjeżdża na rehabilitację. Spędzę z nią trochę czasu. Zadzwonię jutro. Trzymaj się <3
Odłożyła telefon i wlepiła wzrok w ścianę. Pomocy! -
pomyślała. W tym momencie do pokoju wszedł chłopak. Nie zauważył skulonej
Weroniki, siedzącej nieopodal. Ściągnął z siebie t-shirt i ruszył do wiszącej na krześle koszuli.
Po drodze niczego nieświadomy, potknął się o nogi blondynki.
- O Boże, nie zauważyłem Cię! - zdziwił się.
- Przepraszam, po prostu nie wiedziałam, co powiedzieć -
speszyła się.
- Rozumiem - rzekł. - Też bym nie chciał przerywać kiedy
zobaczyłbym siebie bez koszulki.
Uśmiechnął się szelmowsko, a ona prychnęła, wstała i wyszła.
Co za palant - pomyślała.
Czas się dłużył dziewczynie w nieskończoność. W końcu goście zaczęli się zbierać, wychodzili mniejszymi bądź większymi grupkami. Około 23 zostało jeszcze kilka osób. Muzyka ucichła, a Weronika przechodząc obok otwartego balkonu usłyszała dźwięk szumiącego morza. No tak, przecież jesteśmy w Sopocie. A ja nawet nie widziałam morza - myślała. Kiedy dom opustoszał. Ten sam mężczyzna, co ich ugościł pokazał im pokoje, w których będą spały. Znajdowały się one blisko siebie. Nastolatka bez słowa ruszyła do łazienki, przebrała się, zmyła z siebie wszystko i poszła do sypialni. Włączyła lampkę przy łóżku. Od wypadku, czyli dnia w którym straciła siostrę i tatę, śpi z zaświeconym światłem. Inaczej się boi. Nie mogła spać. Przewracała się z boku na bok. Około 2 w nocy, nagle wszystko zgasło. Wywaliło korki w całym domu. Dziewczyna się przestraszyła. Sama w tym wielkim łóżku, wielkim pokoju i wielkim domu. Wstała i niemal biegła do sypialni, w której spała jej mama. Otworzyła gwałtownie drzwi, a to co zobaczyła sprawiło, że strach stał się drugorzędną kwestią.
Czas się dłużył dziewczynie w nieskończoność. W końcu goście zaczęli się zbierać, wychodzili mniejszymi bądź większymi grupkami. Około 23 zostało jeszcze kilka osób. Muzyka ucichła, a Weronika przechodząc obok otwartego balkonu usłyszała dźwięk szumiącego morza. No tak, przecież jesteśmy w Sopocie. A ja nawet nie widziałam morza - myślała. Kiedy dom opustoszał. Ten sam mężczyzna, co ich ugościł pokazał im pokoje, w których będą spały. Znajdowały się one blisko siebie. Nastolatka bez słowa ruszyła do łazienki, przebrała się, zmyła z siebie wszystko i poszła do sypialni. Włączyła lampkę przy łóżku. Od wypadku, czyli dnia w którym straciła siostrę i tatę, śpi z zaświeconym światłem. Inaczej się boi. Nie mogła spać. Przewracała się z boku na bok. Około 2 w nocy, nagle wszystko zgasło. Wywaliło korki w całym domu. Dziewczyna się przestraszyła. Sama w tym wielkim łóżku, wielkim pokoju i wielkim domu. Wstała i niemal biegła do sypialni, w której spała jej mama. Otworzyła gwałtownie drzwi, a to co zobaczyła sprawiło, że strach stał się drugorzędną kwestią.
- Mamo! Poznałaś go dzisiaj i ty... z nim uprawiasz sex?! To
obrzydliwe - krzyknęła na widok rodzicielki z prawie obcym mężczyzną. Trzasnęła drzwiami. Zabrała ze sobą grubą bluzę i
wybiegła z mieszkania. Usiadła na brzegu mola, wpatrywała się i wsłuchiwała w
szumiące morze. Czuła się samotna. Niby wszyscy ją znali i ze wszystkimi
rozmawiała, niby miała mamę i wspaniałą przyjaciółkę, a mimo to czuła się
sama. Ale nikt o tym nie wiedział. Chciała być pewna siebie, więc jest. Ale
czy to nie fałszywa pewność?
- Tato, proszę wróć, bardzo cię potrzebuję - wyszeptała, a
jej głos zginął w obijających się o brzeg falach. Dziś pełnia, więc ogromy
księżyc odbijał się i błyszczał jaśniej niż zwykle.
- Mogę się przysiąść? - usłyszała nad sobą głos. Nie drgnęła,
nic nie odpowiedziała. Narzucił na nią wielki, ciepły koc. W głębi duszy była
za to wdzięczna. Temperatura nie należała do najcieplejszych. - To nierozsądne
wychodzić w piżamie, przeziębisz się - wzruszyła ramionami.
- A co, przejmujesz się? Myślałam, że jedyną osobą na jakiej ci zależy, jesteś ty sam - mówiła z lekką pogardą.
- Źle zaczęliśmy. Po prostu nie spodziewałem się ciebie wtedy w pokoju.
Jestem Tomek, a ty? - spytał.
- Weronika.
- Słuchaj, mi też nie zbyt się podoba, że nasi rodzice ze
sobą spali, ale nic na to nie poradzimy. Nie ma co się przejmować, trudno, są jacy są. W końcu rodziny się nie wybiera - powiedział, a dziewczyna nadal
milczała. - Ej no weź, taka piękna dziewczyna jak ty, nie może się smucić.
- A jednak może - odburknęła.
- Chodź, wracamy - popatrzyła na niego z niechęcią. - Możesz
mnie nie lubić, możesz mnie nawet nienawidzić, ale nie pozwolę, żebyś marzła na
zewnątrz - uśmiechnęła się na ułamek sekundy.
- Tu jest mi lepiej. Morze mi pomaga, księżyc jasno świeci.
Chcę do domu, nie chciałam w ogóle tu być.
- Przykro mi. Czas ci szybciej minie, kiedy położysz się spać.
Nie żartuję - chwycił ją pod pachy i podniósł delikatnie. Powoli wrócili do
domu, unikając swoich rodziców. Weronika wśliznęła się pod kołdrę i porządnie
owinęła. W pokoju świeciła się tylko lampka.
- Dobranoc - powiedział Tomek, chcąc zgasić światło.
- Nie, nie gaś! - szybko powiedziała blondynka.
- Dobrze - wstał i chciał wyjść z pokoju. W ostatniej
chwili, jednak dziewczyna powiedziała.
- Tomek?
- Hm?
- Czy mógłbyś... przy mnie posiedzieć? Dopóki nie zasnę -
spytała nieśmiało. Chłopak nic nie odpowiedział tylko się uśmiechnął i
przysiadł obok łóżka.
- Dziękuję - wyszeptała.
- Śpij dobrze.
Nie spodziewała się, ale już kilka minut później przeżywała cudowne przygody w nieskończonym świecie wyobraźni.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Dzień doberek! :)
Jak wam się podoba 23 rozdział? Powiem Wam, że pisało mi się go najlepiej ze wszystkich do tej pory. Czerpałam z tego taką przyjemność :) Wiem, że po pierwszej części pewnie rzygacie tęczą, ale cóż, bywa :D Mi się rozdział podoba :) I w końcu po 23 rozdziałach pierwszy pocałunek, trochę się naczekaliście :D Ale co z tego wyniknie? Czas pokaże :) Jak już jesteśmy w takim romantycznym klimacie, to powiem wam, że podczas pisania tego rozdziału słuchałam piosenki, którą uważam za najpiękniejszą piosenkę o miłości jaka kiedykolwiek powstała. Uwielbiam ją, jest piękna, pomimo swoich lat. Wydana w 91 Bryan Adams - (Everything i do) I do it for you W komentarzach piszcie wasze ulubione piosenki o miłości. Chętnie przesłucham :)
Dziękuję za tyle pięknych komentarzy pod ostatnim rozdziałem, jesteście wspaniali :)
Dziękuję za tyle pięknych komentarzy pod ostatnim rozdziałem, jesteście wspaniali :)
Mam dziś jakiś dobry dzień i mam nadzieję, że wy też. A nawet jeśli nie, to pamiętajcie, że nic nie stoi na przeszkodzie, żeby jeszcze był! :)
Miłego dnia! <3
Asieneczka Lia